Patapon #6: Hipokryzja Zigotonów
To musiało być przerażające. Jeszcze kilkanaście dni temu królowa Zigotonów ze znudzeniem odbierała raporty o spokoju na granicy i nieuniknionym końcu Pataponów. Teraz wymieniani w depeszach wrogowie niemal pukali do jej bram, a ona desperacko szukała sposobu, by zapobiec nadchodzącej klęsce.
Za wskazaniem wszechmocnego
Desperacja jest tutaj właściwym słowem, bo inaczej nie da się wytłumaczyć decyzji, by po pomoc zwracać się do demonów. Królowa była gotowa sprzedać dusze swoich najwierniejszych żołnierzy w zamian za wsparcie sił nieczystych, za obietnicę dostępu do tajemnej mocy. Tymczasem moi wyznawcy parli po prostu przed siebie, traktując Zigotonów i napotykane wielkie bestie jako kolejne przeszkody na drodze ku przeznaczeniu.
Z przyjemnością patrzyło się, jak biorą od losu, to co im podsuwa. Okazywałem im pomoc i podpowiadałem wtedy, kiedy potrzebowali pokierowania. Tak było choćby na równinie, na której wcześniej Gong rzucał mi bezczelnie wyzwanie. Napotkali tam złotego ptaka oraz żarłocznego Picheeka. Celne strzały i oszczepy, obowiązkowo bez ognia, pozwoliły im uwolnić Hoshipona. Drażliwa to była dusza, dlatego musiałem wyraźnie zaznaczyć zatrzymanie marszu gromkim Chaka-Chaka-Pata-Pon, co by duch nie obraził się na brak posłuchu i nie uciekł bez nagrody. Doceniając grzeczność Pataponów, wręczył im „czarną gwiazdę” kierującą ich do pobliskich ruin. Tam z kolei opanowali melodię przygotowującą ich do przeprowadzenia mocniejszego ataku. Użyteczną, bez wątpienia, w kontekście nadchodzących wyzwań.
Oddziały Pataponów zbliżały się do zamku Zigotonów z werwą, ich bębny dudniły w rytmie wojennego marszu, rozbrzmiewając echem po polu bitwy. Gong doskonale orientował się w swoim położeniu. Miał ostatnią szansę na zatrzymanie pochodu, a jednocześnie uratowanie królowej, która była o krok od zawarcia kontraktu z demonem. Zamierzał położyć własne życie na tej szali, wierząc, że wystarczy mu sił, by zwyciężyć w kluczowej bitwie.
Gong kładzie życie na szali
Rozpoczęła się potyczka. Tateponowie zacisnęli dłonie na ciężkich tarczach, a Yariponowie poprawili uchwyt na włóczniach. Gong nie zamierzał zwlekać. Był na przodzie ofensywy. Wykonał zamach swoją kosą, wywołując doskonale znane mi już tornado i rozrzucając przeciwników na wszystkie strony. Zigotonowie podążyli za nim, starając się zepchnąć Patapony do defensywy.
Wkrótce do bitwy dołączyli Kibaponowie – jeźdźcy pędzący na swoich wierzchowcach, próbując rozbić linie obrony mojej armii. Ich szarża była krótka, za moment padły pod gradem strzał i oszczepów. Gong oddawał teren powoli, walcząc o każdy metr. Potem pojawili się ściągnięci przez niego Megaponowie. Tajna broń Zigotonów. Ich potężne pieśni bojowe wypełniły powietrze, a teren zasypały nuty, które dotkliwie raniły walczących po mojej stronie wojaków. Gong wiedział, że to właśnie ta chwila przesądzi o losach bitwy.
Patapony znalazły się w opałach, ale po chwili Yumipony posłały kolejną salwę płonących strzał. Szaty Megaponów zapaliły się, wywołując popłoch w ich szeregach. Na nic zdała się ich tajemna moc. Gong w tej samej chwili poczuł, że siły go opuszczają, a napór wroga jest zbyt duży, by zdołał go powstrzymać. Wiedział, że sam jeden nie zastopuje całej armii, a mimo to nie zamierzał ustąpić. Ostatni manewr – ostatnia sztuczka. Skupił całą swoją moc i nagle… jego postać rozmyła się w powietrzu, po czym zmaterializowała się w kilku kopiach. Wielu Gongów stanęło naprzeciw Pataponów, lecz tylko jeden z nich miał jego prawdziwą siłę.
Tatepony Mogyoon i Barsala, prowadzące atak, zdołały powstrzymać klony wystarczająco długo, by Yaripony i Yumipony posłały je na tamten świat. Gong upadł na kolana i zaklął pod nosem. Próbował wszystkiego, ale nie był w stanie zatrzymać Pataponów. Nie był w stanie zapobiec przeznaczeniu, które było im pisane.
Ciokina
Patapolis uczciło zwycięstwo spektakularną ucztą. Dobrych nastrojów nie psuły nawet doniesienia o strzegącym zamku Zigotonów strażniku, który mieszka u podnóży wulkanu. Wielki krab Ciokina był naturalną przeszkodą, która dawała królowej reszki nadziei, jak też kilka dodatkowych chwil do namysłu.
Wyobrażam sobie więc, jakim ciosem musiały być dla niej słowa posłańca, który nadbiegł z informacją o śmierci Ciokiny. Patapony wykorzystały wiedzę zdobytą z polowań, podczas których mierzyły się z małymi krabami. To pozwoliło im przygotować się na część zagrożeń. Resztę zrobiła uważna obserwacja zachowań wielkiego stworzenia. Kiedy rytmicznie zaciskał swoje szczypce, atakowały jeszcze bardziej zażarcie, bo bąbelkowy atak mógł co najwyżej wywołać ich senność. Ogromnej ostrożności i dobrze zaplanowanego odwrotu wymagały z kolei inne ataki, po których Ciokina potężnie uderzała szczypcami w ziemię lub nawet próbowała pochwycić i zmiażdżyć wrogich jej żołnierzy.
Droga do zamku Zigotonów stanęła otworem. I choć nigdy nie był on celem samym w sobie, to w tym przypadku bitwa była nieunikniona, bo stał na drodze Pataponów do realizacji marzenia.
Precz z hipokryzją
Patapony marzyły tylko o wypełnieniu słów przepowiedni, wedle której na skraju świata czekało na nich „TO”. Wielka nagroda za cały włożony wysiłek, za wszystkie przeciwności, którym jako odradzająca się cywilizacja musiały stawić czoła. Świat jednak robił wszystko, by im w tym przeszkodzić. Poczynając od ciemiężących ich Zigotonów, które zasłaniały się bliżej niewyjaśnioną troską o przyszłość, aż po wielkie istoty zamieszkujące planetę i demony z innego wymiaru.
Nie spodziewałem się, wracając, ujrzeć ich na skraju zagłady. Nie przypuszczałem też, a przecież jestem alfą i omegą, że rozpoczęta wtedy pod moim czujnym okiem wędrówka doprowadzi do krwawej wojny zakończonej konfliktem z demonicznymi siłami.
Zigotony zarzucały Pataponom, że zaślepione obietnicami z dawnych podań, skąpią świat we krwi i cierpieniu. Same tymczasem, przyparte do muru, zdecydowały się sprowadzić na świat istoty z krainy mroku, które w przeszłości już raz omal nie doprowadziły do zniszczenia świata wraz ze wszystkimi zamieszkującymi stworzeniami. Desperacja nijak nie tłumaczyła oślepiającej wręcz hipokryzji.
Królowa Zigotonów straciła generała Gonga, w którym długo pokładała wszelką nadzieję. Zdesperowana rzucała naprzeciw armii Pataponów wszystko, czym dysponowała. Nawet jednak zaawansowana machina bojowa w rodzaju Ziggerzanka czy najmocniejszy kawalerzysta, jakiego widziałem – Spiderton, nie stanowili większego wyzwania dla dobrze wyposażonych i nieustępliwych Tateponów, Yariponów i Yumiponów.
Zamykając demoniczne wrota
Patapony przedarły się przez zdawałoby się ostatnią linię obrony. Królowa oczekiwała ich przybycia otoczona przez najwierniejszych żołnierzy, którzy byli gotowi sprzedaż dusze demonom, byle tylko znaleźć siły do dalszej walki. Uciekający generał Scorpiton okopał się u boku diabelskich wrót zwanych Baban. Przerażająca istota, będąca też przejściem do innego wymiaru, miała obrzydliwą umiejętność wytwarzania dziesiątek maleńkich macek zakończonych jeszcze drobniejszymi oczami, które potrafiły strzelać pociskami. Mając takiego sojusznika, Scorpiton czuł się niezwyciężonym, wręcz nieśmiertelnym.
Rozsądek nakazywał wybić na bębnach melodię nakazującą zwarcie szyków. Chaka-Chaka-Pata-Pon! Tarcze Tateponów uniesione do góry powstrzymywały ataki, ale poczułem, że w ten sposób pozwolimy tylko Babanowi przejąć kontrolę. On nigdzie się nie wybierał. Był przekonany, że jego moc wystarczy, by pożreć napotkane istoty. Jak wszystkie wcześniej. Pon-Pon-Pata-Pon. Wybiłem rytm ataku, a grad strzał i oszczepów pofrunął na demoniczne wrota, osłaniając ruszających naprzód z werwą Tateponów.
Baban wydawał się nieprzejęty. Scorpiton upajał się energią i zdawał świętować pewnym zwycięstwem. Ale Patapony nie ustępowały. Kolejne ciosy spadały na wrota regularnie. Kiedy przerażająco pusty głos z otchłani stęknął i jęknął, dostrzegłem jak w jednej chwili ze Scorpitona schodzi całe powietrze. Nie dopuszczał do siebie takiego scenariusza. Nie wierzył, że był choćby w małym stopniu możliwy. Moi wyznawcy przekroczyli kolejną granicę i udowodnili, że są gotowi na wielkie czyny.
Życie zmarnowane za obietnicę
O dziwo błędy Scorpitona, którego zgubiła pycha, okazały się elementem spajającym rozsypującą się armię Zigotonów. Ledwie w następnej potyczce z Pataponami równie pewny swoich umiejętności generał Beetleton, masywny wojownik przypominający Dekapony, odmówił samej królowej Kharmie. Władczyni chciała wesprzeć go, rozumiejąc coraz lepiej siłę wroga, ale zbyt dumny dowódca na to nie pozwolił. Ufał swoim umiejętnościom tak ślepo, że pomimo wcześniejszych klęsk Gonga i Scorpitona, był gotów przyjąć nas na polu bitwy z ledwie garstką pomagierów. Królowa mogła tylko bezsilnie obserwować, jak upada pod gradem ciosów, oddając życie sprawie w bezsensowny sposób. Na tyle zdali się wojownicy przysłani z piekieł, poplecznicy Gorla, których Zigotony otrzymały w zamian za swoje cenne dusze.
—
Patapon to wyjątkowa gra rytmiczno-strategiczna wydana ekskluzywnie na PSP w 2007 roku, w której przejmujemy rolę bóstwa prowadzącego nację małych wojowników ku glorii i chwale. Utrzymany w specyficznej stylistyce tytuł wyróżnia się unikalną mechaniką zabawy oraz głębią, która skrywa się pod pozornie prostymi założeniami. Co oferuje i jaką historię opowiada? O tym możesz przekonać się z opowieści na bazie gry, którą znajdziesz w Gralingradzie!
Podoba Ci się moja twórczość i ten blog? Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Jeśli doceniasz moją twórczość, postaw mi kawę, która pomoże mi nie zgubić rytmu publikacji! Dzięki z góry!