Moja kariera w FM2016 #12: Pusty dom
Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałem. W kilku dziennikach pojawiły się pogłoski, jakoby wraz z końcem sezonu na moje miejsce miał zostać sprowadzony obecny trener San Roque de Lepe, innego zespołu z trzeciej ligi hiszpańskiej. Być może wynikało to z faktu, że dziennikarze znudzili się już wymyślaniem kolejnych plotek na temat mojego przejścia do innej drużyny i postanowili ugryźć temat z innej strony. Albo też coś było na rzeczy. Poczułem się nieswojo, gdy przeczytałem kilka wspomnianych tekstów. Taki niespodziewany cios znikąd prosto w rosnącą pewność siebie.
Pena Sports FC spisywała się nadspodziewanie dobrze w trzeciej lidze hiszpańskiej, dopiero co miała za sobą świetny występ w Pucharze Króla, a tutaj nagle pojawia się wiadomość, że mój kontrakt miałby nie zostać przedłużony. Z racjonalnego punktu widzenia prezes nie miał powodów, by robić taki ruch. W Pena Sports FC niewiele rzeczy funkcjonowało jednak na zasadach zgodnych ze zdrowym rozsądkiem.
Prywatne śledztwo, czytaj kilkunastominutowe przeglądanie internetu i popularnych portali społecznościowych, naprowadziło mnie na nowy trop. Wychodzi na to, że wspominamy w prasie szkoleniowiec San Roque de Lepe to dobry znajomy mojego prezesa. A więc może chodzić o lepsze zatuszowanie nie do końca uczciwych planów szefa. Ewentualnie wpadł on na jakiś nowy pomysł i potrzebuje zaufanych ludzi, którzy zamiotą kilka rzeczy pod dywan i ułatwią łamanie prawa.
Moje poczucie komfortu pracy na stadionie San Francisco wyraźnie zmalało. Otworzyło mi też oczy na pewne kwestie, które z niezrozumiałych względów, wcześniej ignorowałem. O marnej sytuacji finansowej wiedziałem doskonale, ale fakt posiadania przez klub naprawdę nikłej grupy wiernych fanów jakoś do tej pory mi umykał. Mimo walki o awans do drugiej ligi, liczba kibiców, którzy przychodzili na stadion śledzić poczynania lokalnej drużyny jakoś szczególnie nie wzrosła. Pena Sports FC wypełniała swój stadion w ledwie dwudziestu pięciu procentach, plasując się gdzieś na szarym końcu odpowiedniej klasyfikacji ligowej. Pocieszać mogłem się tylko faktem, że inna ekipa z czołówki, Atletico Astorga FC, ma jeszcze gorzej, bo dopinguje ją średnio ledwie stu fanów na mecz. Z taką bazą raczej o podboju Europy nie ma co myśleć.
Choć więc miałem już zakontraktowane sensowne wzmocnienia na lato i istniało prawdopodobieństwo, że będę mógł je przetestować latem na zapleczu Primera Division, to jakoś mocniej zaczęła do mnie przemawiać wizja wakacyjnych przenosin w lepsze miejsce. O powrocie na zasłużony urlop nie myślałem, bo znowu złapałem menadżerskiego bakcyla. Znaleźć jednak dużo bardziej profesjonalne miejsce, z większym stadionem i bardziej oddaną grupą wiernych kibiców, to byłoby coś. Musiałem tylko trzymać kciuki, by sytuacja pod koniec czerwca ułożyła się po mojej myśli – prezes znalazł sobie nowego pupila, a dla mnie pojawiła się ciekawa oferta pracy. Na razie jednak trzeba było dokończyć dobrze sezon. Nie pracowałem już na konto Pena Sports FC, a bardziej na prywatną reklamę. Szło dobrze, bo przez moment moja ekipa nawet wskoczyła na drugie miejsce w tabeli…