Szóste urodziny Gralingrad.pl
23 czerwca 2015 roku powitałem Was w Gralingradzie, który doczekał się w końcu własnego miejsca w sieci. Właśnie mija więc sześć lat od startu bloga, na którym możecie czytać materiały poświęcone grom i tematom okołogrowym czy popkulturowym. A skoro mamy już taką okazją, powspominajmy i porozmawiajmy o blogowaniu i samym Gralingradzie.
Pomysł na bloga
Najważniejszy jest pomysł. Za cokolwiek się nie zabierasz, dobrze jest mieć koncept, który będziesz się starał realizować. Nakreślić wcześniej ramy, wyznaczyć sobie cele i obrać pewien kurs. Gdy dzisiaj spoglądam w przeszłość, widzę, że u mnie poszukiwanie takiego formatu dla bloga, w którym czułbym się jak ryba w wodzie, zajęło dobrą dekadę.
Po raz pierwszy nazwa Gralingrad pojawiła się w cyklu felietonów, które publikował w swoim newsroomie GOL. Od 25 lutego 2009 roku zamieściłem pod tym szyldem swoje przemyślenia łącznie kilkanaście razy. We wrześniu 2010 roku dostałem własne miejsce w serwisie gameplay.pl, wśród wielu innych blogerów, gdzie zadomowiłem się na następnych kilka lat. Znów publikowałem głównie komentarze i felietony, choć chyba najbardziej znany (duże słowo…) stałem się przez kariery w grach Football Manager i FIFA. Stałych czytelników i fanów futbolu cieszyły, innych doprowadzały do szewskiej pasji, bo publikowane regularnie potrafiły atakować zewsząd. 😉
Własny blog o grach
W połowie 2015 roku doszedłem do wniosku, że Gralingrad zasługuje też na własne miejsce w sieci. Jak budować, to na własnych fundamentach – stwierdziłem. 23 czerwca wystartował więc blog pod własną domeną. Plan ten był dobry, cieszę się, że podjąłem taką decyzję, ale jednocześnie jestem na siebie zły, że nadal miotałem się wówczas od lewa do prawa, szukając motywu przewodniego dla Gralingrad.pl. Format opowiadań dopiero pukał nieśmiało do drzwi. Bawiłem się naprawdę dobrze, tworząc Spisanych czy nadając ludzkie cechy klubom piłkarskim pod koniec serii Włosi w Europie. Dzisiaj lektura obu cykli przypomina trochę wizytę w szpitalu psychiatrycznym, ale może był to element autoterapii.
Zaglądam teraz do archiwum – w grudniu 2017 roku to nadal nie było to. Bloga zdominowały kariery piłkarskie oparte na Football Managerze i PES 2017. Tworzyłem też jednak materiał pod ebooka „New Yorker”, w którym wymieszałem wspomnienia z Maksa Payne’a i GTA IV.
Opowiadanie historii
Gralingrad.pl nabrał właściwego kształtu, odnalazł siebie, dopiero pół roku później. Od tamtego czasu, przez ostatnie trzy lata, jest to w końcu blog z opowiadaniami z gier. Historiami łączącymi moje wspominki i przeżycia z treściami, które chcieli przekazać autorzy różnych produkcji. I nawet nie wiecie, jak się cieszę, że w końcu dotarłem do tego miejsca i dostrzegłem ten pomysł.
Pisząc opowiadania, utrwalam swoje wspomnienia i zaczynam zwracać baczniejszą uwagę na detale, które normalnie mogłyby mi umknąć. Doceniam w pełni wykreowane światy, zbudowaną atmosferę, zwracam baczniejszą uwagę na pierwszo- i dalekoplanowe postaci czy projekty przeciwników, z którymi przychodzi się mierzyć rozmaitym herosom. Pisanie sprawia mi frajdę, więc w grach pozbawionych trybu fabularnego, takowy dorabiam sam, budując w tle własne opowieści na bazie danej produkcji, jak miało to miejsce choćby w przypadku Motorstorma.
I tak Gralingrad żyje historiami, zachęcając do wspólnego wspominania dawnych hitów czy przeżywania wspólnie nowych tytułów.
Niszowy blog z polskiej blogosfery
Zdaję sobie sprawę z niszowości formy, którą przyjąłem. Gdyby silić się na porównania – tworzę po części tekstowe „let’s playe”, a te tysiące odbiorców wolą jednak oglądać niż czytać, bo wymaga to mniejszego zaangażowania i daje większe możliwości interakcji. Dorzucając do tego dobór gier, które ogrywam – szeroki gatunkowo, ale jednak mocno nastawiony na retro – tworzę bloga o grach, który nie generuje wielotysięcznych statystyk i w polskiej blogosferze nadal jest maluczki. Jego prowadzenie sprawia mi jednak ogromną satysfakcję i przyjemność. Każdy czytelnik czy komentator wywołuje w serduchu radość.
Na tle dużych i ogromnych portali statystyki Gralingradu wyglądają mizernie. Gdy jednak przestać patrzeć na nie przez ten pryzmat, są powody do dumy.
Od momentu powstania bloga odwiedziło już ponad 30 800 użytkowników. Strona zanotowała ponad 102 000 odsłon. Średnio w miesiącu w Gralingradzie zjawia się około 500 czytelników, którzy chcą poczytać opowiadania z gier. Dziękuję za to!
Gralingrad w sieci
Gralingrad.pl to jednak nie tylko blog. Gry to temat, o którym można dyskutować godzinami, dlatego staram się być obecnym w mediach społecznościowych, gdzie można spotkać mnóstwo fantastycznych osób. Pod tym względem niestety z każdym dniem coraz mniej znaczy Facebook. W pogoni za kasą z reklam, obcina zasięgi i wręcz uniemożliwia budowę społeczności lubiących ten sam temat. Odnalazłem więc swój społecznościowy dom, gdzie zawsze można podyskutować, na Twitterze. Jeśli jeszcze nie daliście mu szansy, zachęcam! Działam też na Instagramie, gdzie od pewnego czasu prowadzę quiz „Name the Game”, w którym każdy może pobawić się w odgadywanie nazw gier ze screenów, animacji czy fragmentów ścieżki dźwiękowej różnych tytułów.
Aspekt Gralingradu, który jednak chciałbym najmocniej rozwijać, to audiobooki. Zacząłem dwa lata temu od nagrania opowieści Leona S. Kennedy’ego na bazie oryginalnego Resident Evil 2. Teraz realizuję podobne materiały z Red Dead Redemption 2 i Football Managera. Dostępne są nie tylko na YouTube, ale też na Spotify i innych platformach streamingowych, więc jeśli lubicie słuchowiska, sprawdźcie i podzielcie się opiniami.
Plany na przyszłość bloga
Więcej opowiadań, regularność w audiobookach. To byłby idealny scenariusz na przyszłość Gralingradu. Mocno trzymam kciuki, że czas oraz życie pozwolą mi go zrealizować. Dziękuję każdemu, kto zagląda na bloga, komentuje i trzyma za mnie oraz ten projekt kciuki. Kto wie, może za kilkanaście lat będzie to największa baza opowiadań z gier w polskiej sieci? Plan jest ambitny, zapał nie gaśnie, więc wszystko jest możliwe. Jeśli chcielibyście mnie w tym dodatkowo wesprzeć, uruchomiłem opcję postawienia mi kawy dla każdego, kto poczuje taką chęć i zechce dorzucić piątaka na utrzymanie strony.
Co na koniec? W ostatnich słowach tego podsumowania chcę Was zachęcić – odwiedzajcie polskich blogerów, podcasterów i jutuberów tworzących treści o grach. Komentujcie ich materiały i dzielcie się z nimi swoimi wrażeniami. To dla twórców znaczy naprawdę dużo. Jest nas trochę w sieci, a każdy głos pomaga w rozwoju malutkich stron i kanałów poświęconych pasji, która nas łączy. Do przeczytania lub usłyszenia przy kolejnych okazjach, Towarzyszki i Towarzysze!
Keep up the good work! 🙂
Dzięki, postaram się. 🙂
Gratuluję wytrwałości i zadowolenia z tworzenia autorskich treści, jest nas coraz mniej, ale nie poddamy się łatwo ;).
Również widzę ze społecznościówek największy potencjał dziś w tłiterze, po prostu działa i to jest najważniejsze! Na fejsie jesteśmy niejako z przymusu, bo mimo wszystko tam mamy najwięcej czytelników. Instagram to ciekawy trop, od paru tygodni też tam się oglądamy 😉
Trwaj towarzyszu!
Dzięki serdeczne! Trzeba walczyć, bo nasz świat gier jest zbyt szeroki i bogaty, by zamykać go tylko w ramach tylko kilku dużych portali i całkowicie oddawać w ręce streamerów. 🙂 Trwajmy!
Spełnienia wszystkich planów. Nieustających wejść. Co raz więcej odwiedzających. Dużo sił i wytrwałością. Coś wiem o trudach utrzymywania błoga przy życiu oraz satysfakcji z każdego miłego słowa. Powodzenia towarzyszu 👍👍👍👍👍
Dzięki i wzajemnie! Miejmy nadzieję, że będziemy mieć jeszcze niejedną okazję świętować kolejne urodziny naszych stron. 🙂