Rainbow Six Vegas #3: Tama w Nevadzie
Irena Morales i jej zaufani współpracownicy nie mieli problemów z opanowaniem tamy Nevada, na której stacjonowali tylko zwyczajni porządkowi i paru funkcjonariuszy. Zdemolowane samochody policyjne wyraźnie sugerowały, że terroryści nie zamierzali się patyczkować, zmierzając pewnie po swój cel.
Tajemnica tamy Nevada
Clarke od lat siedział głęboko w świecie politycznych intryg, tajnych misji i organizacji, o których istnieniu wiedziała może garstka żyjących. Mimo to informacja od Joanny Torres o istnieniu laboratoriów badawczych pod tamą zaskoczyła go. Tym bardziej, że na miejscu zajmowano się groźną bronią, która w mgnieniu oka mogła dokonać katastrofalnych zniszczeń. Amerykańska władza była święcie przekonana, że obiekt jest wystarczająco dobrze zakamuflowany, więc nie potrzebuje zbyt liczebnej ochrony. Morales potrzebowała może godziny, by udowodnić, jak duży błąd został popełniony.
A posprzątanie bałaganu jak zwykle, spadało na niezawodną Rainbow Six. Logan, Walters i Jung nie mogli liczyć na element zaskoczenia, bo samo oczyszczenie pierwszego poziomu wywołało wystarczająco wiele hałasu, by przeciwnicy zorientowali się o obecności agentów. Skala wyzwania idealnie pasowała do wysokości potężnej tamy, która ciągnęła się w dół przez kilkaset metrów. Oddział musiał działać szybko, bazować na skąpych informacjach, a przy tym nie popełnić żadnego błędu.
Szósty zmysł dowódcy
To był test umiejętności dla całej trójki, a przy tym sprawdzian dla dowodzącego Clarke’a, od którego decyzji zależało powodzenie całej misji. Balansował na cienkiej granicy, dzielącej sukces od porażki, o czym najlepiej świadczyło wejście Tęczy Sześć na poziom oszklonego tarasu widokowego przeznaczonego dla turystów. Terroryści stworzyli tam swój punkt obrony, a na domiar złego umieścili kolejny ładunek bomby. Trójka specjalistów nie wiedziała o tym, gdy wchodziła z impetem przez szyby. Gdyby Clarke zdecydował się na wejście poprzez bliższe centrum okna, wpadłby z kompanami idealnie pod karabiny wrogów. Nawet, jeśli nie zostaliby zastrzeleni w pierwszej chwili, to wymiana ognia tuż obok bomby najpewniej doprowadziłaby do przypadkowej detonacji, która uszkodziłaby tamę.
Niektórzy nazwaliby to szóstym zmysłem, ale Logan wolał tłumaczyć doświadczeniem bojowym. Znał sztuczki i taktyki wrogów, dlatego potrafił przewidywać ich ruchy nawet wtedy, kiedy brakowało mu informacji. Dzięki temu jego zespół mógł w komplecie kontynuować misję, a tama nadal stała nienaruszona.
Bomba pulsacyjna
Clarke i jego kompani o podziemnym laboratorium dowiadywali się na bieżąco. W trakcie misji odkrywali kolejne zręby projektu bomby pulsacyjnej, który rozwijany był w skrywanej w sekrecie placówce. Gdzieś jednak informacje o niej wypłynęły, skoro właśnie została zajęta przez terrorystów i przewodzącą im Irenę.
Logan i jego towarzysze przesuwali się do przodu, eliminując kolejne cele. To nie była mała grupka terrorystów, a cały batalion ludzi gotowych ginąć za pewną ideę. Problem w tym, że jeszcze nie wiedziano za jaką. To miało się dopiero ujawnić wkrótce, gdy zdecydują się wysunąć żądania lub pierwszy raz użyją zdobytej bomby. Czas gonił, ale przeciwnicy wiedzieli w jaki sposób spowolnić postępy Tęczy Sześć. Zastawiali zasadzki, zamykali drzwi, robili zamęt. Gotowi byli na wszystko. Poprzestawiali nawet ustawienia zapór, narażając tamę na zniszczenie na skutek zbyt wysokiego ciśnienia wody. Clarke musiał więc doprowadzić do centrum kontroli napotkanego inżyniera, co nie było łatwe wobec sprytnie ukrywających się terrorystów. I ta misja jednak się powiodła.
W końcu agenci mogli zejść do poziomu laboratoryjnego. Ostrożnie przemierzali kolejne korytarze aż dotarli do większego pomieszczenia, przez który przebiegało kilka rur. Jung dopadł do komputera i zaczął włamywać się do systemu, by zatrzymać odliczanie do wystrzelenia pocisku. Dwóch pozostałych operatorów z trudem próbowało zatrzymać atakujących z kilku stron terrorystów. Pociski przeszywały powietrze, odbijając się od metalowych elementów infrastruktury obiektu. Pogłos utrudniał namierzanie kolejnych posiłków, które nadchodziły zarówno schodami z półpiętra, jak i przez dwie pary drzwi. Gabriel został ranny w udo, ale zdołał wycofać się za osłonę. Szczęśliwe dla agentów, Logan pozbył się trzech ostatnich wrogów, którzy wbiegli do pomieszczenia. Wiedział już, że od Ireny dzieli go tylko kilka kroków.
Irena Morales
Może i jesteś na miejscu, ale spróbuj zatrzymać start rakiety teraz, dupku – oświadczyła kobieta, ostentacyjnie ostrzeliwując panel sterujący z karabinu. Logan nie przejął się tym i ruszył do drzwi, które za moment otworzył mu zdalnie Jung. Był niesiony wściekłością i frustracją, choć tłumił je w sobie, by nie popełnić teraz głupiego błędu. Wpadł do pomieszczenia z dziesiątkami komputerów i świecących przycisków. Czekało już na niego kilku terrorystów. Ostatni gwardziści, zaufani ludzie Morales. Dla każdego miał po dwa, może trzy pociski. Precyzyjne ruchy, delikatne muśnięcia spustu, pełna kontrola. Nim kompani zdołali dotrzeć na górę, w pomieszczeniu zapadła już cisza. Usłyszeć zdołali tylko kroki wbiegającego na górny poziom dowódcy.
Logan skręcił w prawo i wszedł w korytarz. Tuż za rogiem, stojąc przed zamkniętymi dwuskrzydłowymi drzwiami w czerwonym kolorze, czekała Irena. Mierzyła przed siebie z pistoletu, czekając aż idealnie pod muszkę wybiegnie którykolwiek z operatorów Tęczy Sześć. Nie zdążyła jednak zareagować. Clarke był szybszy. Seria pocisków przeszyła ciało Morales i powaliła ją na plecy.
– Jesteś za późno – rzuciła, ciężko dysząc.
– Myślę, że jestem akurat idealnie, by patrzeć jak umierasz – odparł z przekąsem agent.
– Chciałabym tylko zobaczyć twoją minę, gdy uświadomisz sobie, że przegraliście wojnę. Ding Chavez. Stanley. Covington. Rice. Wiemy, kim jesteście. Już się nie ukryjecie. Zabierzemy teraz walkę do was.
Krótko po wypowiedzeniu tych słów wyzionęła ducha. Nie było czasu na analizowanie jej słów.
– Rakieta zaraz wystartuje. Pojazd jest już na szczycie tamy w pozycji bojowej – zaraportował Jung.
– Jedyna opcja to umieścić na nim ładunki – podsumował Gabriel.
Zatrzymać rakietę
Logan próbował podzielić się planem z Joanną, ale w eterze panowała głucha cisza. Cała trójka wbiegła do windy, która ruszyła na górę. Podróż dłużyła się, ale dała czas potrzebny na sprawdzenie i przygotowanie broni. Karabiny miały za moment wystrzelić po raz ostatni na najbliższe kilka godzin. W to w każdym razie głęboko wierzyli wszyscy trzej agenci.
Wyszli na powierzchnię w momencie, gdy mechanizm unosił już dziób rakiety w górę. Sekwencja odliczania rozpoczęła się i wszyscy mogli usłyszeć charakterystyczne pikanie. Wokół pojazdu zgromadziło się kilku ostatnich terrorystów. Próbowali spowolnić Logana i jego towarzyszów. Czas grał na ich korzyść, ale żaden z trzech członków Tęczy Sześć nie wyglądał na zdenerwowanego. Celowali dobrze i posyłali pociski tak, by wyeliminować każdą przeszkodę. Osłaniany Gabriel doskoczył, jakby nie czuł w ogóle rany w nodze, do rakiety i umieścił ładunek. Nie mógł się pomylić. Od odpowiedniego umiejscowienia materiału wybuchowego zależało powodzenie planu, w ramach którego pocisk ma zostać zatrzymany.
Parę chwil później cała trójka spojrzała w niebo, wyczekując na moment naciśnięta przycisku detonacji przez kolegę z oddziału. Rakieta pędziła już przed siebie ku wyznaczonemu celowi. Gabriel poruszył kciukiem, a obiekt skrył się w jasnym błysku, który ułamek sekundy później zmienił się w chmurę czarnego dymu.
Zdrajca w Tęczy Sześć
To jednak, jak się okazało, nie był finał.
Logan odebrał kontakt przed komunikator. Nie była to Joanna.
– Irena miała cię zabić, ale widzę, że zawiodła – ze słuchawki dobiegł głos Novaka.
– Novak. To od ciebie wiedzą o nas wszystko!
– Na to wygląda. Poskładaj sobie to już wszystko do kupy. Meksyk, Las Vegas i ta cholerna tama. Nigdy nie byłem z wami, ale nie zdołaliście tego dostrzec.
– Ty gnoju.
– Zostawmy sobie te przyjemności na następne spotkanie. Na pewno prędzej niż później, Clarke.
Trzech operatorów pokonało długość tamy, ale nie zdołało zatrzymać odlatującego śmigłowca. Joanna była na szczęście cała, podobnie jak Brody. Novak zdołał jednak zbiec.
– Musimy powiadomić Tęczę, mają bombę i sporo niebezpiecznych informacji. Stoi za nimi też ktoś z głębokimi kieszeniami, kto na pewno skorzysta z dostępnych środków – wyjaśnił Logan.
– Mimo wszystko dobrze się spisaliście. Khan byłby dumny – próbowała pocieszyć kompana Joanna.
– Nie wystarczająco dobrzy. Nim przyjdzie czas na dumę, czeka nas jeszcze sporo pracy. To z pewnością nie koniec.
Tęcza Sześć zanotowała kolejną udaną misję, ale sama znalazła się w położeniu, w którym nie była nigdy wcześniej. Czy przetrwa? O tym opowiada już historia z Rainbow Six Vegas 2…
KONIEC
Rainbow Six Vegas to trójwymiarowa gra akcji z elementami taktycznymi, w której wcielamy się w członka elitarnego oddziału Tęczy Sześć podczas skomplikowanej misji w Las Vegas. Wydana w 2006 roku produkcja zaprasza graczy do świata political fiction doskonale znanego fanom twórczości Toma Clancy’ego. Jak prezentuje się i co oferuje po latach od premiery? Kolejne odcinki opowiadania na bazie gry znajdziecie w Gralingradzie.
ra na początku jest całkiem fajna , grafika na pewno na + jak i sam system gry
Ale kurwa jebana mać , plusów jest maks 5 a wad w pizdu
(Wady)
-System wywalania za team kill
-80% Graczy w ekipach (Nie chce mi się pisać czemu)
-Bugi i Glitche
-Trolle
-Team killerzy w ekipach
-Dzieci 7-10 lat
-Czasami wystrzelenie 3 naboi w łeb nie wystarczy żeby zabić przeciwnika
-Kickowanie dla zabawy
-SpawnKille
Ogólnie społeczność tej gry nie powinna istnieć bo jest gorsza od tej z CS:GO
Nie miałem okazji, bo w sumie jakoś niespecjalnie ciągnęło mnie do sieciowej zabawy w Vegas, ale z Twojego komentarza wnioskuję, że niewiele straciłem, bo wieloosobowa zabawa w R6 kuleje. To zostanę jednak przy doświadczeniach z kampanii single-player.