Mizeria FM19 #47: Pierwsze płotki z Europki
Spartak Trnawa zakończył sezon na podium. Przez całe rozgrywki sezonu 2024/2025 ani przez moment nie zdołał wskoczyć wyżej, zagrażając realnie Slovanowi czy Żilinie. Stachowi Mizerii jednak to nie przeszkadzało. Zrealizował cel i wprowadził zespół drugi rok z rzędu do europejskich pucharów. Poza tym zbudował solidne zaplecze finansowe, a także przebudował kadrę pod nowe wyzwania.
Pieniądze? Jakie pieniądze?
Zarząd szybko sprowadził polskiego szkoleniowca na ziemię w kwestii finansów, bo na potrzebę modernizacji bazy treningowej musiał przeznaczyć 850 000 euro. W kasie zostało więc 190 000, z którymi pole manewru na rynku transferowym wyglądało już dużo marniej. Stach jednak już nie w takich warunkach musiał przecież sobie radzić. W Niepołomicach brał udział w kwestach na nowy komplet strojów i potrafił też parę razy w weekend kosić trawniki na klubowych obiektach, by przyoszczędzić trochę grosza. Poza tym nigdy nie słynął z rozrzutności.
Eksperci nie mieli jednak wątpliwości, że Spartakowi kasa na zakupy by się przydała, podobnie jak trener z dobrym nosem. W jedenastce sezonu 24/25 znalazło się w sumie ośmiu graczy Slovana i trzy Żiliny. Żaden piłkarz Trnawy nie zyskał uznania, by zdobyć takie wyróżnienie. Nie było to specjalnie dziwne. Nurković może zdobył 17 goli, ale był nierówny. Kolejni najskuteczniejsi na liście w Spartaku – Horvat i Gorupec – nie przekroczyli nawet granicy dziesięciu trafień. W asystach nie też nie było szału. Najlepsi pod tym względem Nurković i Dangubic mieli ich po sześć. Najwyższa średnia ocena w kadrze Spartaka? Niezbyt nadzwyczajne 7.16 Horvata i wspomnianego już Dangubicia.
Spartak potrzebował gwiazd i motorów napędowych, które wrzucą wyższy bieg w Trnawie i pozwolą drużynie mierzyć wyżej. Wszyscy zastanawiali się czy Mizeria będzie w stanie znaleźć takich ludzi.
Losowanie pod Spartaka
Czasu na odpoczynek polski maestro myśli taktycznej nie miał zbyt wiele. Eliminacje Ligi Europy znów startowały z początkiem lipca. W losowaniu ekipa z Trnawy miała trochę szczęścia i uniknęła co mocniejszych oponentów. Na początek czekała ją batalia z trzecią drużyną ligi słoweńskiej, Olimpią Lublana. W przypadku ewentualnego awansu z kolei starcie z lepszym z dwójki Honved, który sięgnął po Puchar Węgier, oraz FC Vaduz, a więc szóstym składem ostatnich rozgrywek w Szwajcarii. Wymarzona trzecia runda była w zasięgu. Liczyła zresztą na nią cała Słowacja, której liga przecież właśnie awansowała o trzy miejsca w klasyfikacji rozgrywek. Dwudziesta czwarta lokata oznaczała, że przynajmniej jeden zespół może zaczynać zmagania trochę później, bo od drugiej rundy eliminacji.
W Trnawie jednak Spartak popisowo zaprzepaścił szansę na zanotowanie korzystnego wyniku i zapewnienie krajowi ważnych punktów do ligowego współczynniku. Choć grał przez pół godziny z przewagą jednego gracza i miał wyraźną przewagę w liczbie oddanych strzałów, to zakończył mecz z rozczarowującym wynikiem 0:0 na tablicy świetlnej. Remis potwierdzał, że drużyna Mizerii nie jest gotowa na czekające ją wyzwania. Wcześniej już zasygnalizował to m.in. sparing z SV Mattersburg, który słowacki reprezentant wygrał skromnie 2:1 po dwóch trafieniach w samej końcówce weterana Feghouliego.
– Na pewno jest Pan rozczarowany tym występem piłkarzy. Czy będą duże zmiany w rewanżu? – to pytanie dziennikarza słowackiego dziennika idealnie podsumowywało spostrzeżenia obserwatorów.
– Nie, dlaczego? Jedziemy do Lublina zagrać odważnie i tam wyszarpać awans. Tylko to nas interesuje – odparł Stach.
– Lublany.
– Tak powiedziałem.
– Powiedział Pan Lublina…
– Lublany.
– Lub….
Stary silnik nadal daje radę
O dziwo Stachowi, który z geografii nigdy nie był asem, udało się trafić we właściwe miejsce i nawet rzeczywiście zrealizować plany. W Słowenii Spartak szybko stracił gola, bo już w ósmej minucie do siatki trafił Brumen, ale szybko wrócił do gry za sprawą Bojovicia. Przed przerwą na 2:1 wyprowadził przyjezdnych Dangubic, a po zmianie stron temat zamknęli golami Takac oraz Gorupec. 4:1 w Lublanie z pewnością było spektakularnym wyczynem zespołu z Trnawy, który mógł teraz zacząć szykować się na dwumecz z FC Vaduz.
Mizeria nie przestawał zaskakiwać. Miał już przebłyski taktycznego ogarnięcia, przydarzyły się mu też dobre decyzje transferowe. W lato 2025 roku wchodził jednak tak, jakby zaprzedał dusze piłkarskiemu diabłu. Choć nie mógł finansowo konkurować ze Slovanem i wydawać setek tysięcy euro na nowych zawodników, to ściągał do klubu naprawdę perspektywicznych graczy, polując na dobre okazje. Na Słowacji zameldował się więc kupiony z ŁKS-u Łódź za nieco ponad 12 000 euro lewym obrońca Mateusz Bartolewski. Trafił tam też zdolny chorwacki stoper Pero Djaković czy napastnik Josip Stimac. Mizeria zdołał nawet nakłonić Slavię Praga na wypożyczenie perspektywicznego snajpera Jana Zemana.
Nowe nabytki powoli odmieniały twarz drużyny, która miała w przyszłości zdetronizować Slovana. Kluczowe role nadal odgrywali jednak piłkarze już zadomowieni w Trnawie. Potwierdziła to batalia z Vaduz. Przed własną publicznością Spartak zdemolował wylosowanego rywala aż 4:1, a na liście strzelców zapisali się Dangubic, dwukrotnie Ecuele Manga oraz Bojovic. Z kolei w rewanżu cenne zwycięstwo 2:1 zapewnili Takac i Dangubic, odpowiadając na szybką bramkę Ospelta w szóstej minucie. Tym samym w dwumeczu Mizeria i jego podopieczni zwyciężyli aż 6:2!
Dwa fronty to o jeden za dużo
Nowa ofensywa? Najlepsze transfery lata? Slovan trzęsie portkami? Dwa z trzech tych tytułów pojawiły się w artykułach opublikowanych na słowackich portalach sportowych w kontekście wyczynów Spartaka. Co bardziej doświadczeni dziennikarze bawili się click-baity, ale w treści ostrożnie wyrażali pochwały, zwracając uwagę na ligowe kłopoty zespołu. Walka na dwóch frontach nie sprzyjała bowiem młodej i dopiero zgrywającej się na nowo kadrze, która tylko zremisowała 1:1 Dubnicą, minimalnie pokonała beniaminka Rużomberok 1:0, dwukrotnie musiała gonić wynik ze Zlate Moravce, by w końcu wygrać 3:2.
Nawet ten wyjazdowy remis ze Slovanem nie dawał podstaw do niepohamowanego entuzjazmu. Spartak bowiem gola strzelił fartownie w 91 minucie za sprawą wprowadzonego do gry Nurkovicia, ale już parę sekund później dostał trafienie wyrównujące od Tankovs’kyiego. Z przebiegu całego meczu nie zasługiwał na wygraną. Gdyby nie znakomicie prezentujący się tego dnia między słupkami Urminsky, który wybronił dziewięć groźnych strzałów i przypadkowa pomoc Ruiego Pedro w samej końcówce, skończyłby z kolejną lekcją pokory od mistrza.
Odpowiedź na pytanie, na co naprawdę stać Spartak Trnawa miała dopiero nadejść. Kadra z pewnością była nieco mocniejsza. Takac i Zeman w ataku robili różnicę. Przypominali nieco pod względem możliwości Dungela. W obronie szybko rozwijał się wychowanek Novota, wspierany doświadczeniem Ecuele Mangi i zmotywowany pojawieniem się nowych konkurentów. Nawet w linii pomocy dało się na czym zawiesić oko. Trener w końcu znalazł taktykę, by wykorzystać potencjał defensywnego pomocnika Gaspera Hrovata, dać pole do popisu Havelce, a także zmieścić Bojovicia czy robiącego w tych pierwszych tygodniach furorę Dangubicia.
Zbudował szeroką kadrę, w której młodość przeplatała się z doświadczeniem. Czy jednak zdołał z niej cokolwiek wykrzesać? Odpowiedź w następnym odcinku, w którym na Słowacji zjawił się m.in. groźny Czernomorec Odessa.
Mizeria FM19 to kariera polskiego trenera-obieżyświata. Dorastał na Haiti i tam postanowił zostać nowym Kazimierzem Górskim. Stach Mizeria rozpoczął swoją przygodę w Puszczy Niepołomice, a później trafił do Zagłębia Sosnowiec. Widząc pusty trybuny miejscowego stadionu, zwątpił w szansę powodzenia projektu i wyjechał na Słowację, gdzie trafił do Spartaka Trnawa. Jego kolejne perypetie będziecie mogli śledzić w opowiadaniu w Gralingradzie. Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.
<—— Kariera FM 19: Duch Mizerii krąży nad Polską
Kariera FM19: Kolejne starcia w Lidze Europy i szokujące transfery Stacha —->
<—– Pierwszy odcinek kariery Stacha Mizerii w Football Manager 2019