Slime Rancher #1: Na dalekich rubieżach

Slime Rancher_blog

I oto jestem na skraju świata, gdzie próżno szukać innego człowieka. Otoczona przez pustkę. Wokół mnie skały, rośliny i dziesiątki żelkowatych istot wytwarzających w naturalny sposób cenne surowce potrzebne na Ziemi. Ja, Beatrix LeBeau, zaczynam właśnie karierę ranczerki, próbując stworzyć miejsce godne mojego poprzednika, Hobsona Twillgersa.

Otoczona przez żelki

Przyleciałam tu uzbrojona w solidną wiedzę teoretyczną oraz niezbędny w pracy każdego hodowcy żelków odkurzacz, który równie skutecznie wciąga przedmioty, co wypluwa je z dużą siłą. To mój podręczny magazyn żywności, surowców, wody, a jeśli też trzeba broń, jeśli przyszłoby zawalczyć o życie.

Przejmuję ranczo, któremu z pewnością potrzeba wiele pracy i miłości. Skromny, kopułowy domek na środku to miejsce do snu i sprawdzania poczty, więc nie razi mnie jego surowy wystrój. Na zewnątrz jest sporo przestrzeni do zagospodarowania. Mam małą zagrodę na żelki i niewielki kurnik. Gdaczące radośnie kury to jeden z niewielu elementów dawnego świata, który tak dobrze znam. Małe wspomnienie Ziemi.

Slime Rancher blog farmera

Wybieram się na pierwszy spacer po okolicy i wracam z niego nieco przytłoczona. Wokół roi się od różnokolorowych żelków, które skaczą, turlają się, bawią i jedzą. Mają wilczy apetyt, to od razu rzuca się w oczy. Wystarczy, że wyczują leżący blisko przysmak i pędem ruszają w jego kierunku. Małe głodomory.

Podstawy ekonomii

Późnym wieczorem, kładąc się do łóżka, po intensywnym pierwszym dniu, jestem już przerażona. Mam za zadanie szybko postawić ranczo na nogi, by zaczęło produkować plorty wyczekiwane na Ziemi. Chcąc to ogarnąć, muszę jak najszybciej poukładać sobie w głowie, co należy do moich obowiązków. Kluczowe będzie też zarządzanie czasem, zadaniami i funduszami, które będę miała do dyspozycji.

Przez wiele godzin nie jestem w stanie zmrużyć oka. Planuję, kalkuluję, porządkuję myśli. Układam sobie w głowie tabelę zależności będącą fundamentem farmerskiego ekosystemu. Choć jestem na skraju świata, na w gruncie rzeczy niewielkim kawałku skały dryfującym gdzieś w kosmosie, całkiem łatwo mogę tu zdobyć żywność. Wokół mnie rosną kosmiczne owoce, ale też dobrze znane mi z Ziemi marchewki. Mięsożernym żelkom mogę zawsze podrzucić kurczaka, którym dobrze się żyje w tym obcym świecie i całkiem sprawnie się mnożą.

Całe to jedzenie jest mi potrzebne, by wykarmić żelki, które w zamian zrobią dla mnie plorty. Nadal czuję się lekko nieswojo z faktem, że w zasadzie to zbieram kolorowe kupy żelków, by wysyłać je kosztującymi miliardy, zaawansowanymi technologicznie portalami przez cały kosmos. Później są przerabiane na rozmaite produkty dla ludzi, dzięki którym żyje się lepiej, zdrowiej, wygodniej. W zamian za dostarczone plorty otrzymam pieniądze, po kursie, o którym na bieżąco informuje mnie gigantyczna tablica nad portalem. Punktem końcowym jest ich odpowiednie zainwestowanie, co by za moment móc wytwarzać więcej plortów i zarabiać jeszcze więcej.

Slime Rancher żelki

Inżynieria gatunkowa

Drugiej doby czuję, że zaczynam odzyskiwać równowagę. Łapię w swój odkurzacz sporo różowych żelków i zamykam je w zagrodzie. Są najprostsze do hodowania, bo jedzą absolutnie wszystko. Są też milusie i zupełnie niegroźne. Ma to jednak swoje słabe strony. Ich plorty są najbardziej powszechne, najmniej użyteczne i przez to najtańsze. Dobrze wiem, że na nich nie mogę opierać swojego planu rozbudowy rancza. Tym bardziej, kiedy okazuje się, że sprzedając spore ilości plortów jednego typu, zaczynam przesycać rynek, który jest skłonny płacić coraz mniej.

Podczas spacerów po okolicy natrafiam na trzy inne rodzaje żelków – kamienne, kocie i fosforyzujące. Te ostatnie pojawiają się tylko w nocy i znikają przy pierwszym kontakcie z promieniami tutejszego słońca. Na razie za wiele z nimi zachodu, więc skupiam się na pozostałych odmianach. Obie dają bardziej wartościowe plorty, ale mają swoje wymagania. Kamienne jedzą tylko warzywa, kocie żywią się mięsem. Na swoim ranczu posadziłam dopiero pierwsze drzewo owocowe i mam też mały kurnik, więc nie czuję się zbyt spokojna o zapewnienie potrzebnych zapasów żywności do ich hodowli.

Z pomocą przychodzi mi natura, a w zasadzie specyficzna zdolność żelków do łączenia się. Kiedy jeden rodzaj zje plort innego typu żelka, wtedy przejmuje jego cechy i staje się, jakby połączeniem obu galaretkowatych stworzeń. Zbieram więc odpowiednią pulę środków i stawiam drugą zagrodę. Potem do jednej wrzucam złapane kocie okazy, a do drugiej kamienne. Dodaję do środka kilka różowych i w ten sposób po niedługim czasie mam dwa wybiegi pełne pociesznych różowo-kocich i różowo-kamiennych żelków, które mogą jeść absolutnie wszystko! Beatrix, jesteś genialna!

Bezsenność w kosmosie

Mija trzecia i czwarta doba, a ja dopiero wtedy orientuję się, że chyba nie kładłam się do łóżka od dobrych trzydziestu godzin. Nie czuję jednak zmęczenia i senności. Chyba tutejsza atmosfera, ten świat sprawia, że organizm zaczyna funkcjonować inaczej. Odpoczywa najwyraźniej jakoś w tle, nie zmuszając mnie przy tym do leżenia w bezruchu. I super, to tylko więcej godzin na gospodarowanie!

Slime Rancher kury

Nowe plorty eksportowane na Ziemię przynoszą solidny zastrzyk gotówki, którą wykorzystuję na rozwój mojego ekwipunku. Potrzebuję bardziej pojemnego plecaka, większego zapasu energii w skafandrze, dobrych butów i jetpacka, dzięki któremu mogę łatwo przeskakiwać większe rozpadliny. Po ledwie tych kilkunastu dniach wiem już dobrze, że życie ranczera na dalekich rubieżach to sporo bieganiny. Na razie w dużej mierze zwiedzam ten sam wąski wycinek obszaru, na którym wylądowałam. Część jest zamknięta specjalnymi barierami, które wymagają wpłaty środków. Trochę, jak kontrola tego, czy jestem już gotowa zarządzać większym ranczem lub udać się w bardziej niebezpieczne rejony.

Bo wbrew pozorom życie tutaj to nie tylko ciężka praca. To też spore ryzyko, bo wystarczy chwila nieuwagi, a sympatyczne żelki mogą zamienić się w okropnie buczącą, czarną maź zwaną Tarr. A ona nie zatrzyma się przed niczym, by pożreć człowieka. Jedyna skuteczna broń, poza ucieczką? Woda. Dlatego od pewnego czasu pilnuję, by mieć jej odpowiedni zapas przy sobie.

I tak oto, daleko od domu, stawiam swoje pierwsze kroki jako ranczerka. Ktoś mógłby pomyśleć, że doskwiera mi tutaj samotność, ale w tej pracy, w otoczeniu tych wszystkich radosnych żelków, nie myśli się o takich rzeczach.

Slime Rancher to niecodzienne połączenie gry hodowlanej i przygodówki nastawionej na eksplorację, które zabiera graczy w podróż w kosmos. Co tytuł stworzony przez Monomi Park i wydany w 2016 roku ma do zaoferowania, poza dziesiątkami żelków i budową gospodarstwa? Zapraszam na wspólną podróż u boku bohaterki Beatrix LeBeau w ramach nowego opowiadania w Gralingradzie!

Podoba Ci się moja twórczość i ten blog? Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Jeśli doceniasz moją twórczość, postaw mi kawę, która pomoże mi w odkrywaniu kosmosu gier! Dzięki z góry!

Drugi odcinek relacji ze Slime Ranchera —>

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.