Mizeria FM19 #13: Rogaty byk
Napięcie rosło. Kibiców Puszczy Niepołomice nic nie mogło uspokoić przed startem debiutanckiego sezonu ich ukochanego zespołu w ekstraklasie, a na pewno nie fakt, że Krzysztof Słaby w końcu nauczył się mijać przeciwników zagraniem na dobieg. Właśnie na takich detalach Stach Mizeria budował jednak siłę swojej drużyny.
Szczecińskie show z Pogonią
Puszcza przyjechała do Szczecina lekko stremowana. W składzie było wiele nowych twarzy, które nie miały tej pewności siebie cechującej autorów zeszłorocznego sukcesu w 1. lidze. Poza tym brakowało zawodników z jakimkolwiek doświadczeniem w najwyższej klasie rozgrywkowej. Spokoju nie musiał pozorować więc tylko Mizeria, który po prostu czekał na kolejny mecz.
Zgromadzeni na stadionie kibice liczyli na szybkie i sprawne odprawienie beniaminka z bagażem goli. Zaczęło się jednak od trafienia Solorzano, którzy znowu dobrze przymierzył prawą nogą sprzed pola karnego. Puszcza witała się z ekstraklasą spektakularnie, ale zbytnia euforia kosztowała ją gola na 1:1 ledwie trzydzieści siedem sekund później. Na listę strzelców wpisał się Kowalczyk. Potem rozum stracił Buksa, który najpierw wpakował samobója, w 35 minucie zrehabilitował się golem na 2:2, a w 84 minucie wyprowadził nawet Pogoń na prowadzenie. Skradł show, podążając utartą ścieżką z piekła do nieba, tak dobrze znaną w futbolowym światku. Gdy wszyscy nad morzem widzieli już trzy punkty na koncie, Puszcza rozegrała akcję z klepki i wypuściła na czystą pozycję Nowaka, który uratował gościom punkt.
Golcowie w Łodzi
Wieści o widowisku szybko rozeszły się po kraju. Trafiły też do Łodzi, ostatecznie motywując zarząd Widzewa do działania. Funkcjonujący bez trenera od paru tygodni, odkąd kontrakt rozwiązał Radosław Mroczkowski, klub szukał wyjścia ratunkowego przed startem sezonu 1. ligi. Ktoś u steru założył, że taka perspektywa zawodowa przekona Mizerię. Że zrezygnuje z miejsca w bolidzie Formuły 1, by przesiąść się do renault clio. Że odda bilet na koncert Bon Joviego, by wybrać się na festyn z udziałem Golec uOrkiestry. To nie miało prawa się udać.
W drugiej kolejce Puszcza pokonała Śląsk 3:1, nokautując przeciwnika w pierwszych trzydziestu minutach. Znów ukąsił technicznym strzałem Solorzano, jakby próbując pokazać ojcu, że radzi sobie bez jego wsparcia. Gola dorzucił Czarny, pewnie wykonując rzut karny po faulu na Słabym, który wykorzystał nową technikę mijania na obieg, a na koniec pierwszy raz w ekstraklasie trafił król strzelców 1. ligi Gwiazda. 0:3 nie rozbiło może całkowicie wrocławian, ale gdy w 37 minucie stracili lidera środka pola, Mączyńskiego, nie mieli już pomysłu, jak odwrócić losy meczu. Historyczny pierwszy triumf Niepołomic stał się faktem.
Bitwa beniaminków
Mizeria powtarzał scenariusz sprzed roku. Znów wykpiwany i lekceważony, zaczynał rywalizację o ligowe trofea w sposób zaskakujący. Jego zespół grał atrakcyjnie dla oka i pokazywał, że jest gotów stawić czoła każdemu. Tę efektowność pierwszych meczów Puszczy podbijała nieumyślnie Odra Opole, drugi z beniaminków, która na otwarcie dostała łomot od skazywanego na walkę o utrzymanie Zagłębia Sosnowiec 1:4, a później przegrała z Cracovią 1:2. Dysproporcja pomiędzy występami dwóch niedawnych pierwszoligowców była więc spora.
Wkrótce kibice mieli przekonać się o niej naocznie, bo na czwartą kolejkę zaplanowano bitwę Puszczy z Odrą. Ekipa Stacha postanowiła jakby podgrzać atmosferę przed pierwszym gwizdkiem i tydzień wcześniej po raz pierwszy przegrała – 1:3 na wyjeździe z Piastem Gliwice. Do przerwy utrzymywał się remis, ale w drugiej odsłonie gospodarze wrzucili wyższy bieg i odjechali mniej doświadczonym przeciwnikom.
Kibice Odry nie mieli powodów do optymizmu po pierwszych potyczkach sezonu i mocno ściskali kciuki, że ich drużyna wyciągnęła wnioski z wcześniejszych porażek z drużyną Mizerii i teraz zapunktuje w tej najważniejszych z dotychczasowych bitew. Nic z tego nie miało jednak miejsca. Stach wykonał za dobrą robotę w ostatnich miesiącach i w efekcie jego kadra już daleko odjechała Odrze i reszcie pierwszoligowców. Potwierdziło to boisko – gospodarze wygrali w Niecieczy 2:0 po golu Stypy w 7 minucie i ciosie kończącym Żurka tuż przed ostatnim gwizdkiem. Stach podeptał nadzieje opolan, którzy po takim spotkaniu, w którym ich zespół oddał jeden niecelny strzał na bramkę z jednym ze słabszych oponentów w ekstraklasie, nie mieli już zbyt wielu powodów do optymizmu.
Dziennikarski nos
W tamtej chwili Niepołomice triumfowały i dumnie prężyły pierś, rozsiadając się w gronie dużo bardziej uznanych składów z ekstraklasy. W Przeglądzie Sportowym ukazał się nawet artykuł, w którym zastanawiano się, czy zespół Mizerii może zostać rewelacją rozgrywek. Tekst zamykało stwierdzenie, że jeszcze za wcześnie na ferowanie wyroków, bo wyścig dopiero wystartował.
Wcześniej redaktorzy rozmaitych magazynów i portali wielokrotnie mylili się w ocenach Puszczy. Tym razem strzał był jednak nad wyraz celny. W kolejnych tygodniach Mizeria dobitnie przekonał się, że pewne rzeczy nie ma wpływu. Tak było, gdy przegrywał z Wisłą Płock. Próbując uratować remis, wpuścił na murawę Gwiazdę, ale ten nie odwrócił losów potyczki, bo na skutek złej rozgrzewki naciągnął sobie przywodziciela. Gdy stał przed polem karnym i masował się po nodze, Ricardinho pakował właśnie gola na 2:0.
Byk o imieniu kryzys
To był tylko początek gorszej passy, bo jeszcze w sierpniu Puszcza przegrała 1:3 z Zagłębiem Sosnowiec i 1:2 z Cracovią. W obu przypadkach nawiązała walkę, pokazała charakter i trochę umiejętności, ale koniec końców schodziła z boiska pokonana. Bolały kibiców okoliczności, w jakich ich piłkarze oddawali cenne punkty przeciwnikom. Z Zagłębiem wynik otworzył Śledź, trafiając do siatki po raz pierwszy od jedenastu godzin, ale później przyszedł gol do szatni i kolejna już niewytrzymana psychicznie i kondycyjnie druga połowa. Z Cracovią Puszcza prowadziła po minucie i główce Gwiazdy, ale trwało to ledwie kilkadziesiąt sekund, nim wyrównał Pik. Potem strzelił Hanca i rozpoczęła się nieudana próba uratowania remisu.
W klubie rosła frustracja i pojawiały się głosy pesymizmu. Czarny mógł znowu rozpowiadać, jak to w kadrze brakuje głębi na paru pozycjach i pewnie zaraz wszystko się zawali. Nawet ten genialny w pierwszych tygodniach Solorzano nie wytrzymywał, czego efektem była czerwona kartka za kopniak w piszczel przeciwnika w meczu z Cracovią. Mizeria musiał odnaleźć się w sytuacji, w której jeszcze w Niepołomicach nie był. Musiał wziąć byka za rogi i pognać nim ku bezpiecznemu utrzymaniu w ekstraklasie.
Mizeria FM19 to kariera polskiego trenera-obieżyświata, który dorastał na Haiti i postanowił zostać nowym Kazimierzem Górskim. Stach Mizeria rozpoczyna swoją przygodę w Puszczy Niepołomice, a jego kolejne perypetie będziecie mogli śledzić w opowiadaniu w Gralingradzie. Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.