Red Dead Redemption 2 #21: Wyrok

Od mojego ostatniego wpisu minęło parę tygodni. Odbyliśmy długą podróż, parokrotnie uszliśmy cudem z życiem z najgorszego koszmaru, ale nie wróciliśmy do punktu wyjścia cali i zdrowi. Wszystko się zmieniło. Nic już nie jest i nie będzie takie, jak było.
Guarma
Chyba jesteśmy przekleńci i skazani na bezsensowny koniec. Wszystko obraca się przeciwko nam. Od katastrofy w Blackwater rozpaczliwie próbujemy uchwycić się czegoś, co zapewniłoby nam wszystkim bezpieczeństwo lub spokój. Wokół mamy jednak tylko wrogów, ulotne marzenia i plany, których raczej nie uda się zrealizować. Nie po tym wszystkim. Nie w takim stanie.

Może uciekliśmy przed pinkertonami w Saint Denis, ale nasz łup z banku, a tym samym nadzieja na ucieczkę z Ameryki, wylądowała na dnie oceanu, gdy sztorm zatopił płynący na południe okręt. Ocaleliśmy, ale wylądowaliśmy w Guarmie, która nijak nie wyglądała na rajską wyspę. Trafiliśmy w kajdany, by ledwie po chwili wylądować w samym środku trwającej wojny pomiędzy rebeliantami, a wyzyskującym lokalną społeczność pułkownikiem Fussarem. Wycieńczeni, rozbici psychicznie, musieliśmy znów sięgnąć po broń, bo tylko droga usłana łuskami i krwią prowadziła nas do domu. Odbiliśmy Javiera, przetrwaliśmy ostrzał okrętu marynarki i broniliśmy się armatami u szczytu twierdzy, by ostatecznie opuścić ten przeklęty kraj jako cisi bohaterowie miejscowego ruchu oporu.

Powrót na amerykańską ziemię
Nikt jednak wtedy nie świętował. Nie było ku temu powodów. Nie mieliśmy nic, nie wiedzieliśmy o losie naszych kompanów, którzy zostali w Shady Bell, a co gorsza straciliśmy do siebie zaufanie. Porażki odbiły się najmocniej na Dutchu, który wziął zbyt wielką odpowiedzialność na swoje barki. Nie wiem, jak mu pomóc. Tak bardzo chciałbym teraz mieć wiedzę i doświadczenie Hosei lub móc poprosić go o radę. Boję się, że dalej będzie już tylko gorzej.
Wróciliśmy do Ameryki i rozdzieliliśmy się na pewien czas, by zwiększyć swoje szanse na przetrwanie. Pojechałem do Shady Bell, gdzie znalazłem sprytnie napisany list od Sadie oraz paru desperacko szukających jakiekolowiek tropu pinkertonów. Tym razem jeszcze mnie się poszczęściło i pomimo przewagi liczebnej wroga wygrałem.
Nasi przyjaciele przetrwali, a główna w tym zasługa Sadie. Wykazała się niezwykłym opanowaniem i bohaterstwem w tych trudnych chwilach, gdy większość zdolnych do walki członków gangu była setki kilometrów od brzegu. Może to właśnie chęć odwdzięczenia się jej za wszystkie krzywdy i momenty, gdy zawiedliśmy, dała mi siłę, by obronić nowy obóz na bagnach przed szarżą Miltona i jego ludzi z agencji. Było blisko. Znów nas znaleźli i zapędzili w kozi róg. Są coraz skuteczniejsi i bliżsi osiągnięcia swojego celu.

Wyrok śmierci
Chciałbym na to nie pozwolić, ale nie wiem, jak długo będę jeszcze w stanie. Mam gruźlicę. Lekarz w Saint Denis nie pozostawił mi cienia złudzeń. Umieram. Wygrałem tak wiele bitew, a przegram z cholerną chorobą. I jeszcze w ostatnich momentach życia będę musiał obserwować, jak moi przyjaciele, towarzysze tak wielu podróży, pogrążają się w chaosie i rozpaczy. Na to niestety wszystko wskazuje, bo podjudzany przez Micah Dutch wydaje się z każdym dniem coraz bardziej oderwany od rzeczywistości. A chcieliśmy tylko znaleźć własny kąt na tym świecie, miejsce, gdzie będziemy mogli zatrzymać się i odetchnąć. Nie wierzyłem może w tę historię z farmerami na jakiejś odludnej wyspie, ale w głębi serca chciałem po prostu, by cały świat o nas zapomniał i pozwolił nam dożyć naszych dni gdzieś na uboczu. Nie będzie nam to jednak, najwyraźniej, dane…

Red Dead Redemption 2 to utrzymany w klimatach Dzikiego Zachodu
sandbox, w którym poznajemy losy gangu Dutcha van der Linde’a. Swoje
wrażenia z przygody spisuję w formie notatnika głównego bohatera,
Arthura Morgana. Jeśli podoba Ci się ten fanfic, odwiedzaj Gralingrad
regularnie, a nie przegapisz kolejnych odcinków. Obserwuj profile bloga
na
Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.