Moja kariera w PES2017 #14: Nemesis z Olimpico

Końcówka rozgrywek przynosi istotne spotkania dla CF Madrid. Stawką są awans do europejskich pucharów i pierwsze trofeum w historii klubu.

17 marca

W tym momencie Serie A rządzi i dzieli Roma. Z 42-letnim i nadal masakrującym defensorów Tottim w napadzie oraz takimi tuzami piłkarskiego świata w pomocy, jak Ballack i Guardiola, zdecydowanie odstaje ona od reszty stawki. Nam miejsce w szeregu też wskazała, przy okazji rewanżując się za niedawną porażkę w Pucharze Włoch. 3:1 było efektem przede wszystkim popisów Salaha, autora dwóch ładnych bramek, ale też najgorszego występu odkąd pamiętam stopera Stankovicha. Ukraińcowi nic nie wychodziło, dawał się ogrywać, krył na radar i źle zastawiał pułapki ofsajdowe. Tym meczem zapewnił sobie kilkunastodniowy urlop od gry. Honor CF Madrid uratował wprowadzony na ostatni kwadrans Kerżakow. Kolejny gol Rosjanina z 67 OVR sprawia, że nie tylko martwię się kłopotem bogactwa w ofensywie, co uparcie szukam źródeł jego niebywałej, nieprzystającej do umiejętności, skuteczności.

21 marca

Po klęsce z Romą musieliśmy szybko wziąć się w garść, by w podobnym stylu nie przegrać meczu z innym rywalem z czołówki, SSC Napoli. Na Ferrinim i jego kolegach z obrony ciążyła spora presja po ostatnich słabych spotkaniach. Poradzili sobie z nią znakomicie, blokując Milika i spółkę od pierwszego do ostatniego gwizdka. Remis 0:0 przyjąłem z zadowoleniem, bo pozwolił nam on utrzymać cenne siódme miejsce w tabeli.

26 marca

Nadszedł czas na półfinał Pucharu Włoch. Sampdoria w ligowej tabeli była niżej od nas, prezentowała się też słabiej na papierze. W zeszłym sezonie eksperci w podobny sposób oceniali też jednak szanse Torino w batalii z nami, a ostatecznie to Byki cieszyły się z awansu do kolejnej rundy. Moi ofensywni zawodnicy zagrali nieźle, solidnością błysnęła też defensywa, ale po 90 minutach na tablicy wyników widniało mało satysfakcjonujące 0:0. Teraz to Sampdoria zagra na wyjeździe, a każdy jej gol będzie liczyć się podwójnie i komplikować nam życie. Z drugiej strony, wystarczyło będzie na Stadio America po prostu wygrać.

31 marca

Sampdoria pomogła nam dostać się do finału Coppa Italia. Gdyby nie odważny pomysł jej szkoleniowca, by w końcówce rewanżowej potyczki na Stadio America zaatakować i rozwiązać sprawę awansu przed dogrywką, być może nie cieszylibyśmy się z miejsca w finale. Przez 75 minut nie stworzyliśmy specjalnego zagrożenia pod bramką Viviano. Kilka niezłych wrzutek, uderzenie w poprzeczkę Halilovicia – to wszystko na co było nas tego wieczora stać przez ten czas. W końcówce jednak zyskaliśmy nieco więcej swobody i w efekcie w 85 minucie Ould-Chikh mógł wpakować piłkę do siatki po niezłym dośrodkowaniu z lewego skrzydła. Drugi gol był już efektem pierwszego. Sampdoria postawiła wszystko na jedną kartę i nadziała się na szybką kontrę. Na listę strzelców wpisał się Monnet-Pacquet, notując kolejny dobry występ w naszych barwach. Teraz w decydującym meczu zagramy z naszym nemesis sprzed roku – Torino FC.

10 kwietnia

W krajowym pucharze gramy solidnie, ale w lidze mam wrażenie, że od dłuższego czasu się męczymy. Porażka 0:1 na wyjeździe z Bologną doskonale symbolizuje nasze aktualne problemy. W ofensywie tworzymy niewiele i brakuje nam skuteczności, a obrona po prostu nie jest bezbłędna. Chyba pora na przeprowadzenie pewnych korekt w taktyce, zmianę poleceń dla graczy i przesunięcie kilku zawodników. Muszę też dokonać pierwszej od tygodni analizy składu pod kątem przydatności poszczególnych piłkarzy. Na ten moment najsłabszy jest zdecydowanie Simone Pepe. Młody Włoch szybko rozwinął się do 80 OVR, ale jednocześnie błyskawicznie zgasł. W tym sezonie ma tylko jedną asystę, a jego ostatniego przynajmniej przyzwoitego występu już nawet nie pamiętam…

27 kwietnia

Przed CF Madrid dwie kluczowe potyczki, które będą miały decydujące znaczenie w ocenie całego sezonu. W Serie A zmierzymy się na wyjeździe z US Sassuolo, a więc zespołem, który traci do nas w tabeli dwa oczka i może pozbawić nas europejskich pucharów. W Coppa Italia zagramy w finale z naszym nemesis, Torino FC, które poprzednio wyrzuciło nas za burtę w półfinale tych rozgrywek. W szatni pełna mobilizacja, ale po ostatnich wyczynach moi podopiecznych mam wrażenie, że to może nie wystarczyć.

30 kwietnia

Mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu, doświadczenia i umiejętności. Sassuolo musiało nas pokonać na MAPEI Stadium, by przeskoczyć CF Madrid w ligowej tabeli i ustawić się w uprzywilejowanej pozycji na finiszu rozgrywek. Stawką był awans do Ligi Europy. Gospodarze na murawie nie zachwycali, grali ostro i zdecydowanie, ale w ofensywie nie potrafili stworzyć nic wielkiego. Mimo to od 25 minuty prowadzili 1:0 po golu z niczego Pellegriniego. Czułem, że upragnione miejsce w rozgrywkach kontynentalnych znowu się ode mnie oddala, wymykając się z rąk.

Ataki moich podopiecznych nie były zbyt intensywne i rozbijały się na defensywie Sassuolo lub zatrzymywały na bramkarzu, a nawet słupkach chronionej przez niego bramki. Tak było do 91 minuty. Wtedy raz jeszcze rzutem na taśmę odmieniliśmy losy meczu. Tym razem w kuriozalnych okolicznościach. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka trafiła w głowę Halilovicia i przelobowała golkipera Sassuolo, lądując w siatce. Całe MAPEI Stadium zamilkło, a zawodnicy w zielono-czarnych koszulkach tylko złapali się za głowy lub ukryli twarze w dłoniach. Remis 1:1 pozostawiał sprawę otwartą. Po takim meczu czułem jednak, że teraz po prostu nie możemy oddać siódmej pozycji.

7 maja

Były chwile szczęścia i euforii po wymęczonym remisie w Sassuolo. Teraz nadszedł moment na przełknięcie gorzkiej pigułki. Torino przez cały sezon grało w lidze słabo, wlokąc się gdzieś w ogonie stawki. Podopieczni Sinisy Mihajlovica grali dużo poniżej swoich możliwości i zbierali zewsząd słowa krytyki. W pucharze prezentowali jednak zupełnie inną twarz, grając skutecznie, atrakcyjnie i ambitnie. CF Madrid już w poprzednim sezonie przekonało się o umiejętnościach Byków. W finale chciałem wziąć rewanż. Z jednej strony czułem, że możemy wygrać na Stadio Olimpico w Rzymie, z drugiej doskonale wiedziałem, że mój skład jest daleki od optymalnej formy. Na boisku było widać sporo naszych słabości. Nawiązaliśmy walkę, ale do happy-endu zabrakło wiele. Przegrana 1:2 nie była dotkliwa, nie przyniosła nam wstydu, ale każdy widział, że była zasłużona. Nie należał się nam ten triumf. Na swój pierwszy puchar z CF Madrid muszę jeszcze poczekać.

Czy CF Madrid utrzyma obecne miejsce w Serie A i wywalczy awans do europejskich pucharów? Jakie zmiany planuje Brucevsky w letnim oknie transferowym? Nie przegap kolejnych odcinków – obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube.

<——————- Poprzedni odcinek  Następny odcinek ——————->

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.