Moja kariera w FM 2016 #63: Ninja z Lazurowego Wybrzeża
Minimalna porażka z Monaco 0:1 oznaczała koniec naszej pucharowej przygody w tym roku. Mogłem skupić się już tylko na Ligue 1 i ściganiu rywali, którzy mieli dużą chrapkę na najniższy stopień podium.
Odpadnięcie w półfinale po niezłym występie dawało nadzieje, że Paris FC łatwo nie odda konkurentom swojego miejsca w europejskich pucharach. Nie po tym, jak wyszarpaliśmy je przed rokiem, a potem tak dobrze reprezentowaliśmy Francję w Lidze Mistrzów. Sytuacja była jednak daleka od klarownej. Wszystko się na skutek ostatnich wydarzeń mocno skomplikowało.
Niespodziewanie na pole position w tym naszym wewnętrznym wyścigu wysunęła się do tej pory niewidoczna Nicea. Seria zwycięstw pozwoliła jej przeskoczyć kolejnych konkurentów. Zespół z Lazurowego Wybrzeża był jak poruszający się nocą ninja, który po kolei eliminował kolejnych strażników, by na koniec wykraść drogocenny awans do elitarnej Champions League. Z jednej strony wypadało bić mu brawo za kolejne udane zabójstwa, z drugiej jednak trochę mu to zadanie ułatwialiśmy, poruszając się jak dzieci we mgle i potykając o każdą napotkaną przeszkodę.
Twarzą w błocie leżała drużyna Lille, która zdawała się być pewniakiem do czołowej trójki. Nagle jednak coś się u popularnych „Mastifów” zacięło i trzykrotnie dostali wciry. W podobnej sytuacji do niedawna byliśmy także my, ale w końcu dźwignęliśmy się i wstaliśmy z kolan. Pewne zwycięstwo nad Reims Zinedine’a Zidane’a 5:2 było pierwszym od dawna tak dobrym występem w ofensywie moich podopiecznych. Mieli jednak łatwiej niż zazwyczaj, bo rywale po kwadransie grali już w osłabieniu, a ze względu na swoją marną ligową sytuację nie mogli cofnąć się do obrony i modlić o remis. Potrzebowali zwycięstwa i musieli grać va banque.
W kolejnych weekendach Paris FC już tak spektakularne nie było, ale wykonywało plan minimum. Skromny triumf 2:1 nad Guingamp pozwolił nam przeskoczyć Lille, a punkt z Tuluzą sprawił, że na ostatnią prostą wychodziliśmy ramię w ramię z Niceą. Zanosiło się na najbardziej pasjonujący finał rozgrywek Ligue 1 od lat. Chyba nikt nie miał prawa narzekać na obecność PFC w elicie. Dawaliśmy kibicom mnóstwo radości, a i cały czas staraliśmy się rozwijać, próbując w dalszej perspektywie nawet zagrozić Paris Saint-Germain.
Zarządziłem pełną mobilizację. Asystentowi i skautom poleciłem przygotować pełny raport na temat dwóch ostatnich kolejek Ligue 1. Chciałem wiedzieć wszystko o naszych przeciwnikach, ale też nadchodzących meczach głównych rywali. Poznać potencjalne scenariusze, przygotować się na wszystkie ewentualności. Na czwartkowy wieczór zaplanowałem spotkanie ze sztabem. Czekało nas kilka godzin wytężonej pracy. Nikt jednak nie zamierzał narzekać, bo wszyscy wiedzieliśmy, że w nagrodę czekać nas może kolejna piękna przygoda w Europie, a wraz z nią też nowy zastrzyk gotówki.
Jak będzie wyglądał finał sezonu ligi francuskiej? Czy Paris FC pokona konkurentów i wpadnie pierwsze na metę? O tym już w kolejnym odcinku mojej kariery w Football Manager 2016. A jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi epizodami, a także ciekawostkami ze świata FM-a – obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube.