Mizeria FM19 #14: Jak Legia w Lidze Mistrzów
Mizeria zacisnął ręce na kierownicy bolidu i zręcznymi rękami począł wyprowadzać go z poślizgu, w który wpadł. Ściana z wielkim napisem „degradacja” zbliżała się bardzo szybko i Stach musiał uratować sytuację, nim pojazd Puszcza Niepołomice rozwali się na niej w drobny mak.
Lewis Mizerialton
Moment na reakcję był idealny, bo w kolejnej potyczce beniaminek miał zmierzyć się z nisko notowaną i słabo punktującą Koroną Kielce. Po trzech porażkach z rzędu przychodziła okazja, by pozbierać się i poprawić nieco morale w coraz bardziej zniechęconej drużynie. Konfrontacja idealnie wpisała się w ekstraklasową rzeczywistość, dając pożywkę dziennikarzom weszło i paru innych portali. Typowy, polski mecz walki – mogli zacząć swoje relacje i w gruncie rzeczy było to precyzyjne opisanie wydarzeń na stadionie. Mnóstwo brzydkich fauli, rwanej gry, pokazanych zasadnie żółtych kartoników dla zawodników z obu stron. Jasne punkty były trudne do namierzenia. Puszcza po fartownej bramce Stępnia, który przyjął futbolówkę zgraną przez Śledzia i kropnął w okienko z 21 metrów, wygrała 1:0, ale obaw o przyszłość nie uspokoiła.
Chaos w Niepołomicach
W porównaniu do poprzedniego sezonu, w tym w Niepołomicach panował chaos. Wielu członków drużyny narzekało i kręciło nosem, psując atmosferę w szatni. Prym w tym aspekcie wiedli zwłaszcza przyspawani do ławki rezerwowi, w rodzaju Zawadzkiego czy Orłowskiego, których Mizeria skreślił, ale nie zdołał wypchnąć z klubu w okienku transferowym. Dziennikarze szybko podłapali temat i ustawiali się w kolejce do wywiadów, licząc na odważne, kontrowersyjne stwierdzenia i brudne tajemnice niedawnego mistrza 1. ligi. Krytycy liczyli, że zaszkodzą Mizerii i podgrzeją mu nieco stołek, ale zapominali o trzymanych przez niego w rękach kartach. Liczby przemawiały za szkoleniowcem, który miał święte prawo odstawić napastnika, który w dwudziestu spotkaniach ledwie dwa razy trafił do siatki.
Stach nie zamierzał tylko przyglądać się i parować posyłane w jego stronę ciosy. Gdy tylko miał okazję, kontrował, zyskując uznanie w oczach kibiców. Popisową zagrywką była jego konferencja prasowa, na której stanowczo zdementował plotki łączące go z posadą trenera Śląska Wrocław. Obiektywnie patrząc, zmiana pracodawcy była mu w każdym aspekcie na rękę. W tym momencie był jednak całkowicie skoncentrowany na obecnym zadaniu. Tym samym już po raz trzeci w tym roku odrzucił propozycję innego klubu. Wcześniej swoje oferty wysłały też obie łódzkie jedenastki.
Wyboista droga z elitą
Wartość trzech oczek zdobytych z Koroną wzrosła jeszcze bardziej w kolejnych tygodniach, gdy Puszcza zyskała szansę na nauczenie się paru rzeczy o futbolu od ekstraklasowej elity. Kalendarz ułożył się dla beniaminka niefortunnie. W w ciągu parunastu dni musiał on zmierzyć się z rewelacyjnym Zagłębiem z Lubina, Lechią pod wodzą Guusa Hiddinka i Legią Warszawa Ricardo Sa Pinto. Zestaw wyjątkowo nieprzyjemny dla każdego składu z dolnej połowy tabeli.
Kibice Puszczy po pierwszej bitwie, z KGHM Zagłębie, mogli być optymistami. Ich zespół przegrał różnicą tylko jednego gola i do 76 minuty dzielnie trzymał bezbramkowy remis na tablicy wyników. Szansę na świętowanie odebrał wtedy golem Alan Czerwiński. Parę dni później kadra Mizerii potwierdziła, że sama w ofensywie też potrafi poszaleć – zwycięstwo w Łodzi nad Widzewem 3:2 w 1. rundzie Pucharu Polski przypomniało fanom piękne chwile sprzed roku. Pamiętny czas efektownej dominacji na zapleczu ekstraklasy.
Hiuston, nie mamy defensywy
Nikt w Niepołomicach nie zwrócił uwagi, że ta konfrontacja sygnalizowała nowy problem, który pojawiał się w klubie. Nagle zaczynała sypać się obrona. Kura i Hodowany, zewsząd chwaleni do tej pory boczni obrońcy, od początku rozgrywek rozczarowywali, ale teraz na ich beznadziejny poziom zaczynali schodzić też ich koledzy i konkurenci z formacji. Gorszego momentu na taki kryzys Mizeria nie mógł sobie wyobrazić.
Napastnicy Lechii i Legii nie potrzebowali dedykowanych zaproszeń, by skorzystać z propozycji poprawienia swoich statystyk indywidualnych. Pierwsi załadowali Puszczy pięć bramek, drudzy siedem. Wyniki 2:5 i 3:7 nie są rezultatami, które często spotyka się w ekstraklasie. Niektórym przypomniały się ostatnie występy Legii Warszawa w Lidze Mistrzów i rezultaty bliższe hokejowym spotkaniom.
Stach odebrał dotkliwe lekcje od Guusa Hiddinka i Ricardo Sa Pinto, którzy przypomnieli mu, że jeszcze sporo dzieli go od walki o najwyższe trofea, tak w kraju, jak i za granicą. Szkoleniowiec przyjął rozstrzygnięcia z pokorą i zaczął działać, by kryzys nie pogłębił się do niebezpiecznego stopnia. Sytuacja w tabeli nadal wyglądała względnie spokojnie, bo nad pozostającą bez zwycięstwa Odrą Opole i mającą trzy oczka Koroną Puszcza miała znaczącą przewagę.
Przykra kontuzja
Kibice i zarząd wstrzymywali się więc z otwartą krytyką, choć zasygnalizowali swoje obawy. Szefostwo niepokoiła przede wszystkim kiepska atmosfera w szatni, którą dało się łatwo połączyć z gorszymi rezultatami. Mizeria musiał coś zrobić, żeby choć na moment uciszyć krytyków z zespołu. Nadszedł czas, by znów wykorzystać znajomości.
Ledwie parę dni później jeden z najgłośniejszych rezerwowych, Orłowski, uszkodził ścięgno Achillesa w drodze do klubu w trudnych do wyjaśnienia okolicznościach. Leżąc na chodniku z grymasem bólu na twarzy nie dostrzegł odjeżdżającego spokojnie wiśniowego citroena. Kierowca jeszcze przez moment przypatrywał się mu w lusterku, po czym skręcił i ruszył drogą ku wylotówce z Niepołomic. Nie wyszedłeś z wprawy Wiesławie – rzucił sam do siebie, wyraźnie zadowolony.
Mizeria FM19 to kariera polskiego trenera-obieżyświata, który dorastał na Haiti i postanowił zostać nowym Kazimierzem Górskim. Stach Mizeria rozpoczyna swoją przygodę w Puszczy Niepołomice, a jego kolejne perypetie będziecie mogli śledzić w opowiadaniu w Gralingradzie. Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.