Mizeria FM19 #15: Stachu, zmień formację!

Kariera FM19

Mizeria nie mógł powiedzieć, że uporał się z problemami i ustawił Puszczę na właściwym kursie. Drużyna przegrała kolejny mecz, 0:1 z Górnikiem Zabrze. Obrońcy zanotowali lepszy występ, ale nie wystarczyło to choćby do wywalczenia remisu. Widmo spadku majaczyło nadal w oddali. Nad klubem wisiała groźba, że w każdej chwili straci niewielką przewagę nad notowanymi niżej przeciwnikami.

Stachu, kurde, zmień formację!

Kibice z Niepołomic starali się zachowywać spokój, ale gdy ich piłkarze zawiedli też z Jagiellonią, z którą gładko przegrali 1:3, przestali kryć się ze swoimi spostrzeżeniami i oczekiwaniami. Przez media społecznościowe przelała się fala wniosków o porzucenie dotychczasowej formacji i przejście na lepiej rokującą taktykę. Szybko zapomniano o zeszłorocznych sukcesach, które w dużej części wynikały właśnie z dobrej współpracy poszczególnych linii w ustawieniu 4-4-2.

Stach nie mógł ignorować głosu fanów, zwłaszcza, że nie miał szczególnie mocnych kontrargumentów. Rywale najwyraźniej rozpracowali stosowane do tej pory przez Puszczę ustawienie, szczególnie łatwo przebijając się w kolejnych spotkaniach przez zasieki obronne. Na palcach jednej ręki można było policzyć graczy, którzy w ekstraklasie trzymali przyzwoity poziom. Na czele tej małej grupki kroczył, o dziwo, napastnik Słaby. Wyszydzany transfer sprzed parunastu miesięcy, był obok Gwiazdy najskuteczniejszym graczem klubu i mógł pochwalić się najlepszą średnią ocen – na poziomie 7.11.

Po kolejnym treningu Mizeria wrócił do swojego domu, wstawił wodę na herbatę i szybkim krokiem udał się do pokoju. Podszedł do biurka i otworzył zamkniętą do tej pory na kluczyk szufladę. Sięgnął po niepozornie wyglądający notes, leżący pośród sterty dokumentów i akcesoriów biurowych. Przekartkował go i zatrzymał się na jednej ze stron. Hmmm, to może być optymalne rozwiązanie – rzucił pod nosem. Zastygł w zamyśleniu, z którego wyrwał go dopiero gwizdek czajnika.

Niby gość, a jednak gospodarz

Kilka dni później trener wraz ze swoim składem znów zjawili się na stadionie w Niecieczy. Tym razem jednak przybywali w charakterze gości. Los chciał, że w drugiej rundzie Pucharu Polski przyszło im mierzyć się z miejscowym Bruk-Betem. Wczesny etap rozgrywek i mało prestiżowy rywal sprawiały, że niewielu fanów zdecydowało się przyjechać z drużyną na mecz. Wkrótce okazało się, że nieobecni mieli czego żałować.

Stach dokonał oczekiwanych korekt w ustawieniu. Zespół nadal grał w ustawieniu 4-4-2, ale poruszał się po murawie inaczej. Część piłkarzy dostała nowe wytyczne i wskazówki. Gospodarze nie mogli być na to przygotowani.

Solorzano znów mógł znaleźć nieco przestrzeni w środku pola, grając jako mezzala. Szybko otworzył wynik mocnym strzałem tuż nad ziemią z linii pola karnego. Defensorzy znów stworzyli dobrze współpracujący kolektyw, a napastnicy wreszcie mogli liczyć na potrzebne podania ze skrzydeł i z głębi pola. Najlepiej podsumował to Gwiazda, dwukrotnie wykorzystując celne dogrania swoich kolegów. Wynik 4:1 przypominał kibicom o pięknych chwilach, które powoli zacierały się za kolejnymi ekstraklasowymi porażkami. Mizeria wysyłał sygnał, że jego składu nie należy przedwcześnie spisywać na straty.

Pucharowe aspiracje i ligowe obawy

Nieoczekiwanie Puchar Polski wyrastał na wielką szansę dla niepołomiczan na dostanie się do europejskich pucharów. Na tym etapie turnieju nadal należało traktować to jako pobożne życzenie, ale gdy w trzeciej rundzie Puszczy wylosowano za rywala pierwszoligową Stal Mielec, marzenia zaczynały nabierać trochę bardziej realnych kształtów. Przed rokiem ekipa Mizerii rozgromiła ją 4:0 i 3:0, nie dając cienia szans choćby na honorowe trafienie. Powtórzenie tego z silniejszym składem powinno być kaszką z mleczkiem, zakładali kibice.

Nastroje wokół klubu zdawały się poprawiać, a Stach wykorzystał dobry moment, by popłynąć z falą. W ekstraklasie akurat przyszła pora na ważną bitwę z nisko notowaną Wisłą Kraków, która miała od Puszczy dwa oczka więcej i okupowała jedenastą lokatę. Spotkanie w Krakowie zapowiadało się na trudne, ale ugranie tam dobrego wyniku leżało w zasięgu beniaminka.

Wypełnione trybuny stadionu nie dopuszczały do siebie myśli o porażce, a trafienie w 8 minucie tylko upewniło je w przekonaniu, że w tym meczu na konto Wisły wpadną trzy punkty. Z każdą kolejną minutą niepołomiczanie odzyskiwali jednak kolejne metry boiska i zbliżali się coraz bliżej bramki gospodarzy. Do przerwy byli jeszcze tłem, ale po zmianie stron wyszli w światła reflektorów.

Najpierw Bąk pofrunął prawą flanką i załadował piłkę przy krótkim słupku, wieńcząc mierzoną centrę Żurka z drugiego skrzydła. Trzynaście minut później Żurek zabawił się w polskiego Cristiano Ronaldo i wystarczająco długo przetrzymał piłkę na skraju pola karnego, by Wybraniec na pełnej prędkości wbiegł w pole karne i strzałem w krótki róg wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Nauczeni doświadczeniem goście nie cofnęli się tym razem do obrony, a zaatakowali wysokim pressingiem, uniemożliwiając wyrównanie. Wisła poległa.

Poznański przekręt

Mizeria nie świętował przesadnie i już kilka godzin po zwycięstwie zaczął szykować swój skład na Lecha. Czuł, że to dobry moment, by nawiązać walkę z faworyzowanym konkurentem. I nie pomylił się. Jego zawodnicy wyszli na murawę nabuzowani i pełni wiary we własne siły. Komentatorzy nie mogli nadziwić się, jak dwie drużyny o tak różnym potencjale może w rzeczywistości dzielić tak niewiele. W 58 minucie znów doskonale włączył się z prawej strony Bąk i nieco szczęśliwym strzałem pokonał bramkarza z Poznania. Stadion oszalał. Mizeria przypomniał tylko zawodnikom, żeby nie odlatywali za bardzo ze świętowaniem, ale wiedział, że kilka wpadek z ostatnich tygodni nauczyło ich już potrzebnej pokory.

Stres zrobił jednak swoje i w 64 minucie Śnieg źle wymierzył atak w polu karnym, co skończyło się podyktowaniem jedenastki. Mizeria szykował się już na powrót do punktu startowego, gdy nieoczekiwanie wykonawca posłał piłkę obok lewego słupka. Niepołomice wstrzymały oddech, a później głośno wypuściły zmagazynowane w płucach powietrze. Puszcza zdawała się przeznaczona do wygrania tego meczu.

Wszystko zmieniło jednak jedno niepozorne wydarzenie. W 72 minucie Gytkjaer odpowiednio nadepnął stopę Kury, eliminując go z dalszej gry. Cierpiącego prawego obrońcę medycy znieśli poza linię. Mizeria nie miał już dostępnych zmian, bo wszystkie wykorzystał. Bąk dostał polecenie cofnięcia się na miejsce kolegi, a reszta składu na przyjęcie pozycji obronnych. Autokar wjeżdżał w pole karne gospodarzy. Przez kolejne minuty dzielnie przyjmował lecące w stronę bramki futbolówki. Zawodnicy z poświęceniem walczyli o każdą piłkę. W 92 minucie nie mieli jednak tyle szczęścia, by wybić ją spod nóg Dimitrova, który wyrównał z bliskiej odległości. Sędzia doliczył pięć minut i zamierzał dopilnować, by zostały dograne. Pomógł lepiej znoszącego trudy boju Lechowi uderzyć jeszcze raz. Petrović okazał się katem.

Załamanych piłkarzy parę minut później dobiła jeszcze informacja, że Kura trafił do szpitala, gdzie przewidziano mu aż dwumiesięczną przerwę od gry…

Mizeria FM19 to kariera polskiego trenera-obieżyświata, który dorastał na Haiti i postanowił zostać nowym Kazimierzem Górskim. Stach Mizeria rozpoczyna swoją przygodę w Puszczy Niepołomice, a jego kolejne perypetie będziecie mogli śledzić w opowiadaniu w Gralingradzie. Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.

<—— Poprzedni odcinek przygody Mizerii

Następny odcinek kariery FM19 —->

<—– Pierwszy odcinek kariery Stacha Mizerii

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.