The Legend of Zelda: Breath of the Wild #6
Jego strój był przemoczony do suchej nitki, ale zupełnie o tym nie myślał. Całą uwagę Linka pochłaniał widok rozpościerającej się przed oczami domeny Zora. Majestatyczna konstrukcja wychodząca z głębin akwenu i zbudowana z pietyzmem za sprawą dawnych artystów należących do wodnej rasy z Hyrule. Cudowne połączenie szlachetnych kamieni i rzemieślniczej pracy, które przypominało gigantyczną rzeźbę.
Vah Ruta
Znalazł się tutaj w pewnym sensie przypadkowo, ale zrzucał to na karb przeznaczenia. Napotkany podczas eksploracji nowego obszaru książę Sidon poprosił go o pomoc. Jak się okazało mieli wspólny cel – Świętą Bestię Vah Ruta. Dla jego pobratymców stanowiła zagrożenie ze względu na niekończącą się ulewę, która groziła zerwaniem tamy pobliskiego zbiornika i zatopieniem dużego obszaru Hyrule. Dla Linka była niezbędnym etapem przygotowań do ostatecznej walki z Ganonem.
Droga do stolicy Zora była długa i wymagająca. Wędrówki nie ułatwiał rzęsisty deszcz, który często uniemożliwiał wspinaczkę i ograniczał możliwości zejścia z głównego szlaku. A na nim czekali liczni wrogowie, począwszy od obozujących jaszczurowych wojowników, po nietoperze z gatunku tych wypełnionych potężnym ładunkiem elektrycznym. Kręta ścieżka wymagała uwagi i ostrożności. Księciu zależało, by tajemniczy Hylianin dotarł do celu, dlatego co pewien czas, podróżując nurtem rzeki, wspierał go dobrym słowem i poradą lub ostrzeżeniem.
W końcu Link znalazł się na miejscu. Strażnicy naprowadzili go na salę tronową, gdzie czekał już wielki król Dorephan. Legendarny bohater, o którym przeczytał kilka historii wyrytych na kamiennych blokach przy drodze prowadzącej do domeny. Początkowo nikt nie mógł uwierzyć, że przybysz jest tym za kogo rzeczywiście się podaje. Wielki wojownik, który rzekomo zginął podczas walki z Ganonem przed stu laty powrócił? To musiało być przeznaczenie.
Centaur Lynel
Nie każdy jednak zareagował na obecność czempiona z równym entuzjazmem. Osobisty doradca króla, Muzu, jak również wielu weteranów pamiętających czas przybycia kataklizmu na krainę, obwiniali go za śmierć uwielbianej Miphy. Zarzucali mu, że ją zawiódł. Wykorzystał do własnych celów, a gdy potrzebowała pomocy, porzucił ją. Młody wojownik nie mógł nawet odeprzeć tych zarzutów, bo wciąż niewiele pamiętał z przeszłych zdarzeń.
Przemawiały za nim pewne fakty, z którymi trudno było dyskutować. Okazało się, że tunika wykonana specjalnie przez Miphę dla osoby, którą darzyła szczególnym uczuciem, idealnie pasowała na Linka. Muzu nie mógł tego zignorować i sprzeciwiać się woli uwielbianej czempionki, córki króla Dorephana.
By móc powstrzymać Świętą Bestię Vah Rutę, złączoną blisko z żywiołem wody, potrzebne były specjalne strzały z grotami magazynującymi moc elektryczności. Równie niebezpieczne dla antycznej machiny, co dla każdego przedstawiciela rasy Zora. Ich wytworzenie wydawało się w tym momencie niemożliwością, dlatego jedynym znanym sposobem ich zdobycia okazywał się mieszkający na szczycie pobliskiej góry łowca. Potężny centaur Lynel.
Wykorzystując moc otrzymanej tuniki, Link mógł znacznie skrócić wędrówkę na szczyt, podążając w górę wodospadu, naprzeciw rwącego nurtu wody. Było to niezwykłe doświadczenie, wpisujące się w magię krainy Hyrule, która skrywała tak wiele tajemnic i dawała możliwości śmiałkom. Stojąc u szczytu wielkiego wodospadu i spoglądając w dół z podziwem, Link utwierdził się w przekonaniu, że musi ocalić to miejsce przed zagrażającą mu apokalipsą.
Zdobyć strzały
Zmotywowany ruszył ku wzniesieniu, gdzie spokojnie egzystował pewny swoich umiejętności Lynel. Próba pokonania bestii w bezpośrednim starciu była nierealna. Link w tej chwili ustępował mu w każdym aspekcie. Był jeszcze zbyt słaby i zbyt kiepsko wyposażony, by nawet korzystając z pomocy eliksirów zdołać nawiązać walkę dłużej niż przez kilka sekund. Przez kilka chwil obserwował więc uważnie spacerującego centaura, a potem zaczął po cichu podążać za nim, zbierając z wysokich traw i konarów drzew wbite strzały. Drugą, trzecią, dziesiątą, piętnastą. Kiedy w kołczanie wylądowała dwudziesta, był gotowy ruszyć do walki z Vah Rutą. Dla pewności zaryzykował jeszcze i zdobył trzy kolejne. Tak na wszelki wypadek, gdyby gdzieś omsknęła mu się ręka lub pojedynek ze Świętą Bestią się przeciągał. Ostrożnie opuścił wzgórze, nie dając się zauważyć.
Stojąc na krawędzi, spoglądał w dół na zbiornik wodny i majestatycznie stojącą po środku machinę. Była ogromna i budziła respekt. Przypominała gigantycznego słonia, z którego trąby wysoko w górę wyrzucane są w każdej sekundzie dziesiątki ton wody. Opętana złą mocą Ganona Święta Bestia zamiast chronić Hyrule, teraz zagrażała królestwu. Link musiał ją uwolnić.
Zeskoczył w dół i na lotni dotarł w punkt, w którym umówił się z księciem Sidonem. Następca tronu czuł się odpowiedzialny za los swoich współbraci, dlatego postanowił podjąć ryzyko i u boku Linka stanąć do bitwy. Jego pływacka szybkość i zręczność okazały się nieodzowne, co pokazały już pierwsze chwile konfrontacji.
Potyczka z Vah Rutą
Vah Ruta wyczuła obecność obu wojowników i czyhające z ich strony zagrożenie. Poczęła więc szybko przyzywać magiczne runy w kształcie figur geometrycznych, mające zlikwidować śmiałków. Sama szybkość Sidona nie wystarczyłaby, ale dawała Linkowi czas potrzebny na wycelowanie z łuku i wyeliminowanie wytworów magii. Mając drogę wolną, mogli podpłynąć pod sam bok machiny, gdzie czempion Hyrule rozpoczynał szybką wspinaczkę małymi wodospadami, by z wysoka namierzyć i uszkodzić cztery punkty na grzbiecie słonia. Elektryczne strzały wyłączały elementy napędzające pobór i wyrzut wody. Po czterech kolejnych udanych atakach, Vah Ruta zatrzymała się. Otworzyła się szansa, by dostać się do jej środka.
Tam Sidon nie mógł już wspomóc bohatera, który musiał sam uwolnić ją spod czarnej magii Ganona. Wystarczyło kilka kroków, by zorientować się, że zła moc dobrze się tu zadomowiła. Link nie był jednak skazany na samotną walkę z przeciwnościami. Towarzyszył mu przyjazny głos, wskazując niezbędne kroki i ostrzegając przed niebezpieczeństwami.
To on pokierował go wpierw do terminala z mapą machiny. By dostać się do urządzenia ukrytego za ciężkimi kratami, użył mocy lodu i stworzył wspornik, który uniósł wrota. Zaktualizowany Sheikah Slate nie tylko wskazał mu cztery kolejne punkty, do których musiał dotrzeć, ale też umożliwił sterowanie trąbą Vah Ruty. Okazało się to niezbędne, by dotrzeć do wyznaczonych celów.
Zagadki we wnętrzu Świętej Bestii
We wnętrzu słonia heros znalazł potężne kołowrotki. Większe z nich stało nieruchomo i zdawało się, że żadna siła będąca na wyposażeniu wojownika nie zdoła wprawić go w ruch. Wtedy też Vah Ruta, jakby sama chcąc uwolnić się z kajdan złej energii, przyszła mu z pomocą. Ustawiając jej trąbę wysoko w górze, zdołał skierować nurt wyrzuconej wody do środka i uderzyć nim w kołowrotek. Odpowiednio manipulując kierunkiem wody, pokonał kolejne przeszkody i aktywował terminale.
Podczas podróży do ostatniego z nich wyszedł na zewnątrz. Maszerował po trąbie Świętej Bestii, a kiedy dotarł najdalej jak mógł, obrócił się i z wysoka poszybował na grzbiet. Wiatr pomógł mu wylądować we właściwym miejscu. Los sprzyjał mu, jakby chcąc dołożyć swoją cegiełkę do uratowania Hyrule przed zagładą.
Po aktywowaniu pięciu kolejnych mechanizmów wrócił w centralny punkt we wnętrzu bestii. Włożył tablet w główny terminal. Po chwili zderzenie dwóch przeciwstawnych sobie mocy wyrzuciło z serca machiny manifestację zła, które ją pętało. Naprzeciw Linka pojawił się Wodnik Ganon (Waterblight Ganon), groźnie skowycząc.
Wodnik Ganon
Potwór nie zamierzał walczyć na uczciwych zasadach. Wypełnił pomieszczenie wodą, wiedząc, że w ten sposób zyska przewagę mobilności. Czempion Hyrule nie zamierzał naiwnie rzucać się do walki na krótkim dystansie. Uniknął pierwszy ataków włócznią z dystansu, a potem skontrował celnie posłanymi strzałami. Po kilku trafieniach otworzyła się szansa, by oszołomionego Wodnika uderzyć mocniej z bliska.
Wytwór Ganona rozwścieczył się po otrzymaniu kolejnych ran i jeszcze bardziej ograniczył Linkowi obszar swobodnego poruszania się. Ten nie czekał aż przyjdą nowe ataki. Zaczął szyć z łuku, posyłając celną strzałę za strzałą. Trafiał przytomnie w czułe punkty, uniemożliwiając przeciwnikowi odzyskanie równowagi i przejęcie kontroli nad starciem. Wodnik nie mógł nic zrobić. Po kolejnym trafieniu zawył donośnie i przepadł w otchłani niebytu, wracając tam, gdzie jego miejsce.
Zwycięstwo uwolniło nie tylko Vah Rutę, ale też czempionkę Zory, która miała nią kierować w dniu najazdu Ganona. Mipha nigdy nie straciła nadziei i teraz z ulgą oraz radością witała dawno niewidzianego druha. Kogoś, kogo wielbiła całym sercem i dla kogo gotowa była na największe poświęcenia. Wreszcie jej dusza mogła odpocząć. Wpierw jednak zamierzała wykonać swoje zadanie.
Jeszcze tego samego wieczoru Vah Ruta zajęła miejsce na szczycie wzniesienia i posłała potężny promień w kierunku zamku Hyrule. Ganon z pewnością musiał to poczuć. Zelda mogła zacząć wierzyć, że to jeszcze nie koniec walki o przyszłość Hyrule.
The Legend of Zelda: Breath of the Wild jest przez wielu nazywane jedną z najlepszych gier ostatnich lat i wzorcowym sandboksem. Kilka lat po premierze dołączam do Linka w jego wędrówce po Hyrule, by poznać tragiczną historię krainy, ale też dowiedzieć się o losach ambitnego wojownika. Towarzyszcie nam w tej podróży w ramach kolejnych relacji z gry w Gralingradzie!
Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli doceniasz moje starania w takiej formie gier relacjonowania – postaw mi kawę, którą wypiję ze smakiem podczas wędrówki po Hyrule!
<— Piąty odcinek The Legend of Zelda: Breath of the Wild
Siódmy odcinek opowieści z The Legend of Zelda: Breath of the Wild —>
<— Początek opowiadania z The Legend of Zelda: Breath of the Wild