Resident Evil 2 #10: Historia Claire Redfield
Nazywam się Claire Redfield. W Racoon City zjawiłam się we wrześniu 1998 roku, by odnaleźć brata, członka służb specjalnych w oddziale STARS. Od kilkunastu dni nie miałam z nim żadnego kontaktu, więc wsiadłam na motocykl i ruszyłam do miasta, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Tak zaczął się ten koszmar.
Zmęczona po długiej podróży dotarłam na obrzeża Racoon City jakoś pod wieczór. Zatrzymałam się przy jednym z przydrożnych barów, by coś przegryźć i chwilę odetchnąć. Lokal był zupełnie pusty. Próbowałam wywołać właściciela, ale nie przyniosło to rezultatu. Po kilku krokach usłyszałam dziwny dźwięk dochodzący zza długiego i owalnego baru. Podeszłam bliżej i ujrzałam bladego mężczyznę w obdardym ubraniu, który dosłownie pożerał jakiegoś nieszczęśnika. Krzyknęłam, zwracając jego uwagę. Obrócił się. Był cały we krwi. Z ust zwisał mu kawałek odgryzionego mięsa.
Zaczęłam się powoli wycofywać do wejścia, gdy w szyby po prawej stronie uderzyły pięści dwóch innych mężczyzn. Zachowywali się bardzo dziwnie i wyglądali podobnie do tego naprzeciw mnie. Już miałam obrócić się i chwycić za klamkę drzwi za mną, gdy otworzył je policjant. Usłyszałam polecenie, by paść na ziemię. Za moment pomieszczenie wypełnił dźwięk strzałów, po których człowiek z baru upadł na podłogę. Funkcjonariusz chwycił mnie za rękę i zasugerował, żebyśmy razem znaleźli schronienie.
To był Leon S. Kennedy. Znaleźliśmy jakiś porzucony radiowóz w ostatnim momencie, by uciec od dziwnie zachowujących się ludzi. Radio w samochodzie nie działało i nie mieliśmy żadnych informacji, co może się dziać. Leon postanowił zabrać nas do komisariatu, który w tamtym momencie wydawał się najbezpieczniejszą lokalizacją. Nagle z tylnego siedzenia rzucił się na nas inny glina. Próbował nas ugryźć. W szamotaninie Leon stracił kontrolę nad autem, które wpadło w poślizg i uderzyło tyłem w krawężnik. Nasz nieproszony gość wypadł przez szybę. Sekundy później dostrzegliśmy pędzącą w naszą stronę ciężarówkę. W ostatniej chwili uwolniliśmy się z pasów bezpieczeństwa i wyskoczyliśmy z samochodu, który został zgnieciony na miazgę, a później pochłonięty przez wybuch.
Rozdzieleni
Straciłam z oczu Leona. Po kilku sekundach usłyszałam, że ktoś do mnie coś krzyczy. To był on. Docierały do mnie pojedyncze, wyrywkowe słowa. Zrozumiałam jednak, że spotkamy się już na posterunku. Miałam szczęście, bo od bocznego wejścia na teren komendy dzieliło mnie tylko kilka metrów. Miasto było zrujnowane. Przypominało pole niedawno zakończonej walki. Zniszczone sklepy, ulice pełne śmieci, pożary co kilka metrów. I jeszcze ci wszyscy dziwnie zachowujący się ludzie.
Dotarłam na zewnętrzny parking za komisariatem. Brama była zamknięta dużą kłódką. Wyminęłam więc dziwnie zachowujących się policjantów, którzy nie reagowali na słowa i szwędali się bez celu. Zabrałam kluczyk ze strażnicy. Nie miałam wtedy pojęcia, że wszyscy ludzie, których do tej pory spotkałam już nie żyli. Że byli zombi, których jedynym celem było mordowanie i zdobywanie pożywienia. Przez cały czas mocno ściskałam w ręce pistolet, który Leon dał mi w samochodzie. Nie chciałam go używać, ale czułam, że prędzej czy później będę musiała. Przebiłam się przez drewniany magazyn z narzędziami i dotarłam do klatki schodowej.
Ledwie postawiłam pierwsze kroki na stopniach, gdy usłyszałam krzyki mężczyzny. Ktoś wołał o pomoc. Na niebie pojawił się śmigłowiec, który zaczął mocno oślepiać mnie światłem. Zrobiło się głośno, a śmigła wywoływały wiatr, który utrudniał poruszanie się. Ktoś zaczął strzelać. To była długa seria pocisków z karabinu. Nagle helikopter zaczął spadać i uderzył w budynek kilka metrów ode mnie. Wbiegłam na górę i zobaczyłam wbity w ścianę posterunku wrak. To był śmigłowiec policyjny.
Nikt nie przeżył katastrofy. Cała maszyna stała w płomieniach, które uniemożliwiały podejście. Na szczęście nad nią górował zbiornik z wodą. Musiałam tylko znaleźć sposób, by wypuścić ją i zalać szczątki pojazdu. Weszłam w jedyne drzwi i znalazłam się w obskurnym korytarzu. Był cały w drewnie. Na podłodze było pełno szkła z wybitych okien. Okazało się, że rozbiły je kruki, które jak tylko mnie zobaczyły, ruszyły z atakiem. Pospiesznie przebiłam się na drugą stronę korytarza, próbując bronić się przed dziobami i pazurami. Pierwszy raz spotkałam się z przypadkiem ptaków, które tak otwarcie atakowały człowieka i próbowały zrobić mu krzywdę.
Zamknęłam drzwi i zobaczyłam po prawej stronie dziwnego potwora. Był przyklejony do ściany i syczał, a wyglądał jak obdarde ze skóry zwierze. Nie zamierzałam sprawdzać, czy jest pokojowo nastawiony i rzuciłam się do drzwi po drugiej stronie. To był pusty pokój, jakby poczekalnia. W rogu stała duża skrzynia, a po przekątnej, na małej komodzie, maszyna do pisania. Pamiętam, że bardzo zdziwił mnie ten widok, bo kto jeszcze ich używa w dobie komputerów. Postanowiłam jednak skorzystać z okazji i zostawić krótką notkę, gdyby ktoś inny dotarł w to miejsce.
Cichy i pusty posterunek
Powoli otworzyłam następne drzwi. Moim oczom ukazał się niesamowity widok. Zapierający dech w piersiach wielki główny hall budynku. Podeszłam do wykończonej z kunsztem marmurowej barierki otaczającego niemal całe pomieszczenie balkonu i spojrzałam w dół. Na miejscu nie było nikogo. Ani jednego policjanta, ani jednego cywila, ale też żadnego zombi. Nigdzie nie dostrzegłam też ciał zabitych. Po przeciwnej stronie na balkonie bez celu szwędali się tylko dwaj przemieni policjanci.
Wtedy zaczęłam uświadamiać sobie, że prawdopodobnie posterunek też upadł i nie znajdziemy tutaj bezpiecznego schronienia. Aktywowałam wyjście awaryjne i metalowa drabina z łoskotem rozłożyła się, otwierając mi drogę na parter. Podeszłam do dużego biurka w centrum hallu. Na włączonym komputerze znalazłam informację, że wszystkie boczne wejścia zostały zamknięte elektronicznym zamkiem i potrzebuję karty, by je otworzyć. Oparty o mebel stał granatnik. Tak jakby ktoś planował użyć go do obrony, ale nie zdążył nigdy z niego skorzystać. Widząc rozmiary makabry, która miała miejsce wokół, zdecydowałam się zabrać go ze sobą.
Resident Evil 2 to kultowy survival-horror, który na stałe zapisały się w pamięci nie tylko fanów gatunku, ale wszystkich miłośników gier. Na początek 2019 roku planowany jest dopracowany remake na nowe konsole i komputery. Chcąc się właściwie przygotować na powrót do Racoon City, postanowiłem raz jeszcze przeżyć historię Leona i Claire, a przy okazji opowiedzieć Wam o niej na blogu.
Obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie minąć żadnych ciekawych treści i dołączyć do jedynej takiej społeczności! A jeśli podobają Ci się moje opowiadania i kariery – możesz też wesprzeć mnie na Patronite.