Suikoden 2 #6: Obrona twierdzy przed Solonem Jhee
Próba pokojowych negocjacji z opętanym żądzą mordu księciem Lucą skazana była na porażkę. Niektórzy w czynie lorda Granmeyera dopatrzą się oznaki szaleństwa, inni uznają to za kolejne potwierdzenie jego tchórzostwa. Pewna grupa spojrzy jednak z szacunkiem na desperacką próbę przywódcy South Window, który poświęcił życie, starając się ratować swoje miasto i jego mieszkańców.
North Window
Wieści o poczynaniach wojsk Średniogórza, a także tragicznej śmierci lorda Granmeyera, którego zwłoki Blight powiesił na murach ukochanego przez mężczyznę miasta, szybko dotarły do Riou, Viktora i ich kompanów. Ich sytuacja z każdym dniem robiła się coraz trudniejsza. Wróg zaciskał pętlę i zapędzał ich w ślepy zaułek, z którego nie będą mogli w żaden sposób uciec. Wiedzieli, że nadchodzi moment, w którym będą musieli stawić czoła wyzwaniu. W tym momencie nie mieli jednak szans na nic więcej niż tylko heroiczną śmierć w boju. North Window idealnie nadawało się na miejsce obrony. To nadal była twierdza, choć zaniedbana, opuszczona i pełna luk. Właściwie zarządzana miała jednak potencjał, by przysłużyć się całej Unii.
– Mam pewien plan. Tylko tutaj możemy się skutecznie bronić. Morze chroni nasze tyły i zmusza wroga do frontalnego, bardziej przewidywalnego ataku – przekonywała na naradzie wojennej Apple. Dysproporcje sił są jednak zbyt znaczące, żeby nawet ta korzystna sytuacja mogła się nam przysłużyć. Potrzebujemy wybitnej strategii, a tę może nam zagwarantować tylko jeden człowiek.
Shu. Uczeń legendarnego Mathieu, który przed laty wsławił się niezwykłym kunsztem i rozeznaniem podczas rozlicznych bitew przeciwko Imperium Szkarłatnego Księżyca. Obecnie wiódł spokojne i dostatnie życie w pobliskim Radat. Oboje wraz z Apple studiowali taktykę pod okiem mistrza, ale w pewnym momencie Shu zaczął oddalać się od swojego mentora, co ostatecznie spowodowało jego wyrzucenie ze szkoły.
Zakład z Shu
Apple głęboko wierzyła, że nakłoni go do współpracy. Nie brała w ogóle pod uwagę scenariusza, w którym mężczyzna odrzuca ideały i ambicje, by zadowolić się wygodą obecnego życia. Rzeczywistość jednak boleśnie zweryfikowała jej oczekiwania. Shu nie powiedział zdecydowanego „nie” przy pierwszym spotkaniu, ale po zastanowieniu podjął decyzję odmowną. Nanami i Riou nie mogli znieść, patrząc, jak ich towarzyszka wręcz błaga go o pomoc. Shu był jednak nieugięty. Neutralny wobec toczącej się wokół niego wojny, zadziwiająco bezduszny wobec tysięcy ludzi tracących życie lub majątki zbierane od wielu pokoleń. Apple nie mogła w to uwierzyć. Nie chciała.
Jej wytrwałość sprawiła, że Shu w końcu zgodził się na pewien zakład.
– Wrzucę monetę do rzeki. Jeśli ją odnajdziesz, dołączę do was, bo z przeznaczeniem się nie spiera – zadeklarował, po czym rzucił niewielki złoty pieniążek w nurt wody. Na tym odcinku rzeka miała dobre kilka metrów szerokości i płynęła żwawo ku republice Toran na południu.
– Nie ma szans, żebyśmy ją znaleźli… – smutno podsumowała Nanami.
– Musimy spróbować – odparła Apple, wpatrując się w wodę.
Szczęście czy przeznaczenie?
Riou postanowił pomóc. Najpierw wygrał pojedynek z zarządzającym lokalną zaporą rybakiem Amadą, by ten na kilka godzin zablokował przepływ, a później zaangażował się w szukanie monety. Choć odczuwał potworne zimno i był przemęczony, nie zamierzał poddać się, dopóki nie zrobi tego Apple. Nanami starała się przemówić pozostałej dwójce do rozsądku, ale bezskutecznie.
Los znów uśmiechnął się do wędrowców. Złota moneta zamigotała pod lustrem wody akurat wtedy, gdy Apple była obok niej. Pochwyciła ją w dłonie i zacisnęła mocno skostniałe od zimna palce, jakby właśnie odnalazła najcenniejszy skarb. Nie mogła w to uwierzyć. To było niczym cud.
Jeszcze tego samego dnia Shu odzyskał swoją monetę. Nie okazał zaskoczenia. Można by wręcz odnieść wrażenie, że w pewnym stopniu spodziewał się takiego finału zakładu. Dotrzymał słowa i błyskawicznie spakował swój dobytek, odprawił służbę, a następnie wyruszył do North Window. Nie było czasu na celebrację, powitania i zapoznania. Wojska Średniogórza zmierzały już po ostatni bastion ruchu oporu na tym obszarze. Przewodził im nie kto inny jak Solon Jhee. Żądny zemsty na Viktorze i Fliku za poprzednie upokorzenia na polu walki.
Szalony plan Shu
W bezpośredniej konfrontacji jednostki ukryte w North Window nie miały szans. Zbyt duże dysproporcje sił i różnice w ekwipunku, by przykryć je nawet największą wolą walki. Shu niejeden raz szkolił się na wypadek takiej sytuacji. Strateg bardzo często musi działać w niesprzyjających warunkach. Najlepszych wyróżnia to, że odpowiednimi decyzjami taktycznymi są w stanie zmienić wynik potyczki na ten dużo bardziej niespodziewany.
– Zaryzykujemy. Lordzie Riou, poprowadzisz niewielką kompanię, która opłynie półwysep i zaatakuje jednostkę Solona – zaproponował Shu – to może wyglądać na samobójstwo, ale tylko takim bezpośrednim ciosem możemy to wygrać.
– Szaleństwo! – zakrzyknął Viktor, słysząc pomysł.
– Może tak, ale to jedyna szansa, by wygrać.
– W równej walce znów utracimy fort, Viktorze – dodał Flik.
– Cholera… – najemnik był wyraźnie niezadowolony z faktu, że znów niewiele może zrobić.
– Spróbujmy! – Riou odparł z odwagą w głosie. Ktoś mógłby pomyśleć, że wychodzi na jaw jego niewielkie doświadczenie i zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa.
Sztandar Unii Miast Jowston
Jeszcze tego samego popołudnia Solon dotarł ze swoimi oddziałami na przedpola North Window. Obrońcy umocnili pozycje na tyle, na ile mogli, przy tak niewielkiej liczbie zasobów i krótkim czasie. Ostatnie kilkadziesiąt minut Shu wykorzystał, by zebrać od Apple i pozostałych obecnych jak najwięcej informacji o wrogu. Sam orientował się dość dobrze w sytuacji, bo wydarzenia na wojennych frontach śledził już wcześniej, ale wolał mieć pewność, skoro stawka była tak duża.
Solon Jhee nie zwlekał i natychmiast wydał rozkaz ataku. Tysiące wojaków ruszyło równym krokiem przed siebie, skracając dystans do twierdzy. Solon został lekko z tyłu, by obserwować przebieg ofensywy. Odsłonięty i skupiony na celu przed sobą nie dostrzegł zbliżających się przeciwników, nim było już za późno. Wraz z Riou i niewielką grupą żołnierzy maszerował też sztandar Unii, łopocząc na wietrze.
– Szaleniec, pcha się prosto na mój miecz! – krzyknął Solon, jak tylko zorientował się w sytuacji.
– Lordzie! – do jego konia dopadł jeden z podkomendnych.
Solon szybko zrozumiał, że jego położenie właśnie zupełnie się zmieniło. W szeregi wcielonych siłą do jego armii jednostek z South Window wdarła się niepewność. Sztandar Unii zrobił swoje. Przywrócił nadzieje i chęć podjęcia walki z oprawcą, który najechał na ojczysty dom i zaburzył spokój. Siły Solona stopniały w mgnieniu oka, a te unijne zyskały na sile.
Tsk, wycofujemy się! – wściekle syknął do towarzyszących dowódców Solon i ruszył pozostawionym korytarzem na przepastne tereny za sobą. Choć kusiło go, by rzucić się na Riou i zmiażdżyć go, nie zamierzał sam ginąć w późniejszym kontrataku sił Unii. Wiedział, że dostanie jeszcze swoją szansę.
Lord Riou
Cenne zwycięstwo potwierdziło wszystkim, że Shu jest wybitnym strategiem i człowiekiem, który może odmienić dalsze losy wojny. Na niego spojrzeli w ten sposób jednak przede wszystkim dowódcy, którzy poznali wcześniej plan w North Window. Dla tysięcy zwykłych żołnierzy i cywilów w tamtym momencie kimś na wzór wyczekiwanego herosa zaczął stawać się Riou. Nastolatek obdarzony potężną runą Tarczy Światła, wychowany przez bohaterskiego Genkaku. Chłopiec obdarzony nadzwyczajną charyzmą.
– Potrzebujemy przywódcy, by wygrać tę wojnę, a tylko ty będziesz w stanie udźwignąć ten ciężar, lordzie – Shu zakończył krótkie przemówienie w sali narad. Zastanów się i wróć do nas z odpowiedzią. To najważniejszy dzień twojego życia i tylko ty możesz zadecydować, jaką ścieżką się ono dalej potoczy.
Riou wahał się. W ostatnich dniach poczuł jednak coś niezwykłego. Nie był sam. Wokół niego zbierali się ludzie, którym mógł zaufać i z którymi mogli sobie wzajemnie bardzo pomóc. Dostał od losu niezwykłą szansę i byłby szaleńcem, gdyby w takiej chwili stchórzył.
– Zgadzam się – odparł na spotkaniu w sali narad następnego dnia, starając się zabrzmieć jak najbardziej poważnie.
Nie spodziewał się takiej reakcji, ale wszyscy wokół przyjęli to z radością. Dużo bardziej doświadczeni Shu, Viktor i Flik, którzy dłużej znali już pola bitew niż on w ogóle stąpał po tej ziemi, teraz cieszyli, że to właśnie nastolatek z Kyaro będzie prowadził ich armię w wojnie, która zadecyduje o losach świata.
Tak narodził się Zamek Groznyj, który wkrótce stał się symbolem marzeń dziesiątek tysięcy ludzi. Tak stworzył się zalążek Armii Kobr, która miała stawić czoła szalonemu księciu Blightowi i jego potężnej sile zniszczenia.
Suikoden II to jRPG wymieniany często w jednym zdaniu z innymi kultowymi reprezentantami gatunku, którzy pojawili się na pierwszym PlayStation. Po ponad dwóch dekadach od premiery, postanowiłem poznać legendę o 108 Gwiazdach Przeznaczenia i sprawdzić, czy rzeczywiście jest dużo lepsza od uwielbianej przeze mnie jedynki. Swoje wrażenia i historię z gry przedstawię Wam w ramach opowiadania publikowanego w odcinkach na łamach Gralingradu.
Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.
<— Poprzedni odcinek opowiadania Suikoden 2