Forma.8 #1: Historia małej sondy
Szarobury statek pokonywał bezkresny ocean mroku. Blade światło czterech gigantycznych silników bezskutecznie próbowało rozświetlać przestrzeń kosmosu, pchając go ku wyznaczonemu przez system nawigacyjny celowi. Pojazd powoli zbliżał się do orbity niedużej, skalnej planety, która z tej perspektywy wydawała się spokojna i przyjacielska.
Nowa planeta
Komputer przeanalizował pozycję statku i uruchomił narzędzia diagnostyczne. Rozpoczęła się podstawowa weryfikacja, mająca określić, czy jest sens wybudzać niewielkie sondy kontrolne i wysyłać je na powierzchnię obiektu. Skład atmosfery, prawdopodobieństwo wystąpienia form życia, zagrożenia naturalne i nie tylko. Kolejne wskaźniki zapaliły się na zielono, wysyłając sztucznej inteligencji jasny komunikat. Planeta potencjalnie nadawała się do życia.
Krótki dźwięk przypominający przeskok igły gramofonu wypełnił na ułamek sekundy całe pomieszczenie pogrążonego w ciemnościach hangaru. Za moment zapaliły się niewielkie jasne punkciki. To Formy otwierały swoje oczy, szykując się na niebezpieczną misję. Niewielkie, inteligentne i samodzielne sondy przypominające kule bilardowe. Niezwykle odporne, mobilne i sprytne. Idealni zwiadowcy dla kosmicznych podróżników.
Rozpoczęła się procedura startu. Formy zajęły stanowiska, gotując się na wystrzelenie w lodowatą i bezkresną przestrzeń. Ich cel znajdował się kilkanaście tysięcy kilometrów niżej i był niczym odbijające światło szkiełko na tle przepastnych ciemności wokół. System rozpoczął odliczanie. Umościły się w wyrzutnikach i za moment opuściły pokład, mknąc z ogromną prędkością w stronę wyznaczonego celu.
Sztuczna inteligencja dokładnie wyznaczyła trajektorię, by zapewnić im jak najbezpieczniejsze dotarcie do różnych punktów we wskazanym obszarze kilkunastu kilometrów. Wybrany wycinek stanowił mikroekosystem, który zawierał wszystko to, co można znaleźć na planecie. Nawet jednak ten inteligentny i autonomiczny system był bezradny w obliczu braku pewnych danych. Formy, tak naprawdę, leciały przed siebie na ślepo.
Żadna nie traciła czasu i od momentu wejścia w atmosferę planety, zbierały informacje. Obserwowały, mierzyły i gromadziły dane, które miały stanowić bazę pod decyzję centralnego komputera. Forma z numerem ósmym przeczesała teren przed sobą, do którego błyskawicznie się zbliżała. Kontakt z metaliczną konstrukcją pnącą się na kilkadziesiąt metrów w górę od powierzchni skalnych był nieunikniony. Aktywowała systemy obronne, szykując się na zderzenie.
Początek eksploracji nieznanego świata
Huk wstrząsnął okolicą, ale pozostał bez odpowiedzi. Nie zrobił wrażenia na planecie i jej mieszkańcach. Ósemka zrestartowała się po paru minutach w średniej wielkości pomieszczeniu, które rozświetlała jedynie zrobiona przez sondę dziura. Czarne ściany łapczywie pochłaniały każdy promień światła, który zagubił się i wpadł do środka.
Sonda przetrwała, ale narzędzia komunikacyjne zostały uszkodzone. Nie miała możliwości przesłania i odebrania informacji od statku. Nie funkcjonowały moduły obronnej fali uderzeniowej, niewielkiego pocisku wybuchającego czy kamuflażu. Silniki zapewniające dodatkowe przyspieszenie nie chciały współpracować, ignorując rozkazy. Ósemka cudem przetrwała zderzenie z budynkiem.
Jedyne wyjście prowadziło w dół. Rozkazy konkretnie definiowały prace do zrobienia i sonda zamiast wylecieć niewielką dziurą, rozpoczęła powolny lot w nieznane. Przedziwne bariery laserowe, aktywujące się co kilka sekund, rozświetlały wąskie korytarze krwistoczerwonym kolorem. W pomieszczeniu po prawej Ósemka znalazła inną sondę, która również uderzyła w budynek i przebiła się przez kilkanaście metrów metalowej konstrukcji. Jakimś cudem moduł obronny pozostał nieuszkodzony, choć reszta Formy nadawała się już wyłącznie na złom.
Tajemnicza cywilizacja
Sonda spóźniła się o kilka minut, by spotkać z inną wysłaną na planetę. Znalazła tylko wyłączoną kulę, której konstrukcja została poważnie naruszona. Zebrała moduł bomb i wyruszyła dalej. Wkrótce sama miała okazję skonfrontować się z lokalną fauną i florą, która egzystowała w jaskiniowych korytarzach. Niewielkie i bardzo skoczne płazińce, gniazda dziwnych czarnych owadów o pomarańczowych zakończeniach aparatów gębowych i wyczekujące na swoje ofiary, wkopane w ściany małe glisty, które przypuszczały samobójcze ataki przy pierwszym sygnale jakiegokolwiek ruchu. Ósemka musiała ostrożnie lecieć po nieznanym obszarze, szukając wyjścia z plątaniny tuneli.
W końcu dotarła na powierzchnię. Życie istniało na tej planecie, co potwierdzały wszystkie groźne stworzenia napotkane wcześniej. Musiała znaleźć sposób, by skomunikować się ze statkiem na orbicie. Jej uwagę zwróciły przedziwne maszyny, które po zbliżeniu się do nich, otwierały się i uruchamiały portale. Forma nie znała strachu, nie miała żadnych emocji, więc pchana rozkazami otrzymanymi kilkadziesiąt minut wcześniej, kiedy opuszczała statek-matkę, wskoczyła w pierwszy z nich.
Znalazła się w nieco innej części planety. Jej sensory wykryły pobliski wąski tunel. Musiała sprawdzić, co kryje się pod powierzchnią. Krótki lot naprowadził ją na osobny, żyjący sobie we własnym tempie, świat. Bliżej powierzchni znalazła niewielkie zbiorniki wodne i zalane plątaniny korytarzy, które stanowiły dom dla przedziwnych meduz. Były to niezwykle groźne stworzenia dla Formy. Wysyłające co kilka sekund potężny ładunek energii, groziły przepalaniem obwodów i wyłączeniem już i tak wystarczająco naruszonych systemów.
Mięsożerny kwiat
Ósemka zdołała przedrzeć się dalej. Czujniki zaczęły wariować. Wskaźnik temperatury wskazał, że rośnie ona miarowo po kilka stopni co każde dziesięć metrów pokonanych w głąb ziemi. Szybko stało się jasne, że przyczyną tego stanu rzeczy jest aktywność wulkaniczna. Głęboko pod powierzchnią krążyły potoki lawy, niczym żyły w ciele człowieka. Wulkany wypluwały z siebie ogniste pociski. Wydawać by się mogło, że to miejsce nieprzyjazne życiu, a jednak niektóre owady w tej ciepłej otulinie stworzyły swoje gniazda.
Największym zaskoczeniem dla Ósemki był jednak mięsożerny kwiat. Samotnie stojący na skale, liczący kilka metrów wysokości, zbudził się, jak tylko wleciała do przepastnego pomieszczenia. Najwyraźniej od dawna nie miał okazji się posilić. Czuwał, czekając na pierwszą okazję do ataku. Nie był skazany na śmierć głodową, ponieważ niedaleko istniało gniazdo owadów, które reprodukowały się i wyruszały same na poszukiwania jedzenia. Za każdym razem kilka kończyło swój krótki żywot w paszczy rośliny. Forma musiał wykazać się sprytem i podprowadzić kilka insektów do wrogiego kwiatu, jednocześnie samemu unikając zjedzenia czy trafienia wypluwanymi przez niego nasionami. Wymagało to trochę pracy i precyzji, ale w końcu się udało. Droga dalej stanęła otworem.
Niewielka sonda nie wiedziała jeszcze, że za moment napotka na przeszkodę, której jako jedynej miała prawo poważnie się obawiać.
Forma.8 to gra indie łączące elementy logiczne i zręcznościowe, w której przejmujemy kontrolę nad niewielką sondą i wyruszamy w eksplorację nieznanej planety. Co skrywa? Czy jest zamieszkała przez inteligentne istoty, które stworzyły cywilizację? Poszukiwania odpowiedzi na te pytania znajdziecie w krótkim opowiadaniu na bazie gry sprawdzanej przeze mnie na PS Vita.
Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.