Jump Force #3: Najsilniejszy z silnych

Jump Force blog

Podzielone na drużyny siły Jump Force przemierzały kolejne obszary Ziemi, konfrontując się z namierzonymi replikami Galeny. Czas uciekał, a jej kopie tylko go jeszcze bardziej trwoniły, prowokując niepotrzebne interwencje w Japonii czy Francji. Mnie przypadła w udziale wizyta w Nowym Jorku, gdzie u boku Luffy’ego i Boi Hancock szukaliśmy pomocnicy Prometheusa.

Bitwa z Galeną

W wyznaczonym przez wskazania radaru miejscu nie było po niej śladu. Miasto wyglądało na wymarłe. Wtedy dotarł do nas sygnał, że czujniki potwierdziły jej obecność dosłownie kilka kilometrów od obecnej lokalizacji. Nawigator potwierdził, że dotrzemy tam w kilka minut. Zatrzymać miał ją tymczasem będący najbliżej Sanji. Jak na złość trafiło na jedynego z herosów, który obiecał sobie nigdy nie uderzyć kobiety.  

Kiedy pojawiliśmy się na dachu wskazanego wieżowca, blondwłosy kucharz leżał już mocno poobijany i niemal się nie ruszał. Wykonał swoje zadanie z poświęceniem i teraz chcieliśmy mu za to podziękować w walce z Galeną. Wcześniejsze batalie z replikami okazały się całkiem skutecznym treningiem, który dał nam wiedzę o stosowanych przez nią atakach i sztuczkach. To ułatwiło zadanie. Luffy dokończył dzieła zniszczenia potężnym Gum-Gumowym Grizzly Gatling Gunem, którego żadna siła na świecie nie była w stanie zastopować.

Galena Jump Force

Wycieńczona i poraniona Galena słaniała się na nogach, gdy w końcu pojawił się Prometheus. Nie przychodził jej z odsieczą. Chłodno odparł tylko, że w przyszłym świecie, który stworzy, jest miejsce tylko dla jednego władcy. Wierna towarzyszka na naszych oczach rozpadła się na tysiące czerwono-czarnych kostek, ulegając mocy jego magii.

Świat kluczników

Był pewny siebie i przekonany, że już zwyciężył. Nie zamierzał tracić na nas czasu i zniknął w teleporcie, by sfinalizować połączenie światów. Musieliśmy jak najszybciej znaleźć sposób, by podążyć za nim.

Zatruwacze wyczuli najwyraźniej, co zamierzamy. Gromadnie zaatakowali wszystkich herosów Jump Force. Próbowali wykorzystać swoją przewagę liczebną, by uniemożliwić nam jakiekolwiek działania. W takiej chwili wielu bohaterów wykazało się odwagą, biorąc na siebie ciężar powstrzymania hord wrogów. Wszystko po to, by Goku, Luffy, Naruto mogli ruszyć w pościg za człowiekiem zagrażającym wszelkiemu istnieniu.

To było niesamowite uczucie. Zapierający dech w piersiach widok. Znaleźliśmy się gdzieś pomiędzy wymiarami. Wokół nas wirowały obrazy dobrze znane mi z kart przeczytanych mang. Ważne wydarzenia z historii Dragon Balla, Naruto czy One Piece’a. Prometheus powitał nas z rozczarowaniem i pewnego rodzaju frustracją w głosie. Byliśmy w miejscu, gdzie świat rzeczywisty łączy się z uniwersami Jump. W siedzibie kluczników, a więc istot przekazujących opowieści z różnych światów do tego przez nas uznawanego za ten prawdziwy.

Prometheus Final Jump Force

Odebrana moc

Do tej pory ich rola ograniczała się tylko do tego. Tak pośrednio starali się wpływać na nasze charaktery, uczyć nas istotnych zasad i zachowań. Prometheusa znudziła jednak podobna bezczynność. Widząc nieporadność cywilizacji ludzkiej i czując potęgę, którą dawała mu Onyksowa Księga, rozpoczął realizację niszczycielskiego planu. A teraz był już tylko o krok od wprowadzenia swojego panowania w życie.

Zacisnąłem pięści gotowy do walki, a pokrzepiające słowa Son Goku tylko bardziej naładowały mnie energią. I wtedy Prometheus pojawił się tuż przede mną, w ułamku sekundy. Z całą siłą wbił rękę w moją klatkę piersiową i wyciągnął z niej kostkę Umbras, którą otrzymałem od Trunksa i nawigatora kilka tygodni temu.

Poczułem, jak opuszczają mnie wszystkie siły. Straciłem całą moc. Zdolności, które trenowałem przez tyle czasu. Byłem ponownie zwyczajnym śmiertelnikiem. Desperacko rzuciłem się do walki, czując, że mam nikłe szanse na sukces.

Sposób na zwycięstwo

Prometheus przewyższał mnie w każdym względzie. Potrafił kontrować ataki fizyczne, co utrudniało wyprowadzanie ciosów seriami. Trzymanie się na dystans i czekanie na jego błąd mijało się z celem, bo wysyłał kule energii, które namierzały mnie i raniły laserami. Każdy jego atak odbierał mi ogrom moich sił. Był szybszy, wytrzymalszy i miał na podorędziu czarną magię. A ja miałem tylko swój energetyczny miecz.

Musiałem szybko wymyślić jakiś sposób, bo machając bronią i unikając ataków tylko przedłużałem nieuchronną porażkę. Spróbowałem go pochwycić. Zadziałało. Powtórzyłem to ponownie, wymierzając szybkie pionowe cięcie. Nie zmieniłem taktyki już do końca bitwy. Prometheus z wściekłością przerwał walkę.

Staliśmy naprzeciwko siebie. Czułem, jak tracę siły. Upadłem. Świat przed oczami wirował. Słyszałem jego triumfujący głos, który poprosił, żebym nie wstawał i nie kontynuował już tego bezsensownego starcia. Nadchodził ostatni atak. Wtedy nagle pojawił się Light Yamagami. Towarzyszył mu ranny Kane.

Prometheus spojrzał na niego z niesmakiem i wystrzelił pocisk energetyczny. Nie zrobił żadnego wrażenia na zmierzającym w jego stronę byłym człowieku. Kane, choć był na skraju sił, wydawał się odporny na każdy atak klucznika. Podszedł do mnie i w geście godnym największego z bohaterów przekazał mi resztki swojej mocy. Poświęcił się, prosząc, bym teraz pokazał na czym polega siła ludzi.

Kane vs Prometheus

Genki Dama

Zmotywowany uniosłem się nawet kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią, ciesząc nową mocą. Odzyskałem swoje zdolności i byłem gotowy do walki. Rzuciłem się na Prometheusa, żądny rewanżu za wcześniejszą porażkę i za krzywdy wyrządzone światu. Nie oszczędzaliśmy się, wykorzystując cały zakres posiadanych umiejętności specjalnych. Wreszcie mogłem czymś odpowiedzieć na ataki wroga.

Nawet jednak to nie wystarczyło. Kiedy znów zaatakował z furią, siła jego ciosu rzuciła mnie na metalowe elementy okalające arenę. Brakowało mi oddechu i sił, by kontynuować. Usłyszałem tylko głos Goku, który oznajmił towarzyszom, że ma pomysł. Wzniósł ręce w górę i poprosił, by każdy oddał mu część swojej energii.

Niezawodna Genki Dama. Uratowała świat już tak wiele razy. Czy teraz też okaże się asem w rękawie superbohaterów? Wierzyłem w to z całych sił, leżąc na zimnej posadzce areny. Prometheus popełniał błąd, który przed nim kosztował życie tak wielu łotrów. Ignorował działania Saiyanina i bagatelizował siłę jego ataku, skupiając się na mnie. Nie stanowiłem dla niego zagrożenia, a mimo to zmierzał w mym kierunku, by ostatecznie pozbawić mnie życia.

Był już o dwa kroki i zaczynał szykować się do ataku, kiedy Goku krzyknął coś i z entuzjazmem pchnął błyszczącą niebieską poświatą kulę energii w naszym kierunku. Prometheus teleportował się, unikając trafienia. Ja dałem się pochłonąć temu światłu.

Prometheus Final Boss

Finałowa runda

Poczułem tę siłę w każdej komórce swojego ciała. Moc herosów ze światów Jump tchnęła we mnie nowe życie i sprawiła, że odzyskałem siły i wolę walki. Byłem gotowy i tym razem nie zamierzałem przegrać. Niczym Son Goku w turnieju wszechświatów, gdy osiągnął poziom Ultra Instinct.

To była finałowa runda. Podobna do poprzednich, obfitująca w mocne ataki, brutalne kontry i świetnie wykonane uniki. Wsparty tak wielką siłą, dźwigając na plecach odpowiedzialność za kilkanaście uniwersów, nie miałem prawa przegrać.

Prometheus nie mógł dłużej udawać, że moje ataki na niego nie działają. Po kolejnym przyjętym rzucie zachwiał się na nogach. Nie wierzył, że to możliwe. Jego osłabione ciało nie było już dłużej w stanie utrzymać w sobie mocy Umbras. Stracił kontrolę nad zbyt wielką mocą, którą starał się ujarzmić. Widziałem, jak rozpada się na miliony małych kawałeczków i daje pochłonąć krwistoczerwonej poświacie.

Zagrożenie minęło, ale na Ziemi i w światach Jump pozostało jeszcze wielu zatruwaczy oraz złoczyńców, którzy z pewnością będą próbować wykorzystać sytuację na swoją korzyść. Mając takich kompanów u boku, byłem jednak pewny, że prędzej czy później zwyciężymy i wszystko wróci do normy. Mogłem tego dopilnować osobiście, bo zostałem wybrany na nowego dyrektora Jump Force. W przeciwieństwie do Glovera nie zamierzałem siedzieć bezczynnie w centrum dowodzenia i zlecać kolejnych misji. Zamierzałem do maksimum wykorzystać szansę, by pobyć z superbohaterami z kart mang i odcinków uwielbianych animacji. Kto wie, kiedy taka okazja nadarzy się znowu?

KONIEC     

Jump Force to trójwymiarowa bijatyka, w której możemy przejąć kontrolę nad herosami i złoczyńcami z najpopularniejszy mang i anime wydawnictwa Jump. Produkcja, dzisiaj już niestety wycofana ze sprzedaży ze względów licencyjnych, stawia na efektowne starcia, a w trybie dla pojedynczego gracza pozwala poznać historię anomalii, która połączyła światy fikcyjne i nasz rzeczywisty. Co jest przyczyną? Poznajmy razem odpowiedzi w ramach kolejnych relacji z gry, które publikować będę w odcinkach na blogu!

Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli doceniasz moje starania w takiej formie gier relacjonowania – postaw mi kawę, którą wypiję wraz z Goku, Luffym i spółką!  

<—- Drugi odcinek relacji z Jump Force

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.