Jump Force #2: Desperacka walka
Siły bojowe Jump Force z dnia na dzień rosły w siłę. Kolejne pomyślnie zakończone misje pozwalały nam ocalić nowych bohaterów i włączyć ich w szeregi drużyny. Reagowaliśmy na bieżąco na nowe wezwania, ale nadal nie potrafiliśmy ustalić tożsamości istoty odpowiedzialnej za ataki na wszystkie światy.
Wśród bohaterów
Czułem się coraz lepiej w tej zupełnie nowej dla mnie sytuacji. Posiadanie nadludzkich zdolności sprawiało ogromną frajdę, a możliwość walki ramię w ramię z bohaterami uwielbianych mang i anime była niczym spełnienie dziecięcych marzeń. Po kilkunastu potyczkach i dzięki zarobionym pieniądzom odblokowałem nowe zdolności, które lepiej będą pasować do mojego stylu. Pozbyłem się Pistol Kiss na rzecz Kamehamehy, której zawsze chciałem użyć i poczuć to, co Son Goku w Dragon Ballu. Sentyment do kultowej animacji przekonał mnie też, by jako swój ostateczny atak wybrać Genki Damę zamiast efektownego kopniaka Sanjiego.
Dyrektor Glover delegował konkretne zadania i z reguły dobierał skład drużyny na misję, uwzględniając różne zmienne. Czasami jednak zdarzało się, że mogliśmy swobodnie zebrać się w trójkę i wyruszyć we wskazane miejsce. W takich chwilach często dołączałem do konkretnych wojowników, których stal walki najbardziej mi imponował. Potężny Zoro ze swoimi precyzyjnymi cięciami. Nie dający odpoczynku przeciwnikowi Sanji i Sabo, których kombinacje były zabójcze. Szybki i silny Son Goku. Jotaro Kujo i Kenshiro potrafiący zrobić z wroga miazgę gradem ciosów. Lista była długa, wywoływała ból głowy i nieustannie rosła o nowych zrekrutowanych.
Wydawało się, że nic nie jest w stanie nas powstrzymać i to tylko kwestia czasu, kiedy odnajdziemy sprawcę i odniesiemy końcowe zwycięstwo. Dokładnie w chwili, kiedy pierwszy raz tak pomyślałem, sytuacja zaczęła się komplikować. Po drugiej stronie barykady pojawili się superzłoczyńcy z uniwersów Jump – gotowi siać śmierć i zniszczenie. Frieza. Czarnobrody. Sosuke Aizen. Każdy stanowił nowe wyzwanie. A zatruwacze też tylko zyskiwali na sile.
Zuchwałość
O tym, że będzie tylko ciężej przekonaliśmy się podczas jednej nocnej misji w Japonii. W trakcie rutynowej inspekcji Gaara natknął się na repliki młodszego brata Toguro i pomimo zaciętej walki szybko zaczął przegrywać. Wraz z Naruto przybyliśmy z odsieczą, poinformowani o całej sytuacji przez dyrektora. Nawet we trzech musieliśmy się mocno natrudzić, by pozbyć się ostatnich klonów napędzanych mroczną energią.
Jump Force wydawało się potężne, ale pomimo rosnącej siły związanej z nowymi bohaterami, zaczynałem odnosić wrażenie, że wcale nie zbliżamy się do zwycięstwa. Wręcz przeciwnie. Wrogowie robili się coraz bardziej zuchwali i bezczelni. Organizowali pułapki, próbowali przejmować kontrolę nad członkami drużyn Alfa, Beta i Gamma, by za ich sprawą powodować większe zamieszanie.
Jednego dnia wpadliśmy w zasadzkę, kiedy repliki Cella i Toguro rozdzieliły naszą drużynę podczas misji. Okazało się, że był to plan Friezy, który z pomocą Aizena chciał raz na zawsze pozbyć się Goku. Los chciał, że musiał zmierzyć się ze mną. Po trudnej batalii odniosłem zwycięstwo nad jednym z największych złoczyńców poznanych w czasach dzieciństwa. Czułem się doskonale, atakując go szybką serią i kończąc ją gum-gumowym Red Hawkiem, który posyłał wroga kilkadziesiąt metrów ode mnie.
Czarna księga
Niedługo później miałem okazję osobiście odpłacić za tę zdolność Luffy’emu, kiedy pomogłem mu w bitwie z Czarnobrodym i Friezą. Kolejna zasadzka wrogów i znów na celowniku był lider jednej z naszych drużyn. Ktoś doskonale orientował się w strukturze Jump Force, planując kolejne posunięcia zatruwaczy i swoich sojuszników.
Tożsamość odpowiedzialnego za śmierć milionów pozostawała tajemnicą. Nadzieje na uzyskanie pewnych informacji obudziły się w nas na nowo, kiedy ocaliliśmy przed zatruwaczami nieznajomą kobietę. Okazało się, że miała przy sobie tajemniczą czarną księgę. Sanji nie pozwolił nikomu innemu zgłosić się na ochotnika do opieki nad niewiastą. Dyrektor zalecił nam skupienie się na realizacji bieżących zadań, a sam obiecał dowiedzieć się więcej o magicznym przedmiocie.
Czas płynął dość jednostajnie w tamtym momencie. Toczyliśmy kolejne bitwy, a ja poznawałem bohaterów z różnych uniwersów Jump. Był trochę nieporadny Izuku Midoriya z My Hero Academia, był Rejii, który przeceniał swoje możliwości oraz herosi z zakonu Rycerzy Zodiaku. Choć różniły nas charaktery i temperamenty, jednoczyliśmy się we wspólnej sprawie. Do momentu.
Zdrada pirata
Wszystko zmienił atak zatruwaczy na naszą bazę. Na odprawie w centrum dowodzenia ustaliliśmy, że musiał im pomóc ktoś z wewnątrz. Mieliśmy zdrajcę w naszych szeregach. Nie mogłem w to uwierzyć, wszak Jump Force tworzyli sami superbohaterowie. Ludzie kierujący się w życiu zasadami i ideałami. Kamery monitoringu uchwyciły Sanjiego, który pomagał dwóm kobietom-zatruwaczkom dostać się do schowka, gdzie trzymane były pozyskane kostki Umbras.
Wierny towarzysz Luffy’ego zdradził? Vegeta był przekonany, że kucharz przeszedł na stronę wroga, ale kapitan Słomkowych Kapeluszy nie dopuszczał do siebie takiej myśli. Byłem po jego stronie. Musieliśmy znaleźć Sanjiego. Zadanie okazało się trudniejsze niż myśleliśmy. Nawet ninja z zespołu Gamma byli bezradni wobec dziesiątek replik blondwłosego mężczyzny raportowanych na całym świecie.
Prawdę odkrył w końcu Light Yamagami. Wspierał Jump Force nie na polu walki, ale jako strateg i ekspert od rozpoznania. Kiedy wojownicy wyruszyli do walki, odpowiadając na nowe wezwania, on został w bazie. To pozwoliło mu wytropić ukrywających się do tej pory Angelę i Sanjiego. Członek załogi Luffy’ego był pod wpływem mrocznych mocy. Jego towarzyszka zrzuciła tymczasem maskę i ujawniła się jako replika Galeny. To ją, obok niebieskoskórego Kane’a, podejrzewaliśmy o całą inwazję. Do tej pory nie mieliśmy okazji dowiedzieć się o nich zbyt wiele. Teraz tymczasem kobieta umiejętnie wyprowadziła nas w pole, zdobywając dla wroga tak wiele pozyskanych wcześniej kostek Umbras.
Bronić światów Jump
Nawet jako replika dysponowała wielką mocą i była trudnym przeciwnikiem. Ataki obszarowe i długodystansowe potrafiły nadszarpnąć zdrowie, ale na szczęście dysponowałem odpowiedzią, która na skrzydlatą wojowniczkę była nad wyraz skuteczna. Kiedy Angela zniknęła, rozpadając się na tysiące małych czerwono-czarnych punktów ciemnej energii, mogliśmy znów powitać w naszych szeregach utraconego kompana. Sanji był cennym członkiem zespołu Jump Force, z którym niejednokrotnie współpracowałem na polu walki. Szybki i potrafiący mocno uszkodzić przeciwnika serią swoich potężnych kopnięć. Dobrze było go mieć po swojej stronie.
Nie minęło wiele czasu, gdy odkryliśmy, że nasza sytuacja wcale się nie polepszyła. Dając się wodzić za nos, oddaliśmy pole Kane’owi, który krok po kroku realizował swój plan. Chciał połączyć świat rzeczywisty i uniwersa Jump. Nawiązał w tym celu współpracę ze złoczyńcami z różnych krain, którzy mieli dopilnować skutecznej fuzji. Wtedy droga do zniszczenia ludzkości stałaby dla niego otworem.
Goku, Luffy i Naruto wyruszyli ze swoimi przyjaciółmi bronić światów Jump. Wkrótce okazało się, że bez mojego wsparcia nie poradzą sobie z nacierającymi siłami wroga. Na Namek zmierzyłem się, u boku Goku i Piccolo, z Cellem. Jak zwykle dumny i wyniosły, wywoływał gęsią skórkę samą swoją obecnością. Nawet Frieza tak mnie nie onieśmiela. Pomimo wsparcia zatruwaczy musiał ustąpić nam pola, choć zyskał potrzebny Kane’owi czas.
Podobnie swój cel zrealizował Czarnobrody, z którym skonfrontowaliśmy się z Luffym i Sabo w Marineford. Przez krótką chwilę czułem się niczym czwarty brat dla herosów uwielbianych z One Piece’a. A potem została mi już tylko Wioska Liścia i bitwa u boku Naruto oraz Gaary, w której powstrzymaliśmy Kaguyę. To wtedy właśnie Kane w końcu zdecydował się na konfrontację.
Za słaby
Jego głos wybrzmiał wyraźnie. Nie zamierzał się zatrzymać. Nie zamierzał nikogo oszczędzić. Świat czekała zagłada, a wszystko przez osobistą tragedię sprzed lat, która pchnęła go w mrok szaleństwa i popchnęła do krwawej zemsty o niewyobrażalnej skali.
Z jakiegoś powodu to mnie obrał sobie za cel. Mnie szczególnie nienawidził. Symbolizowałem mu najwidoczniej dawne ja. Człowieka, który wierzył w sprawiedliwość i był gotowy o nią walczyć, a jednocześnie kogoś zbyt słabego, by rzeczywiście móc powstrzymać zło. To była zażarta bitwa, w której siły łączyli Goku, Luffy i Naruto. Zdawało się mi, że dotrzymywałem im kroku, ale kiedy nastąpiła przerwa, poczułem, jak bardzo jestem wyczerpany. Kane triumfował, wytykając mi słabość.
Gaara zabrał mnie z powrotem do bazy. Pozostało mi zaufać trzem wielkim wojownikom z Dragon Balla, One Piece’a i Naruto. Brak jakichkolwiek wieści i kontaktu nie poprawiał sytuacji w bazie. Ich nieobecność odbijała się na morale. Tymczasem dyrektor Glover zarządził przygotowania do decydującego kontrataku. Jump Force nie mogło dłużej zwlekać. Pozostały godziny potrzebne na potwierdzenie głównej lokalizacji wroga.
Kontratak
Dłużył się ten czas wszystkim. Poświęcany na niewiele wnoszące dyskusje i monotonne treningi siłowe. Chyba najciekawsza w tym momencie była wyprawa z Ryo Saebą do Paryża. Niepoprawny kobieciarz wpadł w pułapkę zastawioną przez replikę Boi Hancock. Czy czegokolwiek go to nauczyło? Skądże znowu! Przynajmniej jednak w takich sytuacjach nie był bezbronny, bo miał nieco łagodniejszy zestaw zasad moralnych niż Sanji, który nigdy żadnej kobiety nie kopnie.
W końcu dyrektor wezwał nas do siebie i oznajmił, że wyruszamy. Naszym celem był Nowy Jork. Z grupą kompanów wylądowałem w centrum zniszczonego walkami miasta, w którym nie było już żywej duszy jak okiem sięgnąć. Nie minęło wiele czasu, nim drogę zastąpili nam złoczyńcy ze światów Jump stojący po stronie zatruwaczy. Frieza, Toguro i Hisoka nie zamierzali rozmawiać. Chcieli zgnieść nas i nasze plany na miazgę.
Słysząc w głowie głosy Goku i Luffy’ego, którzy pocieszali mnie po porażce z Kane’em, zacisnąłem pięści i stanąłem do walki. Nie mogłem ich zawieść. Zawsze chciałem być jednym z superbohaterów. Członkiem Drużyny Z lub załogi Słomianych Kapeluszy. Przynajmniej przez krótką chwilę byłem tego blisko i nie zamierzałem pozwolić odebrać sobie tego uczucia.
Niedojrzały owoc
Przyjąłem pierwsze ataki na blok, a potem skontrowałem serią cięć zakończoną Gum-Gumowym Red Hawkiem. Naładowałem moc i wzmocniłem swoją siłę, by ruszyć z kolejną serią. Potem zraniłem jeszcze odrzuconego na dystans przeciwnika kilkoma trafieniami …. i oddałem pole kompanom. Zoro i Kenshiro utrzymali naszą przewagę, a na koniec odpaliłem jeszcze Genki Damę, która postawiła kropkę nad „i” na tym etapie potyczki.
Obie strony cofnęły się, by złapać oddech. Nagle Toguro odwrócił się i spokojnym krokiem zaczął odchodzić, rzucając tylko coś o chęci zaczekania na dogodniejszy moment do walki. Hisoka poparł go, mówiąc o niedojrzałym owocu. Frieza nie miał chyba innego wyjścia, jak przystać na ich sugestię. Wrogowie nam odpuścili, skuszeni wizją zmierzenia się ze mną, jak tylko nabiorę jeszcze trochę siły. W światach Jump ambicja gra jednak zawsze pierwsze skrzypce i nikt nie myśli najwyraźniej pragmatycznie. Nie zamierzałem tego kwestionować, kiedy świat stał u progu zagłady.
Wezwanie pomocy zmotywowało mnie, by szybko ruszyć dalej. Dotarłem na miejsce w ostatniej chwili. Asta i Deku leżeli już nieprzytomni, a Piccolo i Trunks byli bardzo zmęczeni. Wokół nich tłoczyły się hordy zatruwaczy. Sytuacja była beznadziejna, ale nikt nie myślał o ucieczce. Skupiłem w sobie całą posiadaną energią i rzuciłem się na przód. Nagle ujrzałem całe fale przeciwników wyrzucane w powietrze niczym szmaciane lalki. Wrócili nasi liderzy. Goku, Luffy i Naruto przetrwali i przychodzili z wyczekiwaną odsieczą.
Prometeusz
Niedługo po nich w Nowym Jorku zawitał też Kane. Miał już dość tych zabaw. Jego plan był o krok od realizacji. Wystarczyło wyeliminować Jump Force i droga do apokalipsy stała otworem. Nie mogłem przegrać po raz drugi. Nie zamierzałem.
Z tyłu głowy miałem cały czas wspomnienia z pierwszej bitwy. Nie czułem, żebym wtedy odstawał od Kane’a, a mimo to przegrałem. Ryzyko było zbyt duże, dlatego po krótkim zwarciu i kilku trafionych atakach, ustąpiłem pola dużo silniejszym Goku i Luffy’emu. Gum-Gumowy Gatling Gun i Kaioken pokonały niejednego wroga w przeszłości, a teraz mogłem z bardzo bliska podziwiać, jak demolują zaskoczonego ich siłą przywódcę zatruwaczy. Źle oszacował poziom mocy liderów zespołów Alfa i Beta Jump Force.
Po kolejnym mocnym ataku przykląkł na lewe kolano, nie dowierzając sytuacji. Gniew mieszał się z rozpaczą i bezsilnością. Nagle usłyszeliśmy rytmiczne klaskanie. Spojrzeliśmy w lewo i ujrzeliśmy dyrektora Glovera, który spokojnie zbliżał się do nas. – Znakomity spektakl, ale najwyższa pora na finał – rzucił. Wymienił kilka zdań z Kane’em, który mówił coś o niedotrzymaniu umowy.
Goku dobrze zinterpretował sytuację. Zostaliśmy zdradzeni. Pojawiła się też Galena, która na polecenie Glovera wyrzuciła osłabionego Kane’a poza dach budynku, na którym w tamtej chwili się znajdowaliśmy. Tymczasem nasz niedawny szef przeszedł przemianę i stał się istotą o potężnej mocy, która tylko kształtem przypominała człowieka.
– Mówcie mi Prometheus – oznajmił.
Polecił Galenie rozprawić się z Jump Force, a sam zniknął, by skupić na finalizacji planu. Co zamierzał? Musieliśmy go szybko odszukać, bo cokolwiek planował, nie zwiastowało to niczego dobrego dla Ziemi i jej mieszkańców. Jego pomocnica dobrze wiedziała, że czas gra na naszą niekorzyść, dlatego uniknęła otwartej konfrontacji i aktywowała swoje repliki w różnych częściach globu.
Rozpoczynaliśmy kolejne żmudne poszukiwania.
Jump Force to trójwymiarowa bijatyka, w której możemy przejąć kontrolę nad herosami i złoczyńcami z najpopularniejszy mang i anime wydawnictwa Jump. Produkcja, dzisiaj już niestety wycofana ze sprzedaży ze względów licencyjnych, stawia na efektowne starcia, a w trybie dla pojedynczego gracza pozwala poznać historię anomalii, która połączyła światy fikcyjne i nasz rzeczywisty. Co jest przyczyną? Poznajmy razem odpowiedzi w ramach kolejnych relacji z gry, które publikować będę w odcinkach na blogu!
Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli doceniasz moje starania w takiej formie gier relacjonowania – postaw mi kawę, którą wypiję wraz z Goku, Luffym i spółką!