Pamiętnik Gran Turismo 7 #16: To już sto dni

GranTurismo 7 blog

W kolejnym wpisie do pamiętnika dobijam do setki. Przez tyle kolejnych dni uruchamiam Gran Turismo 7, więc to dobry moment, by ustalić jakiś plan działania na kolejne spotkania na wirtualnych torach i tygodnie zabawy przede mną. Taki własny harmonogram, co jeszcze warto sprawdzić, jakie wyzwania zaliczyć, z czym się zmierzyć, nim powie się pass i zjedzie po raz ostatni do pitstopu.

Dzień 95

Są takie sytuacje, które zostają w pamięci na długo. Po prostu muszą. Jak na przykład obrazek odjeżdżającego ci na prostej High Speed Ring volkwagena garbusa z 1966 roku, któremu ktoś ukrył pod blaszaną pokrywą prawdziwego potwora. Musiałem wyciskać ze swojego forda focusa RS wszystko, co dała fabryka, żeby dotrzymać mu kroku.

Spodziewałem się wiele po Pucharze Clubmana Plus, ale i tak dałem się złapać prawym sierpowym bez gardy. Bój z Brytyjczykiem Maciasem był zacięty i wygrałem go o mniej niż pół sekundy głównie dzięki nieco lepszemu tempu w zakrętach. No i nie będę ukrywał, że na ostatniej prostej przyblokowałem go, bo by mnie bezczelnie połknął na ostatnich metrach.

Special Stage Route X

Postanowiłem odhaczać kolejne wyścigi z tego pucharu, idąc kluczem od tych z najmniejszą liczbą papryczek i najmniejszymi wygranymi. Następny w kolejce czekał test na prędkość maksymalną, bo tak wypada podsumować rywalizację na Special Stage Route X. W pierwszym podejściu wystawiłem pagani huayrę, licząc na sportowy pazur supersamochodu o lekkiej wadze. Niestety licznik zatrzymał się zbyt szybko i dojechałem na czele peletonu, ale daleko za czołową piątką.

Popatrzyłem na dostępne maszyny, które łapałyby się w wymaganiach. Czy to możliwe, żeby aston martin one-77 sprawdził się w takim boju? Może błędnie założyłem sobie gdzieś w głowie na którymś etapie życia, że ta marka to inna półka niż pagani, ferrari czy koenigsegg. Tak musiało być, bo one-77 wyciągnął mnie do ponad 400 kilometrów na godzinę i pozwolił po 4,5-minutowej ekstazie jazdy niemal tylko na wprost odnotować zapadający w pamięci triumf. Emocjonujący, bo konkurenci wpadali na metę za moim astonem o mniej niż 0,1 sekundy. Tego nie ogląda się na co dzień.

Dzień 96

Nie było czasu na mocowanie się dzisiaj z Pucharem Clubmana Plus, bo całą partyjkę GT7 poświęciłem na próbę wykręcenia czasu w limicie w zawodach Michelin na śniegu. Nie szło, nie szło, naprawdę długo nie szło. Nie dlatego, że brakowało mi tempa lub pomysłów. Wielokrotnie popełniałem drobne błędy, a w tej rywalizacji od razu oznaczają one anulowany czas przejazdu, więc nawet dotknięcie bariery czy muśnięcie jej zderzakiem odpadało. Udało się rzutem na taśmę, praktycznie tuż przed tym, jak chciałem rzucić ręcznik i powiedzieć sobie na dzisiaj dość.

Dzień 97

Kolejne Music Rally odhaczone, ale Drift to chyba pierwszy utwór, przy którym zupełnie nie czułem frajdy z jazdy i mijania rywali w narzuconym w tle rytmie. Wróciłem więc do wyścigów. Lecąc po liście zawodów, zauważyłem, że zostawiłem cały puchar Vision GT bez choćby jednej wygranej. Za pierwszym razem, posiadany mercedes-AMG dowiózł mnie wtedy na trzecich lokatach na trzech wskazanych torach.

Jego 720 PO okazało się niewystarczające. Górny limit to 850. Postanowiłem pokierować się tą sugestią i kupić coś mocniejszego, by podejść do zmagań VGT ponownie. Wśród kilku mocnych kandydatur przykuł wzrok iście zabawkowy lambo V12 VGT od lamborghini. Futurystyczny pojazd przypominający w złotym malowaniu niemal owada. Zapowiadał się na szybką pszczółkę.

Pszczoła na Interlagos

Zabrałem go na test na Interlagos, którego układ całkiem dobrze utkwił w pamięci. Liczyłem, że w ten sposób zwiększę swoje szanse na zwycięstwo. W pierwszej chwili pomyślałem, że milion kredytów wyrzuciłem  w błoto, bo o ile po prostej lambo pędził niczym pocisk, to zdawał się niespecjalnie zainteresowany skręcaniem. To było jednak tylko złudne wrażenie, które szybko minęło, kiedy po prostu zrozumiałem, jak należy podchodzić u niego do hamowania i brania zakrętów.

Reszta byłaby kaszką z mleczkiem. Wyminąłem bez trudu kolejnych rywali, głównie na prostej startowej połykając ich niczym zawalidrogi z jakiegoś Need for Speeda. Na czele stawki gnał sobie jednak Węgier Blazsan w porsche VGT i no ten to dopiero miał solidne tempo. Nie dziwię się, że poprzednio mercedesem nic nie ugrałem, bo nawet solidna i pozbawiona większych błędów jazda lambo wystarczyła mi ledwo na to, by po dziesięciominutowym wyścigu uciec mu na 3,77 sekundy. Przewaga, którą mógłby zdjąć przy jednym moim wypadnięciu z zakrętu. Do końca jechałem więc, oglądając się w lusterka i czujnie podchodząc do kolejnych wyzwań serwowanych przez brazylijski obiekt.

Dzień 98

Rozpoczynając kolejny wyścig za kółkiem Lambo V12 VGT czuję się, jakbym pomylił gry i zamiast Gran Turismo odpalił Hot Wheels. Mknąć dość spokojnie po zwycięstwo w zawodach, z ciekawości przełączam się na kamerę z kokpitu. Futurystyczne wnętrze pojazdu rozpala wyobraźnię i aż zaczynam zazdrościć Tomkowi z RaczejKonsolowo, który ma okazję oglądać takie widoki w wirtualnej rzeczywistości. Bez dwóch zdań Gran Turismo 7 stanowi jeden z najważniejszych powodów do zakupu gogli. Ciekawe, jak wielu graczy zdołał finalnie przekonać do otwarcia swoich portfeli?

Dzień 99

Jak długo można grać w Gran Turismo 7? Odpowiedzi na to pytanie mogą być bardzo różne. Część osób wyznaczy sobie jakiś konkretny cel. Inni będą ścigać się aż tytuł nie zacznie ich męczyć lub nudzić. Ja ląduję gdzieś po środku w tym gronie, bo na pewno nie zamierzam grać aż do obrzydzenia sobie produkcji, ale z drugiej strony nie chciałbym w nim też utonąć na kilkaset godzin.

Wracając więc po kolejnej kilkutygodniowej przerwie, zaglądam w pierwszej kolejności na moją kartę kierowcy. Zamierzam podejść do tematu metodycznie i ograć wszystko to, co gra ma najlepszego do zaserwowania. Na początek wszystkie Music Rallies, które dla mnie są takim relaksującym wyścigowym deserem.

Zostały mi cztery wyzwania tego typu. Na początek „Hooked on America” na Watkins Glen. Nie mogłem lepiej wybrać, by przypomnieć sobie za co tak uwielbiam ten tryb. W rytmach muzyki klasycznej fenomenalnie mknie się po szosie, wymijając rywali i utrzymując wysokie tempo wyznaczonym maserati A6GCS/53 Spyder z 1954 roku. Jest w tym coś niebywale relaksującego, beztroskiego, po prostu zabawnego.

Dzień 100

To już sto dni, w których uruchamiam Gran Turismo 7. Czasami na krótki przejazd, czasami na dłuższe posiedzenie w staroszkolnym stylu. To zbieg okoliczności, ale postanawiam uczcić swoje sto dni z grą, ukończeniem wszystkich pozostałych music rallies. „Life’s Coming In Slow” w głośnikach z lamborghini huracanem na Deep Forest Raceway podrzuca bardzo fajny kawałek do słuchania i daje pozytywny zastrzyk energii. Taki w sam raz na wyzwanie przejechania 10 kilometrów po Nurburgring 24h, nim wybrzmią ostatnie takty „Moon Over the Castle GT7 Version”. Trochę się bałem, że czeka mnie tu kilka powtórek, ale nawet polubiliśmy się z porsche 911 turbo (930). Wykorzystałem zebrane doświadczenia, by przejechać całe kółko bez większych potknięć. W ten sposób zaliczyłem wyzwanie za pierwszym razem.

A potem, już na koniec dnia z Gran Turismo 7, poprawiłem na złoto swój dystans przejechany przy akompaniamencie utworu „Marechià (with Célia Kameni)”. Music Rally zaliczone i szkoda, że nie zobaczymy już pewnie żadnych nowych kawałków w tym trybie.

Gran Turismo 7 to kolejna odsłona jednej z najsłynniejszych gier wyścigowych, które kiedykolwiek ukazały się na konsolach i komputerach. Wydawana ekskluzywnie na PlayStation pozwala na długie tygodnie zatopić się w kolekcjonowaniu setek samochodów oraz na wyścigach po prawdziwych i fikcyjnych torach w różnych rejonach świata. Do tego uniwersum wracam po wielu latach przerwy, ale z bagażem ciepłych wspomnień zebranych w odsłonach z numerkami 1, 2 i 4. Jakie wrażenia wzbudzi we mnie GT7? O tym przeczytasz w kolejnych odcinkach pamiętnika – tylko w Gralingradzie!

Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli doceniasz moje starania w takiej formie gier relacjonowania – postaw mi kawę, która pozwoli na kilka wyścigów więcej podczas wieczornej partyjki! Dziękuję z góry!  

<— Piętnasty odcinek pamiętnika Gran Turismo 7

<—- Pierwszy odcinek pamiętnika Gran Turismo 7

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. 137 pisze:

    Śledze need for speedy oraz horza forizon i project cars. Teraz bede tez sledzic gran turismo.

    pozdrawiam i zapraszam do mnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.