Pamiętnik Gran Turismo 7 #14: Walcząc o podia
Kariera Gran Turismo 7 potrafi być przyjemna i relaksująca, ale tylko do momentu, kiedy zaczynasz od siebie wymagać trochę więcej. Jeśli zależy ci na złotych pucharach i wygrywaniu wszystkiego, co tytuł ma do zaoferowania, szykuj się na krew, pot i łzy wylane za kierownicą, o czym przekonuję się teraz na własnej skórze.
Dzień 83
Jest coś odświeżającego i relaksującego w zaliczaniu licencji IA bez narzucanej sobie dodatkowo presji. Zależy mi tylko na zmieszczeniu się w wyznaczonych limitach na brąz, które na szczęście autorzy ustawili na raczej niewysokim poziomie. Zebrane do tej pory doświadczenia, lekcje na poszczególnych torach i ogólne umiejętności wystarczą więc, by spokojnie odhaczać kolejne punkty listy. Ostatnia przeprawa z misjami w Moby Dicku wyleczyła mnie na dłuższy czas z prób osiągnięcia czegoś więcej. Za mało czasu i za dużo gier czeka na swoją kolej, by poświęcać po kilkadziesiąt minut na kolejne przejazdy jednym autem po tym samym torze.
Najciekawszym doświadczeniem sesji okazała się przesiadka z forda shelby GT350R w bolid Dallara SF19 Super Formula, którym miałem wykręcić wymagany czas na Laguna Seca. Pierwsze kółko było tak pełne błędów, że aż sam się uśmiechnąłem nad swoją nieporadnością. Przyklejony do asfaltu bolid zupełnie inaczej pokonuje zakręty i zachowuje się na torze. Nie wymaga hamowania z wyprzedzeniem i duże lepiej radzi sobie z utrzymaniem toru jazdy na łukach. Po prostu się nim płynie. Chwilę mi zajęło przestawienie się na nowe możliwości, by wykręcić nawet brąz.
Dzień 84
Po odebraniu licencji IA zacząłem nawet zaliczać kolejne wyzwania z mistrzowskiej B. Wykonywanie różnych zadań na brązowy medal nie sprawia może większych kłopotów, ale nie wyobrażam sobie śrubowania teraz każdego z tych wyzwań na złoto. Szkoda jedynie, że za zaliczenie wszystkich na najniższym wyznaczonym limicie wpada tylko kupon ruletki, a nie samochód.
W sieciowej czasówce pojawił się tymczasem nowy test. Uwielbiany lancer evo na Deep Forest Raceway. Postanawiam za wszelką cenę wykręcić tutaj dobry czas – taki w granicach srebrnego medalu. Czuję się w obowiązku, wszak to samochód moich marzeń. Ustawiam sobie jako ducha jednego z kierowców czołówki rankingu, co by podpatrzeć, jak najlepsi atakują niektóre zakręty.
Widzę u siebie od razu miejsca do poprawy. O dziwo jednak już na czwartym kółku odnotowuję naprawdę dobry przejazd. Przekonany, że na razie mam brąz, postanawiam zrobić sobie przerwę, a tu okazuje się, że jestem tylko 4,29% gorszy od najlepszego zgłoszenia. Oby już tylko najszybsi nie podkręcali za bardzo wyniku, a milion kredytów zawita na konto.
Dzień 85
Licencje, licencje, licencje. Krótkie testy idealne na kilkunastominutowe posiedzenie przed konsolą. Do tego z jedna nowa misja i dawno nieodwiedzane „Music Rally”, które zostawiłem gdzieś w połowie. Nie dlatego, że uważam ten tryb za nudny czy słaby. Wprost przeciwnie. Dawkuję go sobie, bo jazda w rytm różnych melodii jest tak przyjemna, że aż szkoda tylko dwunastu takich wyzwań przygotowanych przez Polyphony. Nie zanosi się raczej na to, że twórcy dorzucą w najbliższym czasie coś nowego. Chyba od momentu wydania gry nie dodali nawet jednego muzycznego rajdu do kolekcji…
Dzień 86
Trochę się zatrzymałem w swoim progresie. Jest tutaj jakiś odczuwalny przeskok w poziomie trudności. Nawet dobry samochód nie wystarcza do łatwego wygrywania, bo wyścigi są dłuższe, przeciwnicy jeżdżą szybciej, dochodzi aspekt dbania o opony i zużycie paliwa. Muszę więcej trenować, by ruszyć do przodu.
W wyzwaniach tygodniowych trafia się wyścig, którego jeszcze nie przejeżdżałem z grupy World Rally Trophy. Dziesięć kółek na zdradliwym torze Willow Springs, który jest szybki i zachęca do wciskania gazu do dechy, a z drugiej strony dotkliwie karze za każdy błąd. Wypadnięcie w piach potrafi tam kosztować wiele sekund straty.
Przeglądam listę dostępnych samochodów rajdowych grupy B. Niedawno wpadł mi do kolekcji klasyk toyota celica GT-Four. Jeden z modeli, którymi zachwycałem się w dzieciństwie, w kultowym malowaniu marki Castrol. Pierwsza prosta szybko pokazuje, że jest za słaby, by móc coś ugrać. Kupuję w sklepie tuningowym części, które mocno podbijają osiągi. Jest znacznie lepiej, ale nadal nie wystarczająco by utrzymać tempo najlepszych.
Nie do końca jak Colin
Sprawdzam więc innego rajdowego klasyka – subaru imprezę WRX. Też po tuningu. Silnik pięknie brzmi, auto błyskawicznie nabiera prędkości, a wydech zachwycająco strzela przed zakrętami. Jest potencjał na niezły wynik, ale na Willow Springs po prostu nie można popełniać błędów, jeśli celuje się w dobre lokaty. Mnie się kilka takich wpadek przytrafia, a do tego okazuje się, że obrany styl jazdy plus charakterystyka imprezy katują lewą przednią oponę. Szybszy pitstop i duże spalanie oznaczają, że w pitlane tracę kilka dodatkowych sekund.
Na metę wjeżdżam przedostatni, ratując honor manewrem wyprzedzania na ostatnim okrążeniu. Mam dwie opcje. Zrobić sobie na dzisiaj przerwę lub od razu spróbować innym autem. Wybieram tę drugą, póki w pamięci jest układ toru. Nie mogę wypadać na piach, jeśli chcę dojechać w top 3 i zaliczyć wyzwanie tygodniowe. W grze kupon na 200 000 kredytów.
Wystawiam tym razem mocniejszą hondę nsx grupy B. Zupełnie inaczej zachowuje się na torze. Jest jakby potulniejsza, a przy tym dużo mniej pali. Jadę na twardych oponach wyścigowych, więc też nie muszę tak przejmować się stanem przednich, które tutaj dostają dużo bardziej w kość. Pod koniec wyścigu mam zdecydowanie najlepsze tempo, ale straty z początku okazują się zbyt duże, by doścignąć prowadzącą dwójkę. Wjeżdżam na metę trzeci. Będę jeszcze musiał tu wrócić, ale na razie cel wykonałem. Kariera solowa w Gran Turismo 7 to nie kaszka z mleczkiem.
Dzień 87
Kilka dni temu bez większych trudności zrobiłem solidny wynik lancerem evo, łapiąc się w limicie na srebro w jednym z nowych wyzwań sieciowych na czas. Tym razem męczę się za to okrutnie, próbując poskładać coś na Dragon Trail chevroletem corvette. Odkąd pamiętam, nigdy nie szło mi za specjalnie za kółkiem tego amerykańskiego klasyka. Tor wydaje się stosunkowo prosty, nie ma zbyt wielu miejsc na błędy, a mimo to potrzebuję wielu kółek, by zacząć osiągać jakkolwiek sensowne rezultaty. W końcu robię wynik na brąz. Plasuję się gdzieś w okolicach +8% straty do aktualnego lidera klasyfikacji generalnej.
Przez chwilę zastanawiam się, co zrobić dalej tego wieczora. Przeklikuję się przez kolejne rodzaje wyścigów aż los sprowadza mnie ponownie do zmagań na tokijskiej ekspresówce w ramach World Touring 600.
W pierwszej chwili czuję się, jak niezwykle sprytny hochsztapler, który właśnie znalazł lukę w systemie. Może elektryczna Afeela nie jest najszybsza, ale ma świetne przyspieszenie, więc nawet straty z długich prostych będę w stanie zminimalizować na krętej sekcji. W każdym razie tak sobie to wyobrażam. Uśmieszek na twarzy wywołuje jednak przede wszystkim perspektywa przejechania całego dystansu bez pitstopu, bo twarde opony wytrzymają, a tankować nie ma czego.
GT by Citroen
Gran Turismo 7 szybko mi ten głupi uśmieszek z facjaty zmazuje. Bateria wyczerpuje się na trzecim kółku. Gra nie ostrzega, że zabraknie energii przed kolejnym boksem, jak ma to w zwyczaju robić przy pojazdach z tradycyjnymi silnikami spalinowymi. Na dodatek okazuje się, że w boksie nie muszę może tankować, ale gra po prostu bez animacji przytrzymuje mnie odpowiednio długo w pitlane, by wypuścić z naładowaną na maksa baterią. Tyle było z szans afeely na sukces w Tokio.
Co robię w tej sytuacji? Zmieniam wóz na GT by citroen w wersji szosowej. Futurystyczny krążownik zaprezentowany w 2008 roku jako owoc współpracy francuskiego koncernu i Polyphony. Szybka bestia, bo jak przekonuję się na pierwszym okrążeniu – niemal dobija do 300 km/h na długiej prostej. Mimo to nie jestem w stanie utrzymać tempa czołówki. Ba, mało tego, odjeżdża mi praktycznie cała pierwsza dziesiątka, choć nie popełniam wcale jakiś dużych błędów.
Kończę wyścig znów na dwunastej lokacie. Ten sam wynik co wcześniej za kierownicą ferrari. Trochę zirytowany niemocą w tych zmaganiach patrzę na klasyfikację generalną. Jakim cudem nie byłem w stanie nawet zagrozić takiemu Hizalowi, który jedzie subaru imprezą? Coś mi nie pasuje w tych zawodach.
Dzień 88
Jeden z wyścigów z wyzwania tygodniowego zachęcił mnie do podłubania przy jedynym posiadanym Kei-carze. Na Willow Springs poprzednio byłem trzeci, a skoro miałem powtarzać ten wyścig, to chciałem przynajmniej powalczyć o zwycięstwo. W sklepie kupiłem turbinę do hondy, która zwiększała liczbę koni mechanicznych, a jednocześnie – co zaskakujące – obniżała trochę PO auta. Mogłem dzięki temu dorzucić też kilka innych części.
W ten sposób wreszcie dysponowałem tempem, które pozwalało nadrabiać straty. Przydała się też znajomość pułapek, które czekają na pustynnym torze. Kolejny triumf do kolekcji i jedna rzecz do odhaczenia mniej z wciąż długiej listy zmagań, które czekają w Gran Turismo 7.
Na koniec postanowiłem sprawdzić jeszcze do tej pory omijane Puchary Clubmana Plus i wyścigi samochodów Grupy 4 i Grupy 3. Papryczki sugerują, gdzie czeka największe wyzwanie, więc wybrałem wyścig na High Speed Ring i wystawiłem toyotę 86 w wariancie wyścigowym grupy 4.
Szybki, dobrze znany tor i przyjemne w prowadzeniu auto. Wreszcie też coś bliższego wyścigowi, a nie pogoni za króliczkiem, bo cała stawka startuje dość mocno zbita. Kończę na najniższym stopniu podium. Nie jestem w stanie wystarczająco zbliżyć się do walczących o triumf rywali, a bez tunelu aerodynamicznego brakuje mi prędkości, by dopędzić ich na prostych. W zakrętach jesteśmy za to do siebie zbyt podobni.
—
Gran Turismo 7 to kolejna odsłona jednej z najsłynniejszych gier wyścigowych, które kiedykolwiek ukazały się na konsolach i komputerach. Wydawana ekskluzywnie na PlayStation pozwala na długie tygodnie zatopić się w kolekcjonowaniu setek samochodów oraz na wyścigach po prawdziwych i fikcyjnych torach w różnych rejonach świata. Do tego uniwersum wracam po wielu latach przerwy, ale z bagażem ciepłych wspomnień zebranych w odsłonach z numerkami 1, 2 i 4. Jakie wrażenia wzbudzi we mnie GT7? O tym przeczytasz w kolejnych odcinkach pamiętnika – tylko w Gralingradzie!
Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli doceniasz moje starania w takiej formie gier relacjonowania – postaw mi kawę, która pozwoli na kilka wyścigów więcej podczas wieczornej partyjki! Dziękuję z góry!