Pamiętnik Gran Turismo 7 #13: Emocjonalny endurance

GranTurismo 7 blog

Po kilku tygodniach zabawy przyszła pora, by stawić czoła jednemu z największych wyzwań w Gran Turismo. Wykorzystując sprzyjające okoliczności, rzucam wyzwanie pierwszemu endurance w mojej karierze w siódmej odsłonie. A to nie wszystko, bo próbując zaliczyć na złoto zestaw misji Moby Dick mam okazję przetestować do granic swoją cierpliwość i opanowanie. Zapraszam na kolejny odcinek pamiętnika GT7!

Dzień 77

W pucharze samochodów turystycznych 600 zostały dwa wyścigi. Oba na ekspresówce Tokio. Potrzebne jest mi tutaj coś o dużej mocy, co potrafi porządnie się rozpędzić na długich prostych i szybko dohamować przed nawrotami. Próbuję z mercedesem AMG C63, ale choć wypada solidnie, to nie jest w stanie nawet zbliżyć się do prowadzącego Haywooda, którego lamborghini doskonale odpowiada charakterystyce toru.

Postanawiam się nim zainspirować i wybrać czekające na swoją szansę ferrari 458 italia z 2009 roku. Samochód wymaga niestety dociążenia i ograniczenia mocy. Muszę też liczyć na to, że będzie w stanie konkurować na fabrycznych częściach i sportowych oponach.

Przed peletonem

Wyścig układa się ciekawie, bo Haywood startuje tylko trzy miejsca przede mną. Rozpoczynamy długi marsz w górę stawki. W pewnym momencie udaje mi się go wyprzedzić i od tej pory muszę nie tylko patrzeć przed siebie, ale też ciągle oglądać się w lusterka. Ilekroć zanotuję udany manewr wyprzedzania, kilkaset metrów dalej zielone lamborghini też mija oponenta. W ten sposób na metę wpadam tuż przed sporym tłumem. Sekundę za mną linię mety mija Takida w astonie martinie DB11, a za nim niemal koło w koło są Haywood w huracanie i Beauvois w mercedesie-AMG GT R. Piąty Suswilo kończy wyścig z dwusekundową stratą. Głośno wypuszczam powietrze, ciesząc się z zaliczenia przedostatniego wyzwania w tym pucharze. Zostaje jeszcze najdłuższy wyścig – dwanaście okrążeń na tokijskiej ekspresówce.

Na koniec dnia znienawidzona Mount Panorama, by poprawić rezultat wyzwania czasowego, w którym wypadłem z brązowego limitu. Mam czas gorszy od najlepszego o 10,04%. Kilka kółek za kierownicą renault clio pozwala zorientować się, że sporo tracę na nielubianej sekcji środkowej, gdzie jest ciasno i nie brakuje zakrętów. Jadąc odważniej i podejmując większe ryzyko, poprawiam czas o półtorej sekundy. 250 000 kredytów teraz już na pewno wpadnie na konto.

Dzień 78

Krótka sesja, więc od razu kieruję się do zmagań sieciowych na czas. Zostało tylko kilka dni na zgłoszenie swoich wyników w zawodach Honda Racing eMS. Rozdzielone na dwie czasówki, w których trzeba jak najszybciej pokonać kółka toru Spa w bolidzie RA272, celebrując w ten sposób 60-rocznicę udziału Hondy w zawodach Formuły 1.

Świeża praktyka na belgijskim obiekcie bardzo się przydaje i bez większego wysiłku wykręcam czasy w brązowym limicie. Z zapasem, więc mogę już szykować się na wpłynięcie łącznie miliona bonusowych kredytów na konto. Przy okazji utwierdzam się w przekonaniu, że Gran Turismo 7 ma duży problem z oddaniem efektu prędkości w kamerze zza pojazdu. Co innego w kokpicie, a już zwłaszcza tak specyficznej machiny jak RA272. Efekt zmienienia biegów i utrudniona widoczność zza maleńkiej szybki robią swoje.

Dzień 79

Siadam przed konsolą z dobrą energią i sporymi siłami, więc postanawiam sprawdzić się w dwóch trudniejszych testach. Takich, które odkładałem na dobry moment już od pewnego czasu.

Pierwszy to ostatni z nieukończonych wyścigów w ramach pucharu European Clubman Cup 600. Zawody na Nürburgring Nordschleife, w których chyba pierwszy raz mam za zadanie pokonać aż dwa okrążenia słynnej, krętej pętli. Wiem, że czeka mnie spore wyzwanie, więc stawiam na pewną kartę. Wybieram z kolekcji bmw M3. Moje odkrycie GT7 i pewniak, na którym jeszcze się nie zawiodłem.

Przez pierwsze kilka kilometrów mam poczucie, że nawet lekko przesadziłem, bo dość gładko mijam kolejnych oponentów na wąskich przesmykach asfaltu. Im jednak pnę się wyżej, tym robi się trudniej. Pierwsze kółko kończę jako trzeci z dziesięcioma sekundami do lidera. Muszę cisnąć i naprawdę dobrze wypadam na pierwszych kilometrach drugiej pętli. Szybko skracam dystans i wyprzedzam Beauvois w mercesesie-AMG C 63 S. Zostaje Gallo w alfie romeo GTam z 2020 roku. Wilk w owczej skórze.

Alfa Romeo vs BMW M3

Niepozorny lider w alfie romeo

Mijam go na krętym odcinku i teoretycznie mam już otwartą drogę po zwycięstwo. Tylko nie popełnić błędu i dotrzeć do mety. Ale Gallo bardzo mądrze korzysta z atutów swojej maszyny i długo nie pozwala się mi oddalić. Z każdym upływającym kilometrem zwiększa na mnie presję.

Kiedy wypadam na długą prostą, łapię oddech. Mam sześć sekund przewagi. Pędzę z pedałem wbitym w podłogę, a kątem oka widzę, jak rywal szybko zmniejsza dystans. Po kilka dziesiętnych sekundy co kilkaset metrów. Ostatnie zakręty pokonuję dobrze, bezpiecznie, choć spięty na maksa. Udaje się wygrać. BMW mnie nie zawiodło i ja nie zawiodłem mojego bmw.

Potem przychodzi pora na ostatni czekający wyścig pucharu samochodów turystycznych 600. Dwanaście okrążeń na tokijskiej ekspresówce z długą prostą po jednej stronie i kilkoma zdradliwymi szybkimi zakrętami po drugiej. Próba ze zmianą opon i kontrolowaniem zużycia paliwa.

Wolny kandydat

Przyjmuję oszczędną strategię dla mojego ferrari i postanawiam ¾ dystansu przejechać w trybie mocno ekonomicznym, by ograniczyć się do jednego pitstopu. Twarde sportowe opony mają mi w tym pomóc. Na każdym kółku tracę po kilka sekund do lidera i wlokę się gdzieś w drugiej połowie stawki. Wyczekuję na zjazdy do boksu innych, ale te… nie nadchodzą. Rywale też jadą na jeden pitstop i mój plan szybko bierze w łeb. Wychodzą na powierzchnię błędy laika.

Ferrari 458 Italia Gran Turismo 7

Pomimo ciśnięcia na maksa na czterech ostatnich okrążeniach kończę dwunasty z prawie minutą straty do triumfatora. Mój najlepszy czas oscyluje gdzieś w okolicach 2:14. Najszybszy na torze przeciwnik pokonuje odcinek od startu do mety o pięć sekund szybciej. Cenna lekcja na pewno nie zostanie zapomniana. Problem w tym, że znowu wracam do punktu wyjścia i szukania odpowiedniego samochodu na te zawody.

Dzień 80

W ciekawe rejony prowadzi mnie moja przygoda z Gran Turismo 7. Część posiedzenia przed konsolą spędziłem na kolejnych testach potencjalnych samochodów do wystawienia w wyścigu na ekspresówce. Ferrari nie podołało wyzwaniu, więc sprawdzam, która maszyna zdoła zbliżyć się do czasu okrążenia w granicach 2:10, by mieć szansę na zwycięstwo. Mitsubishi lancer evo, nissan skyline R34, subaru impreza w wariancie rajdowym, a nawet nissan performance z okazują się zbyt wolne na długiej prostej. Nie tędy droga, szukam więc dalej.

Spory progres notuję za to w misjach. To dobry dzień na drifting, więc po ledwie kilku próbach wykręcam wynik na złoty medal. W wyzwaniu wyprzedzania na Fuji International Speedway na razie jestem w stanie uzyskać tylko brąz za kółkiem nissana GT-R nismo GT500 z 2016 roku. Nic mnie chyba nie irytuje bardziej w tych wyzwaniach, jak ten bezsensowny pomysł, by przerywać graczowi próbę po najmniejszym kontakcie z rywalem. Nawet, jeśli to AI zainicjowała kolizję.

Na pocieszenie dochodzi jeszcze złoto w wyzwaniu magicznego kółka na Suzuce. Wydawało się, że hondą NSX łatwo dopędzę rywali, ale ostatniego pokonuję dopiero na ostatnich metrach przed metą. Czuję, że Moby Dick będzie ostatnim zestawem misji, w którym mam szansę realnie myśleć o odebraniu nagród za komplet złotych medali.

Dzień 81

Dawno nie miałem tyle czasu wieczorem na granie. Traktuję to jako sygnał, by w końcu podjąć się najtrudniejszych wyzwań z zestawu misji Moby Dick i zamknąć całość ze złotymi medalami. Potrzebuję dwóch zwycięstw.

W pierwszej kolejności mini-endurance. 30 okrążeń na Tsukubie, na której przyjdzie zmierzyć się z deszczem. Ograniczenie do 600 punktów osiągów zawęża pole wyboru, ale sprawia też, że może być tylko ciekawiej. Ostatnio poznałem sporo pasujących do tych wymagań samochodów. Na dłuższe wyzwanie postanawiam zabrać subaru wrx grupy 4, który zachwycił mnie swoją stabilnością i trzymaniem się drogi. Te cechy przydadzą się na mokrych zakrętach, nawrotach i łukach. Dokupuję opony na mokry tor, by być lepiej przygotować, a potem ruszam.

Dziewiętnastu rywali do wyprzedzenia i ponad czterdzieści sekund straty do nadrobienia do lidera. Jechać na maksa czy nieco bardziej ekonomicznie? Początkowo obstaję przy drugiej opcji, ale po kilku kółkach zbierające się chmury przypominają mi, że przecież i tak czeka mnie raczej szybki zjazd do boksu i nie ma co oszczędzać paliwa.

Około trzynastego okrążenia jest już naprawdę mokro. Sportowe opony dogorywają, zwłaszcza przednia lewa. Zjeżdżam jako trzynasty w stawce… i daję się zaskoczyć. Okazuje się, że w tym wyzwaniu można korzystać tylko ze sportowych opon. Nie ma zmiany na deszczówki. Jest konieczność utrzymania tańczącej maszyny na pełnym kałuży torze.

Nauka jazdy w deszczu

To zmienia postać rzeczy. Na szczęście rywale mają najwyraźniej większe kłopoty z utrzymaniem tempa, bo widzę zmniejszającą się stratę w rogu ekranu. Nadal jestem gdzieś w środku stawki, ale podium wydaje się całkiem realne. Chciałbym jednak wygrać ten wyścig, bo pół godziny na kolejną powtórkę może być trudniejsze do wyszarpania w bliskiej przyszłości.

Na dwudziestym trzecim okrążeniu kończy się paliwo w baku. Zjeżdżam do boksu jako lider wyścigu, ale głównych konkurentów wyminąłem, kiedy sami zmieniali opony i tankowali. Wiem, że zaraz odbiorą swoje miejsca. Zmieniam opony, żeby zadbać o maksymalną przyczepność na finiszu. Tor zaczyna się przesuszać i tempo na pewno będzie mocne. Około połowy baku powinno wystarczyć na dotarcie do mety, a w ten sposób urwę kilka sekund w pitstopie.

Subraru WRX Gr.4 Gran Turismo 7

Wyjeżdżam na tor szósty, ale zaraz za całym peletonem. Do lidera jest tylko pięć sekund. Pierwszych oponentów mijam nawet sprawnie. Dystans do mety szybko się kurczy, a ja pędzę za prowadzącym porsche, które nie popełnia zbyt wielu błędów. Głupio byłoby przegrać tak długi wyścig o sekundę. Diabełek na ramieniu zachęca, by przycisnąć, ale słyszę też głos rozsądku, który wskazuje konsekwencje przestrzelania któregoś zakrętu.

Do mety na oparach

I wtedy, niespodziewanie, okazuje się, że porsche zjeżdża do boksu przed finalnym kółkiem. Podobnie dwaj rywale tuż za mną. Kierowcy przestrzelili najwyraźniej z założeniami lub jechali zbyt agresywnie, chcąc stawić mi czoła. Mam spokój, ale muszę jeszcze dotrzeć do mety. W momencie przekraczania linii startu system wskazuje, że zapas paliwa wystarczy na 0,8 okrążenia.

Szybko przechodzę na tryb eko i dużo wcześniej zdejmuję nogę z gazu przed zakrętami. Dojeżdżam pierwszy z zapasem paliwa na 0,3 okrążenia i dobrymi dwudziestoma sekundami przewagi. Co za zwycięstwo! Subaru spisało się fenomenalnie.

Zachęcony tym triumfem wskakuję jeszcze na tor Fuji International Speedway, gdzie mam do poprawienia wynik w Mixed Class Race Overtaking 1. Wierzę, że podołam, choć naczytałem się w sieci, że to jeden z najtrudniejszych sprawdzianów w Gran Turismo 7. Kolejną godzinę z hakiem popełniam błędy, śrubuję czasy, uczę się zachowania kierowców, szukam swoich szans i niemożebnie się wkurwiam. To na pewno ostatni złoty medal, o który tak się staram.

Kończę sesję trzydzieści minut po północy. Pokonany przez AI. Przegrany. Najbliżej byłem na jednej z ostatnich prób, ale na ostatniej prostej nissan wpadł w lekki poślizg przy wyjściu z zakrętu i zetknąłem się z rywalem. Gra od razu anulowała próbę. A wychodziłem na prostą pierwszy…

Dzień 82

Nie mogę tego tak zostawić. Konsola spała na ekranie wyzwania, bo nie chciałem stracić zapisanego układu zachowań SI, który wydawał się korzystny. Pierwszy rywal na pierwszym zakręcie łapał poślizg i mogłem szybko przesunąć się na czwarte miejsce. Problemem było wyminięcie zawodników bijający się o drugą lokatę, w tym świetnie przyspieszającej hondy nsx, a potem dopadnięcie lidera.

W dziesięć minut notuję przejazd na złoto. Perfekcyjnie wykorzystuję luki i swoje szanse, by na koniec zrobić użytek z tunelu aerodynamicznego. Zmarnowałem na to mnóstwo cennego czasu, najadłem się nerwów, ale przynajmniej sukces smakuje doskonale.

Do kolejnego zestawu misji podchodzę już na większym luzie. Tu zbieram tylko brązowe medale. Bez spinania się o coś więcej.

Gran Turismo 7 to kolejna odsłona jednej z najsłynniejszych gier wyścigowych, które kiedykolwiek ukazały się na konsolach i komputerach. Wydawana ekskluzywnie na PlayStation pozwala na długie tygodnie zatopić się w kolekcjonowaniu setek samochodów oraz na wyścigach po prawdziwych i fikcyjnych torach w różnych rejonach świata. Do tego uniwersum wracam po wielu latach przerwy, ale z bagażem ciepłych wspomnień zebranych w odsłonach z numerkami 1, 2 i 4. Jakie wrażenia wzbudzi we mnie GT7? O tym przeczytasz w kolejnych odcinkach pamiętnika – tylko w Gralingradzie!

Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli doceniasz moje starania w takiej formie gier relacjonowania – postaw mi kawę, która pozwoli na kilka wyścigów więcej podczas wieczornej partyjki! Dziękuję z góry!  

<— Dwunasty odcinek pamiętnika Gran Turismo 7

<—- Pierwszy odcinek pamiętnika Gran Turismo 7

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.