InFamous #7: Warren tonie we krwi
Dust Men przemienili całkiem ładny park w Warren w swoją siedzibę. Zawalili wszystko śmieciami i zabudowali prowizorycznymi szałasami z blachy. Wyglądało to okropnie, ale też przerażająco. Było demonstracją ich możliwości, choć na pewno nie tak spektakularną, jak gigantyczna wieża, którą Alden i jego poplecznicy wznosili nieopodal.
Śmieciowa twierdza
Mężczyzna robił się coraz bardziej problematyczny dla wszystkich wokół. W przeciwieństwie do Sashy nie trzymał się swojej twierdzy, ale dość swobodnie poruszał po Warren, delektując się nową mocą i uzyskaną z pomocą wyznawców pozycją. Dało się wyraźnie wyczuć, że po latach cierpień zamierza całemu światu odpłacić. Bez żadnych skrupułów.
Jego postawa zachęcała bezdomnych wstępujących w szeregi Dust Men do nieludzkiego okrucieństwa. Coraz bardziej bezduszny Alden zrobił kolejny krok w stronę mroku, mordując próbującego go zatrzymać policjanta. Wtedy też ruszyłem jego śladem. Dotarłem do twierdzy w dawnym parku. Czekała na mnie cała masa oprychów, którzy doskonali kamuflowali się w górze żelastwa i śmieci. Walka z nimi w tych warunkach była prawdziwym utrapieniem.
Nawet przeważające siły wroga nie były jednak w stanie mnie zatrzymać. Naocznie mogłem się przekonać, jak silny się stałem, posyłając na tamten świat całe bandy Dust Men. Na otwartej przestrzeni, gdzie nie zdążyli jeszcze zagracić zieleni parku, stawiłem też czoła nieznanemu do tej pory rodzajowi Conduita. Przypominał wielkiego golema – istotę złożoną ze skrawków metalu, które trzymała w całości moc nadczłowieka w środku. Wytrzymały, silny, wymagający naprawdę wiele pracy, by oderwać wszystkie te metaliczne tarcze i odsłonić serce do zatrzymania.
Kiedy się z nim uporałem, w słuchawce usłyszałem zaskakujące wieści. Alden został schwytany przez funkcjonariuszy i jest od razu transportowany do zakładu karnego w Warren. Moya słusznie przeczuwała, że zaraz może zrobić się tam gorąco i moja pomoc może okazać się niezbędna.
Masakra na ulicach
Dust Men zaskoczyli w tamtym momencie wszystkich. Byli uważani za nieobliczalnych, ale tego dnia potwierdzili ostatecznie, że są bezdusznymi psychopatami, których nie powinno nazywać się ludźmi. W odwecie za pojmanie lidera, wyprowadzili na ulice cztery opancerzone autobusy, w których zamontowali stanowiska z karabinami. Teraz pokonywali nimi kolejne przecznice, mordując każdego, kto tylko napatoczył się pod celownik.
Moya zadzwoniła z informacją, która brzmiała jak ostrzeżenie. Do armii już dotarły odpowiednie sygnały i jeśli nic nie zostanie szybko zrobione, wojsko upora się z bandziorami. Musiałem szybko uziemić cztery mechaniczne fortece, które z łatwością mogłyby mnie poszatkować na mięso mielone przy próbie frontalnego ataku. Obrzuciłem pierwszą napotkaną granatami energetycznymi i pociskami, ale nie wywołały one żadnego efektu.
Co gorsza rzeczywiście nie było czasu na namysły, bo karabiny pruły praktycznie bez przerwy, a dystrykt wypełniały krzyki ranionych i zabijanych mieszkańców. Skoro nie mogłem podejść do autobusu z żadnej strony, naturalnie skierowałem swoje kroki ku górze. Wspiąłem się na dach jednej z kamienic i korzystając ze zdolności łagodnego opadania, miękko wylądowałem na dachu pojazdu. Rozejrzałem się i namierzyłem silnik umiejscowiony z tyłu. Wystarczyło go odrobinę podładować, by eksplodował, eliminując śmiertelne zagrożenie z ulic Warren.
Potem jeszcze tylko trzykrotnie powtórzyłem ten manewr. Zrobiło się ciszej, ale dzielnica była daleka od spokoju. Dust Men wciąż szaleli po pojmaniu przywódcy, a służby próbowały jakoś pomóc setkom zaatakowanych przez przestępców. Miasto spłynęło krwią, ot tak, bez specjalnego powodu.
Obrona zakładu karnego
Moya była wdzięczna za szybką reakcję, ale niedługo później przypomniała, że moja obecność jest niezbędna w zakładzie karnym, gdzie przytrzymywany jest Alden. Atak na obiekt był tylko kwestią czasu. Szanse, że policja zdoła go odeprzeć wyglądały mizernie.
Dotarłem na miejsce, gdzie czekał już Zeke, który nie przestawał próbować pomóc. Nie rozumiałem do końca jego motywacji, ale za wszelką cenę chciał zrobić coś, co pozwoli mu zyskać w oczach innych. Był jak narkoman, którego uzależnieniem są pochwały. Przypomniałem mu tylko, ile ryzykuje, stając do tej nierównej walki, ale trudno było odmówić mu racji, że każdy rewolwer się w tej sytuacji przyda.
Dust Men przybyli nawałnicą. W kilka chwil dziedziniec przed więzieniem zamienił się w wielki plac bitwy. Pociski przecinały powietrze, a wybuchy zaczęły wstrząsać mającymi swoje lata murami. Z pewnością nic takiego wcześniej nie widziały w swojej długiej historii. Na domiar złego atak nie był tylko frontalny. Ktoś dobrze kombinował, że moja obecność stanowi szczególny problem. Trzeba było mnie czymś zająć. Kilkunastu bandziorów przedostało się więc na tyły i odcięło prąd, wprowadzając dodatkowy zamęt.
Niedopilnowany
Musiałem przywrócić energię, a to oznaczało czasochłonną wspinaczkę po uszkodzonych murach i skałach. Po drodze wyeliminowałem jeszcze kilku oprychów, a potem ożywiłem generatory celnymi pociskami. Kiedy wróciłem na dół, policjanci byli w głębokiej defensywie. Na miejscu pojawiły się golemy kierowane przez Conduity, które nic nie robiły sobie z ostrzału. Sam miałem z nimi sporo kłopotu, a tu nawet nie mogłem się skupić na walce jeden na jednego, bo z każdej strony ktoś strzelał.
Zrobiło się naprawdę gorąco. Emocje najwyraźniej udzieliły się Zeke’owi, który do tej pory przebywał w środku z grupą funkcjonariuszy pilnujących celi Aldena. Wparował na dziedziniec z okrzykiem bitewnym na ustach. Zapytałem go, co do cholery wyprawia, ale odpowiedział tylko, że tu przyda się bardziej, bo lidera Dust Men pilnuje wystarczająco wielu strażników.
Cholernie się pomylił. Alden nie potrzebował wiele. Otworzyła się mała szansa i z niej skorzystał. Wymordował wszystkich i zbiegł, nim zdążyłem dotrzeć do celi. Zeke by pewnie niewiele tam pomógł. Raczej znalazłby się w gronie tragicznych ofiar. Nie zmieniło to jednak faktu, że byłem na niego po prostu wkurwiony. Milczałem. Widziałem po jego twarzy, że maluje się na niej poczucie winy.
Kiedy kilka godzin później odebrałem w końcu telefon od Moyi od razu wyczułem irytację w jej głosie. Może dlatego zacząłem zrzucać winę na Zeke’a. – Jest w tym momencie już tylko zbędnym ciężarem i może najwyższy czas odciąć ten balast, Cole? – zapytała. W tej chwili w Empire City każdy był dla kogoś takim balastem…
—
InFamous to opracowana przez studio Sucker Punch i wydana w 2009 roku produkcja z otwartym światem, w którym możemy zostać zbawcą lub katem Empire City. Utrzymana w stylistyce łączącej elementy komiksowe i bliskie rzeczywistości przedstawiania świata, zabiera nas w intensywną podróż u boku Cole’a McGratha, który pewnego dnia przypadkowo zyskuje nadludzkie moce. Jak je spożytkuje? Towarzysz mi podczas wspólnej wyprawy przez świat InFamous i powspominaj jeden z największych hitów PlayStation 3 tamtych czasów.
Podoba Ci się moja twórczość i ten blog? Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Jeśli doceniasz moją twórczość, postaw mi kawę, która pomoże mi odkopywać i przypominać kolejne klasyki z przepastnej biblioteki historii gier! Dzięki z góry!
<— Poprzedni odcinek opowieści z InFamous