Mizeria FM19 #6: Mizeria vs Rumak

Rumak Football Manager

Sytuacja w tabeli polskiej 1. ligi po 9. kolejkach była zupełnie inna od jakichkolwiek przedsezonowych przewidywań ekspertów. W czubie tabeli znajdował się,  zgodnie z oczekiwaniami, Raków Częstochowa, ale obok niego o awans biły się skazywana na środek tabeli Odra Opole i mające rozpaczliwie walczyć o utrzymanie Puszcza Niepołomice. Na dodatek, kolejne drużyny miały już do wspomnianego trio sporą stratę.

Gwiazdy Stacha

Nijak nie dało się więc w październiku dłużej udawać, że ekipa Stacha Mizerii nie ma szans na sensacyjny awans do ekstraklasy. Puszcza pokonywała kolejne przeszkody w różnym stylu, ale punkty ostatecznie zawsze lądowały na jej koncie. Z Sandecją musiała długo się mordować, ale w końcu Żurek wpakował piłkę do siatki w 95 minucie. Piąty gol w sezonie potwierdzał jego fenomenalną dyspozycję.

Stach kreuje gwiazdy.

Dotychczas wyśmiewany i traktowany z przymrużeniem oka Mizeria zaczynał wykraczać poza krzywdzącą go bańkę. Nawet najzagorzalsi przeciwnicy musieli przyznać, że pod jego okiem Żurek zaczął piłkarsko smakować jak nigdy dotąd, a Gwiazda naprawdę prezentował się jakby był gwiazdą pierwszoligowej polskiej kopaniny. Stach potrafił wyciskać nieznane wcześniej maksimum z zawodników, na których naprawdę mu zależało. Problem w tym, że jednocześnie miał w poważaniu wszystkich innych kadrowiczów, co wkrótce zaczęło psuć atmosferę w szatni niczym zostawiona o kilka dni za długo na stole sałatka warzywna.

„Bunt”

Przyspawani do ławki rezerwowych lub regularnie odsyłani co weekend na trybuny zawodnicy mieli jednak problem, żeby zorganizować bunt. Brakowało w Niepołomicach solidarności, bo żaden zawodnik podstawowej jedenastki nie zamierzał robić psikusa trenerowi, dzięki któremu zyskiwał dobrą reputację i szansę na krok do świata ekstraklasowej, lepiej płatnej piłki. Poza tym, trudno było na Mizerię nasłać wsparcie z zewnątrz, bo kibice wielbili obecnie odciski jego stóp w błocie i wywieszali łzawe transparenty na trybunach. Ktoś nawet od kilku dni wkładał mu za wycieraczkę samochodu czerwoną różę.

Nawet więc takie inicjatywy, jak prośba o wystawienie na listę transferową Longinusa Uwakwe czy Żytka nie wywoływały większego trzęsienia ziemi w Niepołomicach. Klub konsekwentnie zbierał punkty, pokonując 4:1 Chrobrego, 3:0 Wigry czy 1:0 Bytovię. Dowoził zwycięstwa, grając w dziesiątkę i punktował nawet wtedy, gdy musiał zacząć grać bez rewelacyjnie spisującego się do tej pory podstawowego bramkarza Mleczki. Stach znów przewidział, że będzie taka potrzeba i wprowadził do składu Wróbla na tyle efektywnie, że różnica między słupkami była niemal niezauważalna.

Raków uczy, Raków bawi

Pewnych rzeczy nawet jednak taktyczne szaleństwa Mizerii nie były w stanie przeskoczyć. Puszcza nadal miała pewne braki, które w potyczkach z trudniejszymi przeciwnikami wychodziły na jaw. W Pucharze Polski, długo wyczekiwanej drugiej batalii z Rakowem, znów lepsi okazali się częstochowianie. W 22 minucie prowadzenie dał im Kasperkiewicz. W 38 minucie Słaby postanowił powtórzyć wyczyny Bale’a z meczu obejrzanego wczorajszego wieczora i tak fortunnie uderzył piszczelem w futbolówkę podczas pseudowoleja, że ta zatrzepotała w siatce. W drugiej odsłonie jednak nawet Żurek, Kotwica i Gwiazda razem wzięci nie dali rady Górze, która z całą mocą zwaliła się na bramkę gospodarzy, dając Rakowowi wygraną 2:1.

Porażkę przyjęto w Niepołomicach ze spokojem, bo nikogo nie interesował już puchar, gdy na horyzoncie zaczynała pojawiać się wizja walki z Lechem, Legią, Lechią i Piastem w przyszłorocznej edycji sezonu ekstraklasy. Kibice zaczynali wierzyć, że ich nieprzygotowana na takie wyzwanie drużyna zdoła pod wodzą Stacha osiągnąć niewyobrażalny sukces. By jednak tego dokonać Puszcza musiała wygrać w wyścigu z Rakowem i Odrą, a obie te drużyny prezentowały się równie fenomenalnie. Wystarczy powiedzieć, że w plebiscycie na trenera miesiąca komisja miała największą zagwozdkę od lat, bo nominowani Papszun z Rakowa, Rumak z Odry i Mizeria z Puszczy poprowadzili swoje zespoły do pięciu kolejnych triumfów w ocenianym miesiącu. Ciągnięto więc słomki i dano trofeum pierwszemu ze szkoleniowców.

Mizeria vs Rumak

Pozostała dwójka tymczasem kilka tygodni później dostała szansę, by w bezpośrednim pojedynku strategów udowodnić swoją wyższość. Napisać, że hitowej, 1-ligowej konfrontacji wyczekiwała cała Polska, byłoby sporą przesadą, ale mimo wszystko mecz wzbudzał zainteresowanie. Naprzeciw siebie stawali dwaj zaskakujący kandydaci do awansu do ekstraklasy, którzy być może już za kilka miesięcy będą mogli zbierać cięgi od polskich gigantów na glinianych nogach.

Za faworyta uchodziła Odra, która wydawała się mniej chimeryczna, a na pewno trochę mocniejsza kadrowo. Puszcza w poprzednich rundach pogubiła punkty, remisując z Termalicą i Podbeskidziem. Zaskoczeniem był zwłaszcza remis 2:2 w drugim ze wspomnianych spotkań, bo ekipa Mizerii roztrwoniła tam dwubramkowe prowadzenie, do czego wcześniej nie przyzwyczaiła kibiców. To ona raczej zadawała ciosy w końcówce, a nie sama przyjmowała mocne proste na szczękę. Co więksi przeciwnicy Stacha pisali już przepastne komentarze i felietony o zacięciu machiny i wyczerpaniu limitu szczęścia.

W takim momencie na gospodarstwo Mizerii spadły kolejne plagi. Tuż przed bitwą z Odrą Hodowany złapał uraz, a Kura się wykartkował i nagle okazało się, że drużyna będzie musiała zagrać bez dwóch podstawowych bocznych obrońców. Niepołomicki mur kruszał w oczach i eksperci przewidywali, że padnie pod naporem razów ze strony czujących swoją szansę opolan.

Wszyscy mieli dosyć

Pierwsza liga to jednak pierwsza liga i zamiast hitu na miarę ekstraklasy kibice obejrzeli kopaninę, w której piłkarze pokazywali, że mogliby też zrobić karierę w innych dyscyplinach. Jedni jako mistrzowie taekwondo, inni w balecie, siatkówce czy popularnym wśród niektórych afrykańskich plemion kopaniu się po czołach. Przez 90 minut na boisku działo się niewiele. Bliżej widowisku było do kabaretu z Polsatu niż środowej Ligi Mistrzów. Aż w końcu czekający na końcowy gwizdek sędziego Żurek zamieszał w talerzu i kropnął mocno w stronę bramki rywali. Piłka w powietrzu zatańczyła, złamała ze dwa prawa fizyki i odbiła się od spojenia, by wpaść do siatki za zaskoczonym bramkarzem. Puszcza wyszła na prowadzenie, a zrezygnowany arbiter zaraz później zakończył mecz. Kolejna sensacja podpisana autografem Mizerii stała się faktem.   

Mizeria FM19 to kariera polskiego trenera-obieżyświata, który dorastał na Haiti i postanowił zostać nowym Kazimierzem Górskim. Stach Mizeria rozpoczyna swoją przygodę w Puszczy Niepołomice, a jego kolejne perypetie będziecie mogli śledzić w opowiadaniu w Gralingradzie. Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.

<—— Poprzedni odcinek Następny odcinek —>

<—– Pierwszy odcinek kariery Stacha Mizerii

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.