Final Fantasy 7 Rebirth #8: Costa del Sol

Final Fantasy 7 Rebirth blog

Poczuj się swobodnie. Zapomnij o wszystkich troskach i problemach. Costa del Sol na każdym kroku kusiło, by zrobić sobie krótki odpoczynek. Mimowolnie musieliśmy poczuć ten wakacyjny nastrój. Tempo naszej podróży za Sephirotem wyznaczali bowiem zakapturzeni, powtarzający w kółko te same słowa, wędrowcy.

Chwila odpoczynku

Wszyscy czuliśmy, że przydałby nam się prysznic i chwila oddechu. Znalezienie noclegu w centrum sezonu, kiedy Costa del Sol tętni życiem za sprawą pracowników Shinry i innych przyjezdnych z całego świata, graniczy z cudem. Kto by się spodziewał, że naszym cudotwórcą w tej sytuacji okaże się Johnny. Tak, ten sam niezmiennie niepoukładany były już mieszkaniec slumsów Midgaru. Okazało się, że trafił do miasteczka, poznał burmistrza i jakimś dziwnym sposobem wszedł w układ, który uczynił z niego właściciela zrujnowanego hotelu.

Cloud Costa del Sol

I tam się zatrzymaliśmy. Tifa i Aerith postanowiły się odświeżyć, więc daliśmy im więcej czasu, a sami z Barretem po krótkiej przerwie wróciliśmy na miasto, by obserwować wędrowców. Poszli na miejską plażę, co skomplikowało nam zadanie. Musieliśmy się przebrać w odpowiednie stroje, żeby móc wejść za nimi. Barret szybko rozwiązał ten problem swoim strojem marynarza kupionym jeszcze w Junon. Ja musiałem sprawdzić się w karcianych puzzle’ach i na strzelnicy, żeby zdobyć bilety uprawniające do zakupu hawajskiej koszuli i szortów. Tak to działa w Costa del Sol.

Ale nie mam co narzekać, bo dziewczyny czekało nawet więcej pracy przy zdobywaniu nagród w Costa del Amor. Przynajmniej pomocy udzielił im Red, ogrywając trzech rywali w specyficznych zawodach z piłkami.

Red XIII football Costa del Sol

W końcu znaleźliśmy się w komplecie na plaży. Tifa i Aerith wyglądały oszałamiająco w strojach kąpielowych. Odebrało mi mowę, jakbym był jakimś nastolatkiem. One tymczasem były całą sytuacją wyraźnie rozbawione, by nie powiedzieć, że zachwycone.

Zanosiło się na kilka chwil spokoju. Na dające okazję do ułożenia myśli kilkadziesiąt minut bez pogoni za czymkolwiek, bez walk i nieznośnego poczucia zagrożenia. Ale to była tylko mrzonka. Gość specjalny z Shinry już o to zadbał. Zachęcony zgłoszeniem od kapitana Titova do Costa del Sol przybył nie kto inny jak sam doktor Hojo.

Grasptropod

Miał konkretny cel. Chciał naocznie przekonać się o mutacji, którą przechodzili wędrowcy, a potem zabrać parę okazów do swojego laboratorium w Midgarze. Sytuacja szybko się skomplikowała. Potwory zaatakowały błyskawicznie i aktywowały proces przemiany. Musieliśmy działać, żeby uratować spanikowanych turystów. Sęk w tym, że nie byliśmy stuprocentowo przygotowani na bój. Byłem chyba w najgorszej sytuacji z całej grupy. Barret miał karabin przy sobie, tylko ściągnął z niego kamuflujący hak. Tifa i Red opierali swój styl walki na sile fizycznej. Aerith mogła czarować. Ja musiałem wziąć w ręce cokolwiek, co choć trochę przypomina miecz i wyruszyć do walki.

Pomyślałem, że Tifa i Red poradzą sobie ze swoimi przeciwnikami, więc ruszyłem do Aerith i Barreta. Po kilkudziesięciu sekundach konfrontacji na brzeg z morskich głębin wypełzł Grasptropod, a więc machina przypominająca trochę skrzyżowanie kraba i ośmiornicy. Pojmał w elektryczne klatki zmutowanych wędrowców, a potem Tifę i Reda. Tyle było z deklaracji Hojo, że go nie interesujemy. Byliśmy tylko małym bonusem, który z radością przyjąłby do swoich testów.

Grasptropod Final Fantasy 7 Rebirth

Robot okazał się nad wyraz silny i zwinny. Na domiar złego w trakcie walki pochwycił też Aerith i Barreta. Nagle znalazłem się sam, z parasolką w dłoniach, naprzeciw morderczej machiny. I tylko ja mogłem ocalić siebie i swoich kompanów. Próbowałem. Unikałem ataków, wyprowadzałem kontry. W końcu i mnie złapał w sidła. Wszystko wydawało się stracone.

I wtedy do akcji wkroczyła Yuffie. Uwolniła mnie i poleciła, bym zajął robota jeszcze przez kilka chwil. To mogłem zrobić. Kiedy znowu zacząłem tracić grunt pod nogami, nagle na plaży pojawił się Johnny. A w zasadzie mnóstwo Johnnych. Pędzących niczym kamikaze na wroga. Ninjutsu Yuffie zdezorientowało maszynę i sprawiło, że nie była w stanie ochronić się przed podłożonym ładunkiem wybuchowym.

Zachód słońca

Hojo nie wyglądał na specjalnie przejętego porażką. Red był gotów popędzić za nim i zemścić się za wyrządzone krzywdy, ale Aerith zatrzymała go. Morderca odpowiedzialny za śmierć jej matki i krzywdy milionów nie zasługiwał na najgorszy los? Zdziwiło mnie to.

Cloud Aerith Sunset Costa del Sol

Zwycięstwo nie przyniosło nam zbyt wiele radości. Słońce zaczęło zbliżać się do horyzontu i skąpało okolicę w ciepłych barwach pomarańczy. Każdy z nas potrzebował chwili dla siebie. Barreta i Reda gnębiło poczucie winy. Sytuacja przypomniała im, że nie będą w stanie pokonać każdego i ochronić wszystkich. Tifa wspominała miniony czas i znów mierzyła się z demonami z Midgaru. Aerith tymczasem obwiniała się o nie dającą się wyciszyć w sercu żądzę zamordowania Hojo. Coś z czym cały czas toczyła walkę. Kończący się dzień potęgował wspomnienia i zachęcał do refleksji. Oczyszczający wieczór przed kolejnym etapem trudnej podróży, która przed nami.

Wyspani i zregenerowani, następnego dnia byliśmy gotowi do drogi. Pożegnaliśmy Johnny’ego, nie zakładając, że spotkamy go ponownie zbyt szybko. Być może, kiedy nasze ścieżki skrzyżują się ponownie, jego hotel nie będzie już ostatnim punktem na mapie kurortu. Na zniszczonej dróżce prowadzącej do obiektu zatrzymała nas Yuffie. Kręcąca się nieustannie gdzieś w pobliżu, postanowiła raz jeszcze zasugerować połączenie sił. Nie miałem nic przeciwko, o ile mieliśmy wspólny cel. Upewniłem się co do tego. Wykazywana obojętność zbiła ją z tropu i sprawiła, że dołączyła do naszego grona bez dodatkowych warunków. Co nie zmienia faktu, że będziemy musieli mieć ją na oku.

Tropikalne Corel

Trop wskazywał na górę Corel. Czekała nas wspinaczka i wizyta w regionie, którego historię też mocno naznaczyła Shinra. Wcześniej mieliśmy jeszcze okazję pomóc kilku osobom w samym Costa del Sol i okolicach. Sam nie wiem, czy nie wolałbym od razu rozpocząć męczącego marszu na szczyt, zamiast wymuszonej randki z Aerith. Nie zrozumcie mnie źle, po prostu czułem się zupełnie nie na miejscu w tych romantycznych atrakcjach przygotowanych przez szukające inspiracje projektantki mody. Za to moja towarzyszka miała wiele radości i okazji do drobnych złośliwości. Korzyścią z tego było to, że mogliśmy poznać nieco lepiej tropikalny region nowego kontynentu, zwiedzając go na grzbietach miejscowych chocobosów.

Wysokie temperatury i duża wilgotność oznaczały inny rodzaj fauny i flory. Czekały też na nas nowe wyzwania w postaci potworów, które zadomowiły się w tych warunkach. Przypominające kraby pustelniki stwory były tak twarde, że od ich pancerzy odbijał się miecz, utrudniając tworzenie kombinacji ataków. Latające ptaki potrafiły razić piorunami, a dziwne ryby organizować się w niebezpieczne stada. Chwila nieuwagi i mogliśmy stać się kolejną na długiej liście ofiar tych demonicznych istot z regionu Corel.

Cloud Strife Tropical Corel

Potrenowaliśmy taktyki walki z nimi, wykonując zlecenie od kolejnego dobrego znajomego z Midgaru, Julesa. Jego siłacze z Wall Market akurat wybrali się w te okolice na wakacyjny obóz treningowy, ale zajęcia utrudniały im kręcące się w pobliżu monstra. Wzięliśmy z Tifą sprawy w swoje ręce, a przy okazji poobserwowaliśmy w boju ninja z Wutai. Yuffie okazała się nie tylko zręczna i silna, ale też umiejętnie władająca mocami żywiołów, które w przypadku jej ataków dystansowych robiły spustoszenie wśród szeregów wroga.

Uśmiechnąłem się, widząc później zawstydzenie Tify, która jako mistrzyni brzuszków z Midgaru doczekała się nawet grona fanów. Jej przykład dobrze pokazuje, że czasami możemy nie spodziewać się, jak bardzo nasze działania inspirują innych.  

Zresztą o konsekwencjach czynów dobitnie przekonaliśmy się też przez Yuffie, kiedy okazało się, że w Costa del Sol zamieszkuje już więcej niż jeden Johnny. Jego utworzone podczas ataku na robota Hojo klony nie zniknęły. Nie wiem, czy świat będzie w stanie udźwignąć taki ciężar. My zrobiliśmy to z trudem, przychodząc z pomocą kolejnym zagubionym sobowtórom, mającym rozmaite problemy ze zbieraniem materiałów na naprawę hotelu.

W końcu, zamknąwszy wszystkie pomniejsze zlecenia, prośby i sprawy, zostawiliśmy Costa del Sol za sobą i wyruszyliśmy na górę Corel. Żegnaliśmy sielankowy kurort, by wkroczyć do świata, w którym uśmiech i pogoda ducha są towarem deficytowym…

Final Fantasy 7 Rebirth to druga odsłona projektu będącego remake’iem kultowej produkcji jRPG Final Fantasy 7. Gra przynosi nie tylko unowocześnią oprawę audiowizualną i rozbudowę systemu, ale również nowe spojrzenie na znaną historię. Jak wygląda podróż przed świat Rebirth? Co czeka Clouda i jego kompanów? Przeżyj przygodę jeszcze raz w formie opowiadania na bazie wrażeń z gry!

Podoba Ci się to opowiadanie? Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli doceniasz moje starania w takiej formie gier relacjonowania – postaw mi kawę, która pozwoli mi kontynuować wędrówkę przez świat Final Fantasy 7 Rebirth! Dzięki z góry!

<— Poprzedni odcinek opowiadania z Final Fantasy 7 Rebirth

Następny odcinek opowieści z Final Fantasy 7 Rebirth —>

<— Początek przygody w Final Fantasy 7 Rebirth

Sprawdź audiobook z Final Fantasy 7 Remake –>

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.