Final Fantasy 7 Rebirth #1: Bohater
Czym są wspomnienia? Czy to przeszłość zapisana na niezwykłym nośniku pamięci, jakim jest umysł? A może to wyidealizowany obraz rzeczywistości, której chcielibyśmy być częścią, ale z różnych względów nie było nam to dane? Wpatrując się w szykujące się do snu miasteczko Kalm za oknem gospody, próbuję zdusić emocje, które zdawały się wygasłe od tak dawna.
Prawdziwy Sephirot
Pokój wypełnia cisza, którą przerywa dopiero zasadne pytanie Barreta. Nie miał okazji poznać Sephirota, a z mojej opowieści wysnuwa się obraz zupełnie innego człowieka od tego, którego opisywałem niedawno w Midgarze. Jakim go właściwie zapamiętałem?
Gdy odświeżam wspomnienia z incydentu w Nibelheim, widzę bohatera wykazującego troskę i potrafiącego nawet obdarzyć drugą osobę uśmiechem. Kogoś o nieosiągalnych dla innych umiejętnościach, ogromnym doświadczeniu i opanowaniu. Wojownika, który pomimo wielu bitew i wygranych pojedynków nie przestał być człowiekiem i nie stał się tylko bezduszną maszyną do zabijania.
Taki z pewnością był do tamtego momentu i wydarzeń w górskim miasteczku. A potem zmienił się w mordercę owładniętego misją przywrócenia świata prawowitym właścielom. Zainfekowanego ideą oddania go Jenovie kosztem wszystkich żyjących obecnie ludzi.
Zaczynam się zastanawiać, czy ten los był mu przeznaczony. Skoro nagle znalazł się na misji dotyczącej jedynego reaktora zarządzanego przez departament badań i rozwoju Shinry, a nie ten dotyczący infrastruktury. Gdyby nie to, mógł nigdy nie dowiedzieć się o eksperymentach nad Jenovą. A na pewno nie usłyszałby o nich w takich okolicznościach. A jednak stało się inaczej.
Wyprawa do reaktora
Tak inteligentny człowiek nie potrzebował wielu sygnałów, by wysnuć odpowiednie wnioski. Przepastne archiwa posiadłości Shinry na wzgórzu miasteczka umożliwiły mu tylko potwierdzenie pewnych teorii i zapewniły o wiele więcej informacji niż by potrzebował. Zmieniły go. Do końca życia będę się zastanawiać, czy gdybym nie czekał siedmiu dni, tylko spróbował skonfrontować się z nim wcześniej, powstrzymałbym dalsze wydarzenia. Zapobiegł wielkiemu pożarowi i rozlewowi krwi niewinnych mieszkańców.
Chciałem podzielić się tą wiedzą i perspektywą z innymi. Dlatego ze szczegółami opowiedziałem im o przebiegu misji. O naszej podróży do rektora, podczas której Sephirot motywował nieopierzonego żółtodzioba, jakim byłem, do wykazania się siłą, sprawnością i odwagą. Wyprawie trudnej, która kosztowała życie jednego z towarzyszących nam żołnierzy, porwanych przez nurt rwącej rzeki.
Byłem ostatnią osobą, która miała okazję walczyć u jego boku. Choć trudno nazwać to walką, bo zmutowana energią Mako bestia wielokrotnie unieruchamiała mnie w szczypcach, zmuszając Sephirota do ratowania mi skóry. Słusznie wtedy wytykał, że zaczynam być zdyszany, bo to był najbardziej intensywny pojedynek w mojej dotychczasowej karierze SOLDIERA. Dla niego to była codzienność. Nic, czego nie widział już wcześniej.
A potem odkrył prawdę o Jenovie. Oszalał i spalił wioskę, mordując mieszkańców. Pozbawił życia moją matkę, a jednocześnie z niewiadomych względów nie zabił mnie. Odebrał mi wszystko, prócz życia, jakby chciał skazać na cierpienie do końca dni.
Kim jesteś, Tifo?
„Więcej nie pamiętam. Wszystko później to biała plama” – szczerze wyznaję kompanom zgromadzonym w pokoju. Stanąłem naprzeciw Sephirota w głównym pomieszczeniu reaktora, ale czy skrzyżowaliśmy miecze? Co się wydarzyło w Nibelheim, że mogę tu nadal stać i o wszystkim opowiadać? Nie pamiętam.
Zmęczeni po podróży, decydujemy wspólnie, by wrócić do dalszych rozmów następnego dnia. Każdy ma okazję przetrawić nowe informacje o Sephirocie, za którym podążamy. Noc to dobry czas na rozmyślania.
Na ile dobrze pamiętam, Cloud nigdy nie był w Nibelheim pięć lat temu – Tifa zdradza Aerith, kiedy później szykują się do snu w swoim pokoju. Dzieli się informacją, której dźwiganie we dwójkę będzie z pewnością choć trochę łatwiejsze...
Ciche pukanie do drzwi budzi mnie ze snu. Tifa prosi o chwilę rozmowy na osobności. Idziemy na dach gospody. Tuż przed wyjściem na zewnątrz dostrzegam go na dole schodów. Łagodnie się uśmiecha, jakby znów wykazywał troskę i próbował uzmysłowić mi pewną niedostrzegalną prawdę. „Widziałeś jej ranę. Widziałeś, co się stało” – mówi, a te kilka słów wystarczy, by zasiać ziarno wątpliwości.
Miasteczko już śpi. Skrzydła wiatraka terkocą miarowo. Nie daję jej szansy, by zacząć. Jakbym nie był sobą, pytam wprost o wydarzenia tamtej nocy w Nibelheim. To dla niej cios boleśniejszy pewnie niż rana, po której bliznę mi pokazuje, by udowodnić, że nie podszywa się pod Tifę, którą znałem. Rozmowa szybko się urywa. Przez chwilę patrzę jeszcze w noc, ale w głowie mam pustkę.
Na dole czeka jeszcze na mnie. Chciała kontynuować od punktu, w którym kiedyś się zatrzymaliśmy, ale teraz sądzi, że najwyraźniej się pomyliła. „Na to wygląda” – odpowiadam, a słowa są lodowate i ostre niczym sztylet.
Barret ma rację, że kłótnie to ostatnia rzecz, której teraz potrzebujemy. Nic jednak nie jest takie proste.
Niespokojne Kalm
Rankiem otwieram oczy w pustym pokoju. Wszyscy już opuścili gospodę i wyszli zwiedzać miasteczko. Właściciel przybytku słusznie podpowiada, by odwiedzić punkty sprzedające ekwipunek i przedmioty oraz zajmujące się rozwojem umiejętności. Nie mogę zapominać, że musimy być dobrze przygotowani, jeśli chcemy mieć szansę w starciu z Sephirotem.
Jest piękna, słoneczna pogoda. Okolica tętni życiem i choć to mieścina mniejsza od choćby jednego sektora Midgaru, czuję się przytłoczony. Gwar rozmów atakuje uszy, tak wiele obrazów dociera w tym samym momencie do oczu. Chciałbym uchwycić wszystko, ale wydaje się to niemożliwe. Nie mamy tyle czasu. Skupiam się na małych celach, a dla rozruszania umysłu rozgrywam kilka partii w Queen’s Blood – zyskującej popularność na świecie karciance. Przy kanale przecinającym miasto, na mostku, spotykam Aerith, która potrzebuje tylko chwili, by wyciągnąć mnie na wejście na wieżę zegarową. Zna mnie już na tyle dobrze, by wiedzieć, że nazywanie tego randką sprowokuje moją reakcję.
Na szczycie wieży zdążamy tylko zamienić kilka słów o będącym w oddali Midgarze. Nagle niebo wypełniają statki powietrzne Shinry, z których wyskakują dziesiątki żołnierzy. Korporacja nie zamierza czekać. Chce nas dopaść jak najszybciej. Konfrontacja wydaje się nieunikniona, ale zarządzający gospodą Broden powstrzymuje mnie przed wyjście naprzeciw wrogom. „To miasto wycierpiało już wystarczająco wiele” – jego słowa dudnią mi w głowie, kiedy po cichu przemykamy do gospody.
Szykownie ubrany Broden nie jest członkiem Avalanche, ale współpracuje z grupą, bo ma swoją historię z Shinrą. Firma ma wielkie wpływy, ale zdążyłem się już przekonać, że chyba nawet więcej wrogów. Znów ratuje nam to skórę. Spotykamy się w komplecie w podziemnym tunelu, który pozwoli nam bezpiecznie wydostać się poza miasto…
Final Fantasy 7 Rebirth to druga odsłona projektu będącego remake’iem kultowej produkcji jRPG Final Fantasy 7. Gra przynosi nie tylko unowocześnią oprawę audiowizualną i rozbudowę systemu, ale również nowe spojrzenie na znaną historię. Jak wygląda podróż przed świat Rebirth? Co czeka Clouda i jego kompanów? Przeżyj przygodę jeszcze raz w formie opowiadania na bazie wrażeń z gry!
Podoba Ci się to opowiadanie? Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli doceniasz moje starania w takiej formie gier relacjonowania – postaw mi kawę, która pozwoli mi kontynuować wędrówkę przez świat Final Fantasy 7 Rebirth! Dzięki z góry!