Suikoden 2 #8: Zasadzka
Żaden strateg nie może lekceważyć znaczenia emocji na polu walki. Odpowiednio wykorzystane, potrafią odmienić sytuację i przynieść zwycięstwo lub doprowadzić do porażki. Shu doskonale zdawał sobie sprawę, że mając naprzeciw Lucę Blighta, musi tylko sprowokować go, a później wykorzystać moment, kiedy się odsłoni. Okazję ku temu dał mu wkrótce sam przywódca armii Średniogórza nacierającej na zamek Groznyj.
Bezczelny Kiba
Generał Kiba jeszcze kilka dni wcześniej służył wiernie królestwu, a teraz stał na czele niewielkiego batalionu, z którym przeszedł na stronę rebelii. Rozumiał plan Shu i wiedział, że się powiedzie. Podskórnie też na to liczył. Chciał, by młodego Blighta spotkała zasłużona kara za zamordowanie własnego ojca i dobrego króla. Stał naprzeciw Luki i jego potężnych wojsk dumnie, rzucając mu otwarte wyzwanie.
Wokół otaczały ich lasy. Dzieliło kilkadziesiąt metrów polany, której jasnozielony kolor miał niedługo zmienić się w brunatny i purpurowy. Ziemia miała pochłonąć krew dziesiątek dzielnych mężczyzn, których los postawił naprzeciw siebie. Każdy wierzył w słuszność swojej sprawy i był gotów podążać za przywódcą nawet na tamten świat. Tylko jeden dowódca przejmował się jednak losem podwładnych. Tylko jeden chciał, by jak największa liczba jego wiernych żołnierzy wróciła po wszystkim do swojego życia i wyczekujących na nich w domach bliskich.
– Masz czelność stawać mi na drodze, Kiba?! – krzyknął wściekły Luca, wyciągając naprzeciw mu lśniące ostrze swojego miecza.
– Twoja pycha zaprowadzi cię prosto do piekła. Tam, gdzie twoje miejsce – odparł ze spokojem nowy sojusznik Riou.
– Ty psie… – rzucił pod nosem Blight, a następnie polecił konnicy szykować się do szarży.
Flik i Odessa+
Sprowokowanie króla Średniogórza, odpowiedzialnego za rozpoczętą na nowo wojnę, okazało się dziecinnie proste. Dopiero, kiedy ślepo szarżując ze swoimi wojskami znalazł się w samym środku lasu, zorientował się, że został z niewielką kompanią ludzi. Wokół toczyły się walki. Stal uderzała o stal, powietrze przeszywał świst szybujących strzał. Jęki i krzyki żołnierzy mieszały się z odgłosami łamanych gałęzi drzew, tworząc osobliwą i męczącą kakofonię. Bitwa trwała w najlepsze, a wojska Unii umiejętnie prowadziły pomniejsze potyczki tak, by Blight pozostawał oddzielony od wsparcia.
– Co do cholery… – zaklął, spoglądając na ścieżkę przed sobą, która była podejrzanie pusta. Za moment pojawił się na niej Flik i towarzysząca mu piątka wojowników, którzy zadeklarowali wierność Riou.
– To twój koniec, Blight! Zapłacisz za wyrządzone krzywdy – Flik mocno zacisnął dłoń na rękojeści miecza, wiernej Odessy+, która towarzyszyła mu od tak wielu lat.
– Hahahaha, spróbuj szczęścia, głupcze – zadrwił Luca, unosząc trzymaną w ręku broń. Z ostrza wciąż kapała krew zarżniętych niedawno bez najmniejszych skrupułów przeciwników.
Po obu stronach Flika ustawili się rycerze Zakonu Matyldy, Camus i Miklotov. Obrócili lekko miecze w dłoniach i rzucili się naprzód. Luca przyjął dwa ciosy z góry na ostrze swojej broni i sparował je na bok, wykorzystując siłę napastników przeciwko nim. Chciał szybko skontrować, ale musiał zmienić plan, bo zaraz po nich z atakiem przyszedł Flik. Żołnierze rebelii mieli przewagę liczebną, ale posiadający moc magicznych run Luca potrafił ją perfekcyjnie zniwelować. Ziemia pękała pod stopami walczących, a nieustająca salwa ciosów odbijała się na sprawnie broniącym królu Średniogórza.
– To demon – powiedział do swoich kompanów Camus, ciężko dysząc, gdy obie strony zatrzymały się na krótką chwilę, by złapać oddech.
– Tak, ale na pewno nie jest nieśmiertelny. Niedługo się o tym przekona – odparł Flik, a zaraz później zarządził odwrót swojego oddziału.
– Hmmm, uciekajcie robaczki, odwlekacie tylko nieuniknione – rzucił jeszcze w ich stronę Luca.
Viktor i jego drużyna
Nie zdążył nawet przejść kolejnych dwudziestu metrów, gdy drogę zatarasował mu Viktor.
– Hardy wojownik z ciebie, książę! W tych opowieściach było więcej niż ziarno prawdy! – rzucił, dobywając Wielkiego Smoczego Miecza.
W tym samym momencie Luca dostrzegł, jak po jego obu stronach wyłaniają się kolejni przeciwnicy. Hanna sięgała po swój krótki miecz, a potężny Bolgan ocierał o siebie nałożone na dłonie kastety. W tle Blight dostrzegł jeszcze ich pomocników, w tym Clive’a celującego do niego ze sprawdzonej wielokrotnie w bojach strzelby.
– Ależ szykuje się zabawa! – zaśmiał się głośno władca Średniogórza, a potem rzucił w stronę Viktora, wyprzedzając jego ruch. Dwa ostrza starły się na krótką chwilę. Rozpoczęła się kolejna walka. Choć Blight był nieco wolniejszy, efekt poprzedniego starcia i kumulującego się w organizmie zmęczenia, nadal był w stanie uniknąć każdego ciosu. Strzały i cięcia tylko odbijały się od zbroi płytowej, nie czyniąc większych szkód.
– Hu..huu, myślę…hu…że tyle wystarczy….huu – Viktor dał z siebie wszystko w tych kilku minutach konfrontacji, więc z trudem łapał teraz oddech. Resztę zostawiamy Riou – rzucił. Za moment wycofał się wraz z kompanami, znikając w gęstwinie lasu.
– Czy nie możecie po prostu pozdychać?! – rzucił jeszcze za nimi Luca, wyraźnie sfrustrowany brakiem zwycięstwa w dwóch kolejnych konfrontacjach.
Dzieci z Unii
Król Średniogórza splunął na ziemię, poprawił chwyt na głowni i ruszył przed siebie. Zewsząd dochodziły odgłosy walki, ale nie był w stanie dostrzec choćby jednego sztandaru w barwach swojej armii. Narastała w nim irytacja. Wtedy właśnie drogę przestąpił mu Riou.
– Błagam, już nawet dziećmi próbujecie mnie zatrzymać?! Żałosna Unia! – głośno zaśmiał się Luca, szydząc ze stojących naprzeciw niego wojowników.
Riou nic nie odpowiedział. Przyjął tylko postawę bojową. Obok niego stał nastroszony Shiro, który groźnie warczał. Za nim pozycję zajął łucznik Kinnison, gotów za wszelką cenę ochronić swoich kompanów, jeśli dojdzie do najgorszego. Szóstkę przeciwników Luki uzupełniali nie znająca strachu Oulan oraz starające się go dobrze maskować Eilie i Nanami.
Luca był może zmęczony, ale w tamtym momencie napędzał go czysty gniew i żądza mordu. Bez zawahania rzucił się na Riou, który umiejętnie sparował natarcie. Shiro wykorzystał okazję i z impetem uderzył w bok szalonego rycerza, wytrącając go z równowagi. Otworzyła się szansa, z której skrzętnie skorzystał Oulan, wymierzając soczysty cios w szczękę. Luca cofnął się o dwa kroki, ale oprzytomniał na tyle szybko, by zablokować rękawicą noże rzucone przez Eilie. Nanami była już w pół ataku, gdy jej oczy napotkały wzrok Blighta. Zatrzymała się i odskoczyła. Całe jej ciało dygotały. Na twarzy nowego władcy Średniogórza pojawił się uśmiech.
– Świetnie, zabawmy się więc – rzucił do wrogów, a z jego głosu biła pewność siebie.
Potężna magia Blighta
Inkantacja ożywiła runę, która służyła Luce. Za moment płomienne języki spłynęły z niebios i otoczyły go. Trzymany w ręce miecz zalśnił. Mężczyzna uchwycił go mocno w obie dłonie i pomknął ku trójce stojącej z przodu. Pchnięciem zbił gardę Riou, a następnie w ułamku sekundy przesunął się ku jego dwóm kompanom. Błyskawiczne cięcie odrzuciło Oulan i Shiro, którzy zostali poważnie ranni.
Nie tylko Blight miał jednak w swojej dyspozycji magiczne moce. Riou szybko doszedł do siebie i przyzwał swoją runę, której magia spłynęła na wszystkich walczących u jego boku, lecząc ich obrażenia i przywracając siły.
Oulan i Shiro tylko tego potrzebowali. Zaatakowali wspólnie, jakby znali się i współpracowali od lat. Luca przyjął postawę obronną, gotując się na kontratak. Oczami wyobraźni widział już jak pewnymi ruchami rozpłata za chwilę ciała wrogów. Pierwszy miał zginąć ten śnieżnobiały wilk. Niespodziewanie jednak odskoczył na bok, a zza jego ciała wyłoniła się błyskawicznie lecąca w kierunku twarzy Blighta strzała wypuszczona przez Kinnisona.
Kombinacja ataków
Dowódca został zmuszony do nieporadnej gardy. Po jego perfekcyjnej postawie nie było już śladu, co skrzętnie wykorzystała Oulan. Wymierzyła potężny podbródkowy, który wybił Lucę na kilka metrów w powietrze. Stał się łatwym celem dla noży Eilie. Zaraz po tym, jak dotarły do celu, wbijając się w nogawice i obijając zbroję, wspólny atak wymierzyli Riou i Nanami. Trenowana latami kombinacja ciosów, tak rytmiczna, że dla postronnych obserwatorów wręcz hipnotyzująca, obiła spadającego. A gdy był już centymetry nad ziemią i za moment miał w nią gruchnąć, z impetem wpadł w niego Shiro. Pęd wilka posłał ciało z dużą prędkością w stronę drzew. Król Średniogórza zatrzymał się na starym buku, uderzając plecami tak, że odłamki kory posypały się w wielu kierunkach.
Wszyscy z uwagą się mu przyglądali. Ku przerażeniu Eilie, mężczyzna zaczął podnosić się kilka sekund później. Ciężko dyszał.
– Dlaczego nie mogę wygrać?! Dlaczego ty, Riou, masz mnie pokonać?! – mówiąc to, spoglądał na szóstkę rebeliantów spode łba. Nie odejdę, dopóki nie wyrżnę wszystkich świń zamieszkujących te ziemie! Jesteście niegodni, by dalej żyć – wydarł się, a jego głos brzmiał niczym skowyt rannej bestii.
Zacisnął dłoń na rękojeści miecza, który trzymał w tamtej chwili opuszczony. Czubek ostrza dotykał ziemistej ścieżki. Zrobił pierwsze kroki naprzód. Wtem pomiędzy walczącymi pojawiła się niewielka grupa żołnierzy Średniogórza.
Samotne drzewo
– Królu, nie pozwolimy, by cokolwiek ci się stało! – zakrzyknął kapitan na ich czele.
Luca przez chwilę spoglądał w milczeniu na plecy swoich podwładnych. Potem lekko się uśmiechnął, odwrócił i zaczął oddalać.
– Szybko, nie możemy pozwolić mu uciec! – zawołał Riou do swoich kompanów.
Potyczka trwała kilka chwil. Szeregowi rycerze nie mieli szans z dużo lepiej wyszkolonymi przeciwnikami. Cała szóstka popędziła dalej ścieżką ku klifowi.
Luca Blight szedł powoli. Czuł palące mięśnie, obolałe nogi i ręce. Rany dawały o sobie znać w każdej mijającej sekundzie. Podszedł do dużego drzewa, które samotnie stało na krawędzi klifu. W tle płonęły lasy, przypadkowe ofiary trwającej wojny. Widział stąd górującą twierdzę Groznyj i otaczające ją wody morza. Zatrzymał się przy samotnym drzewie i oparł dłonią o pień. Dostrzegł zwijający z gałęzi niewielki amulet.
– Co do…?
Wziął przedmiot w ręce i otworzył wieczko. Ze środka wyleciały trzy świetliki.
– To jakiś żart?! Ktokolwiek za to odpowiada, zginie z mojej ręki! – powiedział głośno wyraźnie zirytowany.
W tym samym momencie, gdy malutkie owady wzbiły się w niebo, stojący kilkanaście metrów dalej wraz z kompanią łuczników Shu wydał rozkaz. Mnóstwo strzał wyruszyło w drogę, mknąc przed siebie. Luca nie zdążył zareagować. Przed nim kilka wbiło się w trawę, dwie w drzewo za plecami, jakaś zatrzymała w liściastej koronie. Cztery ugodziły rycerza, trafiając w udo, ramię i klatkę piersiową. Powietrze przeszył przeraźliwy krzyk.
Riou vs Luca
Riou i jego kompani dotarli na miejsce w tej samej chwili, w której swojego ciężko rannego przywódcę otoczyła kolejna grupa wiernych żołnierzy.
– Ratuj się, królu! – krzyczał starszy stopniem podwładny.
Za moment wszyscy padli pod ostrzałem drugiej salwy strzał wypuszczonych przez łuczników. Luca był sam i nie miał drogi ucieczki.
– Ty śmieciu. Nie próbuj ingerować w moją świętą wojnę! – pomimo poważnych obrażeń, Luca zawył donośnym głosem, który przeraził wszystkich przypatrujących się mu członków rebelii. Nadchodzę, Riou! – wycharczał i rzucił się z mieczem na swojego wroga.
Młody przywódca Unii zdążył szybkim ruchem ręki powstrzymać Shiro, który już rwał się naprzód, a następnie sprawnie odbił atak przeciwnika. Zakręcił drugą tonfą w ręce, przyjmując postawę. Blight ciężko dyszał, a wzrok miał zasunięty mgłą wściekłości. Zamachnął się od góry, ale był to ruch wolny, więc Riou sprawnie podskoczył i uderzył go z całą mocą w brzuch. Potem zaczekał aż przeciwnik odzyska równowagę. Odpowiedział na drugi atak, równie czytelny, wyminięciem i celnym ciosem w plecy. Spojrzał za siebie. Luca ukląkł na prawe kolano.
– Po co walczysz, Riou? Na co liczysz? – zapytał, wpatrując się w ziemię pod sobą. Trawę pokrywały kolejne krople kapiącej krwi.
– Chcę zakończyć tę wojnę.
– Jakie to naiwne. Dziecięce marzenie. Naprawdę wierzysz, że zaprowadzisz pokój?! Nawet po mojej śmierci nie będzie pokoju! Będziesz musiał się zmierzyć z całą nacją, która dusić będzie w sobie żądzę zemsty!
Riou nic nie odpowiedział. Luca wstał i zaczął się cofać. Zatrzymał w odległości metra od drzewa. Rozpostarł szeroko ręce.
– Tak, tak! Czuję to! Czuję jak ból ustępuje, jak wracają moje siły! Przypatrzcie się, tak wygląda właśnie wcielenie zła! – Blight zaczął zanosić się histerycznym śmiechem. Parę chwil później upadł, wydając ostatnie tchnienie.
Victor i Flik, którzy dotarli na miejsce parę chwil wcześniej i przyglądali się całemu zdarzeniu, podeszli bliżej Riou.
– Czy to koniec? Wygraliśmy? – zapytał Flik.
Nikt mu nie odpowiedział. Z zachodu nadszedł Shu, który przerwał chwilę zadumy i zabrał Riou ze sobą. Należało ogłosić zwycięstwo, by zapobiec dalszemu rozlewowi krwi.
Z daleka i z ukrycia wszystko obserwowali dwaj przedstawiciele królestwa Średniogórza.
– Czy tego chciałeś? – zapytał Leon.
– Owszem, na to liczyłem. Mogę teraz tylko modlić się, by wystarczyło mi sił do zaakceptowania mojego przeznaczenia – odparł Jowy.
KONIEC? W grze historia w tym miejscu dopiero nabiera rozpędu. Niestety nie zdołam jej opowiedzieć zgodnie z pierwotnym planem. Notatki z mojej rozgrywki przepadły, a tym samym scenariusz tej historii pisanej na bazie Suikodena II. Nie chciałem jednak zostawiać fanfika urwanego w kiepskim momencie, stąd jeszcze ten ósmy odcinek, który stawia kropkę na pewnym etapie fabuły. Po więcej zachęcam do sprawdzenia samej gry – zdecydowanie warto to zrobić nawet ponad dwie dekady po premierze.
Zapraszam do sprawdzenia innych opowiadań i audiobooków na ich bazie. Jeśli podoba Ci się to, co robię, obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również postawić mi kawę. Dzięki!