Final Fantasy 7 Rebirth #2: Grasslands
Ciężkie, metalowe wrota schronu z niechęcią ustępują naciskowi. Mocne promienie słońca potrzebują chwili, by wedrzeć się w ciemność i oślepić nas. Przez cały ten czas spędzony w stalowo-betonowym krajobrazie Midgaru zdążyłem zapomnieć, jak piękny jest otaczający nas świat. Tak wiele zdążyłem zapomnieć.
Szukając schronienia
Wszechobecna zieleń i błękitne niebo malują kojącą kompozycję. To obraz, który byłby trudny do oddania nawet dla największych artystów. Nie sposób wyrazić rozmachu piękna, który rozpościera się przed oczami. Do uszu dochodzi jednak burzący atmosferę spokoju dźwięk pracy silników latających maszyn Shinry. Wiszą nad nami, zakłócając spokój Kalm. Nie było czasu na podziwianie. Na pewno jeszcze nie teraz.
Aerith słusznie zapytała, co dalej. Naszym jedynym potencjalnym celem, który mogliśmy sobie wyznaczyć, była pobliska farma, którą prowadził znajomy Brodena. Lepszy taki punkt orientacyjny niż żaden, więc ruszamy na południowy-wschód. W ostatnich dniach mieliśmy sporo przerwy od walk i zdążyłem już zapomnieć, jak skuteczni w pojedynkach są moi kompani. Salwy Barreta doskonale angażują napotkane bestie, do których możemy z Tifą szybko podbiec, by przypuścić zmasowany atak. Jest niesamowicie szybka. Momentami mam wrażenie, że nie widzę niektórych jej ciosów.
Świat pełen jest ciekawych miejsc i fragmentów dawnej historii. Mijamy niedziałający już od dawna drewniany młyn, który popada w ruinę. Wielki, ceglasty akwedukt przypomina o potędze dawnej republiki. Nawet po latach robi wrażenie. Pozostałości minionego świata budzą ciekawość i sprawiają, że chciałoby się znaleźć czas na zagłębienie sekretów historii.
Spodziewam się, że na farmie znajdziemy chwilę, by się przegrupować i przemyśleć plan działania. Gospodarz słusznie zauważa jednak, że jednostki Shinry pewnie wkrótce dotrą też tutaj. Powinniśmy znaleźć bezpieczniejszy punkt. Nie zostawia nas samym sobie i wskazuje opuszczony i zapomniany port na mokradłach. Podobnież nawet nikt związany z korporacją już raczej o nim nie pamięta. Ruszamy więc dalej.
Pusty port
Otrzymany od Brodena transmuter przedmiotów rzeczywiście okazuje się użyteczny. Wokół pełno jest ziół, rud i innych surowców, które możemy zebrać. Przerabiając je na przedmioty, będziemy w stanie zaoszczędzić sporo gil, a ich brak szczególnie nam teraz doskwiera. Nie spodziewałem się, że taką przyjemność odnajdę w zbieractwie. Czy to coś, o czym też zapomniałem?
Wilgotne bagna pokryte są mgłą. Powietrze jest lepkie i cięższe niż na zielonych równinach. Okoliczna roślinność jakby z jednej strony nie dopuszczała zbyt wiele światła, a z drugiej pożerała każdy promień, który zdoła się przebić. Port rzeczywiście wygląda na opuszczony od dawna. Funkcjonował jednak wystarczająco długo, by ktoś zdążył jeszcze uznać za zasadne umieszczenie na drewnianej konstrukcji ostrzeżenia o gigantycznej kobrze ukrywającej się w akwenie. Midgardsormr jest owiany legendą i przeraża lokalnych mieszkańców. Dla nas stanowi przeszkodę, na pokonanie której musimy znaleźć sposób.
Tifa i Aerith przychodzą nam z pomocą i znajdują reklamę rancza Billa. Może to tylko slogany, ale wolę już spróbować przebyć bagna na grzbiecie chocobo niż w spróchniałej łódce. Rozsądek ratuje nas przed naiwną śmiercią u boku rozentuzjazmowanego Barreta. Dobry znajomy, który podrzucił nas jakiś czas temu do Kalm, wita nas z otwartymi ramionami. Odsyła do swojego pomocnika Billy’ego, który dogląda ptaków w stajni.
Znaleźć chocobo
Możemy mówić o pechu, bo żaden z obecnych na ranczu nie nadaje się jeszcze do ujeżdżania. To zbyt młode, niepokorne i niedoświadczone zwierzęta. Cała reszta została sprzedana. Na domiar złego nie mamy gil, by móc skorzystać z oferty uzyskania wsparcia Billy’ego. Od czego jednak jest urok Aerith. Jakimś sposobem okazuje się, że jest jeden ptak, który może nam pomóc. Piko, uciekinier z rancza. Trzeba go tylko odnaleźć i nakłonić do powrotu, przypominając o ulubionych przekąskach.
Kiedyś wydawało się to dużo trudniejsze. Kiedy byłem młodszy, potrafiłem godzinami chodzić po wielkich śladach i nie natrafić na choćby jeden okaz. Teraz szybko namierzamy Piko i jego dwóch dziko żyjących przyjaciół. Reszta ekipy ukrywa się w bezpiecznej odległości, a ja po cichu, zakamuflowany w trawie, podchodzę do żółtego ptaszyska i dosiadam go. Nie walczy zbyt długo. Głód robi swoje. Kiedy dajemy mu posmakować ulubionej karmy i wspominamy o ranczu Billa, biegiem rusza we wskazanym kierunku.
Witaj, Chadley
Billy jest pod wrażeniem i obiecuje szybko osiodłać dla nas chocobo, żebyśmy mogli ruszyć w dalszą drogę. Nie powinniśmy zwlekać, bo Sephirot z pewnością nie będzie czekać z realizacją swoich planów. Niespodziewanie na ranczu pojawia się dobry znajomy z Midgaru, Chadley. Odkąd opuścił metropolię, jego badania nabrały rozmachu. Nie tylko rozwinął swój symulator bojowy, ale też zaangażował się w studiowanie historii świata, bóstw i demonicznych bestii, poza oczywiście dalszym wytwarzaniem nowych materii.
Choć nie podzielam jego pasji do tych wszystkich odkryć, to trudno mi zaprzeczyć, że możliwość rozwijania umiejętności i pozyskiwania nowych materii brzmi kusząco. Daję się więc namówić na współpracę badawczą. Zresztą podczas eksploracji i tak pewnie napatoczymy się na wszystkie wskazane przez niego lokalizacje.
Szybko przekonuję się, że to dobra decyzja, bo już sam trening, przygotowany dla każdego z nas w symulatorze, przynosi kilka dodatkowych materii. Wreszcie będziemy mogli trochę konkretniej rozdzielić je między sobą.
Pomóc też innym
Kiedy chocobo jest już gotowy, szybko zdajemy test Billy’ego, wykręcając bardzo ładny czas okrążenia na testowym torze wokół wybiegu. Pora ruszać dalej za Sephirotem. Chłopak wspomina jeszcze, że sytuacja w Kalm się uspokoiła, więc jeśli chcemy złapać jakieś dodatkowe zlecenia, to możemy tam poszukać okazji. Nie chcę tracić na to czasu. Aerith słusznie jednak zauważa, że bez gil daleko nie dotrzemy. Przed pracą nie uciekniesz. – Pamiętasz, ile przyjemności miałeś z pomagania innym w sektorze 5? – dopytuje z uśmiechem. Nie potwierdzam, choć w głębi duszy muszę się zgodzić, że jest w załatwianiu tych małych spraw zwykłych ludzi coś budującego. Skoro możemy pomóc, dlaczego tego nie zrobić.
Billy wspomina od razu, by dopytać jego siostrę, bo może mieć małe zlecenie. Coś w sam raz na start. Rodzeństwo było bardzo pomocne i miłe, więc zaglądamy do dziewczyny. Niepokojąca jest ta nutka tajemnicy wokół losów ich rodziców i znanego nam z Wall Market Chocobo Sama. Okazuje się, że niewiasta prowadząca sklepik na ranczu marzy o tym, by upleść wianek z kwiatów, jak zawsze robiła to jej zmarła matka. Przez wszystkie te bestie grasujące w okolicy nie ma jak ich zerwać. Aerith jest kwiaciarką i doskonale to rozumie. Szybko rodzi się między nimi nić porozumienia. Nie mam jak odmówić. Tłumaczę sobie, że przy okazji sprawdzimy trochę rejonu na północy dla Chadleya, a i będziemy mogli jeszcze zajrzeć do Kalm. Byle tylko nie stracić zbyt wiele czasu.
Final Fantasy 7 Rebirth to druga odsłona projektu będącego remake’iem kultowej produkcji jRPG Final Fantasy 7. Gra przynosi nie tylko unowocześnią oprawę audiowizualną i rozbudowę systemu, ale również nowe spojrzenie na znaną historię. Jak wygląda podróż przed świat Rebirth? Co czeka Clouda i jego kompanów? Przeżyj przygodę jeszcze raz w formie opowiadania na bazie wrażeń z gry!
Podoba Ci się to opowiadanie? Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli doceniasz moje starania w takiej formie gier relacjonowania – postaw mi kawę, która pozwoli mi kontynuować wędrówkę przez świat Final Fantasy 7 Rebirth! Dzięki z góry!
<— Początek przygody w Final Fantasy 7 Rebirth
Trzeci odcinek opowieści Clouda Strife z Final Fantasy 7 Rebirth —>