Mizeria FM19 #46: Duch Mizerii nad Polską
Polskie środowisko trenerskie odetchnęło z ulgą, kiedy Stach Mizeria opuścił Sosnowiec i wyjechał za południową granicę. Szkoleniowcy mieli nadzieję, że to ostatni moment, gdy słyszą to swojskie nazwisko i od teraz ta – ich zdaniem – parodia trenera znika z horyzontu i przestanie ośmieszać nadwiślańską myśl szkoleniową. Ciosem mokrą ścierką w twarz był więc dla wszystkich przyznany Mizerii przez Przegląd Sportowy tytuł polskiego menedżera roku.
Oto ten pracujący sobie spokojnie na Słowacji i zbierający pochwały Stach wyrastał na czołowego przedstawiciela polskiej trenerki, a być może nawet kandydata na selekcjonera drużyny narodowej. Redakcja ogólnopolskiego dziennika odebrała dzień po ogłoszeniu nazwiska zwycięzcy wiele telefonów od niezadowolonych specjalistów. Nikt w gruncie rzeczy nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy ta nagroda to żart, czy rzeczywiście obiektywny i uzasadniony wybór.
Jeden napastnik wart więcej niż pięciu obrońców
Spartak w lidze słowackiej nie prezentował się aktualnie tak, by umacniać drugą z opcji. Owszem, klub wygrał ostatnie starcie w roku, pokonując w ważnej batalii Dunajską Stredę 4:2, ale po osiemnastu kolejkach zajmował dopiero piąte miejsce. Zamykał peleton ścigający Slovan Bratysława i tracił do lidera jedenaście oczek. Uczciwie mówiąc, nikt rozsądny nie wierzył już, że ktokolwiek zagrozi obrońcy tytułu. Spartakowi i reszcie konkurentów pozostała więc zażarta walka o podium i europejskie puchary.
Początek 2026 roku zasiał strach w sercach kibiców z Trnawy. Kontuzje Udeha (cztery tygodnie przerwy) i Feghouliego (cztery miesiące przerwy) nałożyły się na wcześniejsze urazy stoperów Kulcsara i Novoty. Jeśli Spartak byłby statkiem, to Stachowi właśnie powiedzianoby, że kadłub ma dziurę wielkości malucha. W tej sytuacji każdy racjonalny opiekun drużyny podjąłby starania, by zapobiec zatonięciu. Mizeria jednak zlekceważył zagrożenie, twierdząc, że stoperzy zdążą wrócić na najważniejsze mecze. Dla niego ważniejsze było wzmocnienie siły ataku, w którym Nurkoviciowi wyraźnie brakowało wsparcia, a coraz częściej także pary. Tym sposobem na Słowację trafił młody talent z Domżale, 19-letni Mitija Horvat, który został wypożyczony na pół roku.
Żenujące transfery
Tak właśnie Mizeria postanowił przygotować swój zespół na walkę o kolejnych awans do europejskich pucharów. Żałość targała kibicami, którzy musieli próbować ekscytować się tym posunięciem, podczas gdy Slovan zamykał kolejne okienko z wydanymi 2,9 milionami euro. Sprowadził perspektywicznego Anibala Denisa z Gimnasia La Plata za 525 000 euro i Harisa Luziego ze Zrinjskiego za zbliżoną kwotę. Mimo to zamknął zimowe szaleństwo na rynku z wynikiem dodatnim, bo na sprzedażach zarobił nawet o pięćset tysięcy więcej. To była inna liga, inny ciężar gatunkowy, inny świat.
Ze Stachem nie było sensu o tym dyskutować, bo on był święcie przekonany, że jest skuteczniejszy na rynku transferowym. Oszczędny, a przy tym zabójczo skuteczny, gdy chodzi o wzmocnienia. A jak już sprzedaje, to za miliony, co mieli udowadniać Slysko i Dungel, którzy właśnie kisili się w rezerwach PSG i Legii.
Ktokolwiek miał ochotę utrzeć mu nosa, musiał na razie się wstrzymać. Spartak zremisował na wyjeździe z Żyliną 3:3, a remis uratował w 91 minucie właśnie Horvat. Później Sloweniec dołożył swoją cegiełkę w pogromie Seredu 3:0, a i omal nie pomógł też uratować punktu ze Skalicą. Pewnie by się udało, gdyby nie czerwona kartka Bojovicia w 81 minucie.
Spartak zakończył rundę zasadniczą w nie najgorszym stylu, zbierając jeszcze trzy punkty z Michalovcami. Tym samym w grupie mistrzowskiej zaczynał zabawę na czwartym miejscu, mając na koncie trzydzieści osiem punktów. Do Slovana tracił co prawda dwanaście, ale do Dunajskiej Stredy i Żyliny tylko cztery. Nad Trencinem miał z kolei pięć oczek przewagi.
Hans Christian Mizersen
Kolejne tygodnie toczyłyby się jakby zgodnie ze scenariuszem pisanym w magicznej księdze przez fantazjującego o swoim geniuszu Stacha. Polski szkoleniowiec zawarł nawet w swojej biograficznej historii twisty fabularne. Zalążkiem fabuły był wspomniany transfer Horvata. Jego sens potwierdziło odpadnięcie w ćwierćfinale krajowego pucharu z Dunajską. 0:1 wynikało przede wszystkim z zerowej liczby sytuacji stworzonych w sumie przez duet napastników Nurković-Meijer.
Kilka dni później nowy snajper w Trnawie zaliczył hat-tricka w pewnie wygranej potyczce ze Skalicą. Stach mógł wypiąć pierś do orderów i pytać retorycznie – a nie mówiłem, że potrzebujemy nowego napastnika? Kolejne gratulacje mógł zacząć zbierać po cennym triumfie na wyjedzie nad Dunajską w lidze. Mizeria zrewanżował się przeciwnikowi w najefektowniejszym możliwym stylu. Frantisek Lukac w 71 minucie otworzył wynik i wszystko wskazywało na kolejną wygraną gospodarzy, ale Stach miał jeszcze plan kontrataku. Wpuścił ma boisko Dangubicia, który na pozycji ofensywnego pomocnika zdecydowanie wyróżniał się na tle całej ligi. Jego dwa trafienia w 74 i 78 minucie doprowadziły do niespodzianki, która zamieszała w tabeli. Przy remisie Żyliny, Spartak zrównał się z nią punktami, a przy okazji zmniejszył stratę do Dunajskiej do zaledwie jednego oczka.
Bajka Stacha trwała w najlepsze. Jego drużyna robiła kolejne kroki ku europejskim pucharom, a rywale tymczasem potykali się na wzajemnie podstawianych sobie nogach. I tylko Slovan szybował wysoko nad tym wzajemnie się tłukącym motłochem. Zdemolował Spartaka 3:0 na wyjeździe i nie przeszkodziła mu w tym nawet kontuzja supersnajpera Ruiego Pedro w 30 minucie. Potem rozprawił się tak samo z Dunajską, której zresztą pozbawił też szans na Puchar Słowacji. Bez większych problemów sięgnął po podwójną koronę, utwierdzając wszystkich w kraju co do swojej siły i dominacji.
Mam plan i wykonam go sam
Mizerii jednak to nie interesowało. Pogodził się, że w tym sezonie nie będzie w stanie utrzeć faworytowi nosa, więc wolał podbudować swojego ego na rywalizacji z pozostałymi konkurentami. A to wychodziło mu nad wyraz dobrze. Poprowadził swój zespół do bezcennego triumfu nad Żyliną na wyjeździe, w którym Dangubic, Horvat i Nurkovic zagrali pierwsze skrzypce, a później odprawił też Trencin na własnym obiekcie 2:0.
Nie przejął się presją. Ten ostatni triumf oznaczał, że przypieczętował trzecie miejsce. Nie musiał nawet tego robić, bo w tym samym czasie Dunajska poległa z Żyliną, co oznaczało, że ostatecznie straciła do rywala z Trnawy aż sześć oczek.
Tabela wyglądała klarownie i nie zostawiała wątpliwości. Slovan zdominował zmagania z 68 punktami. Żylina nadrobiła gorszy start i zamknęła sezon z 61 punktami. Spartak miał ich 56, Dunajska 50, a Trencin 40. Miejsce na podium, awans do pucharów. Misja zakończona sukcesem. Stach mógł znów oddać się celebracjom, pijąc na umór i podjadając bez ograniczeń.
Mizeria FM19 to kariera polskiego trenera-obieżyświata, który dorastał na Haiti i postanowił zostać nowym Kazimierzem Górskim. Stach Mizeria rozpoczął swoją przygodę w Puszczy Niepołomice, a później trafił do Zagłębia Sosnowiec. Widząc pusty trybuny miejscowego stadionu, zwątpił w szansę powodzenia projektu i wyjechał na Słowację, gdzie trafił do Spartaka Trnawa. Jego kolejne perypetie będziecie mogli śledzić w opowiadaniu w Gralingradzie. Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.
<—— Kariera FM 19: Stach i zderzenie tico z Fenerbahce
Kariera FM19: Stach łowi płotki w Europie —->
<—– Pierwszy odcinek kariery Stacha Mizerii w Football Manager 2019