Mizeria FM19 #4: Bąk na wsparciu
Stach Mizeria szybko zdobywał serca kibiców Puszczy, którzy zaczynali wierzyć w jego projekt. Jednocześnie jednak zyskiwał też w błyskawicznym tempie nowych wrogów. Dla wielu stał się symbolem, nomen omen, mizernego poziomu polskiej piłki, w której sukcesy odnosić może ktoś tak oderwany od rzeczywistości, bez zaplecza teoretycznego i praktycznego doświadczenia, jak Mizeria właśnie.
Spisek przeciwko Mizerii
Stachowi na pewno nie pomógł tytuł menedżera miesiąca pierwszej ligi. Dwa zwycięstwa i debiut z przytupem wystarczyły, by niewiele znaczącą statuetkę wręczono jemu, a nie Ryszardowi Tarasiewiczowi z GKS Tychy czy Grzegorzowi Nicińskiemu z Chrobrego Głogów. Siedzący w bagnie polskiego futbolu od lat trenerzy na pewno nie byli zachwyceni pojawieniem się ekscentrycznego konkurenta, który jeszcze zaczynał odnosić sukcesy. W kuluarach zaczynało się mówić o układzie paru szkoleniowców w celu szybkiego wysiudania Mizerii z posady.
Stach nie przeczuwał niebezpieczeństwa i skupiał się na swojej pracy. W trzeciej kolejce poprowadził Puszczę do efektownego zwycięstwa 3:0 nad Stalą w Mielcu. Znów trafił z taktyką i wyjściową jedenastką, a jego podopieczni wręcz zmietli konkurentów z boiska. Błysnął Solorzano, otwierając wynik w 10 minucie, a na lewym skrzydle zaporę nie do przejścia zrobił Hodowany. Stach zażartował na konferencji, że hoduje właśnie nowego reprezentacyjnego lewego obrońcę. Śmiechom nie było końca.
Stach ma pod górkę?
W losowaniu kolejnej rundy Pucharu Polski los przydzielił rewelacyjną Puszczę do Rakowa Częstochowa, który nie bez kozery wymieniany jest w gronie najsilniejszych ekip 1. ligi. Przeciwnicy Mizerii zacierali ręce, licząc na pewne zwycięstwo faworytów i szybkie odpadnięcie niepołomiczan z rywalizacji. Potrzebowali tej łyżki dziegciu, bo beczka miodu, w której pływał zadowolony z siebie Stach, zaczynała się przepełniać.
Niedługo później w paru miejscach Polski dało się usłyszeć gromkie „yes, yes, yes”, gdy do opinii publicznej wyciekła wiadomość o kontuzji podstawowego stopera Puszczy, Czarnego. Obrońca po pierwszych trzech kolejkach mógł pochwalić się najlepszą średnią ocen w zespole i wieloma pochlebnymi recenzjami w prasie. Grał znacznie powyżej oczekiwań, zresztą jak cała drużyna. Taki news ściągnął pod klubowe budynki tabun fotoreporterów, polujących na ujęcie zafrasowanego lica Mizerii. Szkoleniowiec jednak nie wykazywał nawet drobiny zmartwienia. Zastanawiało to nawet jego współpracowników. W końcu jeden postanowił podpytać trenera, czy to tylko dobra mina do złej gry. Stach zaśmiał się rubasznie, rąbnął kolegę potężnie w plecy i rzucił – nie po to ściągałem do klubu Gola, by teraz drżeć, bo jeden Czarny wyleciał z gry na kilka tygodni.
Coach Stach
Nawet słabo pamiętający wykłady z akademii nauczyciel WF-u dostrzegłby różnicę pomiędzy poziomem obu graczy. Gola jednak udźwignął ciężar wyzwania i zagrał na tyle solidnie, że rywale z Garbarni nie wpisali się choćby raz na listę strzelców. Bezbramkowy remis był pierwszym potknięciem Stacha na nierównych pierwszoligowych boiskach. Już kilka dni później niepołomiczanie wrócili jednak na zwycięskie tory, ogrywając ŁKS 2:1. Kibice z Łodzi byli wściekli i zasypali swoich piłkarzy obelgami. Mieli ku temu powód, bo ich ekipa roztrwoniła prowadzenie, a przy wyniku 1:1, grając w przewadze jednego gracza, pozwoliła Tomalskiemu sprytnie kropnąć po długim rogu.
Mizeria triumfował. Kolejni trenerzy musieli uznać wyższość obieżyświata, który przebojem wracał do świata polskiej piłki. Krytycy obserwowali kolejne dobre występy klubu z Niepołomic w milczeniu, czekając w cieniu aż nadejdzie i dla nich okazja, by wrócić i ponownie zaatakować. Nic nie wskazywało, by miało się to szybko wydarzyć. Z GKS-em Jastrzębie Puszcza wygrała pewnie 3:0, a Stacha można było chwalić za miliony rzeczy. Począwszy od gustownie dobranych adidasów do ciemnozielonego prochowca, przez rumiane policzki i fikuśnie zaczesane włosy, po mistrzowskie decyzje kadrowo-taktyczne.
Bąk z Bączka
Wynik w tym meczu otworzył wyśmiewamy przez dziennikarzy Słaby, wykańczając precyzyjną wrzutkę z rzutu rożnego. W 41 minucie na 2:0 podwyższył smakowitym uderzeniem Żurek, a w 85 minucie kropkę nad „i” postawił sam Gwiazda. Kto był najlepszy na boisku tego dnia? Bąk. Ten sam Bąk, który do tej pory cichutko bzykał sobie przy linii bocznej ze spotkania na spotkanie. Mizeria to dostrzegł i zaprosił do siebie na krótką rozmowę. Widzę, że jesteś pracowity jak pszczółka, ale za bardzo rwiesz się do przodu – powiedział – pokaż więcej empatii. Zobacz, że na tej łące tyle się dzieje i daj trochę wsparcia swoim kolegom – poradził, jak zwykle ekspresyjnie opisując rzeczywistość. Bąk zastosował się do tego. Może tym razem nie użądlił, ale o jego występie rozmawiano jeszcze długo w całych Niepołomicach…
Mizeria FM19 to kariera polskiego trenera-obieżyświata, który dorastał na Haiti i postanowił zostać nowym Kazimierzem Górskim. Stach Mizeria rozpoczyna swoją przygodę w Puszczy Niepołomice, a jego kolejne perypetie będziecie mogli śledzić w opowiadaniu w Gralingradzie. Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.
<—— Poprzedni odcinek Następny odcinek —>