Mizeria FM19 #3: Syn prezesa

Puszcza zakończyła okres przygotowawczy znikąd niespodziewaną porażką 1:3 z Avią Świdnik. Stach od początku traktował ten sparing jak eksperyment w kontrolowanych warunkach. Wypuścił na boisko paru zawodników przyspawanych w poprzednich meczach do ławki rezerwowych, co by jeszcze lepiej rozeznać się w materiale, na którym miał pracować przez kolejne miesiące. Do 30 minuty wszystko wyglądało dobrze, ale później Żurek się zagotował i wyleciał z boiska z czerwoną kartką. Tak zwany „mental” błyskawicznie się posypał, niczym domek z kart, z czego Avia skrzętnie skorzystała.

Syn prezesa

Wynik nikogo specjalnie nie obszedł. Kilku pieniaczy wylało frustrację w internecie, ale mało kto brał ich posty w mediach społecznościowych na poważnie. Nie dowierzano, że naprawdę poświęcili słoneczne, lipcowe popołudnie na oglądanie sparingu Puszcza-Avia. Zresztą już dzień później Mizeria zrzucił bombę, która przykryła wszystkie dyskusje dotyczące jedenastki z Niepołomic.

Stach nalegał, więc klub zorganizował dla niego spotkanie z mediami. A na konferencji prasowej trener przedstawił zmieszanym reporterom najnowszy nabytek drużyny. Do zespołu dołączał nieślubny syn prezesa polskiej stacji telewizyjnej, poczęty na wczasach z jedną z kolumbijskich piękności, 21-letni Ronald Solorzano. Młody rozgrywający miał dość klepania biedy w ojczyźnie i ruszył do kraju ojca, gdzie chciał zrealizować swoje marzenie o uświetnionej triumfami karierze piłkarskiej. Ronald to, proszę państwa, David Copperfield pierwszej ligi. Nie boję się go już teraz tak nazywać, bo wiem, że uniesie ciężar odpowiedzialności – Mizeria zadeklarował niedowierzającym własnym oczom i uszom dziennikarzom.

Ronald Solorzano

To była historia zbyt piękna i klikogenna, by nie rozniosła się po polskim internecie. Pudelki, pomadki i inne podobne portale prześcigały się w nagłówkach i materiałach opisujących kulisy poczęcia Solorzano i jego nieistniejące relacje z ojcem. Sieć zalały grające na emocjach artykuły o chłopaku, który postanowił wyruszyć do Europy z nazwiskiem będącym zbitką nazwisk swoich rodziców.

To jest wojna o wyjściowy plac

Mizeria był w Niepołomicach ledwie od paru tygodni, a już namieszał na tyle, że o klubie mówiło się najczęściej ze wszystkich ekip z 1. ligi. Stach nie przywiązywał jednak wagi do marketingowych i wizerunkowych sukcesów. Jemu zależało na wynikach, a na te Puszcza musiała dopiero zapracować na boisku. Sezon za moment startował i wszystkie prognozy wskazywały, że niepołomiczan czeka rok walki o każdy punkt.

Stach wyglądał na spokojnego, wręcz jakby przymulonego końską dawką środków odurzających. Był oazą spokoju, zajebiście wyciszonym kwiatem lotosu na spokojnej tafli jeziora, jak mawiał klasyk. W futbolu trener musi celebrować takie chwile, bo kwestią czasu jest, jak coś się pochrzani. I tak było też w tym przypadku. Na oczach Stacha, podczas treningu, jeden z podopiecznych wjechał z całym impetem w Gwiazdę, mocno rozcinając mu udo. Murawa zalała się krwią, a Szymon wydarł się w niebogłosy i już całe Niepołomice wiedziały, że w meczu z Chojniczanką ich gwiazda nie zagra.

Zaskoczona Chojniczanka

Mizeria lekko się spocił na ten fakt, ale postanowił zbagatelizować całe zajście. Nie po to zainwestował w Słabego, by teraz uraz najlepszego napastnika miał mu spędzać sen z powiek. Eksperci naśmiewali się, że to słaby pomysł i słaba strategia, ale gdy Żurek otwierał wynik w 28 minucie, trochę im miny zrzedły. Chojniczanka nie potrafiła przejąć inicjatywy i wyglądała na zagubioną w puszczy. W 75 minucie Tomalski podwyższył prowadzenie, a Nowak znowu dał się ponieść emocjom i podbiegł do buczących trybun z kibicami gospodarzy, by pokazać im parę obscenicznych gestów i szybkich ruchów miednicą. Sędzia nie docenił performansu i odesłał go do szatni. Puszczy jednak to osłabienie nie odebrało cennego triumfu 2:0.

Stach na konferencji był w radosnym nastroju i sporo żartował. Zobaczycie, hehe, jak będziemy prezentować się z naszą Gwiazdą na boisku! – deklarował. Niestety obietnicy nie mógł dotrzymać, a żurnaliści jego słów zweryfikować, bo przed meczem z Wartą Poznań inny „kolega” brutalnie wszedł w udo Gwiazdy i wyeliminował go z gry, tym razem na tydzień. Asystenci Mizerii zaczynali zastanawiać się, gdzie leży granica dopuszczalnej walki o wyjściowy skład, którą wytyczył główny szkoleniowiec…

Bez gwiazdy…a nie, jednak nie

Pomimo braku Gwiazdy, Puszcza zagrała pewnie na własnym boisku i pokonała Wartę 2:1. Solorzano solidnie zaprezentował się w pierwszym oficjalnym występie, choć wyraźnie było widać, że kondycyjnie nie jest przygotowany na rywalizację na tym poziomie. Póki jednak wystarczyło mu sił, grał mądrze i kreatywnie, pomagając kompanom wyjść na dwubramkowe prowadzenie. Wynik otworzył w 39 minucie Słaby, który mocno kopnął z czuba z 10 metrów i zakręcił rogala przy samym słupku poznańskiej bramki.

Po dwóch rundach Puszcza umościła się na szczycie tabeli. Na palcach jednej ręki dało się policzyć osoby, które wierzyły, że utrzyma się tam choćby tydzień dłużej…

Mizeria FM19 to kariera polskiego trenera-obieżyświata, który dorastał na Haiti i postanowił zostać nowym Kazimierzem Górskim. Stach Mizeria rozpoczyna swoją przygodę w Puszczy Niepołomice, a jego kolejne perypetie będziecie mogli śledzić w opowiadaniu w Gralingradzie. Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.

<—— Poprzedni odcinek Następny odcinek —>

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.