Mizeria FM19 #32: Przyszła zima i formy ni ma
W związku zrobiono sporo, by pomóc Koronie zapunktować w starciu z Zagłębiem. Paru ważnych graczy Mizerii pauzowało z powodu kartek, a dodatkowo w 58 minucie sędzia skorzystał z okazji, by wyrzucić z boiska środkowego pomocnika Serafina. Na tablicy wyników widniało wtedy jeszcze 1:1.
Miałaś proste zadanie, Korono
Kielczanie mieli tylko ogarnąć sytuację i strzelić jednego gola osłabionemu przeciwnikowi. Minuty jednak umykały na zegarze, a kiepsko dysponowani ofensywni zawodnicy gospodarzy rozbijali się ze swoimi atakami gdzieś na trzydziestym metrze. Presja rosła proporcjonalnie do niezadowolenia kibiców na trybunach. Trener zaczynał się gotować w swoim czarnym garniturze, najwyraźniej świadom zadania, które dostał do wykonania. Motywował więc przy linii bocznej do ataku i próbował wskazać luki w obronie sosnowskiej jedenastki.
Korona rzuciła się do ataków, ale że sama piłkarsko nie prezentowała najwyższej jakości, to zaczęła grać chaotycznie. W 88 minucie prawy obrońca skiksował przy próbie przerzucenia futbolówki na drugą stronę boiska i podał idealnie na nogę Mysyka, który mógł nabrać rozpędu i ruszyć na bramkę. Ukrainiec nie zmarnował swojej szansy, precyzyjnie umieszczając futbolówkę przy słupku. 2:1 dla Zagłębia.
Czarny garnitur trenera kieleckiego zespołu idealnie kontrastował z bladością jego skóry. Spieprzyli prostą robotę. Za moment Zagłębie wywalczyło jeszcze rzut rożny i w zamieszaniu Mysyk trafił na 3:1. Skład Mizerii kończył 2021 rok na podium.
Winter is coming
Świąteczna atmosfera połączyła się z euforią w klubie i Stach podpisał nowy dwuletni kontrakt. W Niepołomicach z żalem wspominano tego śmiesznego szkoleniowca, patrząc na pałętającą się gdzieś w drugiej połowie tabeli Puszczę. Mizeria w tym momencie zdecydowanie trzymał ręce na kierownicy, prowadząc swoje otyłe ciało przez krętą drogę życia. Tymczasem nadeszła kolejna bezśnieżna zima w Polsce, a to oznaczało przerwę w treningach.
Dla drużyn w gazie takie przestoje z reguły są niekorzystne. Zawodnicy wypadają z transu, zapominają o wypracowanych schematach i gubią formę, zyskując za to niepotrzebne kilogramy. W przypadku podopiecznych Stacha wyglądało jednak na to, że przerwę wykorzystali tylko na podładowanie baterii.
2022 rok otworzyli serią dobrych rezultatów w sparingach. Nawet rozczarowujące nowe nabytki z wakacji, Sornat i Pietrow, ustrzelili coś w kontrolnych gierkach. 6:0 z Termalicą pokazywało, że drużyna zrobiła duże postępy i ma apetyt, by nabroić w ekstraklasie. Liga nie zamierzała jednak dawać czasu na rozpęd i od razu krzyknęła beniaminkowi „sprawdzam!”.
Czy to TKO?
Lech zawalił wyjazdowe spotkanie z Zagłębiem na jesieni, ale wyciągnął wnioski z tamtej lekcji i w rewanżu łatwo rozprawił się z rewelacją rozgrywek. 2:0 było uczciwym rozstrzygnięciem, patrząc na prezentowany przez obie strony futbol. Zimny prysznic schłodził nieco entuzjazm w szatni, ale Stach przyjął go z otwartymi ramionami, bo widział w nim potrzebne otrzeźwienie dla swoich graczy.
Na boisku nie było jednak tego specjalnie widać. Niżej notowany Piast Gliwice wygrał 3:1 z Zagłębiem, a moment później takim samym rezultatem odprawiła je Legia. Stach zmienił zestawienie defensywy, która zawiodła z gliwiczanami, ale Janickiego zeżarła trema i w 19 minucie potyczki z warszawianami wyleciał z boiska za czerwoną kartkę. Jego partner Soucek dwukrotnie złamał linię spalonego, a obrazu beznadziei dopełnił Klimala, który przewrócił się o własne nogi podczas próby minięcia ostatniego obrońcy w 61 minucie. Gwiazdy zawodziły, a Zagłębie osuwało się w tabeli.
W kolejnym tygodniu klub odpadł z Pucharu Polski po porażce z Wisłą Kraków 1:2, a następnie został rozbity przez Pogoń Szczecin 1:4. Znów kończył przy tym mecz w osłabieniu. Tym razem odesłany do szatni został Panic, ale w tamtym momencie i tak było już po zawodach.
Przyszła zima i ostudziła zapał fanów.
Za dużo dla tych dzieciaków
Wyraźnie widać było, że podstawowym problemem Zagłębia jest dziurawa obrona. Zachwycający na początku rozgrywek młodzicy, wypożyczeni z innych klubów, zaczynali odczuwać przemęczenie. Wcześniej nie byli tak mocno eksploatowani. Na domiar złego Polom złapał kilka drobnych urazów, Soucka i Słabego dopadła zniżka formy, a Janicki okazał się trochę zbyt nerwowy, jak na odpowiedzialnego stopera.
Stach zdecydował się zmodyfikować nieco ustawienie. Zrezygnował z kluczowej broni, skrzydłowych, by wzmocnić środek pola i zrobić z niego pierwszą linię obrony. Nowa taktyka w połączeniu z rosnącą od kilkunastu dni frustracją dały wystarczającą przewagę w ligowej batalii z krakowską Wisłą, z którą Zagłębie wygrało 5:3. Wynik mógł być dużo bardziej okazały, ale przy 5:1 po pierwszej połowie spora część zespołu złapała rozprężenie, pozwalając Białej Gwieździe nieco zmniejszyć rozmiary porażki. Najważniejsza była jednak w końcu przerwana gorsza seria wyników.
Stach odetchnął, widząc poprawę. Za moment przekonał się, że ukręcił bat na swoje plecy. W derbach z Górnikiem jego ekipa trzymała się może w obronie, ale za to w ataku była żałośnie bezradna. Co gorsza, gospodarze od szóstej minuty grali w osłabieniu po czerwonej kartce Wojciecha Hajdy. W teorii sosnowiczanie mieli na boisku przewagę. Słaby i Martha dwoili i troili się na bokach obrony, by rozruszać nieco swoich kolegów z przodu. Napastnicy tego dnia nie potrafili jednak nawet dobrze przyjąć futbolówki. W 91 minucie, na zakończenie marnego widowiska, Górnik wywalczył jeszcze rzut wolny przy linii bocznej. Zacentrowana piłka zakręciła nad skromnym murem i opadła w okolice jedenastego metra, gdzie przebywało kilku piłkarzy. Wśród nich był też Skowron, który kopał wszystko co popadnie. Ktoś oberwał w piszczel, parę razy stopa przecięła też powietrze. W końcu trafił też szczęśliwie w piłkę, kierując ją do siatki Zagłębia.
Niespodzianka dla lidera
Mizeria wrócił do gabinetu, szukając potencjalnych rozwiązań. Najbliższy mecz z Lechią zapowiadał się na jednostronną potyczkę, w której podstawowym celem jego zespołu powinno być zapobiegnięcie wysokiej porażce. To dobry moment, żeby zaryzykować – pomyślał Mizeria. Miał sporo racji, bo od jego składu niewiele oczekiwano, więc nawet eksperymenty nie były zbyt obciążone ryzykiem.
Co wykombinował stary lis? Wsadził na wysokiego konia Aleksandrowa, który w tym sezonie tak dobrze spisywał się na skrzydle, że nawet dziennikarze wymieniali go w gronie najlepszych piłkarzy ekstraklasy. Od paru kolejek grzał ławkę, bo w nowym ustawieniu nie było dla niego miejsca. Teraz Stach chciał, żeby został ofensywnym pomocnikiem. Miał zająć się rozdzielaniem piłek pomiędzy dwóch napastników przed sobą. Zdziwiony Denis nie widział w tym specjalnie sensu, ale lepsze to niż kolejna runda w dresie wśród rezerwowych.
Jaki efekt przyniosła ta zmyłka? O tym w kolejnym odcinku kariery.
Mizeria FM19 to kariera polskiego trenera-obieżyświata, który dorastał na Haiti i postanowił zostać nowym Kazimierzem Górskim. Stach Mizeria rozpoczął swoją przygodę w Puszczy Niepołomice, a później trafił do Zagłębia Sosnowiec. Jego kolejne perypetie będziecie mogli śledzić w opowiadaniu w Gralingradzie. Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.
<—— Kariera FM 19: Stach i trujący alkohol
Kariera FM 19: Sumici z Sosnowca —–>
<—– Pierwszy odcinek kariery Stacha Mizerii w Football Manager 2019