Mizeria FM19 #22: Mięśnie z Ukrainy
Koncertowy upadek mitu Mizerii? Stach nie zamierzał na to pozwolić. Nie po to wracał do Polski po tylu latach, by znowu zapisać się w pamięci kibiców jako człowiek, który specjalizuje się w spuszczaniu drużyn do niższych lig. Przedsezonowe prognozy były dla niego jak siarczysty policzek, na który zamierzał odpowiedzieć celnym kopniakiem w jaja wszystkich tych pseudofachowców.
Gdzie te gole, Stachu?
Formację z trzema stoperami przetestował jeszcze w potyczkach ze Skrą Częstochowa i Limanovią. Obie zakończyły się z czystym kontem Puszczy. Trener Mizeria wyglądał na pewnego siebie i dlatego nawet na uraz Czarnego, który tuż przed startem rozgrywek wypadł na pięć tygodni przez naciągnięcie mięśnia czworogłowego, zareagował spokojnie. Miał Krupnika, Śniega i Stępnia od łatania dziur. Pierwszy mecz nowego sezonu z Widzewem, zakończony bezbramkowym remisem, potwierdzał, że pod względem obrony Stach zaprowadził w Niepołomicach porządki. Inna sprawa, że kibice musieli szukać innych rozrywek, bo na boisku nie było co oglądać.
Niewiele atrakcyjniej niedawny spadkowicz zaprezentował się w kolejnych bitwach z GKS-em Tychy i GKS-em Katowice. W pierwszym meczu przegrał 1:2, w drugim ledwie zremisował po kolejnym 0:0. Pomimo starań i aspiracji Mizerii, w tamtym momencie bliżej prawdy byli jego krytycy, aniżeli on sam. Puszcza wyglądała słabo i nie rokowała na przyszłość. Wystarczy wspomnieć, że najwięcej dobrego mówiło się o stoperze Majtaniciu, który z godną podziwu dojrzałością dyrygował obroną i kasował kolejne ataki przeciwników. Chorwat stanowił jednak zdecydowanie za mały kapitał, by budować na nim plan awansu do ekstraklasy.
Prezes zmienia zainteresowania
W takich momentach przydaje się spokój, ale na takowy w Niepołomicach Stach i jego sztab nie mogli liczyć. Oto bowiem lokalną prasą wstrząsnęły plotki, że prezes Pieprzyca postanowił sprzedać klub i przerzucić swój kapitał oraz zainteresowania na wspieranie unihokejowego klubu z pobliskiej Bochni. Mizeria miał prawo być skonsternowanym, wszak dopiero co słyszał na spotkaniu z zarządem o ambitnych planach rozbudowy stadionu, który byłby godzien ekstraklasowej jedenastki. Zamieszanie u szczytów władzy nie pomagało, ale szkoleniowiec nie mógł pozwolić, by wpłynęło na jego podopiecznych i zagroziło jego posadzie.
Przełamanie z Garbarnią, którą Puszcza pokonała 2:0 po golach Żurka i Majtanicia, tylko potwierdziło, że w Niepołomicach grasują znane od dawna demony. Kolejny słabszy występ napastników i ofensywnych pomocników, których w robocie musiał wyręczać m.in. znakomicie dysponowany stoper, popchnęło w końcu Stacha ponownie w wir transferowego tanga. Choć wierzył w Śledzia i Vantrobę, potrzebował jeszcze kogoś, kto ewentualnie zapakuje piłkę do siatki, gdy wspomniana dwójka znowu zgubi celowniki na korki.
Mięśnie z Ukrainy
Do końca nie wiadomo jak i kiedy, ale trenerowi udało się nawiązać kontakt z ukraińską Desną i wypożyczyć utalentowanego snajpera Nazariyego Mukhę. Mizeria wiedział, że potrzebuje silnego psychicznie napadziora, który będzie potrafił przywalić przeciwnikowi w momencie, gdy ten się tego najmniej spodziewa. Mukha sugerował swoją postawą i posturą, że będzie do tego zdolny. Konferencja prasowa z jego udziałem nie pozostawiła dziennikarzom wątpliwości – był to typowy mięśniak, który na pomeczowych wywiadach rzuci znanym banałem o walce, kopaniu w piłkę i twardych warunkach postawionych przez przeciwnika.
Stach wyglądał jednak na niewzruszonego – on chciał tylko goli. I Mukha szybko udowodnił, że w tej robocie potrafi się odnaleźć, bo już w debiucie zapakował piłkę do siatki z Bruk-Betem. Lider tabeli został postawiony pod ścianą w 64 minucie i dopiero w ostatnich sekundach uratował się przed porażką za sprawą gola Wolniewicza. Niepołomice znowu przeżyły małe rozczarowanie, a co gorsza, dla Stacha, mogły za nie obwiniać konkretnie jednego człowieka – Hodowanego, który dwadzieścia minut przed końcem został przez sędziego odesłany pod prysznic za grę niezgodną z przepisami.
W grze Puszczy widać było symptomy poprawy. Punkty zdobyte we wspomnianym starciu, a także meczach z Chojniczanką i Stalą Mielec przesunęły drużynę Mizerii na szóste miejsce, które nominalnie oznacza baraże o ekstraklasę. Szkoleniowiec kolejny już raz pokazywał ekspertom niewybredne gesty, prowadząc drużynę w zaskakująco efektywny sposób. Nawet drobne szaleństwa, jak zmiana ustawienia na takie z dwoma wysuniętymi bocznymi obrońcami w miejsce skrzydłowych, przynosiły pozytywne efekty. To właśnie w tej formacji Puszcza ograła Stal.
Niespodziewanie 31 sierpnia szanse klubu na szybki powrót do futbolowej elity kraju wzrosły za sprawą głównego konkurenta, Piasta. Niedawny towarzysz niedoli, również zdegradowany z ekstraklasy, musiał zacisnąć pasa po znaczącym obniżeniu przychodów i zgodził się na transfery z klubu trzech kluczowych postaci. Czerwiński, Jorge Felix i Ivan Roca zmienili otoczenie, by w Gliwicach można było załatać dziury budżetowe. Na ich miejsce ściągnięto raczej nieprzekonujących następców, bo trudno za takowych uznać graczy z Rakowa czy ŁKS-u, którzy wcześniej nic wielkiego nie prezentowali na pierwszoligowych boiskach. Wobec takich osłabień, mający swoje problemy z regularnością faworyt, gwałtownie stracił w oczach ekspertów i rywali. Stachowi pozostało tylko z tej szansy skorzystać.
Mizeria FM19 to kariera polskiego trenera-obieżyświata, który dorastał na Haiti i postanowił zostać nowym Kazimierzem Górskim. Stach Mizeria rozpoczyna swoją przygodę w Puszczy Niepołomice, a jego kolejne perypetie będziecie mogli śledzić w opowiadaniu w Gralingradzie. Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.
<—— Kariera FM 19: Jak Stach dryfował, trzymając się brzytwy
Kariera FM19: Jak Stach wypuścił piłkarzy z klatek ograniczeń —->
<—– Pierwszy odcinek kariery Stacha Mizerii w Football Manager 2019