Włosi w Europie #2: Blamaż Sampdorii
Takiego obrotu sprawy nikt się nie spodziewał. Sampdoria miała nawiązać do sukcesów przed laty i rozpocząć w czwartek wspaniałą przygodę w Lidze Europy. Rywal na papierze nie wydawał się wymagający. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna i niedoceniana Vojvodina zmiażdżyła ekipę z Genui przed jej własną publicznością.
Z niedowierzaniem można było tylko patrzeć, jak Serbowie raz po raz pakują piłkę do siatki, popisując się znakomitym ustawieniem na boisku, opanowaniem przed bramką i niezłą techniką. Sampdoria ustępowała im w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła i mecz w Turynie przegrała jak najbardziej zasłużenie. Trudno myśleć o sukcesie, gdy pozwala się przeciwnikowi stworzyć tak wiele groźnych sytuacji.
Walter Zenga próbował po meczu wziąć całą winę na siebie i w dużej mierze miał rację. Sampdoria nie miała pomysłu na grę w czwartkowy wieczór, nie potrafiła obronić się przed atakami rywali, a to jego obowiązkiem było zadbać o właściwe ustawienie jedenastki i przygotowanie jej na zagrożenia ze strony Vojvodiny. I jeszcze ten całkowicie nierozsądny pomysł, by na pozycji stopera wystawić Angelo Palombo. Doświadczony Włoch miał swój negatywny udział praktycznie przy każdym golu dla gości, co wystarczająco wiele mówi o jego występie.
Kibice Sampdorii, a nawet i całej Serie A, mają prawo być rozczarowani, nawet wściekli. Jedenastka Waltera Zengi skompromitowała praktycznie całą ligę włoską, przegrywając z drużyną, która kilka dni wcześniej zremisowała na wyjeździe z łotewskim Spartaksem Jurmala i poległa na krajowym podwórku 0:4 z Cukaricki. Tym samym Cukaricki, które wcześniej nie sprostało w 2. rundzie eliminacji Ligi Europy azerskiemu FK Qabala. Jak to rzutuje na poziom całej Serie A i potencjał Sampdorii?
Tylko cud mógłby tak dysponowanym Włochom pozwolić odrobić straty na Bałkanach w następny czwartek. Chyba nikt już w to specjalnie nie wierzy. Kibice Serie A mają prawo jednak liczyć, że jedenastka Waltera Zengi godnie pożegna się z rozgrywkami i pokaże, że pierwszy mecz był tylko wyjątkowo krwawym wypadkiem przy pracy. Oby tak było.