GRID Autosport #4: Eibach Touring Car League

GRID Autosport blog

Wicemistrzostwo wywalczone w debiucie, za kierownicą zupełnie nowego i nieznanego wcześniej samochodu, było solidnym wejściem w świat motorsportu. Oakley potrzebowało jednak czasu, żeby podjąć decyzje dotyczące zestawu kierowców na następne zawody.

Brucevsky wylądował w punkcie startowym. Był sierpień, a wielu zawodach rywalizacja trwała już w najlepsze. Żaden poukładany zespół nie robił w tym momencie zmian. Młody kierowca znowu był bez kontraktu, bez fotela, a za to z pustym kalendarzem na następne tygodnie. Telefon wciąż milczał.

Pomysł Massimo

„Czy mogłem zrobić coś lepiej w Pipercrossie?” – zastanawiał się. Wicemistrzostwo w debiucie w klasie Touring Car nie przynosiło mu ujmy, a wręcz robiło dobrą reklamę. Sęk w tym, że nawet jego niezłe wyniki nie pozwoliły zrealizować celu drużynowego Oakley Motorsport. „Pieprzony Moreau” – na samą myśl o wlokącym się w ogonie stawki i tracącym w wyścigu piętnaście pozycji partnerze gotowała się w nim krew.

Zabrzęczał telefon. Przyszedł SMS. „Sprawdź maila” – Massimo nie tracił czasu na elaboraty. Na skrzynce pocztowej polski kierowca znalazł tym razem wiadomość w formie punktowej listy, którą wieńczyło lakoniczne „zdzwonimy się”.

W połowie sezonu Brucevsky mógł najwyżej wskoczyć gdzieś jako kierowca testowy lub chwilowe zastępstwo. Żadną z opcji by w tym momencie nie pogardził, choć też żadna go nie satysfakcjonowała. Agent Bovo miał jednak inną propozycję. W klasie C samochodów turystycznych było więcej krótkich, kilkutygodniowych serii.

Dwie opcje do wyboru

– Oakley? Razor? Eibach Touring Car League? – kierowca niewiele mógł zrozumieć z lakonicznego maila. Wskoczył w wyszukiwarkę, zbierając informacje.

Godzinę później zadzwonił Massimo.

– Cześć, jak Ci się podoba? Zainteresowany? – przeszedł jak zwykle do konkretów.

– Próbuje zrozumieć co i jak… – Brucevsky szczerze przyznał się do zagubienia.

– Ehhh, słuchaj. Z końcem sierpnia startuje Eibach Touring Car League. Cykl podobny do Pipercrossa. Startują nawet te same ekipy, co pewnie zauważyłeś. W kalendarzu trzy tory po dwa wyścigi, zasady identyczne jak ostatnio, a dodatkowo jest też taki mały wyścig pokazowy dla sponsorów, w którym wszyscy jadą Mini.

– Aha.

– Krótko mówiąc, masz przestrzeń na reklamę swoich umiejętności.

– Kumam. I mam propozycje…

– … z dwóch ekip, dokładnie. Oakley chętnie widziałoby cię ponownie za kółkiem cruze’a, ale bardzo spodobałeś się też Razorowi.

– Widziałem w załącznikach szczegóły ofert. Oakley już znam…

– No, tylko będziesz znowu jeździć z Moreau.

„Pieprzony Moreau” – przez myśli kierowcy przeszło zdanie, które tak często powtarzał sobie w ostatnich tygodniach.

– Wybieram Razora, jestem chętny.

– Tak myślałem. Podeślę papiery, spakuj rzeczy, na razie – Luciano rozłączył się.

Wskoczyć w świat motorsportu nie jest łatwo. Być może jednak nie ma innej drogi, jeśli nie ma się za sobą sponsorów.

Brands Hatch Razer Motorsport

Na Brands Hatch

Dwa tygodnie później Brucevsky był już w padoku słynnego toru Brands Hatch w Wielkiej Brytanii. Czuł się całkiem dobrze w czarnozielonym kombinezonie Razer Motorsport. Najtrudniejszy był pierwszy dzień. Obawiał się reakcji Hansa i dawnych kompanów z Oakleya. Niepotrzebnie. To byli profesjonaliści doskonale świadomi swojego miejsca w szeregu. Rozumieli, że zatrzymać zdolnych młodych kierowców nie będzie im łatwo. W Eibach Touring Car League byli skazani znowu na Moreau, któremu partnerować miał przeciętny Sebastian Hansen.

Focus Touring Car szybko pokazał pazury. To był dużo większy wyścigowy drapieżnik od poruszającego się bardziej majestatycznie i przewidywalnie chevroleta cruze’a. Na dodatek Polak wskakiwał na głęboką wodę, bo na Brands Hatch łatwo o błędy. Tor premiował szybką i odważną jazdę, ale miał też parę pułapek na zbyt zuchwałych. W treningu szczególnie wiele problemów sprawiały zawodnikowi przewyższenia. Kto źle wyliczył, lądował głęboko w żwirze.

W tej sytuacji szósty czas w kwalifikacjach nie był złym wynikiem. Brucevsky pokonał najlepsze kółko z wynikiem 1:32:951, tracąc do zwycięzcy niecałe dwie sekundy. Sporo, ale trzeba wziąć pod uwagę, że w czołówce uplasowali się dobrze znający już swoje samochody reprezentanci Ravensportu i Team Kicker.

Niespodziewany prezent

„Mr 4” musiał tym razem mocno się postarać, żeby nadrobić kilka lokat do swojego ulubionego miejsca. To oznaczało wyprzedzenie przynajmniej jednego z faworytów, a i pokonanie Irlandczyka O’Sullivana z Forge Motorsport. Każdy z nich wydawał się czuć nieco pewniej na Brands Hatch.

Początek wyścigu potwierdził te spostrzeżenia. Brucevsky utrzymał szóstą lokatę, ale jego głowę bardziej zaprzątała walka o utrzymanie pozycji niż plany ataku na konkurentów jadących z przodu. Z każdym kilometrem, uspokajał się jednak i lepiej odnajdywał na torze. W efekcie na trzecim kółku był już za plecami samochodu w barwach Forge’a. Nie cisnął zbyt ostro, bo wolał dojechać szósty niż poza pierwszą dziesiątką. Rywale z przodu jakby jednak spuścili z tonu. Nie tylko O’Sullivan, który zostawił mu sporo miejsca po wewnętrznej na ostrzejszym lewym, co nawet Nathan McKane z Ravensportu. Zwycięzca Pipercrossa najwyraźniej się zagapił, bo na cztery zakręty przed metą łatwo oddał pozycję nr 4. Ktoś mógłby pomyśleć, że to taki żart, by łatka „Mr 4” przypięła się do Polaka jeszcze mocniej. Czy jednak było miejsce na takie zabawy w tych zawodach i na tym etapie ich karier?

Dopiero za linią mety dotarło do Brucevsky’ego, że McKane mógł zrobić to specjalnie, by startować przed Razerem w odwróconym wyścigu. Miało to sens.

Lista startowa drugich zawodów w Anglii wyglądała interesująco. W pierwszej linii usadowili się kierowcy Monster Energy, Zieliński i Moretti, którzy najwyraźniej odpuścili poprzednie zmagania, widząc, że i tak nie zdobędą zbyt wielu punktów. Chyba spodobał się im manewr Razera z finału rywalizacji w Pipercrossie. Trudno było się dziwić, wszak był efektowny i przynosił znaczne korzyści punktowe. Za nimi startowali Moreau z Oakleya, którego Brucevsky w ogóle się nie obawiał, a także jego nowy partner z Razera – Diego Gomez. „Oby potrafił lepiej bronić pozycji” – błagał wręcz w myślach Polak.

GRID: Autosport to kolejna odsłona wyścigowego cyklu od ekspertów gatunku ze studia Codemasters. Tytuł jest duchowym spadkobiercą serii TOCA i pozwala wkroczyć w świat motorsportu, by sprawdzić się w szeregu różnych zawodów. Jak wypada gra i na co pozwala w trybie kariery? O tym przeczytasz w fabularyzowanej relacji w Gralingradzie!

Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli przyjemnie czytało Ci się tę karierę – postaw mi kawę, przyda się przed następnymi zawodami. 🙂

<— Zmagania na torze Sepang w GRID: Autosport

GRID: Autosport: Padok pełen emocji —>

<— Zacznij lekturę od pierwszego odcinka opowieści z GRID: Autosport

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.