GRID Autosport #11: Z przerwą na bolid
Kwalifikacje na Sepang, na torze północnym w wariancie odwróconym, tylko rozbudziły apetyty kibiców. Już w poprzednich rundach czołówka pokazała, że zamierza zażarcie bić się o triumf w Autosport Touring Championship, a w Malezji nikt nie zamierzał zrobić kroku w tył i odpuścić pedału gazu.
Presja i pole-position
Kwalifikacje wygrał McKane, który uporał się z Westleyem i Brucevskym. Amerykanin świętował pole-position jak rzadko kiedy, ostentacyjnie gestykulując i okazując wyższość nad rywalami. Widać było wyraźnie, że presja rywalizacji daje mu się trochę we znaki, a szczególnie gryzie go konkurencja ze strony nieopierzonego Polaka jeżdżącego teoretycznie słabszym autem.
Na odprawie przed wyścigiem w Razer Motorsport zwracano uwagę na wszystkie potencjalne szanse i ryzyka. Brucevsky miał sporo do ugrania, ale jeśliby przeszarżował, mógł bardzo wiele stracić. Inżynierowie i kierownik teamu starali się więc właściwie położyć nacisk w przekazie, żeby za bardzo zawodnika nie zmotywować.
Sam kierowca po cichu liczył, że ambitnie nacierający na swojego zespołowego partnera Westley otworzy mu szansę na niespodziewany atak z tylnego rzędu. Bardzo chciał takiego scenariusza, bo na Sepang dało się znaleźć miejsca, gdzie mogły zmieścić się więcej niż dwa samochody obok siebie.
Przetasowania w generalce
Plan był dobry, ale rzeczywistość nie pozwoliła na jego realizację. McKane i Westley starli się kilkukrotnie. W żadnym momencie czarnozielony focus Razera nie był wystarczająco blisko, by z tych pojedynków zrobić użytek. Polak nie zdołał zbliżyć się i przejechał praktycznie samotny wyścig. Jeśli mógł po tym mówić cokolwiek o frustracji, to prawdziwą gorączkę musiał odczuwać McKane, który pozwolił sobie odebrać zwycięstwo. Dał się wyprowadzić w pole mającemu więcej kilometrów w CV partnerowi.
Na domiar złego dla kierowcy Ravenwestu, drugi wyścig okazał się dla niego prawdziwą męczarnią. Utknąwszy w grupie maruderów, zdołał może utrzymać się przed Westleyem, ale metę przekroczył jako jedenasty. Stracił mnóstwo punktów do Brucevsky’ego, który znów wykazał się sprytem i dzięki dobrze wymierzonym manewrom wyprzedził wszystkich konkurentów. Miał przy tym też co prawda trochę szczęścia, bo jadąca fenomenalne zawody Hanna Wolff pewnie by zatriumfowała, gdyby nie problemy z samochodem tuż przed finiszem zmagań. Tym samym z Malezji Polak wyjeżdżał jako lider cyklu, mając 110 punktów na koncie. Westley zebrał ich 101, a McKane zaledwie 93.
Umocnienie na RedBull Ringu
Ravenwest wiedział, że na RedBull Ringu musi zadbać o dwa świetne przejazdy obu kierowców. BMW wydawało się na treningach znakomicie przygotowane. Niespodziewanie w kwalifikacjach focus Razera okazał się jeszcze szybszy i zwrotniejszy. Brucevsky zdobył pole-position, wyprzedzając faworytów o 0,169 oraz 0,310 sekundy. To były detale, które robiły różnice.
W wyścigu McKane na moment zdołał nawet odebrać mu prowadzenie, ale potem polski zawodnik znakomicie pokonał serię dwóch długich zakrętów i wystarczająco zmniejszył dystans, by przy ostrych nawrotach zaatakować i wspiąć się ponownie na szczyt. Drugi wyścig okazał się formalnością i choć żaden z trójki faworytów nie wspiął się na podium, to Brucevsky powiększył przewagę, plasując się na czwarty miejscu. Rywale z Ravenwestu skończyli na lokatach numer siedem i osiem.
Pokaz mocy Razera
Na Autodromo do Algarve napisała się historia. Razer znów wygrał kwalifikacje, tym razem o ponad sekundę przed dwoma reprezentantami Ravenwestu. Tak dużej straty renomowany zespół nie miał do jakiegokolwiek konkurenta od dobrych kilku sezonów. W wyścigu dobrze trzymający się drogi focus nie zostawił żadnych złudzeń i w ten sposób Brucevsky zapisał sobie na koncie pierwszy triumf w klasie samochodów turystycznych. Drzwi ku wielkiej karierze wyścigowej zdawały się otwierać coraz szerzej.
Duże powody do zadowolenia mógł mieć też sam Razer Motorsport, który zapewnił sobie niespodziewane wicemistrzostwo wśród konstruktorów. Do samego końca trwała zażarta walka z Forge Motorsport. Nawet pomimo wielu wpadek Gomeza, który częściej dojeżdżał ostatni niż w top 10, ekipie w czarnozielonych barwach udało się wyprzedzić konkurenta.
Ambitny Polak tak spodobał się sponsorom teamu, że ci nie mieli za bardzo wyboru. Musieli wystawić go w pokazowych zawodach Zoom GP Series Formula C. Brucevsky nie spodziewał się i w gruncie rzeczy nie planował startów za kierownicą bolidu. Formuła 1 i podobne klasy wyścigowe wydawały się być poza jego zasięgiem. Los jednak postanowił dać mu szansę, kusząc i zapraszając w nieznane rejony motorsportu.
Za kierownicą bolidu
Polak miał wraz z podobno piekielnie zdolnym Szkotem Tommym Kingiem sprawdzić się podczas czterech wyścigów na Sepang i Autosport Raceway. Nikt nie oczekiwał od nich wiele. To był bardziej test, czy jakkolwiek będą w stanie zaprezentować się za kółkiem bolidu, który ma potężną moc, niewielką wagę i doskonałą przyczepność.
Brucevsky z wyzwaniem poradził sobie o wiele lepiej niż oczekiwano. Plasował się w czołówce, dzielnie walczył z faworytami zmagań i notował czasy godne absolwenta szkółki Ferrari czy innego RedBull Racing. Samego Polaka trochę to nawet zaskakiwało, bo myślał, że pokonując pierwsze kilometry w bolidzie będzie przypominał wystraszonego żółtodzioba, który ślamazarnie wlecze się po torze na tle konkurentów. Tymczasem tak opisać można było stremowanego i przytłoczonego szansą Kinga, który przez cztery wyścigi nawet razu nie zajął punktowanego miejsca. O Brucevskym za to mówiono sporo, a na YouTube furorę zrobił jego manewr wyprzedzania Kannedy’ego na Autosport Raceway. Świetnie opanował poślizg bolidu i pięknym atakiem po wewnętrznej zaskoczył rywala, przesuwając się o jedną lokatę wyżej.
Razer Motorsport i pozostałe drużyny rywalizujące w zmaganiach Formuły C miały z pewnością nową, ciekawą kandydaturę do rozważenia na fotel kierowcy w kolejnych mistrzostwach.
Bitwa w Fatlace Street Circut League
W smartfonie agenta Massimo nazwisko Brucevsky szybko zaczęło opuszczać dół listy kontaktów i przesuwać się w stronę tych najczęściej doglądanych. Włoch potrafił wyczuć okazję. Znał zapach i smak szansy na duże pieniądze oraz sławę. Po solidnych występach młodzika z Polski, zaczął szybko kuć żelazo póki gorące. Ravenwest może nadal był poza zasięgiem negocjacji, ale już Team Kicker dopytywał o zawodnika, zwłaszcza w kontekście kolejnego turnieju streetracingowego. Stosowny kontrakt szybko podpisano i na kolejną jesień Polak znów miał załatwione tournée po świecie w jaskrawożółtych maszynach niemieckiej stajni.
Nie mógł przypuszczać, że uliczne zawody jeszcze bardziej podkręcą jego rywalizację z McKane’em, który akurat na Fatlace Street Circuit League planował dać upust nazbieranej złości. Nazwisko Brucevsky’ego na liście startowej ułatwiło mu zadanie. Nie musiał już szukać celu. A zespołowy partner, Faisal Mahmoud, wydawał się dziwnie skory pomóc mu w utarciu nosa kierowcy z Europy.
Mistrzostwa startowały z pompą na Champs-Elysee w Paryżu. Kierowców witały tłumy zgromadzone wokół wytyczonej bandami trasy, wieża Eiffle’a i zaskakująco piękna aura jak na październik. Sielankową atmosferę wyścigowego święta czuć było tylko do pierwszych sekund od startu. Już chwilę później do uszu zgromadzonych dotarły pierwsze dźwięki gnącej się blachy i tłuczonych reflektorów. Brucevsky i McKane starli się po raz pierwszy, a ich kolizja obu zepchnęła na sam koniec dwunastoosobowej stawki…
GRID: Autosport to kolejna odsłona wyścigowego cyklu od ekspertów gatunku ze studia Codemasters. Tytuł jest duchowym spadkobiercą serii TOCA i pozwala wkroczyć w świat motorsportu, by sprawdzić się w szeregu różnych zawodów. Jak wypada gra i na co pozwala w trybie kariery? O tym przeczytasz w fabularyzowanej relacji w Gralingradzie!
Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli przyjemnie czytało Ci się tę karierę – postaw mi kawę, przyda się przed następnymi zawodami. 🙂
<—- Poprzednia relacja z GRID Autosport: Powrót do samochodów turystycznych
GRID Autosport: Dalszy ciąg rywalizacji w Fatlace Street Circuit League —>
<— Zacznij lekturę od pierwszego odcinka opowieści z GRID: Autosport