Fotokariera FIFA 19 #6: Lechia nadaje tempo?!
Z odpowiednio przygotowanym składem, wzmocnionym paroma zagranicznymi talentami, przywitałem w Gdańsku Arkę. To był nasz pierwszy przeciwnik w nowym sezonie ekstraklasy. Zainteresowanie nową twarzą Lechii było spore. Duże były też oczekiwania. Nowe nabytki okazały się jednak odporne na presję i szybko zaczęły pokazywać nabyte wcześniej w swoich ojczyznach umiejętności. Wyróżniał się zwłaszcza duet napastników, umiejętnie przetrzymując piłkę i robiąc zamieszanie pod polem karnym. O wyniku nie zadecydowała może ich dwójkowa akcja, bo spory udział miał asystujący z boku pola karnego Haraslin, ale Carranza szybko przywitał się z fanami. 1:0 było dobrym startem, budzącym optymizm na przyszłość.
Znów w Sosnowcu
Powrót na stare śmieci był ciekawym doświadczeniem. Parę miesięcy temu zostawiłem kibiców z Sosnowca z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony porzucałem ich w środku sezonu, ale z drugiej, w całkiem niezłej sytuacji. Rzutem na taśmę wypadli wtedy z grupy mistrzowskiej. Skład Zagłębia niewiele zmienił się od mojego odejścia. Nadal ton nadawali mu grający w środku Możdżeń i Pawłowski.
Przestrzegłem podopiecznych przed ich możliwościami. Defensywa na pewno musiała się ich bać bardziej niż duetu Canessa-Gabedava w ataku. Widać to było na boisku. Spotkanie zakończyło się szczęśliwym zwycięstwem Lechii, dla której w samej końcówce trafił Lipski, wykorzystując fartowny rykoszet po wcześniejszym strzale Haraslina. Sześć punktów na sześć i bez straconego gola – dobry start.
Odmieniając zespół na te rozgrywki, przemodelowałem nie tylko kadrę. Pobawiłem się też ustawieniem. W nominalnej formacji wystawiałem skład z trzema środkowymi obrońcami, trójką pomocników w centrum, dwoma graczami przy liniach bocznych i dwoma snajperami. Jak szło dobrze i trzeba było przypilnować wyniku, przechodziliśmy na 4-5-1. Gdy wynik trzeba było gonić, formowałem jedenastkę w strzałę – z pięcioma wysoko ustawionymi ofensywnymi zawodnikami, dwójką do rozrzucania piłek w środku i trójką z tyłu. I to działało.
Gaz do dechy i poślizg
Do szóstej kolejki Lechia była w gazie. Poza bezbramkowym remisem z Jagiellonią, wyszło mojej ekipie wszystko, a symbolem dobrej dyspozycji stał się pewny triumf nad Pogonią, którą rozbiliśmy 3:1. Carranza dorzucił kolejne dwa trafienie, uspokajając fanów modlących się o powrót Paixao, a w swoim debiucie ukąsił też ładnym wolejem Nmecha. Kim był młody Anglik? Ściągniętym z Manchesteru City talentem, który ma zastąpić Wolskiego. Z ciężkim sercem sprzedałem Polaka do Besiktasu, ale oferty w kwocie 4,9 miliona nie dało się odrzucić. Za mało nasz ofensywny pomocnik zrobił w ostatnich miesiącach, by jego wartość dla drużyny wycenić ponad tę kwotę rzuconą na stół przez Turków.
Lechia jednak przecież nie byłaby sobą, gdyby nie zgubiła dobrego rytmu bez wyraźnej przyczyny. Gładko przegrana bitwa na szczycie z Lechem nie okazała się wypadkiem przy pracy, na co liczyła spora grupa gdańszczan, ale początkiem gorszego okresu. Dawno już żaden wynik tak nie zabolał publiki, jak następująca później klęska ze Śląskiem Wrocław. Zepchnięty do totalnej defensywy w pierwszej odsłonie, wytrzymał napór, by w drugiej dwukrotnie boleśnie skontrować. I tak Lechia wracała do walki o każdy punkt, wplątując się w rywalizację z liczną konkurencją.
Regularność snajperów
W takim momencie na szczęście ogarnęli się nowi napastnicy. Z Górnikiem Zabrze w końcu trafił Ammour, który z każdym kolejnym występem był na boisku coraz bardziej anonimowy, a kolejnego gola dorzucił do kolekcji Carranza. Wydawało mnie się, że dobrze przeprowadziłem letnie korekty w ofensywie Lechii, ale niestety szybko okazało się, że zostawienie w zespole Sobiecha na drugą szansę było błędem. Ile razy dostał kilkanaście minut, by coś pokazać, to zawiódł. Przy kontuzji Paixao, oznaczało to, że nie miałem praktycznie kim straszyć z ławki, jak podstawowy duet miał gorszy dzień.
Do końca roku Lechia Gdańsk grała przyzwoicie, notując jedynie pojedyncze potknięcia. To pozwoliło jej utrzymać pozycję lidera i odpierać ataki Piasta Gliwice i Pogoni Szczecin, które niespodziewanie stworzyły grupę pościgową. Jak prezentowały się nowe nabytki?
Carranza strzelał z jako-taką regularnością, Ammour od większego dzwonu, więc zacząłem kombinować z innym ustawieniem ich na boisku i indywidualnymi poleceniami. Nmecha był z reguły anonimowy, podobnie jak dużo bardziej doświadczony Lipski. Tu też szukałem innych opcji ustawienia. Pascu i Santoro wchodzili głównie z ławki, nie mogąc wyrzucić z wyjściowej jedenastki Łukasika i Makowskiego. Hiszpan miał jednak swój moment w lidze, gdy w dwóch kolejnych spotkaniach trafił do siatki, zapewniając nam zwycięstwa. O to mi chodziło, gdy wypożyczałem go z Valencii.
Nie przegap kolejnego materiału z FIFA 19 – obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.
<—- Fotokariera FIFA 19 – jak zrestartowała się Lechia Gdańsk