Fotokariera FIFA 19 #7: Lechia krupierem
Zimowe okno transferowe pozwoliło mi na dalsze uporządkowanie składu. Pozbyłem się nieskutecznego Sobiecha, wypożyczyłem za słabego Gronliego. Biłem się z myślami, ale ostatecznie sprzedałem też do Leeds United Bruguiego, który był uniwersalnym zmiennikiem na skrzydłach. Kto za to wzmocnił Lechię, by dać jej upragnione mistrzostwo? Hugo Duro z Getafe – utalentowany 20-letni napastnik z 70 OVR i już niezłym wykończeniem akcji. Promowałem też z juniorów skrzydłowego Castadeiego, który w wieku 17 lat ma już 64 OVR. Wsparciem na kolejne spotkania będzie też w końcu zdrowy Paixao, który mam nadzieję, że w tych ostatnich miesiącach pobytu w Gdańsku spróbuje godnie pożegnać się z kibicami.
Fartowny Lech i czerwień z Legią
Nic nie irytuje bardziej niż mecz przegrany przez głupio straconego gola w ostatniej akcji. Z Lechem Poznań, który próbuje utrzymać nasze tempo w ekstraklasowym wyścigu, przegraliśmy 0:1, choć przez większość spotkania rozdawaliśmy karty i mieliśmy przewagę. Piłka jednak nie chciała wpaść do bramki, a i tych dobrych okazji też było w sumie niewiele. Kolejarzowi wystarczył jeden kontratak, wrzutka spod linii i fartowny wolej.
Mocno poddenerwowani po tamtej wpadce, kilka dni później zdemolowaliśmy Pogoń, nie dając jej praktycznie wyjść z własnej połowy. Sukces ten był tym większy, że graliśmy rezerwowym składem, bo wielu podstawowych graczy nie zdołało zregenerować sił. Santoro i Pascu opanowali środek pola po profesorsku, a Paixao ustrzelił szczęśliwego gola klatką piersiową, którym ustawił pod nas spotkanie.
Do końca pierwszej fazy rywalizacji o mistrzostwo Polski utrzymywaliśmy się na czele tabeli, odpierając kolejne ataki Piasta Gliwice, który jako jedyny prezentował podobnie dobrą dyspozycję. W ostatniej rundzie spotkaliśmy się z notowaną dopiero na szóstej pozycji Legią. Była dobra okazja, żeby potwierdzić formę, możliwości i aspiracje. Niestety czerwona kartka Haraslina, któremu puściły nerwy po kolejnym ostrym odbiorze jednego z przeciwników, uniemożliwiła nam przełamanie defensywy ze stolicy. Bezbramkowy remis nikomu krzywdy nie zrobił.
Pucharowa passa
W Pucharze Polski tymczasem pewnie odprawialiśmy kolejnych przeciwników. Wisła Płock nie była w stanie nawiązać walki w rewanżu na naszym obiekcie i odpadła w ćwierćfinale. W półfinale zrewanżowaliśmy się Pogoni Szczecin, zwyciężając dwukrotnie po 2:1. W jednym ze spotkań ułatwił nam to znacznie Frączczak, który szybko wyleciał z boiska za czerwoną kartkę. Parę miesięcy temu bohatersko zapewniał trofeum klubowi, teraz przyczynił się do jego odpadnięcia.
W finale przyszło nam mierzyć się z Miedzią Legnica. Muszę przyznać, że podchodziłem do tej potyczki z dużymi obawami. Poważne kontuzje wyeliminowały nie tylko moich rezerwowych napastników, Duro i Paixao, ale też bramkarza Estigarribię. Na finał musiałem wystawić więc dopiero niedawno promowanego do seniorskiego składu Ferrariego. Wolałem 16-latka niż starego i niezbyt ruchliwego Frattaliego. Na finał Miedź, o dziwo, wyszła przestraszona i stremowana, choć miała przecież dużo mniej do stracenia niż my. Wykorzystaliśmy to, spychając ją do totalnej defensywy i dwukrotnie celnie uderzając. W 26 minucie ładną akcję zamknął Haraslin, a w 91 minucie kropkę nad „i” postawił Carranza, dobijając strzał w słupek Łukasika. Pierwsze trofeum Lechii za mojej kadencji!
Grupa mistrzowska
Walkę o mistrzowski tytuł musieliśmy zacząć mocno, bo przewaga nad drugim Piastem nie była duża. Pełna mobilizacja była potrzebna tym bardziej, że kolejne spotkania z rywalami rozgrywaliśmy średnio co trzy-cztery dni, a kadra dostała poważne ciosy w postaci wspomnianych wcześniej kontuzji Paixao i Duro. Przystępowanie do rywalizacji z zaledwie dwoma zdrowymi napastnikami trochę mnie stresowało, bo za wszelką cenę chciałem tegoroczny sezon zakończyć przynajmniej z awansem do europejskich pucharów. Na początek przyszła potyczka z Lechem Poznań – wygrana skromnie 1:0, ale tutaj najważniejsze były trzy punkty. Wzięliśmy słodki rewanż.
Szybko okazało się, że mamy pełną kontrolę nad sytuacją, bo Piast zupełnie pogubił się na finiszu. Przypominał Lechię sprzed roku, ponosząc kolejne porażki. My tymczasem podkręcaliśmy tempo – Miedź pokonaliśmy 2:0, szybko ustawiając mecz za sprawą trafienia Michalaka w 4 minucie. Skrzydłowy w końcu wziął inspirację z Haraslina i zamiast wrzucać, ściął do środka, wbiegł w pole karne i kropnął po długim słupku. Potem przyszedł remis 2:2 z Jagiellonią – pozytywny wynik wobec kolejnej porażki Piasta. Mistrzowski tytuł był już na wyciągnięcie ręki.
Nie przegap kolejnego materiału z FIFA 19 – obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.
<—- Fotokariera FIFA 19 – jak Lechia Gdańsk ruszyła z kopyta
Fotokariera FIFA 19 – jak Lechia zrobiła pierwsze kroki w Europie —->