Fotokariera FIFA 19 #4: W Lechii po staremu
Pewne zwycięstwo nad Pogonią, 2:0, umocniło Zagłębie Sosnowiec w górnej połowie tabeli. Klub nie zdawał sobie sprawy, że jednocześnie utwierdziło Lechię w przekonaniu, że nie ma na co czekać. Właściciele przygotowali umowę i wykonali jeden kluczowy telefon. Na kilkanaście dni przed zimową przerwą zmieniałem więc klub na dużo bardziej perspektywiczny. Jest szansa, że już w pierwszym sezonie zrobię znaczący krok w kierunku realizacji planów. Trzeba tylko szybko odbudować formę drużyny i nadrobić stracone do Legii, Pogoni czy Jagiellonii punkty.
Mocna kadra Lechii
Na papierze zadanie wydaje się łatwe, bo w Gdańsku zebrali całkiem mocną ekipę. Dusan Kuciak gwarantuje spokój na bramce. W obronie jest solidna jakość na poziomie 65-70 OVR. W pomocy mogę liczyć na rewelacyjnego Haraslina na lewej flance, a także kreatywnych Lipskiego i Wolskiego czy zdolnego Łukasika w środku pola. O gole powinni z kolei zadbać wybitni na tle ekstraklasowej konkurencji Paixao i Sobiech. Optymalny miks umiejętności, doświadczenia oraz młodzieńczej werwy. Aż dziw, że Lechia do tej pory nie potrafiła tego wykorzystać.
Wkrótce przekonałem się, że dobry OVR to nie wszystko. Na treningach może podopieczni wyglądali dobrze, ale w meczach o punkty zżerała ich presja i gra w ogóle się nie kleiła. W efekcie w dwóch pierwszych spotkaniach pod moją wodzą gdańszczanie ugrali tylko jedno oczko i nie strzelili gola. Zaczynałem się stresować, ale na szczęście z Zagłębiem Lubin Paixao w 82 minucie trafił na potrzebne 1:0.
Nudna zima nad morzem
Sytuacja w tabeli wyglądała przeciętnie. Niby dystans do czołówki nie należał do ogromnych, ale zajmowaliśmy dopiero dziewiątą lokatę, więc rywali do wyprzedzenia było wielu. Lechia nie mogła sobie pozwolić na potknięcia, bo teraz każde stracone oczka mogły przełożyć się na oddanie pucharowej lokaty któremuś z konkurentów.
Początkowo chciałem zimą trochę wzmocnić skład. Budżet na to był i aż prosił się, żeby go ruszyć. Kilkanaście dni spędzonych z obecną kadrą przekonało mnie jednak, że za wcześnie na wydawanie kasy. Latem może będzie do upolowania wielu graczy bez kontraktu, a i skauci namierzyli dla mnie kilku ciekawych juniorów, którzy wtedy będą bardziej skłonni do przenosin. Postanowiłem rozwijać talenty dostępne już w Gdańsku. Dokoptowałem tylko do składu zdolnego obrońcę z Bułgarii, Antova, który w wieku 17 lat potrafi nieźle kryć i ma przyzwoity odbiór, a także młodego norweskiego snajpera Gronliego jako zabezpieczenia na wypadek plagi kontuzji. W klubie zameldował się też zakontraktowany jeszcze przez mojego poprzednika boczny pomocnik Brugui, który dodatkowo zwiększa mi pole manewru na skrzydłach. W sumie o środek pola jestem spokojny, bo zdolnych i rozwijających się graczy mam tam bez liku.
Dwa zwycięstwa z outsiderem, Wisłą Kraków, tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że to dobra decyzja, bo dostępny skład ma wystarczający potencjał. W ekstraklasie boiskowa bitwa zakończyła się wynikiem 2:0. Z kolei w 1/8 finału Pucharu Polski wymiana ciosów była już ciekawsza – 3:2.
Przyspawani do siódmej lokaty
Pierwsze tygodnie mojej pracy na Pomorzu raczej nie uspokoiły kibiców. Spodziewanej poprawy wyników nie było. Na domiar złego Paixao jakoś nie potrafił się odnaleźć w zaproponowanym ustawieniu i wypadł z rywalizacji o tytuł króla strzelców. Dodając do tego fakt, że nie zdołałem przekonać do przedłużenia umowy Kuciaka, który wybrał wyjazd na Bliski Wschód po zakończeniu sezonu, czy sprzedać Augustyna, publika nie miała za co nagradzać mnie brawami. Przynajmniej w krajowym pucharze jakoś pokonaliśmy pierwsze etapy i znaleźliśmy się w ćwierćfinale z Lechem. Będę miał dwie okazje na rewanż za niedawną ligową porażkę 0:1.
Przez kolejne tygodnie mogłem odnieść wrażenie, że Lechia została przyspawana do siódmej lokaty w tabeli. Czy wygrywaliśmy, czy gubiliśmy punkty, cały czas znajdowaliśmy się za plecami czołówki. W bliskim dystansie, ale zawsze. Okazja, żeby coś z tym zrobić pojawiła się w momencie, gdy w kalendarzu zaplanowano nam potyczki z liderem i wiceliderem, Jagiellonią i Legią. Jak się wspinać, to na plecach lepszych, prawda?
Gramy w kratkę
Oczekiwania były ogromne i trudno powiedzieć, czy im sprostaliśmy. Z rywalami z Białegostoku przegraliśmy pechowo 1:2, tracąc jedną z bramek po rykoszecie, który pozostawił Kuciaka bez szans. Z Legią tymczasem niespodziewanie sięgnęliśmy po trzy oczka, korzystając z wyraźnie słabszego dnia piłkarzy ze stolicy. Można powiedzieć, że status quo został zachowany, bo dopisując sobie trzy oczka na sześć możliwych zostawaliśmy w tym samym miejscu.
I znów, w sytuacji, w której kibice nie mieli specjalnie wielu powodów do zadowolenia, z pomocą przychodził mi Puchar Polski. W ćwierćfinałowym dwumeczu z Lechem Poznań to Kolejorz był faworytem. Nie prezentował może rewelacyjnej dyspozycji w lidze, ale ostatnio zaczął wystarczająco regularnie zbierać kolejne punkty do kolekcji. Być może ta nadal tląca się iskierka nadziei na mistrzowski tytuł sprawiła, że w pucharze wypadł blado. Bezbramkowy remis w Gdańsku przyjąłem z zadowoleniem, celując w bramki zdobyte na wyjeździe. I ten plan wypalił, bo w Wielkopolsce moi podopieczni zagrali najlepszy mecz od tygodni, gromiąc Lecha 3:0. W finale, niespodziewanie, czekała na nas Pogoń, która uporała się z faworyzowaną Legią.
W ostatniej rundzie fazy zasadniczej sezonu mój zespół zajmował siódmą lokatę, ale miał nadal szanse na przeskoczenie kilku konkurentów. Problem z tym, że cała czołówka grała spotkania z niżej notowanymi przeciwnikami, więc wszyscy mieli równe szanse na zdobycie potrzebnych punktów. Pierwszy krok zakładał gładkie pokonanie przez nas Wisły Płock. Paixao i próbujący uratować swoje miejsce w drużynie na kolejny sezon Sobiech strzelili po golu, sprawnie zamykając temat. Spojrzałem na aplikację z wynikami na żywo w telefonie, by zaspokoić ciekawość. Jagiellonia ze zwycięstwem, Legia i Lech tak samo, Miedź pewne trzy punkty, Pogoń podobnie. Nikt nie zaliczył potknięcia. Kończymy rundę na tej irytującej siódmej pozycji.
Nie przegap kolejnego materiału z FIFA 19 – obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.