Fotokariera FIFA 19 #10: Szukając gola w Lidze Mistrzów

FIFA 19 kariera ekstraklasa

Wydawać by się mogło, że po sukcesie, jakim dla mistrz Polski było zremisowanie 0:0 z Barceloną na własnym podwórku, Lechia gładko odprawi Kolejorza. Takich rywali dzieliła na papierze przepaść. Niestety w ekstraklasie raczej nikogo nie stać na stworzenie wyrównanej dwudziestodwuosobowej kadry, w której pierwszy skład i rezerwowi są w stanie równie dobrze prezentować się w walce o boiskowe punkty. Teraz też zmiennicy Lechii nie popisali się i znowu zafundowali kibicom widowisko bez goli.

O dziwo, najwięcej szumu w ataku robili Krawczyk i Casadei, a nie Carranza. Młodzicy jednak nawet w dogodnych sytuacjach dawali się koniec końców pokonać w pojedynkach bramkarzowi, który bronił jak w transie. Obawiam się, że ten brak regularności w lidze przedłuży rywalizację o mistrzowski tytuł. Oby tylko nie zabrakło moim podopiecznym pary, bo obrona tytułu to nadal priorytet, tak dla mnie, jak i zarządu.

Wartość doświadczenia

Tymczasem w Lidze Mistrzów przyszedł czas ważnego wyjazdu do Kijowa. Punkt zdobyty z Barceloną dawał nam przewagę psychologiczną, ale wiedziałem, że pokonać dużo bardziej ograne na arenie międzynarodowej Dynamo na jego obiekcie nie będzie łatwo. Moi podopieczni zaczęli mocno, tworząc kilka ciekawych akcji pod polem karnym. Później Ukraińcy odzyskali inicjatywę i gra zaczęła stopniowo przesuwać się w kierunku naszej bramki. W 35 minucie Siergiej Sydorczuk dostał dobrą piłkę i znalazł odrobinę przestrzeni, by kropnąć tuż przy samym spojeniu. Ferrari nie miał szans. Sytuacja zaczęła się nam wymykać z rąk, a dodatkowo utrudnił ją poważny uraz Haraslina, który został zniesiony na noszach. Casadei, nie do końca zregenerowany po ligowym boju, musiał wejść na boisko.

Lechia vs Dynamo Kiev

Próbowaliśmy parokrotnie wyrównać, ale kijowanie bronili się mądrze. Pomocnicy ubezpieczali obrońców, a napastnicy przeszkadzali w rozgrywaniu. Pomimo dużych postępów poczynionych przez Lechię w ostatnim roku, okazaliśmy się zbyt słabi i naiwni, by wywieźć do domu przynajmniej punkt. Na domiar złego nasz lider Haraslin został wyłączony na siedem miesięcy, więc w kolejnych bitwach w Lidze Mistrzów nie będzie w stanie nam pomóc. W akcie desperacji promowałem więc ze szkółki nastoletniego Japończyka Moriego, który z 61 OVR będzie musiał przynajmniej w ekstraklasie dać coś drużynie.

Juniorska łata z Japonii

Pierwszą okazję ku temu kolejny wychowanek w kadrze Lechii dostał z Piastem Gliwice. Nasz główny rywal w poprzednim sezonie, teraz z trudem trzymał tempo konkurentów, nie mogąc poradzić sobie z problematyczną nieskutecznością swoich ofensywnych graczy. Widząc w kalendarzu nadchodzący wyjazd do Neapolu, postanowiłem nieco pokombinować z wyjściowym składem. I tak, obok wspomnianego Moriego, na murawę wybiegli m.in. wracający po kontuzji Duro i nieco słabszy ostatnio pod względem cyfr Michalak. Chciałem, by konfrontację z nieco słabszym rywalem wykorzystali na odbudowanie formy i nabranie pewności. Plan wypalił perfekcyjnie, bo we dwójkę stworzyli akcję na 1:0. Później jeszcze drugie trafienie dołożył Agoume, w końcu otwierając swoje konto w Lechii. Spokojne trzy oczka i ważny boost psychologiczny dla niektórych podopiecznych.

Napoli 2020

Sytuacja w grupie Ligi Mistrzów, pomimo naszej porażki z Dynamem w Kijowie, nie wyglądała tragicznie. Punkt zdobyty z Barcą pozostawiał nas w grze, ale trzeba było powalczyć o korzystny rezultat na Półwyspie Apenińskim. Widząc kadrę Napoli, w której znaleźć można było m.in. Otamendiego, Rakiticia czy Benzemę, tylko największy wariat poszedłby na wymianę ciosów. Zestawiłem skład w ostrożnej formacji 5-4-1, licząc na przejęcie kontroli nad środkiem pola i groźne kontry w wykonaniu skrzydłowych Casadeia i Michalaka oraz samotnego snajpera Pucsasa.

Twarde warunki w Neapolu

Taktyka spełniła swoją rolę i postawiliśmy neapolitańczykom twarde warunki. Odrobiny szczęścia, parunastu centrymetrów, zabrakło, żebyśmy wyszli nawet na sensacyjne prowadzenie po dwóch mocnych kopnięciach Pucsasa. Happy-endem jednak nasza podróż się nie zakończyła, bo w końcu gospodarzom wyszła ta jedna idealna akcja, z rozegraniem z klepki i wyjściem Williana Jose sam na sam. Ferrari wybronił pierwszy strzał, ale wobec dobitki był bezradny. Dynamo tymczasem poległo 1:3 z Barceloną, co ustawiało sytuację w grupie zgodnie z prognozami. Awans z grupy już niemal przyklepani mieli faworyci z Hiszpanii i Włoch. Nam pozostawało dogonić i wyprzedzić na ostatniej prostej Dynamo, by na wiosnę jeszcze reprezentować ekstraklasę w pucharowych zmaganiach.

Lechia vs Napoli

Faktu, że jesteśmy godni promowania ekstraklasy w Europie nikt nie zamierzał podważać. Na krajowych boiskach rozdawaliśmy karty z fotelu lidera. Ktokolwiek próbował stawić nam czoła, był odprawiany z kwitkiem. Pomiędzy kolejnymi starciami z neapolitańczykami zlaliśmy Koronę i Górnika Zabrze – obu aplikując po trzy gole.

Niestety takiej skuteczności wyraźnie brakowało nam w tych ważniejszych konfrontacjach. Z Napoli w Gdańsku byliśmy parokrotnie blisko pokonania Mereta, ale ostatecznie piłka przechodziła obok bramki lub złośliwie tańczyła na linii. Krytycy mogli po przegranym 0:1 boju napisać, że sami jesteśmy sobie winni, bo Casadei powinien wykorzystać tę sytuację sam na sam z golkiperem, a Nalepa umieć z kilku metrów dobić futbolówkę do bramki. Trudno było się z nimi nie zgodzić. Zwłaszcza w tej drugiej sytuacji nasz stoper zaprezentował najgorsze ekstraklasowe umiejętności. Tymczasem goście wykorzystali jedną z paru dogodnych sytuacji. Benzema w swoim stylu dostawił stopę i zmienił tor lotu zagranej spod linii bocznej piłki, by ta zaskoczyła Ferrariego.

Niby nie zmieniało to naszej sytuacji w grupie, bo Dynamo również dostało od Barcelony, więc nasz remis z Katalończykami nadal dawał nam szansę na wygranie boju z Ukraińcami, ale morale trochę spadło. W efekcie z Legią Warszawa również nic nie strzeliliśmy, kończąc hitowe starcie bezbramkowym remisem. Kibice byli rozczarowani, a ja wraz z niektórymi zawodnikami mocno sfrustrowany.   

Barcelona Camp Nou

Barcelona wita Lechię na Camp Nou

Wizyta na Camp Nou to wydarzenie dla każdej jedenastki, niezależnie od prezentowanego przez nią poziomu czy liczby zdobytych trofeów. Dla malutkiej Lechii, która dopiero stawiała pierwsze kroki na arenie międzynarodowej, stanowiła wielkie wydarzenie. Przygotowując się do arcytrudnego starcia, rozważałem wystawienie zespołu w defensywnej formacji, w której tak niewiele zabrakło do wywalczenia punktu w Neapolu. Popatrzyłem jednak na tabelę grupy, z której wyraźnie wynikało, że nawet sensacyjny remis na Camp Nou niewiele nam da. Nasze szanse na zajęcie trzeciego miejsca leżały w rewanżu z Dynamem Kijów, które po prostu musimy ograć. Wystawiłem więc skład w tradycyjnym zestawieniu z dwójką napastników, którą tym razem tworzyli Puscas i Duro.

Lechia vs Barcelona

Gospodarze szybko ustawili spotkanie pod siebie. Cardona w piętnastej minucie strzelił z bliska obok Ferrariego, kończąc kilkuminutowe oblężenie naszej bramki. Stoperzy zastawili pułapkę ofsajdową, ale na nic się to zdało, bo linię złamał skrzydłowy Casadei, który zaspał. Młody Włoch zawalił bramkę, a w kolejnych minutach zanotował rekordową liczbę strat, z miejsca zgarniając tytuł najsłabszego ogniwa. W drugiej połówce kilka razy byliśmy blisko odpowiedzi. Najlepszą okazję zmarnował Nmecha, któremu po kontrze zabrakło sił na celne kopnięcie obok wychodzącego golkipera. Katalończycy postawili kropkę nad „i” w 77 minucie, gdy Florenzi wykorzystał gapiostwo obrońców i kropnął z dystansu. Piłka od słupka wpadła do bramki. Skończyło się na 2:0, które Europa przyjęła ze wzruszeniem ramion.

Smutne pożegnanie z Europą

Czy Europie zależało na obecności Lechii w międzynarodowych rozgrywkach? Raczej nie, skoro nie oferowała ona goli, a w potyczkach z trudniejszymi przeciwnikami próbowała nawiązywać walkę głównie rozsądną grą w obronie i środku pola. Nikt więcej nie przejął się, gdy po bezbramkowym remisie z Dynamem Kijów odpadliśmy z Ligi Mistrzów. Waliliśmy głową w mur, ale będąc szczerym, nie stworzyliśmy w tym kluczowym meczu żadnej stuprocentowej okazji dla któregokolwiek z zawodników. Parę strzałów z ostrego kąta to żadne zagrożenie. Bez strzelonego gola, z ledwie dwoma zdobytymi na własnym stadionie punktami. Nie do końca tak planowałem debiutancki sezon Lechii w Champions League.

Nie przegap kolejnego materiału z FIFA 19 – obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.

<—- Fotokariera FIFA 19 – o Lechii Gdańsk, Barcelonie i Napoli

<—– Początek kariery FIFA 19

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.