Mario+Rabbids: Donkey Kong Adventure #2
Beep-O szybko przekalkulował priorytety. Musieli odnaleźć wszystkie części pralki, by wrócić do domu. Nie mogli jednak przecież zostawić mieszkańców wyspy bez wsparcia. Skażone wirusem banany doprowadzały do ruiny panujące relacje społeczne, sprowadzając kórliki na najgorszą z możliwych dróg. Oddawały pełnię władzy w ręce Rabbid Konga i jego popleczników, którzy wykorzystywali swoje rozmiary i siłę fizyczną, by terroryzować małych współbratymców. Nie tak to powinno wyglądać.
Przemytnicy bananów
Mały robot miał wyrzuty sumienia. Obwiniał się, że dołożył do tego swoją małą cegiełkę, wszak dopuścił do sytuacji, w której kórliki zaczęły w ogóle bawić się pralką. Rzeczywistość pokazała, że macki Megabuga sięgały dużo dalej, poza Grzybowe Królestwo.
Gdy więc podczas wędrówki natknęli się na przemarsz przemytników, targających na plecach całe stosy zepsutych bananów, rzucili się, by ich powstrzymać. Wielkie i obładowane kórliki poruszały się zaskakująco żwawo z takim obciążeniem, więc niezbędne okazały się zdolności Donkey Konga. Potrafił sprasować nawet takiego giganta w swych wielkich łapskach i posłać go daleko od punktu ucieczki, najlepiej wprost na głowę innego stwora. W ten sposób zdołali zablokować przynajmniej jedną z dostaw.
Intelektualne wyzwania
Trwająca podróż angażowała ich nie tylko fizycznie, ale również zmuszała do zatrzymania się i pomyślenia. Beep-O poczuł się jak w żywiole, mogąc wreszcie zrobić użytek ze swojego przepastnego intelektu ukrytego w małej, metalowej obudowie. Z rozpędem zderzył swój spryt najpierw z trzema totemami, na których należało ustawić trzy elementy tak, by spełnić sześć ścisłych wytycznych pozostawionych przez twórcę. Choć obrazki były bazgrołami kilkulatka, poradził sobie z tym, wykazując się doszlifowanym do perfekcji myśleniem abstrakcyjnym.
Później przyszła pora na test pamięci, kiedy do otwarcia wrót musiał odtworzyć kolejne takty wygranej wcześniej melodii. To była prawdopodobnie jedyna szansa w jego życiu, by dotknąć gigantycznych organów z koralu. Późna pora i ogólne zmęczenie nie ułatwiły mu tego zadania, ale od czego dodatkowa pomoc z zewnątrz.
Rekin Finn
Dotarli do innego obszaru wyspy, gdzie pogoda była wyraźnie gorsza. Zachmurzone niebo pozbawiało plaże i taflę wody kolorytu, a padający deszcz motywował, by przyspieszyć kroki. Choć z oddali dochodził ich niepokojący, basowy pomruk, podążali w tamtym kierunku. Byle tylko szybko zdobyć potrzebny klucz i wydostać się z rejonu przypominającego polskie morze w szczycie sezonu.
Zastali widok rodem z filmów grozy. Na tle błyskawic przecinających niebo, łypnął na nich okiem kórliczy rekin Finn. Akurat zajadał się całą stertą bananów i jak tylko dostrzegł przybyszów, rzucił się na nich, by bronić zapasów. W rękach dzierżył zadowoloną z nietypowej roli ośmiornicę, która udawała młotek.
Bił nią mocno, a na domiar złego reagował na każdy zadany cios, podbiegając błyskawicznie do tego, kto śmiał w niego wycelować. Jego szybkość i siła wymogły ścisłą współpracę i koordynację trójki bohaterów. Donkey Kong zarzucił go kolejnymi przedmiotami, starzec próbował zbombardować granatami, a kórlicza Peach wesprzeć ich leczeniem i strzałami z dystansu. Pozostając w ruchu i dystansie od siebie, potrafili tak zamącić w głowie rekinowi, że ten nie był w stanie skoncentrować siły swojego ataku na jednym celu. W ten sposób przetrwali trudną bitwę w komplecie. Uwolniony spod mocy Megabuga kórlik oddał im z przepraszającym wzrokiem drugi klucz.
Tropikalna dżungla
Wrócili do wrót. Donkey Kong pewnie umieścił i przekręcił klucz, podczas gdy staruszek niezdarnie starał się wcelować w dziurkę. Goryl w końcu chwycił go w pasie i obrócił, by wreszcie zdołał trafić. Przed nimi rozpostarła się przepastna tropikalna dżungla. Wyruszyli w głąb wyspy, gdzie skrywał się Rabbid Kong i czekała uszkodzona pralka do podróży międzywymiarowej.
Natrafili na kolejnych przemytników i całą bandę kolekcjonerów, którzy pozbierali małe fragmenty mechanizmu pralki. Dzięki ostatniemu treningowi poradzili sobie z nimi już dużo lepiej. Większy zasięg ruchu i mocniejsze ataki dawały im przewagę, a dodatkowo mogli częściej korzystać ze zdolności specjalnych, które okazywały się mieć kluczowe znaczenie. Co dwa, a nawet trzy ataki, to w końcu niejeden.
Pomiędzy kolejnymi bitwami przebyli malowniczą trasę prowadzącą po pniach i gałęziach potężnych drzew. Dotarli do ukrytych w zaroślach ruin świątyni zapomnianej cywilizacji. Kilkumetrowe wrota były szczelnie zamknięte, a na domiar złego zarośnięte wielkimi pnączami. Prowadzący do nich pomost był złożony z kamiennych bloków, które podnosiły się, kiedy zbiornik poniżej wypełnił się wodą. Beep-O znów mógł zabłysnąć, układając przepływ wody w taki sposób, by odciąć ją od roślin, a doprowadzić do celu mechanizmu.
Super Kong
Brama zatrzęsła się i z łoskotem, choć bardzo powolnie, otworzyła. Zrobili kilka kroków naprzód. Ich oczom ukazał się Rabbid Kong, który w triumfalnie pozie, z peleryną na plecach, witał przybyszów w swoich skromnych progach. Za jego plecami stała w czymś na wzór niewielkiego oczka wodnego uszkodzona pralka. Wielkiego kórlika i urządzenie łączył dziwny pas energii. Tej samej mocy, która potrafiła przenosić przedmioty i istoty pomiędzy wymiarami. Nie wyglądało to zbyt dobrze.
Kórliczej księżniczce strach był najwyraźniej obcy, bo postanowiła jeszcze sprowokować przeciwnika, który najwyraźniej zaczął żywić do niej cieplejsze uczucia. Udając zainteresowanie Donkey Kongiem, niejako zainicjowała kolejne starcie pomiędzy stronami. Niewielka przestrzeń ograniczała możliwości ucieczki, więc zespół szybko podzielił się obowiązkami. W zasadzie to każdy myślał o sobie i realizacji własnego planu.
Wybuchowy finał
Donkey Kong rzucił się w kierunku beczek z prochem, by jedna po drugiej posłać je w kierunku oczka wodnego wypełnionego mocą i w ten sposób odciąć od źródła energii swojego kórliczego klona. Księżniczka postanowiła prowadzić ostrzał z dystansu i ukrywać się bezpiecznie daleko od największych zagrożeń. Nieświadomy starzec tymczasem wziął się za bary z gorylem, co nie skończyło się dla niego zbyt dobrze.
Odegrał jednak swoją rolę, bo zajęty nim Rabbid Kong pozwolił na wystarczająco wiele pozostałej dwójce, która skrupulatnie atakowała źródło dziwnej mocy. To też pozwoliło im zadać ostatni cios, nim przerośnięty kórlik zdążył także ich ogłuszyć.
Żaden z uczestników bitwy nie przewidział, że efektem igrania z nieznaną siłą będzie… gigantyczna eksplozja. Mająca swoje stulecia w fundamentach budowla nie miała prawa tego przetrwać. Bohaterowie rzucili się do ucieczki, ale nie zdążyli wyrwać się wystarczająco daleko, więc zapadający się teren również ich porwał prosto do podziemnych korytarzy pod świątynią.
Podziemia nocą
Blask księżyca docierał tutaj tylko w nielicznych miejscach. Beep-O zaczął panikować, czując, że traci zupełnie kontakt ze wszystkim, co do tej pory znał. Na drugim biegunie była tymczasem księżniczka, która w tym samym czasie relaksowała się na leżaku przy świetle ziemskiego satelity. Tak było w każdym razie do momentu, gdy Beep-O wspomniał jej o braku zasięgu tak głęboko pod ziemią. To dopiero był atak paniki!
Zmotywowana drużyna ruszyła dalej. Antyczne totemy sprawiały trochę problemów w następnych potyczkach, w których drogę zastępowały im wysłane przez Konga kórliki. Tylko wyjątkowa uważność ratowała skórę przed dotkliwym poparzeniem od wypluwanego z kamiennego posągu ognia.
Podziemna ścieżka nie była taka znowu ponura, jak początkowo przypuszczali wędrowcy. Co i rusz natrafiali na przykłady złotych posągów lub rzeźb zaprojektowanych w przypływie kreatywnych uniesień przez kórliczych artystów. Wiele z nich podkreślało majestatyczność Rabbid Konga, co znowu tylko potwierdzało, jak bardzo zagarnął władzę na tropikalnej wyspie.
Nad oceanem
Wreszcie dotarli na nabrzeże. Woda z impetem uderzała o skalisty brzeg. Na sporej plaży pełno było skalistych formacji, które wyglądały majestatycznie, ale też niebezpiecznie. Niebo zaszło chmurami, a morska bryza sprawiała, że powietrze było wilgotne i orzeźwiające.
Rabbid Kong czekał na nich. W zamyśleniu spoglądał w przestwór oceanu, choć trudno było podejrzewać go choćby o najmniejsze przejawy intelektu. Odwrócił się i popisowo zakręcił nad głową długim kijem. Po obu stronach wbił zawirusowane banany, dodając sobie mocy i animuszu.
Choć miał nawet wsparcie w postaci kilku pomagierów, szybko okazało się, że przewaga liczebna dobrze zgranej trójki ma decydujący wpływ na przebieg batalii. Kompani rozpierzchli się po mapie i wykorzystywali umiejętności specjalne oraz atuty, by ponawiać udane ataki. Oczywiście Kong się odgryzał, ale księżniczka czuwała nad zdrowiem całej ekipy. W pewnej chwili spostrzegli zablokowaną łańcuchami wyrzutnię.
Mocny cios
Trzy przyciski aktywowały się w różnych częściach pola bitwy. Choć Kong błyskawicznie dopadał do każdego, kto tylko nacisnął przycisk i z impetem go atakował, to nie zatrzymywali się. Upłynęła może chwila, kiedy ostatni kawałek metalu oplatającego działo spadł. Starzec i księżniczka odciągnęli uwagę przeciwnika, a tymczasem Donkey Kong dopadł mechanizmu i aktywował go.
Wkrótce dołączyła do niego pozostała dwójka. Potężna siła wystrzeliła ich wprost w króliczego goryla. Księżniczka obezwładniła go celnym strzałem, po którym przyszły silne ciosy laską, pięścią i nogą. Taka kombinacja musiała zwalić z nóg każdego.
Wielkiego cielsko runęło na piasek, a z ust Rabbid Konga wypadł zawirusowany banan. Cała zła energia opuściła kórlika i wypłynęła z leżącego na piasku owocu. Wyspa była wreszcie wolna od negatywnego wpływu Megabuga!
Kórlicza Peach podeszła do podnoszącego się z wolna Rabbid Konga. Popatrzył na nią z przerażeniem w oczach, czekając na wymierzenie kary. Był nagle bezbronny jak małe dziecko. Ona jednak wyciągnęła dłoń nie po to, by go uderzyć, a by zakończyć ich długi spór. Któż mógł przewidzieć, że skupiona na pstrykaniu kolejnych selfie egoistka okaże się aż tak pełna współczucia i empatii!
I to jest właśnie morał płynący z tej bajki, najmilsi. Nie oceniajcie książki po okładce, a nawet kilku pierwszych stronach. Zakończenie może Was bowiem zawsze zaskoczyć!
Pa!
KONIEC
Donkey Kong Adventure to dodatek do gry Mario+Rabbids: Kingdom Battle, który przenosi graczy na tropikalną wyspę i oddaje do dyspozycji plejadę nowych postaci. Jakie niespodzianki ma dla posiadaczy Nintendo Switch i czy opowiada jakąś historię – o tym przeczytasz w krótkiej relacji w formie opowiadania w Gralingradzie!
Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli doceniasz moje starania w takiej formie gier relacjonowania – postaw mi kawę, która pozwoli nabrać sił na kolejną ekscytującą przygodę!