The Legend of Zelda: Breath of the Wild #3
Jednym z pierwszych miejsc, na które natrafił Link po opuszczeniu płaskowyżu, były ruiny wojskowego obozu. Zmierzając dalej na wschód, na każdym kroku spotykał nowe dowody wojny, która zmieniła królestwo. Choć minęło sto lat, historia ta nadal była bardzo żywa w regionie.
Pierwszy rumak
Droga zasugerowana przez króla była długa i pełna niebezpieczeństw dla wciąż jeszcze niedoświadczonego i dochodzącego do siebie po długim śnie wędrowca. Bokobliny wydawały się tutaj lepiej uzbrojone i bardziej waleczne, więc musiał bardzo uważać, by nie pozwolić się im zaskoczyć. Od mężczyzny o imieniu Brigo, napotkanego na moście Proxima, uzyskał wskazówki, dzięki którym upewnił się co do kierunku dalszej podróży.
Wkrótce natrafił na dziwne miejsce przypominające wielki namiot cyrkowy. Była to stajnia i noclegowania, gdzie dowiedział się o możliwości łapania i ujarzmiania dzikich koni. Czując w nogach pokonane kilometry i będąc świadomym czasu traconego na piesze wędrówki, zainteresował się tematem i poświęcił następne chwile na złapanie własnego rumaka.
Zamierzał zdać się na los, wierząc, że dobrze go poprowadzi. Na pobliskiej polanie natrafił na trzy pasące się konie. Zakradł się do nich i dosiadł z doskoku tego najbliżej. Następnie szybko go uspokoił, nie dając się zrzucić z grzbietu. Zawrócił do niedawno spotkanych mężczyzn, by pomogli mu zarejestrować wierzchowca. To tam zapisał imię, które przyszło mu na myśl, gdy tylko przyjrzał się umaszczeniu zwierzęcia. Chocola. Niczym słodka czekolada, delikatnie łącząca jasne mleko i intensywność barwy kakao.
Smutny bożek Hestu
Początkowo ich relacja nie była łatwa. Osiodłany koń nie czuł się zbyt dobrze w nowej roli i jakby nadal rozpamiętywał utraconą swobodę. Link nie naciskał i okazywał mu wyrozumiałość, starając się przekonać go, by z własnej woli udzielił mu pomocy i pozwolił sprawnie pokonać wiele kilometrów czekającej ich drogi. Powoli zaczynali się lepiej rozumieć.
Droga do wioski Kakariko znacznie się skróciła, kiedy pokonywał ją kłusem, a momentami nawet galopem. Mijał po drodze podróżnych, których wypytywał o różne sprawy. Chciał lepiej poznać teraźniejsze Hyrule i zrozumieć, jak wiele zmieniło się przez cały wiek jego nieobecności. Będąc w pobliżu osady, natknął się na dziwne roślinne bóstwo, które rozpaczało pod osamotnionym drzewem. To magiczna istota Hestu cierpiała, ponieważ bokobliny skradły jej ukochane marakasy. Instrumenty niezbędne do rzucania magicznych zaklęć.
Linkowi zrobiło się szkoda bożka i obiecał odebrać przedmioty. Obóz złodziei był niedaleko i łatwo do niego trafił. Rzucając się heroicznie na pomoc, popełnił błąd charakterystyczny dla wielu początkujących awanturników. Nie docenił sił złoczyńców, co omal nie kosztowało go życia. Wywiązała się zacięta walka, w której musiał odpierać zmasowany atak i ciosy spadające w tym samym momencie z wielu różnych stron. Po dłuższej wymianie razów pozbył się ostatniego z bokoblinów. Wróciwszy z instrumentem, sprawił mnóstwo radości Hestu. Trwała ona krótko, bo szybko okazało się, że w środku marakasów brakuje nasion Korok, które pozwalają im wydawać piękny dźwięk. – Zdobądź dla mnie kilka, a sowicie cię wynagrodzę! – zapewniło bóstwo, a Link obiecał, że jak tylko odnajdzie choć jedno nasiono, wróci, by mu je przekazać.
Wioska Kakariko
W wiosce Kakariko, bezpiecznie schowanej w dolince pomiędzy wzgórzami, życie płynęło leniwie. Przybysz z zewnątrz był atrakcją, ale wzbudzał też nieufność. Głównie u strażników, których niepokoiły doniesienia o aktywności członków klanu Yiga, sojuszników Ganona. Kiedy jednak tylko dojrzeli Sheikah Slate, wiszący u pasa herosa, błyskawicznie zmieniali swoje nastawienie. Każdy w Kakariko znał legendę, którą czcigodna Impa opowiadała już wielokrotnie.
Link skorzystał z zaproszenia i wszedł do środka domostwa stojącego w centralnym punkcie wioski, na niewielkim wzniesieniu. Impa nie była zaskoczona tym widokiem. Czekała na niego. Szybko zorientowała się, że młody mężczyzna nie pamięta nic z przeszłych wydarzeń.
Zasłuchał się w jej opowieści o wielkim zwycięstwie nad Ganonem sprzed dziesięciu tysięcy lat. Wtedy to zaawansowana technologicznie cywilizacja stworzyła legion Strażników i cztery Święte Bestie, by wsparły księżniczkę mającą w sobie krew bogini i najdzielniejszego z rycerzy w powstrzymaniu kataklizmu, który zawisł nad Hyrule.
Sto lat temu królestwo podążało tą samą ścieżką, by przygotować się na kolejne nadejście potwora będącego esencją i definicją zła. Obrońcy nie przewidzieli, że będąca w ich posiadaniu magiczna broń sprzed wieków obróci się przeciwko nim i doprowadzi do ich sromotnej klęski.
Wyznaczony cel
– Pozbawiony wsparcia Świętych Bestii, nawet wielki wojownik nie podoła Ganonowi. Musisz uwolnić je spod jarzma zła. Przywrócić na swoją stronę. Informacji o machinach szukaj u przywódców poszczególnych klanów. To z nich wywodzili się czempioni będący w elitarnej gwardii księżniczki Zeldy – poradziła Impa. – Wcześniej musisz jednak naprawić Sheikah Slate, w którym nadal brakuje części funkcjonalności. Udaj się do wioski Hateno. Tam znajdziesz naukowca zdolnego udzielić ci potrzebnej pomocy – dodała.
Link zabawił jeszcze chwilę w wiosce. Zrobił trochę zakupów, choć nie mógł sobie pozwolić na zbyt wiele, bo woreczek z rupiami nie miał zbyt obfitej zawartości. Młody wędrowiec nie orientował się jeszcze w wartości przedmiotów, dlatego nie był zbyt skłonny do sprzedaży cennych kamieni zdobytych i zebranych do tej pory. Wychodząc z założenia, że mogą się gdzieś i kiedyś przydać w transakcji wymiennej, ograniczał się do handlu artefaktami pozyskanymi z pokonanych monstrów.
Nim jeszcze ruszył dalej, pomógł mieszkańcom rozwiązać ich przyziemne problemy, jak brak składników do gotowania małej dziewczynki i poszukiwania kur, które uciekły jednemu z lokalnych wojowników. Potem udał się na pobliską górę, gdzie znalazł nową świątynię. Inną od poprzednich. Jej opiekun nie miał dla niego kolejnej próby logiczno-zręcznościowej, a cenną lekcję. W pustym i przepastnym pomieszczeniu czekał na niego uszkodzony robot bojowy. Machina pamiętająca jeszcze czasy sprzed wielu wieków. Rywal i swego rodzaju trener, który pomógł mu odzyskać nieco sprawności w walce. Nauczył go roli uników i siły dobrze wymierzonych kontrataków. To było ważne doświadczenie, które miało tylko procentować w przyszłości.
Nagrodą była nie tylko bezcenna wiedza, ale też kilka elementów ekwipunku, które możliwościami znacznie różniły się od tych dotychczas wykorzystywanych. Postanowił zachować je na trudne chwile i traktować jako asa w rękawie. Szkoda byłoby stępić te miecz i zużyć tarczę na zwykłe bokobliny, gdy w Hyrule, z pewnością, czeka aż tyle niebezpieczeństw!
The Legend of Zelda: Breath of the Wild jest przez wielu nazywane jedną z najlepszych gier ostatnich lat i wzorcowym sandboksem. Kilka lat po premierze dołączam do Linka w jego wędrówce po Hyrule, by poznać tragiczną historię krainy, ale też dowiedzieć się o losach ambitnego wojownika. Towarzyszcie nam w tej podróży w ramach kolejnych relacji z gry w Gralingradzie!
Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli doceniasz moje starania w takiej formie gier relacjonowania – postaw mi kawę, którą wypiję ze smakiem podczas wędrówki po Hyrule!
<— Drugi odcinek The Legend of Zelda: Breath of the Wild
Czwarty odcinek opowieści z The Legend of Zelda: Breath of the Wild —>