Mario + Rabbids: Kingdom Battle #4: Kraina duchów
To nie były dobre wieści dla Luigiego, który panicznie bał się duchów. Trop wskazywał, że Bowser Jr. zabrał Iskrzyka do świata straszydeł, gdzie nie tylko czekały całe sfory opanowanych przez mugabuga kórlików, ale też psotliwe Boos. Pościg robił się tylko trudniejszy.
Strachy w krainie duchów
Kto zwiedzi świat strachów i pokona lęki,
Komu nie są groźbą nawet zjaw donośne jęki.
Wytypować drużynę nie było wcale prosto,
A czas naglił, by już wyruszyć w miasto.
Po krótkich naradach przyjaciele postanowili, że będą kontynuować podróż w tym samym składzie. Decyzja ta była jeszcze trudniejsza niż wcześniej, a wszystko przez nagłą gotowość do akcji księżniczki Peach, która ze swoją dużą liczbą punktów zdrowia i ciekawymi umiejętnościami specjalnymi, wyróżniała się na polu walki. Niezachwianą pozycję miał kórlik-Luigi, ze względu na jego wampirzą moc. Wydatnie korzystali z niej jego kompani, odzyskując nieco punktów zdrowia za udane ataki. Mario i Luigi z kolei świetnie się uzupełniali i mieli bardzo praktyczną zdolność specjalną ostrzeliwania namierzonych celów podczas tury przeciwnika. Ulepszone do kolejnych poziomów talenty wymagały mniej czasu przerwy pomiędzy kolejnymi aktywacjami, a też pozwalały nawet na dwa kontrataki. Tyle często wystarczyło, by zapobiec bolesnej odpowiedzi ze strony Ziggies czy Hoppers.
Kraina duchów była zgodna z najgorszymi koszmarami Luigiego. Pogrążona w ciemnościach, pełna dziwnych odgłosów, wyjącego wiatru i rozrzuconych bez ładu przedmiotów. Co zaskoczyło bohaterów to fakt, że nieznana moc uwięziła wszystkie z mieszkających tu Boos, splatając je magicznymi łańcuchami. Lepiej mieć się na baczności – zwrócił uwagę Beep-O, a chwilę później otrzymał kolejną wiadomość od tajemniczego informatora. Okazało się, że przyjaciele mogą pozyskać bardzo silnego sojusznika, jeśli znajdą w świecie duchów dwa zaginione artefakty potrzebne do otwarcia bramy, za którą jest zamknięty. Każda pomoc się przyda w walce z Bowserem Jr.-em, więc grupa szybko zakasała rękawy i ruszyła przed siebie.
Czekało ich sporo pracy, bo wiele przejść pozostawało zamkniętych i wymagało wykonania wcześniej odpowiedniej akcji. Na dodatek szybko wyszło na jaw, że część Boos udało się umknąć tajemniczej sile i wciąż są gotowe do figli i psot na arenach. Jeden źle postawiony krok mógł oznaczać wpadnięcie w łapki duszka, który teleportował nieszczęśnika w losowe miejsce na polu bitwy. Ależ to potrafiło komplikować życie obu mierzącym się stronom!
Taodette i zabawa w chowanego
Kórlik-Luigi wziął na siebie dużą część ciężaru w pierwszych potyczkach i dzięki umiejętności podwójnego wślizgu i wampirzej mocy chyżo ruszył do ataku, uwalniając kolejnych niebędących sobą kompanów z innego wymiaru. Jego zdolności okazały się kluczowe wobec nowego zagrożenia, które czyhało na bohaterów. Oto naprzeciw nich pojawiły się kórliki-zjawy, które też potrafiły wysysać zdrówko, a do tego jeszcze miały magiczną moc przyciągania do siebie zaintrygowanych nimi herosów. Łatwo było wpaść w pułapkę, opuszczając bezpieczną kryjówkę za ceglaną ścianą.
Było naprawdę niebezpiecznie, a mimo to właśnie w tej krainie strachu w chowanego postanowili bawić się Toad i Toadette! To musiało skończyć się kolejnymi kłopotami. Beep-O ciskał się ze złości, słysząc kolejną prośbę zasmuconej koleżanki, która nie potrafiła odnaleźć swojego kompana do zabaw pośród kolczastych roślin, pajęczych sieci i rzucających niewielkie światło latarni. Bohaterowie musieli kontynuować swoją pogoń za Iskrzykiem, ale wizja otrzymania skrzyni z nagrodami zmotywowała ich, by lekko zboczyć z kursu. Oznaczało to, że przez kilka kolejnych minut musieli bacznie uważać na bezbronną Toadette u swojego boku. Na szczęście Mario i Luigi mieli na podorędziu specjalne zdolności i wielokrotnie przerywali wrogie ataki strzałami kontrującymi.
Po dwóch szybkich bitwach zjednoczyli nieostrożnych przyjaciół. Na nic zdały się ich rady, by najkrótszą drogą opuścili mroczną krainę i wrócili do bezpiecznego Grzybowego Królestwa. Toad i Toadette wcześniej zamierzali jeszcze raz pobawić się tutaj w chowanego, ignorując ostrzeżenia.
Madame Bwahstella
Nie było czasu, by z nimi dyskutować. Ni stąd, ni zowąd bohaterowie wpadli na nowy trop. Tajemnicza wróżbitka Madame Bwahstella dawała szansę uzyskania informacji o miejscu pobytu Iskrzyka! By jednak do niej dotrzeć trzeba było pokonać długą i krętą drogę, na której roiło się od przeciwników. Nie tylko małych duszków, ale też Smasherów, przy których trzeba było uważnie planować każdy krok, by nie oberwać czasem po głowie wielkim głazem. Jeden taki cios potrafił niemal całkowicie obezwładnić postać i wyłączyć ją z walki.
Beep-O i spółka wierzyli, że wyprawa będzie warta zachodu. Liczyli, że otrzymają wieści słodkością bliskie miodu. Niepokojąco mroczny i opuszczony lunapark przerażał Luigiego do szpiku kości. Kompani jednak nie okazywali mu litości i parli nadal naprzód, ignorując ryzyka. Czy sprawdziła się w tym przypadku ich optymistyczna optyka? Madame Bwahstella nie wyglądała na zachwyconą odwiedzinami, co znalazło wyraz w jej wróżbie. Ograniczająca się do mrożącego ostrzeżenia wyrażonego słowami „jesteście zgubieni” nie przynosiła żadnych pomocnych odpowiedzi, a jedynie jeszcze podsycała obawy. Luigi był z przerażenia tak pobudzony, że nie musiałby nawet sięgać po kubek kawy!
Parę chwil później wyjaśniło się, co przedziwna wróżbitka miała na myśli. Oto bowiem trójce herosów drogę zastąpił szalony Calavera, który uwolnił się z trumny. Mając do dyspozycji posłuszne roślinne pędy, zrobił sobie z drewnianego wieka skuteczną tarczę, a i pochwycił bezbronnego kórlika-Yoshiego, którego postanowił użyć jako broni. Luigi dobrze czuł, że przed trudną potyczką nic ich nie uchroni.
Calavera
Obrzucający dzielnych podróżników wybuchowymi kaczuszkami, dobrze broniący się przed ostrzałem od frontu, a przy tym wspierany przez duchy, stanowił największą przeszkodę, z jaką bohaterowie musieli się do tej pory zmierzyć. Zdrowy rozsądek nakazywał rozdzielenie się i szybki oraz skuteczny atak z każdej ze stron. Przy takiej liczbie przeciwników naraziłoby to herosów na bolesny kontratak, który mógł skutkować przegraną.
Mario zalecił więc ostrożność i utrzymywanie dystansu. Dopiero, kiedy na moment na arenie został sam Calavera, bo kórliki-zjawy uwolniono spod mocy megabuga, trójka kompanów rozpoczęła atak. Celne strzały padały z każdego kierunku, ale wytrzymały duch wciąż stał na nogach. Trafiony Luigi stracił zdolność do walki, zajęty liczeniem gwiazdek latających wokół głowy, ale na szczęście jego kórliczy odpowiednik spisał się znakomicie, ściągając na siebie całą uwagę. Mario mógł oddać celny strzał, który ostatecznie rozprawił się z duchem i uwolnił kórlika-Yoshiego. Niespodziewanie grupa zyskała nowego kompana, a przecież już za moment miał do niej dołączyć potężny sojusznik Tom Phan!
Choć wiadomości wysyłane przez tajemniczego informatora brzmiały coraz bardziej dziwnie, śmiałkowie parli naprzód i w końcu zbliżyli się do wieży zegarowej. Czekała ich zabawa z ustawianiem luster, by skierować właściwie promienie światła i w ten sposób cofnąć wskazówki w odpowiednie położenie. Beep-O ze zdumieniem patrzył w górę, jak wraz z nimi na nieboskłon wracał księżyc. Magiczne wrota stanęły w końcu otworem. Tom Phan był na wyciągnięcie ręki!
Opera Phantoma
Jakimże rozczarowaniem musiał być dla przyjaciół fakt, że wszystko to okazało się pułapką Bowsera Jr., który włamał się na skrzynkę informatora i sprowadził Beep-o na manowce. Na domiar złego wykorzystał Mario, by ten zebrał artefakty potrzebne Iskrzykowi do stworzenia nowego przeciwnika o ogromnej sile!
Tak powstał Phantom, który głosem potrafił kruszyć mury
A przy tym mógł porywać tłumy za pomocą swej gębowej aparatury!
Mario zabrał ze sobą do walki dwóch kórliczych kompanów, Yoshiego i Luigiego, którzy byli wytrzymalsi od jego kochanego brata. Słusznie przypuszczał, że to może być długa konfrontacja, trwająca więcej niż jeden akt!
Drewniane deski sceny zatrzeszczały pod ich stopami, a ich oczom ukazał się on – ubrany w gustowny frak Phantom w centralnym punkcie sali, gotowy rozpocząć swój straszliwy występ. Zewsząd otaczały go światła rzucane przez nakierowane na jego postać lampy. Jak się okazało, zapewniały mu też odporność na jakiekolwiek ataki. Sytuacja była skomplikowana, a na domiar złego wokół artysty kręcili się jeszcze jego pomocnicy – groźne kórlicze walkyrie. Wtem muzyka zaczęła głośniej grać i z gardła Phantoma popłynęły pierwsze dźwięki serenady. Nie było w tym żadnej błazenady – oto naładowana emocjami pieśń, w której personalnie atakował on Mario i zapowiadał, że odbierze mu księżniczkę Peach!
Nie było czasu do stracenia. Trzej kompani rozdzielili się i rzucili w stronę wyłączników lamp. Poszło szybko i całkiem łatwo, choć ryzykowali wiele, nie zważając na przeciwników w swoim otoczeniu. Za moment Phantom odczuł pierwsze strzały na własnej skórze, ale nim zdążył się przejąć i naprawdę zdenerwować, zmienił pozycję na scenie i znalazł sobie nowe miejsce w świetle innych lamp. Cały plan trzeba było powtórzyć!
Tym razem nie mogli już zignorować ostrzeliwujących ich kórlików opanowanych przez Megabuga. Tymczasem Phantom grzmiał swoim operowym głosem, próbując zmieszać ich z niepokoju sosem! W Mario strach wzbierał na kolejne groźby, ale opanował nerwy i nie dając się ponieść złości, odpowiadał najlepiej jak umiał – z odwagą i bez litości. Nie miał wyboru – robił to wszak w imię miłości.
Po trzech turach walki, kiedy Yoshi już padł ze zmęczenia, ostatni nabój trafił Phantoma i odesłał z powrotem do krainy cienia. Ważne zwycięstwo nie rozwiązywało podstawowego problemu. Bowser Jr. znów umknął, zabierając Iskrzyka tym razem do zamczyska swego ojca i skąpanej w gorącej lawie krainy…
Mario+Rabbids: Kingdom Battle to taktyczny RPG łączący uniwersa kultowej serii Nintendo i zwariowanych Kórlików w nowej opowieści. O możliwościach, które oferuje produkcja graczowi, a także opowiadanej przez nią historii, przeczytasz w ramach odcinkowej relacji z elementami bajki w Gralingradzie!
Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite, a jeśli doceniasz moje starania w takiej formie gier relacjonowania – postaw mi kawę, która napędzi kolejne opowieści.
<—- Mario i kórliki na Pustyni Sherbet