Syberia #4: Sentymentalne Aralbad
Hans Voralberg był postacią enigmatyczną. Wydawał się stracony dla świata, a tymczasem zdołał zostawić za sobą tak wiele dowodów potwierdzających ogromny talent. Jego kreatywność nie przestawała zaskakiwać Kate, która aktualnie podążała śladami konstruktora przez zapomniane tereny gdzieś w chłodnej Rosji. Czuła, że jest coraz bliżej poznania odpowiedzi na pytania, które zadawała sobie od momentu przybycia do rodzinnego miasteczka Voralbergów.
Pijany w sztok
Modyfikacje wprowadzone w fabryce w Valadilene. Rozwiązania wdrożone na uniwersytecie w Barrockstadt. Nowinki, które odmieniły zakład przemysłowy w Komkolzgradzie. A teraz patrzyła na projekt statku kosmicznego, którym kosmonauci mieli wyruszyć w nieznane. Wszystko spod ręki jednego człowieka. Szukającego swojego miejsca, celu i przeznaczenia.
Kosmodrom funkcjonujący nad Komkolzgradem był zamieszkiwany tylko przez jednego człowieka. Pułkownik Borys Czarow zapijał tu smutki, rozmyślając nad straconą szansą i zmarnowanym życiem. W tym stanie nie był w stanie jej pomóc nawet informacją, a bez niego nie była w stanie uruchomić sterowca, który miał zabrać ją do Aralbad.
Po krótkiej rozmowie z bełkoczącym pilotem wojskowym odprowadziła go wzrokiem, patrząc jak niezgrabnie próbuje oprzeć się o balustradę i wpada do sporych rozmiarów pojemnika na wodę. Poczuła, że to jej szansa. Odpowiednio ustawiła wylot pompy i zalała go zimnym strumieniem, który z miejsca otrzeźwił mężczyznę.
Marzenie do spełnienia
Okazał się całkiem sympatyczny i pomocny. Bez zbędnych pytań oddał jej nawet klucz do sterowca. Kiedy jednak zorientował się, że Walker całkiem dobrze radzi sobie z wynalazkami Voralberga i orientuje się w zawiłościach techniki, postanowił zaproponować jej układ. Pomoże jej uruchomić sterowiec, o ile ona udzieli mu wsparcia w realizacji zbyt długo odkładanego marzenia.
Zaprojektowany przez Hansa pojazd przypominający wielkie skrzydło nigdy nie został uruchomiony. Voralberg porzucił swoje dzieło i wyjechał, jak tylko dowiedział się, że władze kraju chcą wykorzystać maszynę do przenoszenia pocisków jądrowych. To było sprzeczne z jego ideałami. Tak rozumiała to Kate i tak tłumaczył to sobie pułkownik.
Teraz Borys zamierzał odbyć podróż w przestworach, a Kate miała zadbać o procedurę startu. Do uruchomienia potrzebowała jednak próbki krwi pilota. Był to element mechanizmu sprawdzającego gotowość do podróży. Okazało się, że Czarow ma zbyt wysokie stężenie alkoholu, więc Walker poświęciła się i dopuściła drobnego fałszerstwa. Wykorzystała własną krew, a potem aktywowała silniki rakiety, podążając intuicyjnie po kolejnych przyciskach i kontrolkach konsoli sterowniczej w wieży.
W ostatnim momencie, przed samym startem, zdołała wyciągnąć od Borysa potrzebne informacje. Choć radio przerywało, pilot zdołał przekazać jej, że musi najpierw użyć korby i uwolnić trzymanego w klatce sokoła, by przepędzić kręcące się wokół sterowca ptaki. Wtedy Automaton na pokładzie będzie już w stanie zrobić resztę.
Puste Aralbad
Walker popędziła na górę i wypuściła drapieżnego ptaka, który natychmiast zabrał się do pracy. Kilka minut później sama była już w powietrzu, podróżując samotnie do Aralbad. Było w tym coś zadziwiającego i zagadkowego. Podróżowała statkiem powietrznym nad masywnymi łańcuchami górskimi, rzekomo na trasie regularnie pokonywanej przed laty przez pasażerów. Ta specyficzna nitka połączyła miejsca odległe od siebie nie tylko geograficznie. Opuszczała ponury świat naznaczony ciężką pracą do utraty tchu w imię wyższych ideałów wpajanych ludziom przez system od najmłodszych lat. Przybywała za to do oazy spokoju i ukojenia dla ciała oraz duszy, gdzie łatwo było zapomnieć o codziennych troskach i wszelkich zobowiązaniach.
Epoka Aralbad przeminęła i to jasno zasygnalizował jej wcześniej Czarow. Wszechobecna pustka otaczająca ją z każdej strony, kiedy opuściła pokład sterowca, zdawała się to nader wyraźnie potwierdzać. Próżno było szukać wokół gości, pensjonariuszy, pracowników obiektu. Oczy szybko męczyły się od wszechobecnej bieli, która miała kredowy kolor. Wszystko zdawało się być w niej skąpane.
Kate minęła piękną fontannę, która bez wątpienia przed laty wybornie wprowadzała pensjonariuszy w odpowiedni nastrój i symbolizowała przepych ośrodka. A potem weszła do przestronnej recepcji, by zobaczyć siedzącego za nią starszego mężczyznę, który w milczeniu oglądał jakiś mecz piłki nożnej na niewielkim kineskopowym telewizorze.
Fortel z pianą
Felix Smetana, jak przedstawił się po krótkiej wymianie zdań, nie zamierzał udzielać nieznajomej zbyt wielu informacji. Nie miał ku temu powodów, a nostalgia do czasów minionych sprawiała, że zamierzał równie dzielnie, jak przed laty, chronić prywatności swoich gości. Walker nie miała wyboru. Potrzebowała czegoś, by wyciągnąć go zza biurka. Zajrzała do kantorka i zabrała stamtąd jeden z detergentów. Wyszła na zewnątrz, nie zaczepiana przez nikogo, a następnie wlała środek do fontanny. Po paru sekundach woda zaczęła intensywnie się pienić.
Kiedy odsłoniła zasłony pomieszczenia z recepcją i pozwoliła ujrzeć swoje dzieło Smetanie, ten zareagował błyskawicznie. Z mopem w ręce popędził walczyć o wizerunek podupadającego od dawna obiektu. Kate tymczasem zajęła jego miejsce, otworzyła sobie wejście do ośrodka i szybko przejrzała księgę zarejestrowanych gości. Obok dwóch mężczyzn, którzy przybyli tu całkiem niedawno, w Aralbad mieszkała też – i to od bardzo dawna – Helena Romanski. Na liście dało się też znaleźć nazwisko Hansa Voralberga, ale on niestety wymeldował się wiele lat temu.
Prawniczka i tak nie spodziewała się, że znajdzie tutaj poszukiwanego konstruktora, więc skoncentrowała się na głównym powodzie przyjazdu do Aralbad. Musiała szybko dotrzeć do słynnej na cały Związek Radziecki śpiewaczki.
Spotkanie z diwą
Niezwykle pomocny w realizacji tego celu okazał się napotkany Automaton, który pełnił rolę osobistego lokaja artystki. To on wskazał jej długie molo, gdzie goście mogą zażywać ożywczych spacerów. Powietrze tam bywało tak ostre, wypełnione mieszaniną soli i zimna, że wymagało zakładania specjalnych masek. Tylko w ten sposób twarze i drogi oddechowe nie były narażone na poparzenie i pocięcie smagającymi podmuchami.
Kate bez trudu znalazła odpoczywającą w altanie, otoczoną zapierającym dech w piersiach widokiem Helenę. Bezkres wody z jednej strony, z drugiej zarys gór majaczących na horyzoncie. Tuż obok pomostu z desek stał wrak kutra rybackiego, jeszcze jednej pamiątki czasów minionych. Artystka okazała się bardzo miła. Wizyta kogoś znającego jej dawne dokonania była dla niej komplementem i radosnym urozmaiceniem dni zlewających się już w jedną całość.
Niestety podobnie przyjazny nie był Felix Smetana, który jak tylko odkrył, że Kate wdarła się na teren ośrodka, rozpoczął intensywne poszukiwania. Nie przebierał w słowach, gotów wyrzucić ją natychmiast z terenu obiektu. Początkowo nie zareagował nawet na słowa Heleny, która starała się go uspokoić. Dopiero, kiedy zwróciła uwagę, że nieładnie odnosi się do jej gościa, zmienił swoje nastawienie i przeprosił za impertynenckość.
Szukając głosu
Romanski poprosiła o sprowadzenie Automatona, by mogły kontynuować rozmowę w środku. Walker znów wykorzystała swój doskonały zmysł obserwacji i szybko zabrała wiszący nieopodal dzwonek. Zabrała go bliżej wyjścia na molo i tam użyła, by mieć pewność, że lokaj usłyszał wezwanie. Maszyna jednak nie przybywała, więc weszła do środka sprawdzić, co się stało. Okazało się, że wszystkie dzieła Voralbergów mają podobną cechę. Bardzo dbają o siebie i unikają niebezpieczeństw. W tym przypadku wizja wystawienia swoich części na działanie chłodu, wody i soli skutecznie zniechęcała lokaja do wyjścia na zewnątrz. Dał się jednak podejść i po propozycji udostępnienia maski, szybko pojechał po czekającą na niego śpiewaczkę.
Pozostała kwestia występu w Komkolzgradzie. Sama Walker miała wątpliwości. Taka propozycja wydawała się w ogóle nie na miejscu. Nosiła oznaki szaleństwa. Mimo to musiała spróbować. O dziwo Romanski zareagowała z dużym zaciekawieniem na wizję ponownej wizyty w zakładzie, gdzie przygotowano dla niej specjalną scenę. Chętnie by się tam zjawiła, ale za nic nie chciała wystąpić, tłumacząc to swoim słabym stanem zdrowia i głosem nijak nie przystającym do jej dawnych recitali.
W rozmowie przy barze Helena wspomniała o sytuacji sprzed lat, kiedy podobnie kiepsko czuła się przed zaplanowanym koncertem w Paryżu. Wówczas pomógł jej specjalny drink przygotowany przez hotelowego barmana. Niezwykłe połączenie składników, które wlało w artystkę energię i zregenerowało jej struny głosowe.
Przepis na sukces
Walker wsłuchiwała się we wspominki z zaciekawieniem, ale też uwagą. Wrodzona zdolność do łączenia faktów podsunęła jej pewien pomysł. W hotelowej broszurze znalazła adresy i numery kontaktowe do innych obiektów sieci. W tym także tego paryskiego, w którym kiedyś zatrzymała się Romanski. Nie miała nic do stracenia, więc przeprosiła na chwilę swoją rozmówczynię i wykonała szybki telefon. Recepcjonista przełączył ją do baru bez zbędnych pytań. Odezwał się młody głos. To nie mógł być autor słynnego przepisu.
Kate opisała całe zdarzenie, a mężczyzna po drugiej stronie słuchawki z zaskakującą werwą zabrał się do poszukiwań na liście receptur zostawionych przez poprzednika, który odszedł na emeryturę jakiś czas temu. Wymieniał głośno nazwy drinków aż dotarł do Niebieskiej Heleny. To było to. Prawniczka zapisała w pamięci składniki tworzące unikalną kompozycję. Podziękowała i rozłączyła się.
W barku w Aralbad znalazła cytrynę. Miała też już wódkę. Sporych rozmiarów maszyna do drinków zapewniała lód i blue caracao. Problemem był miód – znalazła tylko słoiczek skrystalizowanego, który nie pasował do napoju. Kate włączyła kreatywne myślenie. Przypomniała sobie o jacuzzi po drugiej stronie basenu. Zabrała tam produkt i włożyła na chwilę do ciepłej wody. Miód szybko uzyskał właściwą konsystencję.
Oczy czarne
Pozostało tylko, ostrożnie operując maszyną, dodać składniki we właściwych proporcjach. Szklanka wysunęła się na bar tuż obok Heleny. Kobieta rozpoznała barwę i sięgnęła po nią z ciekawością. Kate mogłaby przysiąc, że w jej oczach dostrzegła iskierkę nadziei. Chłodny płyn spłynął po gardle i krtani niczym serum na struny głosowe. Z pewną nieśmiałością zanuciła i zaśpiewała pierwszy wers jednej z klasycznych piosenek, które rozkochiwały w sobie radziecką widownię. Oczy czarne rozniosły się po pomieszczeniach Aralbad, wzbudzając kurz nostalgii.
Romanski jeszcze tylko krótką chwilę się wahała. Jakby potrzebowała drobnego impulsu, ostatecznego potwierdzenia, jeszcze jednego komplementu. Kilkadziesiąt minut później obie podróżowały już sterowcem w stronę Komkolzgradu.
Syberia to produkcja otwierająca serię gier przygodowych, które przez wielu fanów gatunku uznawane są za jedne z najlepszych i najciekawszych z całej jego przepastnej historii. W oryginale wydana na komputery osobiste w 2002 roku, po nieco ponad dekadzie doczekała się odświeżenia w opisywanej tu wersji na PlayStation 3. Jak wypada historia opracowana przez Benoita Sokala i jego zespół? Powspominaj perypetie Kate Walker w kolejnych odcinkach opowieści na bazie mojej przygody z Syberią!
Podoba Ci się moja twórczość i ten blog? Nie przegap innych materiałów z Gralingradu, w których podróżuję przez produkcje stare i nowe. Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Jeśli doceniasz moją twórczość, postaw mi kawę, która pomoże mi odkopywać i przypominać kolejne klasyki z przepastnej biblioteki historii gier! Dzięki z góry!