Punch-Out!! #3: Enter Sandman

Punch-Out!! Blog

Little Mac osiągnął już taki poziom, że mógł tylko szlifować formę i dbać o detale. Treningi nie różniły się wiele od tych, które wykonywał pod okiem Doca kilka miesięcy wcześniej, kiedy szykował się do walk w klasie B. Tak w każdym razie widziałem to ja, siedzący w boksie jako kibic i co najwyżej średnio zorientowany w meandrach sportu obserwator.

Punch-Out World Circuit

Najlepsi bokserzy świata

W klasie A nikt nie znajduje się przypadkiem. W ostatnich latach grupa pięściarzy rywalizujących o najcenniejszych pas i sklasyfikowanych w top 5 była w gruncie rzeczy stała. Jedyny wyjątek miał miejsce przed kilkunastoma miesiącami, kiedy pochodzący z Filadelfii Sandman przebił się przez kolejne klasy niczym rozpędzony pociąg towarowy, a następnie pokonał utytułowanych przeciwników, sięgając po pas. Historia podobnież nie lubi się powtarzać, ale nie minęło znowu tak wiele czasu, a podobną ścieżką stąpał właśnie Little Mac.

Federacja WVBA bardzo liczyła, że robiący szybkie postępy i pnący się w górę rankingu Mac namiesza. Wstrząs w klasie A był bardzo potrzebny, bo od dłuższego już czasu kibice odczuwali znużenie, obserwując te same pojedynki i rewanże. Zastój nie pomagał dyscyplinie, a wielu ponad 30-letnich pięściarzy, choć silnych i utalentowanych, nie potrafiło przebić pewnego poziomu, do którego dotarło.

Nieczyste zagrywki Aran Ryana

Pierwszym sprawdzianem Maca w klasie A miał być niejaki Aran Ryan. I, o rany, ależ to było symboliczne powitanie w nowej rzeczywistości. Z jednej strony spektakularne przygotowanie samej gali, podkreślającej ekskluzywność i renomę zaplanowanych walk, a z drugiej obecny na ringu psychopata, który za nic ma zdrowy rozsądek i regulaminy. Irlandczyk najwyraźniej zbyt wiele razy przyjmował ciosy na głowę, ponieważ od pierwszych chwil wyglądał na pomyleńca.

Aran Ryan

Nie przejmowałbym się tym tak bardzo, gdyby nie fakt, że walczył brutalnie i często stosował brudne zagrywki, które z niewiadomych mi względów uchodziły mu płazem. Mac przegrał pierwszy pojedynek z Aranem, dając się zaskoczyć ciosowi z główki, którego sędzia dziwnym sposobem nie zauważył. Kibice najwyraźniej wiedzieli już o pobłażliwym traktowaniu niepokornego boksera, bo nagrodzili go długim buczeniem i rzucanymi z trybun obelgami. Nie zrobiło to jednak na nim większego, żeby nie powiedzieć, że żadnego, wrażenia.

Mac, przykro mi to mówić, ale w klasie A czysty i prawdziwy boks to niestety rzadkość – Doc zdradził podopiecznemu po tej walce – musisz być na to gotowy i pokazać, że nie trzeba grać nieuczciwie, by mieć szanse na pas. Sandman tego dokonał. Ty też możesz.

Zmotywowany braciszek skupił się na wzmacnianiu defensywy i po kilku tygodniach był już gotowy na rewanż. Ryan wyglądał na zachwyconego szansą ponownego zmasakrowania młodszego oponenta. Tym razem jednak przeliczył się. Choć atakował poniżej pasa i tradycyjnie nie omieszkał próbować dołożyć też cios czołem, Little Mac wszystkie te ataki sparował lub ich uniknął, celnie kontrując. Aran był uszczęśliwiony, przyjmując kolejne uderzenia na twarz, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że ma nierówno pod sufitem. Ostatecznie na deskach znalazł się w trzeciej rundzie. KO.

Soda Popinski

Napijmy się razem, Soda Popinski

Przeszkoda numer 2 na drodze Little Maca pochodziła z Rosji i zwała się Soda Popinski. Wysoki, łysy bokser o potężnym zasięgu ramion, który wlewał w siebie hektrolitry napojów gazowanych o nieznanym pochodzeniu. Jego sprawa, myślałem początkowo, ale kiedy zobaczyłem, jak po nokaucie pociąga łyk z butelki, by błyskawicznie stanąć na nogi i odpowiedzieć mojemu braciszkowi serią superszybkich i morderczych podbródkowych, zgłupiałem. Federacja mogła tolerować nieczyste zagrywki Ryana, ale że akceptuje nawet doping?! Coraz mniej podobał się mi ten świat, w którym próbował zadomowić się Mac.

Od pewnego czasu byłem zawiedziony postawą Doca, który w narożnikach przekazywał niewiele wskazówek swojemu podopiecznemu. Wolał żartować o batonikach lub rzucać teksty motywujące, zamiast pokusić się o trafne obserwacje. W tym przypadku jednak w końcu coś sensownego podpowiedział Macowi, sugerując, by przy kolejnej sytuacji, w której Popinski sięgnie po butelkę podczas pojedynku, wytrącił mu ją z rękawicy szybki prostym.

Okazja ku temu nadarzyła się już w kolejnej rundzie. Co prawda Soda wściekł się na taki obrót sprawy, widząc, jak butelka ulubionego trunku wypada poza ring, ale Mac sprawnie uniknął serii haków. Pozbawiony wsparcia substancji wyprodukowanych w Rosji, wielki bokser stał się bardzo czytelnym i przewidywalnym przeciwnikiem, którego braciszek co i raz punktował. Na sekundy przed końcem ostatniej rundy, Popinski nie zdołał już wgramolić się na nogi. KO!

Bald Bull

Bald Bull i ringowa corrida

O porażkę w pierwszym pojedynku z kolejnym oponentem, Bald Bullem, obwiniam przede wszystkim Doca. Zamiast odpowiednio wcześniej ostrzec swojego zawodnika przed niebezpieczeństwem, ten pokusił się o rady dopiero, kiedy Mac siedział półprzytomny w szatni po ostatnim TKO. Turecki pięściarz zyskał przydomek nie ze względu na wygląd, ale swój popisowy atak, w którym szarżuje z końca ringu i po potężnym zamachu sprowadza rywala do parteru. Nie da się tego zablokować, nie da zejść z linii strzału. Trzeba w odpowiedniej chwili uchylić się, schodząc naprawdę nisko na kolanach.

Mac nie miał trudności z wygraniem rewanżu, bo był właściwie przygotowany. Szkoda tylko, że ucierpiał bilans, bo Doc zapomniał wspomnieć o czymś tak istotnym przed pojedynkiem. Z każdym tygodniem czułem, że świat boksu ma przede mną coraz mniej tajemnic.

Najwyraźniej wiedział też o nim już bardzo dużo Little Mac, który pomimo trudniejszych, lepiej wyszkolonych przeciwników, potrafił odnaleźć się na ringu i stawić im czoła. Szybko się uczył. Zadbał o swoje ciało, stosując odpowiednią dietę i regularnie ćwicząc pod okiem doświadczonego trenera, ale miał też ten spryt i zmysł obserwacji, dzięki którym był w stanie odczytywać strategie kolejnych przeciwników i błyskawicznie na nie reagować. Tę dojrzałość, którą prezentował młody bokser, widział każdy, kto oglądał transmisję z jego starcia z Super Macho Manem.

Supergwiazda Super Macho Man

Cała hala była za Little Makiem. Nikt nie krył się z tym, że nie lubi zadufanego w sobie, boksującego tylko dla sławy, pieniędzy i kobiet byłego mistrza. Tłumy szalały już, kiedy na deski posłał go Sandman, a teraz wyły z zachwytu, kiedy sędzia liczył go po raz pierwszy w konfrontacji z kolejnym młodym talentem pięściarstwa.

Super Macho Man

Super Macho Man miał swoje atuty, ale też parę wad, które sprawiały, że nie miał szans zostać mistrzem zbyt długo. Lekceważył swoich przeciwników, często prowokując ich i przyjmując niepotrzebne ciosy. Jego popisowy numer z trzykrotnym obrotem z wysuniętą prawą ręką był zabójczy, ale też naiwny. Przeciwnik z dobrym refleksem łatwo unikał szarży, a później boleśnie kontrował. Little Mac poszedł w ślady Sandmana i wygrał po nokaucie w trzeciej rundzie.

Oto i ten moment Mac. Jesteś u szczytu. Teraz świat boksu czeka najpiękniejszy i największy pojedynek od lat – emocjonował się Doc na jednym z ostatnich treningów przed bitwą o pas WVBA. Naprzeciw siebie stawały dwa talenty, które osiągnęły ten poziom ciężką pracą, wytrwałością, ale też dzięki wrodzonym talentom. Żaden nie miał tanich sztuczek w swoim portfolio, nie wyciągał brudnych asów z rękawicy w trudnych chwilach. To był czysty, profesjonalny boks na najwyższym poziomie.

Enter Sandman

Różnica fizyczna była znacząca. Sandman był większy, miał dłuższe ręce i wcale nie odstawał szybkością od mojego braciszka. Na papierze miał wszystkie niezbędne atuty, by obronić swój tytuł. Był pewny umiejętności, ale nie traktował swojej wygranej za pewnik, więc nie mieliśmy co liczyć, że popełni jakiś prosty błąd. Kolejna trudna zagadka do rozwikłania, na którą czasu było naprawdę niewiele.

I wtedy stało się coś dziwnego. Wkładając ochraniacz do ust Maca, Doc rzucił krótkie – zaatakuj, tego się nie spodziewa. Czy to był nagły przebłysk geniuszu, czy tylko przypomnienie założeń strategii, którą opracowali wspólnie na treningach? Nie wiem. Widziałem za to, jak Mac nie wyczekuje za gardą, a przy każdym najmniejszym ruchu mięśnia Sandmana, od razu atakuje prostymi. Wyprzedzał go, nie dając okazji na złapanie zabójczego rytmu. Oczywiście nie zawsze udało się mu odpowiednio szybko reagować, ale liczba zadanych ciosów zdecydowanie przewyższała tę otrzymanych. Sandman był w defensywie, coraz bardziej wściekły i zdegustowany. Wylądował na deskach po raz pierwszy. Drugi. Przetrzymał rundę, rzucając jeszcze z narożnika kilka prowokacyjnych tekstów. Jakby ostatnią deską ratunku była próba wyprowadzenia Maca z równowagi.

Nie zadziałało. Ten kontynuował po prostu swoje i w trzeciej rundzie potwierdził przewagę. Rękawice szybowały z ogromną prędkością i trafiały w twarz oraz korpus żegnającego się z tytułem mistrza. Sandman wylądował na deskach po raz trzeci, czwarty i wreszcie piąty. Wytrzymała bestia, napędzana gniewem zdolnym rozsadzić budynek, nie miała już sił, by znów stanąć na nogi. Little Mac został mistrzem świata i najlepszym bokserem globu! Pokonał dziesiątki przeciwności i udowodnił, że ciężką pracą można osiągnąć wszystko. Pękaliśmy w domu z dumy.

Little Mac Champion

Little Mac nie odleciał jednak w stylu Super Macho Mana. Nie rozczarował Doca i obiecał, że zaraz wracają do treningów. Był ucieleśnieniem mistrza, który powinien symbolizować całą dyscyplinę. Na kogoś takiego ten sport czekał, nie miałem co do tego wątpliwości. Nie musiałem też martwić się, że zabraknie mu motywacji. Pokonani już zapowiadali w wywiadach chęć powrotu i sprawdzenia nowego czempiona. Nawet Glass Joe coś napominał, że chce spróbować. Będzie jeszcze ciekawie, kiedy Punch-Out!! wróci.

KONIEC

Punch-Out!! na Wii to kolejna odsłona zręcznościowej serii gier o boksie, która zadebiutowała w 1984 roku. Wersja na Wii przynosi unowocześnioną oprawę, ale zachowuje wszystkie elementy, które zapewniły jej popularność. Nadal jest potwornie wymagająca, a przy tym miodna i satysfakcjonująca. Zaprasza na ring prostym do opanowania systemem, ale nagradza, jeśli poświęci się czas na jego dobre oponowanie. Przy tym balansuje na krawędzi żartu, serwując wykręconych rywali, zabawne animacje i efekty ciosów. To tytuł, który warto poznać, bo zapewnia sporo rozrywki. Polecam.

<—- Klasa B w Punch-Out!!

<—- Początek kariery Little Maca

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.