Przygoda FIFA Street #6: Witaj w Rio!
Rio de Janeiro powitało The Cobras zgodnie z przewidywaniami, a więc palącym słońcem i duchotą. To nie będą łatwe warunki do grania – pomyślał Brucevsky. Jeśli jednak chciał cokolwiek osiągnąć, musiał szybko się zaaklimatyzować. Miał ledwie dwa tygodnie na złapanie formy przed meczem o puchar Brazylii.
Rio, podobnie jak cały świat, żyło już mundialem. Kibice emocjonowali się Neymarem i jego kolegami, którzy zaczynali walkę o wyśnione trofeum w grupie ze Szwajcarią, Serbią i Kostaryką. Na zmagania weteranów na betonowych boiskach uwagę zwracało niewielu. Trochę to rozczarowało Brucevsky’ego, który myślał, że jednak sentymenty będą mocniejsze. Skoro jednak nie mógł grać dla publiki, zamierzał zrobić to dla siebie i kompanów, przy okazji poprawiając nieco umiejętności.
Po tygodniu The Cobras byli już dość dobrze znani w Rio. Kilka efektownych triumfów na legendarnej Copacabanie pomogło dopracować technikę i zyskać uznanie lokalnych graczy, a we Flamengo Park mogli sparingowo sprawdzić się na tle przeciwników z nadchodzącego wielkimi krokami turnieju. Wyniki pozwalały optymistycznie patrzeć w przyszłość. Solari widział jednak mnóstwo przestrzeni do poprawy i nie przestawał strofować Brucevsky’ego. Działał też na rzecz poszerzenia kadry ekipy. Ściągnął nawet do Rio swojego dobrego znajomego z gry w reprezentacji, Hernana Crespo. W końcu mamy napastnika z prawdziwego zdarzenia – rzucił z uśmiechem, przedstawiając kompana. Worns nie miał prawa być specjalnie pocieszony.
Sytuacja ułożyła się jednak tak, że to nie niemiecki defensor stracił miejsce w kadrze. W połowie drugiego tygodnia pobytu w Brazylii Brucevsky poznał Xabiego Alonso, który akurat szukał drużyny, do której mógłby dołączyć. Anglik ze swoim znakomitym przeglądem pola i celnymi kopnięciami z dystansu stanowił duże wzmocnienie dla każdego uczestnika turnieju. Wybrał jednak The Cobras, w którego składzie obecny był David James, a i z racji dobrego pierwszego wrażenia, które zrobił na nim Brucevsky. Miło było powspominać wspólnie finał Ligi Mistrzów w Stambule.
Z Solarim w roli taktyka-trenera i rozczarowanym Crespo na ławce, The Cobras zdominowała zmagania w Rio de Janeiro. Szalał Xabi Alonso, brutalnie niszcząc kiwkami na środku boiska po dwóch rywali i pakując gole z dziesięciu metrów. Byly gwiazdor Liverpoolu, Realu Madryt i Bayernu Monachium dysponował znakomitym przeglądem pola i na niewielkiej arenie w Brazylii kreował szanse z niczego. Dużo większą rolę niż w Marsylii odegrał też Brucevsky, który nawet dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Końcowy triumf zapewnił drużynie jednak Worns, który w finale zaliczył hat-tricka, rozbijając marzenia Rodrigueza i spółki. Jego siła fizyczna, skoczność i dobra gra głową okazały się bronią skuteczniejszą niż techniczne popisy oponentów. Kolejny przystanek? Nowy Jork!
Radość Brucevsky’ego nie trwała długo, bo już następnego ranka Solari zakomunikował mu, że nie jedzie ze składem do Ameryki Północnej. Zbuduję coś tutaj z Hernanem i podążymy dopiero waszym śladem – wyjaśnił zaskoczonemu koledze. Tym samym w ciągu jednej chwili The Cobras stracili dwóch członków ekipy. Brucevsky wyglądał na załamanego. Z pomocą przyszedł mu Xabi Alonso, opowiadając o mieszkającym w Nowym Jorku Makelele, który pewnie dałby się nakłonić na kilka meczów. Dam radę go namówić, luzik – uspokajał. Do USA zespół leciał niepewny przyszłości.
Przygoda FIFA Street to opowiadanie inspirowane grą FIFA Street. Zobacz świat ulicznego futbolu z innej perspektywy. Zaglądaj regularnie do Gralingradu, by nie przegapić następnych odcinków! Obserwuj też profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie minąć innych ciekawych treści i dołączyć do jedynej takiej społeczności! A jeśli podobają Ci się moje opowiadania i kariery – możesz też wesprzeć mnie na Patronite.