Moja kariera w FM 2016 #117: Fin(ito) Pohjanpalo

Pobiłem rekordy klubu, zarabiając najwięcej w historii na transferach i wydając też ponad znaną do tej pory w Paris FC miarę. Wśród fanów przeważały nastroje negatywne i obawy. Większość nazwisk, które ściągnąłem, nie robiła wrażenia i była stosunkowo mało znana. Dużo mocniej do wyobraźni przemawiały sprzedaże Dembele i Camary. Uspokoić nerwówkę mogłem tylko sparingami.

Wiedziałem, że nie ma w tym momencie sensu rzucać nieprzyzwyczajonych do nowego ustawienia, niezgranych chłopaków na europejskich mocarzy. Graliśmy więc z drugoligowcami z Francji, wyjechaliśmy na tournée po Skandynawii, gdzie zmierzyliśmy się z FC Jazz i Sarpsborgiem. Wyniki były zgodne z oczekiwaniami i planem minimum. Wygrywaliśmy wysoko, sporo strzelając i tracąc pojedyncze gole. Nowi dawali radę, ale najlepiej wyglądał zdecydowanie Khaloua, który jako snajper wracał do skuteczności prezentowanej dwa-trzy sezony temu na skrzydle.

Bukmacherzy typowali, że po całym tym letnim zamieszaniu Paris FC włączy się do walki o puchary, ale w top 3 raczej nie namiesza. Dobrze, wolałem atakować z tylnego rzędu niż znowu mierzyć się z męczącą presją oczekiwań. W ostatnim sparingu pozwoliłem chłopakom rozgrzać się strzelecko z amatorami z Racing CFF Colombes. 8:1 pełniło rolę rozluźniającej zabawy. Ciężka praca czyhała już za rogiem, bo UEFA postanowiła nas i trzecie w tabeli Ligue 1 Monaco oddelegować do baraży o Ligę Mistrzów. Chcąc awansować do rozgrywek, musiałem więc poprowadzić klub do triumfu nad jednym z gigantów pokroju Juventusu, Manchesteru City czy Borussi Dortmund. Wypadło na Niemców. Monaco, dzięki lepszemu współczynnikowi, czekała „tylko” walka z Brugią…

Do potyczki z reprezentantami Bundesligi zostały mniej niż trzy tygodnie. Nie było wiele czasu na zbudowanie zgrania i wypracowanie pewnych automatyzmów na boisku. W naszej grze nadal widać było jeszcze miejsca do poprawy, z czego skrzętnie skorzystali gracze Angers, wygrywając na otwarcie 2:1. Tylko Khaloua uratował się przed wygwizdaniem, strzelając honorowego gola. Sceptycy dostali kolejny argument, że moje letnie szaleństwa pogrążą Paris FC.

Tango z Barceloną na Sycylii

W takim momencie przyszło nam grać na Renzo Barbera mecz o Superpuchar Europy z FC Barcelona. Rok wcześniej w podobnej sytuacji zaskoczyliśmy wszystkich i ograliśmy bogatsze i mocniejsze Paris Saint-Germain. Gdzieś po cichu marzyłem, że może powtórzymy ten sukces na Sycylii, zamykając usta krytykom.

W 4 minucie do siatki trafił jednak Luis Suarez i zamiast wizji pięknego triumfu, zacząłem obawiać się „manity”. Na szczęście kubeł zimnej wody rozbudził chłopaków. W 9 minucie Khaloua wyrównał, a później to moje Paris FC opanowało sytuację na boisku. Rzadko się zdarza, żeby po pierwszej połowie Barcelona miała mniejsze posiadanie piłki. Widziałem na boisku zespół z potencjałem, z charakterem, z umiejętnościami i wolą walki. Dyktowaliśmy warunki z gigantem z Półwyspu Iberyjskiego, w którym co sezon cała Europa widzi faworyta do wielu trofeów. W drugiej połowie Neymar pozbawił nas co prawda szans na puchar chwilą magii i technicznym strzałem z szesnastu metrów, ale i tak srebrny medal odbierałem z zadowoleniem i poczuciem dumy. Szkoda tylko, że duża część kibiców nie dostrzegała pozytywów w tym naprawdę niezłym występie swojego ukochanego klubu. Dla nich liczył się tylko wynik. Kolejne 1:2.Superpuchar Europy w Palermo

Zamulony silnik Paris FC

W ligowym spotkaniu trzy dni później tylko zremisowaliśmy 1:1 z Dijon, tracąc bramkę w 80 minucie. Czas upływał szybko, a wraz z nim kończyły się rezerwy cierpliwości kibiców, którzy stracili do mnie zaufanie po letnich transferach. Niewielu z tych dziesiątków tysięcy, którzy regularnie przyjeżdżają na Stade Chariety, czuło się w obowiązku, by dać w takim momencie wsparcie swojej drużynie.

Paris FC vs Borussia DortmundTrudno w takich warunkach zmotywować piłkarzy do rzucenia wszystkiego i grania na 120% swoich możliwości. Może właśnie tego zabrakło w pierwszym spotkaniu barażowym o awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów.  Mieliśmy Borussię Dortmund na tacy, prowadząc od 17 minuty po trafieniu Khaloui, ale później uaktywnił się ten ich rewelacyjny Fin Pohjanpalo. Równo po godzinie gry wyrównał, a w 91 minucie wbił nóż w serce całej, dającej z siebie wszystko, jedenastce PFC. Skorzystał z nieobecności Gastona Silvy, któremu w 74 minucie, nie pierwszy już raz, przytrafiła się druga głupio złapana żółta kartka.

Wiedziałem już, że rewanż z Borussią będzie meczem z gatunku „wszystko albo nic”. Jechaliśmy do Niemiec z bagażem presji i płynącymi zewsząd głosami krytyki i powątpiewania. Kilka kilogramów presji dorzuciliśmy sobie jeszcze na barki bezbramkowym remisem z Niceą, w którym próbowałem szczęścia z małą modyfikacją taktyki. Zeravica mógł poszaleć na skrzydle, boczni obrońcy dostali dodatkowe obowiązki w defensywie. Sukcesem nowego pomysłu nie dało się nazwać. Joel Pohjanpalo Football Manager

Jak wypadać z lokalu, w którym baluje europejska śmietanka, to chociaż z hukiem. Urządziłem odprawę z takim motywem przewodnim i posłałem w bój w Dortmundzie najbardziej wypoczętą jedenastkę. 9 minuta i Khaloua znowu daje się we znaki Borussii. 24 minuta i faul Amiota w polu karnym zamienia na gola z jedenastu metrów Pohjanpalo. Kibice z Niemiec nie ustają w głośnym dopingu. Naszych fanów w ogóle nie słychać. W 52 minucie Diaw popisuje się dobrym opanowaniem piłki i umieszcza piłkę precyzyjnie obok bramkarza. Wkrada się na trybunach nerwowość, bo PFC wcale nie oddaje gospodarzom pola, choć wszyscy to zapowiadali.

Dogrywka zbliża się wielkimi krokami. Walczymy o tę Ligę Mistrzów bohatersko, starając się ukrywać wszystkie niedoskonałości. Starania idą jednak na marne, bo w 90 minucie nasz fiński kat uderza po raz kolejny. Głową po wrzutce, wykorzystując dobre warunki fizyczne i swój wzrost. Tracimy gola na 2:2 i kończymy udział w Champions League nim ta naprawdę wystartowała. Pozostaje znowu spróbować rozdać karty w Lidze Europy.Borussia Dortmund Champions League

Nie przegap nowego epizodu –  obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie minąć kolejnych materiałów! A jeśli podobają Ci się moje opowiadania i kariery – możesz też wesprzeć mnie na Patronite.

<——- Poprzedni odcinek  Następny odcinek —->

<—— Początek serii

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.