Przygoda FIFA Street #1: Trzej przyjaciele z boiska
Słońce z wolna pojawiało się na horyzoncie, budząc całą Marsylię ze snu. Wielu mieszkańców wstawało z łóżek w dużo lepszych nastrojach niż jeszcze dzień wcześniej, wszak upragniony weekend był już bliżej, niemal na wyciągnięcie ręki. Dla trzech młodych mężczyzn dzień zaczął się już kilkanaście minut temu. Studenci Wydziału Języków Słowiańskich na miejscowym Université d’Aix-Marseille I tradycyjnie rozpoczynali dobę od wspólnego joggingu. Trzeba przyznać, że ze stereotypowym wizerunkiem studenta mieli stosunkowo niewiele wspólnego.
Nic nie wskazywało, że właśnie w ten czwartek ta trójka przypadkowo odmieni swoje życia, obierając jako trasę przebieżkę przez park nieopodal bulwaru Romaina Rollanda. Każdego dnia jeden z nich przewodził biegowi i wedle własnego uznania wybierał kierunek oraz ulice do pokonania. Tym razem na przedzie był pochodzący z Polski Brucevsky, który od dekady dorastał na południu Francji, gdzie żył u wuja i ciotki. Wraz ze swoimi kompanami, Czechem Tomasem Ujfalusim i Rumunem Markiem Rau, teraz sunął przez parkowe alejki, obserwując powoli budzące się do życia miasto. Zza drzew widział kolejne jadące w nieznanym kierunku samochody, a także powoli kończących nocną zmianę kierowców autobusów i pracowników służb porządkowych. Z tej perspektywy świat wyglądał jak dwie nieprzystające do siebie rzeczywistości.
Biegnących w ciszy i zamyśleniu przyjaciół zaskoczył niespodziewany okrzyk „yo!”. W tym samym momencie obrócili się w prawo, by spojrzeć na niewielkie, ukryte przy wschodniej krawędzi parku i tworzące własną betonową rzeczywistość boisko piłkarskie. Jeden z trzech stojących tam mężczyzn zamachał w ich kierunku i raz jeszcze krzyknął. Skinęli po sobie i ruszyli w jego kierunku.
Zagracie? – przeszedł od razu do rzeczy nieznajomy – kumple nas wystawili. Brucevsky, Tomas i Marek nigdy nie należeli do przesadnych fanów futbolu. Jeśli już grali, to bardziej dla towarzystwa lub z przymusu, bo tak wypadło na zajęciach wychowania fizycznego. Widząc ich dalekie od entuzjazmu reakcje, nieznajomy kontynuował. Oj weźcie, zagramy do pięciu goli, maksymalnie dziesięć minut. Nie każcie nam wracać do domów bez choćby jednego spotkania – naciskał. No dobra, zagrajmy – zadeklarował Tomas, zaskakując nawet swoich kumpli. Spoko, mamy czas, a krótka przerwa od joggingu dobrze nam zrobi – rzucił do przyjaciół.
Jeśli przed pierwszym kopnięciem zniszczonej już przez czas i kolejne potyczki futbolówki mogli mówić, że wiedzą raczej niewiele o piłce, to minuty później musieli przyznać, że dyscyplina jest im całkowicie obca. Rywale zaczęli od kilku podań, ale błyskawicznie przeszli do przekładanek, precyzyjnych dograń górą i odegrań piętą oraz sztuczek rodem z iluzjonistycznego pokazu Davida Copperfielda. Brucevsky, Tomas i Marek biegali po boisku jak kurczaki bez głów. Pięć bramek stracili w niecałe osiemdziesiąt sekund, nie potrafiąc stworzyć jednej składnej akcji i dając sobie założyć z pięć siatek. Co to było?! – rzekł w równym stopniu sfrustrowany, co oszołomiony Marek. Freestyle – odparł nieznajomy. Freestyle? – dopytał zdziwiony Brucevsky. Tak – odparł roześmiany rozmówca. Wpadnijcie w piątek o 18:00 do kompleksu sportowego Stade Sevan, zobaczycie jak wygląda FIFA Street – dodał.
Przygoda FIFA Street to cykl opowiadań inspirowanych grą FIFA Street. Zobacz świat ulicznego futbolu z innej perspektywy. Zaglądaj regularnie do Gralingradu, by nie przegapić następnych odcinków! Obserwuj też profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie minąć innych ciekawych treści i dołączyć do jedynej takiej społeczności! A jeśli podobają Ci się moje opowiadania i kariery – możesz też wesprzeć mnie na Patronite.