Suikoden 2 #3: Utracony dom Kyaro
Niegodny rodowego nazwiska zdrajco. Żaden syn nie chce usłyszeć takich słów, jakie na progu własnego domu wypowiedział ojciec Jowy’ego. Przyjaciele spóźnili się z powrotem. Społeczność poznała już tragiczne wydarzenia dotyczące młodej brygady Średniogórza z perspektywy Rowda, który odpowiednio zabezpieczył się na wypadek wizyty dwóch ostatnich żyjących podwładnych.
Skazani na śmierć
Riou i Nanami nie mieli szans z dowódcą, który pojmał ich, jak tylko wyszli przed dom, planując ucieczkę. Jowy trafił w ręce żołnierzy parę chwil później, wciąż otępiały po słowach ojca, który wyrzekł się go i nazwał zdrajcą. Wrzuceni do celi, mieli spędzić w niej ostatnie godziny w świecie żywych, nim trafią na szafot.
Rowd nie miał skrupułów. Dla układu z księciem Blightem zgodził się na mord kilkudziesięciu młodych chłopców, których wcześniej długimi miesiącami szkolił i prowadził w ramach brygady Średniogórza, dumy całego Kyaro. Był już zbyt blisko swojego celu, a za daleko od utopionego we krwi i żądzach człowieczeństwa, by teraz ułaskawić dwóch ostatnich świadków tragedii.
Spojrzał im raz jeszcze w oczy, gdy stali z pętlami na szyjach gdzieś za miasteczkiem. Nie było nikogo, kto chciał się tam zjawić i ich pożegnać lub choćby towarzyszyć w podróży na tamten świat. Wszystkiemu przyglądał się tylko z uwagą księżyc, rozświetlając teren chłodnym blaskiem. Widział ich odwagę kilka dni wcześniej, gdy skakali w nieznane z wysokiego klifu. Teraz miał zobaczyć, jak odchodzą na zawsze. Rowd spojrzał w niebo i rozmarzył się. Za moment usunie ostatnią przeszkodę i już nic nie pozbawi go upragnionych honorów i zasłużonych trofeów. Zadumany, nie zwrócił zupełnie uwagi na przemykające za nim cienie, które sprawnymi ruchami wyeliminowały wszystkich strażników. Viktor i Flik zjawili się w samą porę, by ocalić niepokornych młodzieńców.
Początek nowego życia
Dwóch najemników, których dopiero co poznali w przypadkowych okolicznościach, pokonało długą drogę na teren niedawnego wroga. Viktor i Flik przybyli na ratunek w gruncie rzeczy nieznajomym dzieciakom. Doświadczenie ich jednak nie myliło i słusznie przeczuwali, że zbiegłych uciekinierów nie czeka nic dobrego w rodzinnych stronach. Przez lata nauczyli się też dostrzegać chwile, w których przeznaczenie sprawdza ich czujność. Teraz taki moment nadszedł i nie pozwolili sobie go przegapić.
Na rynku głównym napotkali jeszcze Nanami, która niejasnym sposobem wydostała się z celi i przebiła przez strażników, niesiona wolą uratowania młodszego brata. W piątkę szybko opuścili teren Kyaro i sforsowali górskie pasmo, by wrócić do twierdzy.
Sytuacja uległa zmianie. Riou i Jowy zrozumieli już, że powrót do dawnego życia jest niemożliwy. Viktor i Flik zdali sobie sprawę, że opowieści nastolatków mogą mieć w sobie coś z prawdy. Kolejne dni miały przynieść wiele odpowiedzi na nurtujące wszystkich pytania. Przyjaciele spędzili je odwiedzając okoliczne wioski, trenując i zawierając cenne sojusze. Spłacili długi samuraja Rikimaru, zyskując jego dozgonną wdzięczność. Zaprzyjaźnili się z łucznikiem Kinnisonem i jego wiernym białym wilczurem Shiro. Pomogli roztrzepanej Milie odnaleźć stwora Bonaparte. W końcu przeznaczenie zaprowadziło ich też do wioski Toto, gdzie żyła rodzina, której Jowy zawdzięczał ocalenie po skoku do rzeki. Chłopak z radością powitał małą Pilikę i jej rodziców, a później zgodził się spełnić prośbę kilkulatki i wyruszyć po zakup prezentu, który wypatrzyła dla swoich opiekunów.
Los znów splótł historie nieznajomych. Kilka godzin później jedyną żywą osobą ze zrównanej z ziemią przez wojska Blighta mieściny była już tylko mała Pilika. Jowy i Riou na własne oczy przekonali się o morderczych zapędach i braku litości przywódcy, pod którego sztandarami do niedawna służyli.
Ważna misja od Viktora
Potwierdziły się najgorsze przypuszczenia. Pokój został zerwany, nim ktokolwiek zdążył się nim nacieszyć. Książę Luca ze Średniogórza chciał utopić świat we krwi i zgromadził już wystarczające siły, by najechać na tereny Unii. Viktor i Flik wiedzieli, że ich wysunięta twierdza jest jednym z ostatnich bastionów na wschodzie i prędzej niż później zostanie zaatakowana. W równej walce nie mieli szans ze względu na znaczną dysproporcję sił. Od czego jednak ma się spryt. Przywódcy najemników zamierzali wykorzystać do obrony potężną broń dystansową, Ogniste Włócznie, ale wymagały one błyskawicznej renowacji, której mógł dokonać tylko żyjący w górach za wioską Ryube Tsai. Ważną misję sprowadzenia go polecono Riou i Jowy’emu, którzy zebrali kilku towarzyszy i wyruszyli co sił w nogach do celu.
Nie zawiedli. Nie zdążyli jednak nikogo ostrzec i wioska Ryube również została doszczętnie zniszczona, a jej mieszkańcy wymordowani. Bezsilni kompani mogli tylko obserwować, jak wojska Blighta dobijają błagających o litość cywilów. Mężczyzn i kobiety. Sam Luca ścinał ich, gromko się zaśmiewając. To wtedy Jowy poprzysiągł sobie, że zdobędzie kiedyś siłę, która pozwoli mu bronić niewinnych.
Ogniste Włócznie
Ogniste Włócznie okazały się skuteczną bronią i pozwoliły najemnikom obronić fort przed pierwszym atakiem wrogiej armii. Dowódcy Średniogórza nie docenili waleczności przeciwnika i dali się zaskoczyć sprawnym manewrom. Nawet jednak Viktor i Flik nie mogli przewidzieć, że Blight nie da swoim wojskom czasu na odpoczynek i zebranie sił. Drugi atak nadszedł niespodziewanie ledwie dwie godziny po pierwszym. Tym razem jednak towarzyszyła mu następna fala – siły nadciągające z lasów na południu, prowadzone przez samego księcia. Fort nie miał szans.
– Przepraszam, zawiodłam… – wyjęknęła Apple, która opracowała plan taktyczny obrony. Dała się zaskoczyć, zostawiając furtkę wrogowi niczym strategiczny amator.
– Przestań, nie ma teraz na to czasu! – odparł Viktor. Wiedział, że teraz walczą już tylko o przetrwanie. Przywódcy zarządzili odwrót i ewakuację wszystkich sił do Muse. Każdy miał ratować się na własną rękę i zadbać o bezpieczne dotarcie do celu.
Riou i Jowy nie mogli jednak po prostu uciec. W twierdzy nadal była Pilika. Przebili się na piętro, eliminując po drodze kilkunastu wrogich żołnierzy i dopadli do sali narad. Ich oczom ukazał się widok Blighta, który właśnie jednym cięciem pozbawiał życia bezradnego Pohla. Kolejna miała być Pilika. Dziewczynka krzyknęła łamiącym się głosem i zamknęła oczy. Pokój wypełnił szczęk zderzających się broni. Riou i Jowy zdążyli zasłonić dziecko, ale siła uderzenia odepchnęła ich na boki. W tym pojedynku nie mieli szans. Na ich szczęście zaraz później całym budynkiem wstrząsnęły pierwsze eksplozje. Dywersja Viktora sprawdziła się, wybuchający kocioł grzewczy z kilkoma Ognistymi Włóczniami wywołał wystarczająco wiele zamieszania, by ostatni ocalali zdążyli opuścić fort i zbiec w las.
Suikoden II to jRPG wymieniany często w jednym zdaniu z innymi kultowymi reprezentantami gatunku, którzy pojawili się na pierwszym PlayStation. Po ponad dwóch dekadach od premiery, postanowiłem poznać legendę o 108 Gwiazdach Przeznaczenia i sprawdzić, czy rzeczywiście jest dużo lepsza od uwielbianej przeze mnie jedynki. Swoje wrażenia i historię z gry przedstawię Wam w ramach opowiadania publikowanego w odcinkach na łamach Gralingradu.
Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.
<—- Suikoden 2: Spotkanie z Mist Monster
Genso Suikoden 2 sugoi daisuki!
„— Tato, co dziś mi przeczytasz na dobranoc?
— To będzie historia przyjaźni, którą dawno temu miałem przyjemność poznać, pod nazwą Suiko2…
— Tato… Znowu zaczynasz gadać o starych grach?
— Nie… Nie, słuchaj… Za górami, za lasami, pierwsze co robimy to wymyślamy imię dla swojego bohatera, który i tak nazywa się Riou. Jesteśmy rekrutami armii Highlandu. Grę… ehm znaczy opowieść zaczynamy budząc się w swoim namiocie…
— Ah, shit here we go again… ”
Ciekawa forma, by opisywać historię gry, zamiast w nią grać lub oglądać. Szkoda, że pewnie nie wszyscy to docenią, no i nic nie zastąpi jednak ruchu na ekranie. Sam przymierzam się do recenzji/artykułu o Suiko.
Propsy za świetną grę i włożoną pracę! Pozdro 😉
Dziękuję serdecznie! To jest świetny pomysł na przyszłość, żeby pójść w stronę takich bajek opowiadanych dziecku. 🙂 A co do formy, trochę w ten sposób też utrwalam sobie te przygody, a przy okazji liczę, że może parę osób znajdzie odrobinę frajdy w opowiadaniach, które obudzą wspomnienia. Byłaby sytuacja z gatunku win-win. 🙂