Moja kariera w FM 2016 #76: Szybkowar
Ostatnie kilka dni poświęciłem na analizę mocnych i słabych punktów swojej jedenastki oraz wybranej na ten sezon formacji. Jakoś tak w toku rozmyślań naszło mnie, by spróbować czegoś zupełnie innego i w kilku kolejnych konfrontacjach sprawdzić nową strategię. Liczyłem, że w tym szybkowarze upichcę coś smakowitego.
Sam siebie ostatnio nie poznaję. Zazwyczaj długo planuję wszystkie zmiany i wdrażam je z dużą dozą ostrożności, odpowiednio dobierając moment. Wszystko po to, by w razie czego do minimum ograniczyć konsekwencje pomyłki. W Paryżu jednak po kilkudziesięciu miesiącach zarzuciłem taką politykę i zacząłem „grać agresywniej”. Pierwszym sygnałem była zmiana ustawienia – zaskakująca dla wielu pobocznych obserwatorów, którzy nie spodziewali się po dwóch solidnych sezonach transformacji Paris FC. Teraz zacząłem grzebać przy strategii, a test bojowy zaplanowałem na bardzo ważną konfrontację w Lidze Europy z PAOK. Mogłem dostać po dupie.
Moi podopieczni jednak błyskawicznie chwycili nowe założenia i zrealizowali je lepiej niż przypuszczałem w najlepszych marzeniach sennych. Grecy na własnym boisku nie istnieli. Zaczęliśmy ostrożnie, ale szybko zaczęliśmy dokręcać im śrubę. Trochę na moment wybił nas z uderzenia uraz Gastona Silvy, ale potem poszło z górki. 5:1 nie tylko dawało potrzebne trzy punkty, ale też mocno poprawiało nasz bilans bramkowy.
Postanowiłem iść za ciosem i z Rennes też sprawdzić szybkowar. Tym razem poprzeczka wisiała jeszcze wyżej niż kilka dni wcześniej, bo na boisko musiałem puścić drużynę z nieco eksperymentalnym zestawieniem linii obrony. Urazy Combesa i Gastona Silvy wymusiły kilka decyzji, jak przesunięcie Calabresiego na prawą stronę, a Accardiego do łatania dziur po kontuzjowanym partnerze.
Początek znów znakomity. W ciągu godziny, stopniowo zwiększając nacisk na rywali, wypracowaliśmy sobie trzy gole przewagi. Potem jednak sytuacja szybko się skomplikowała. W odstępie kilku minut drugie żółte kartki zobaczyli Mbodji i Calabresi. Trzeba było dowieźć wynik w dziewiątkę. Miałem o tyle łatwiej, że wciąż obecni na boisku zawodnicy czuli się wyraźnie skrzywdzeni przez ostatnie decyzje sędziego, a tym samym cholernie zmotywowani, by utrzymać wynik. Pomimo mniejszej liczebności dzielnie powstrzymali kolejne ataki gospodarzy, którzy mam wrażenie trochę zbyt chaotycznie zaczęli napierać w pewnym momencie. Wywieźliśmy z Rennes cenne 3:1.
Szybkowar pichcił pyszności aż miło. Żeby jednak nie było zbyt cukierkowo, nagle zaczęły mi się robić trudne do załatania dziury w kadrze. Na kolejny mecz z Montpellier, tym razem u siebie, nie miałem trzech defensorów, dwóch środkowych pomocników, a do tego wirus FIFA dopadł Gastona Camarę, który skręcił kolano w meczu z Republiką Środkowoafrykańską. W tej sytuacji remis 1:1 należało uznać za akceptowalny wynik, choć szkoda, że dwa punkty straciliśmy przez gola w 88 minucie potyczki…
W kolejnym odcinku Paris FC stoczy boje decydujące o awansie do fazy pucharowej Ligi Europy. Czym tym razem spróbuję zaskoczyć rywali? Nie przegap nowego epizodu – obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie minąć nowych materiałów!