Mizeria FM19 #29: Początki w Zagłębiu Sosnowiec
Zatrudnienie Stacha Mizerii przez Zagłębie Sosnowiec spotkało się z mieszanymi reakcjami w polskim światku futbolowym. Balansujący w poprzednich rozgrywkach na krawędzi degradacji klub brał trenera, który w poważnej piłce nic nie osiągnął, za to parę razy spuścił już prowadzoną drużynę do niższej ligi.
Wyzwanie Stacha – Sosnowiec wita
W dziennikarskich analizach pomijano dość istotny fakt, że mało kto w ogóle chciał przyjechać do pracy do Sosnowca. Stach tymczasem tę opcję rozważył i uznał za atrakcyjną. Dodatkowo był bardzo ekonomicznym wyborem, który nie żądał fortuny za swoje usługi. No i co więksi optymiści mieli prawo wierzyć, że z Zagłębiem zdoła ugrać cokolwiek w ekstraklasowych bojach, bazując na doświadczeniach wyniesionych z licznych porażek za sterami Puszczy.
Stach przybył do Sosnowca gotowy na ciężką pracę. Nowy pracodawca był w dobrej sytuacji finansowej, dawał mu sporo przestrzeni w kwestiach transferowych i nie zawieszał zbyt wysoko poprzeczki. Idealne miejsce dla trenera, który chce budować swoje portfolio i zyskiwać na renomie.
Mizeria wiedział, że jego posunięcia w Puszczy Niepołomice przyniosły tylko krótkoterminowe sukcesy. Zaskoczył przeciwników w pierwszym sezonie i pewnie awansował do elity, ale później już jego drużyna tylko osuwała się w dół. Po spotkaniach z zarządem i kadrą Zagłębia, a także wprowadzeniu otrzymanym od współpracowników ze sztabu szkoleniowego, szkoleniowiec miał już podstawowe informacje. Fundament wylany, mógł zaczynać budowę.
Szybcy i silni
Analizując swoje potknięcia i szukając przyczyn gorszych wyników Puszczy w ekstraklasie, doszedł do wniosku, że na krajowym podwórku potrzebuje ludzi silnych i sprawnych fizycznie. To mięśnie grają tutaj główną rolę. Posągowi mężczyźni na środku obrony, zwinni bramkarze, potrafiący rozstawiać przeciwników rozgrywający, szybcy pomocnicy i skoczni snajperzy. Najprostsze sposoby są najlepsze, wielokrotnie mówili mu jego rodzice, a on jakby zupełnie o tym zapomniał w ostatnich latach swojej pracy trenerskiej. Przyszła pora wyciągnąć wnioski z tych lekcji.
Mizeria zaczął porządkować kadrę, zsyłając do rezerw graczy mających swoje lata i pobierających za duże pensje z klubowej kasy. Nie pasowali do jego wizji Zagłębia-modela, który błyszczy figurą i sprawnością. Potem zaczął działania na rynku transferowym. Potrzebował wielu ludzi, bo w Sosnowcu brakowało obrońców, pomocników i napastników.
Kto to kurde jest?!
Kibice nie kryli rozczarowania, widząc kolejnych zawodników, którzy zjawiali się na testach. Zespół potrzebował wzmocnień, by uniknąć przewidywanej przez ekspertów degradacji, a tymczasem ich nowy trener ściągał z Lwowa 24-letniego Siergieja Pietrowa, który przypominał słabszą wersję Grzegorza Rasiaka. Z Wisły Sandomierz zabierał Krystiana Sornata, o którym do tej pory dało się powiedzieć tylko tyle, że był szybki. Niewiele dobrego można było też mówić o Marthcie, dawnym podopiecznym Mizerii z Puszczy, który nigdy nie pokazał nic sensownego w żadnej mocnej ekipie.
Stach musiał szybko coś wykombinować i ściągnąć do klubu kogoś bardziej medialnego, dającego to złudne poczucie bezpieczeństwa. Nie chciał przecież od razu trafiać na czarną listę fanów. Tym kimś okazał się Roman Polom z Pogoni Szczecin, skonfliktowany ze sztabem i szukający jakiejkolwiek drogi ucieczki z wybrzeża. Trener wyciągnął do niego pomocną dłoń, licząc na zbudowanie klasycznego duetu stoperów – doświadczony weteran i ambitny młodzik. W tej drugiej roli występować mieli wypożyczeni Gładysz z Legii oraz Litvinov z Zorii.
Zbudowany skład przeszedł test, bo za takowy wypadało uznać starcie z krakowską Wisłą na koniec okresu przygotowawczego. 2:1 dało Mizerii trochę miejsca, by mógł spokojniej odetchnąć i skupić się na pracy.
Ekstraklapa w formie
Ekstraklasa wystartowała z charakterystycznym dla siebie rzeżącym sapaniem kogoś, komu blisko do wyzionięcia ducha. W dwóch potyczkach, Zagłębia Lubin z Zagłębiem Sosnowiec i Arki z Pogonią nie padł nawet jeden gol. Ładniejsze akcje dało się policzyć na palcach ręki słabego drwala, a z wywrotek i głupich podań zrobić znowu parominutową kompilację na YouTube’a. Wielu kibiców, którzy przez wakacje zdążyli zapomnieć o katuszach, na które skazuje się każdy widz i kibic potyczek w polskiej lidze, dostało szybkie przypomnienie, że powinni uciekać.
Stach jednak potraktował ten bezbramkowy remis, jak nieudaną próbę ruszenia na światłach podczas egzaminu na prawo jazdy. Może się zdarzyć i nie musi wpłynąć na ostateczny wynik. Solidnie przepracował kolejne dni z podopiecznymi i w następnych dniach zebrał tego owoce. Zagłębie pokazało charakter i umiejętności z Wisłą Płock. Rywale trochę mu w tym pomogli. Zmarnowali rzut karny, a potem zbytnio się rozluźnili przy 1:0 i przyjęli trzy gole. Niewiele zabrakło też, by sosnowiczanie zapunktowali z Cracovią, z którą punkt odebrało im trafienie Fryca w 91 minucie. Mizeria wykorzystał moment i przypomniał chłopakom, że koncentracja na boisku to rzecz niezbędna, a potem przybił na korkowej tablicy zdjęcia ich powykrzywianych w złości i rozpaczy twarzy. Tak, polecił klubowemu specowi od PR-u, by w każdym meczu dość dokładnie obfotografowywał jego graczy, czekając właśnie na takie okazje. Kupiony w antykwariacie poradnik „sztuka psychologicznej wojny – jak rządzić i dzielić” zdecydowanie się mu przydawał.
Spotkanie z Henrym
Zagłębie Sosnowiec notowało przyzwoity start w rozgrywkach, budząc zdziwienie mediów, które tradycyjnie nie wierzyły w umiejętności trenerskie Mizerii. Po remisie z Koroną 1:1 zespół ekstrawaganckiego szkoleniowca czekała potyczka z Lechem, który z kolei grał poniżej zakładanego poziomu. Prowadzący Kolejorza Thierry Henry przeżywał swoiste deja vu, widząc w Poznaniu te same problemy, które lata temu pozbawiły go stołka w Monako.
Stach długo ćwiczył przed lustrem optymalną formę przywitania z francuskim szkoleniowcem. Uwielbiał go jako piłkarza i chętnie rzuciłby się mu do stóp, błagając o autograf. Musiał jednak zachować powagę. Jako trener miał przecież większe doświadczenie i powinien zachować obojętność, traktując byłego reprezentanta Trójkolorowych oschle i profesjonalnie. A najważniejsze, co sobie powtarzał, musiał dopilnować, żeby jego Zagłębie tej bitwy nie przerżnęło.
Stres był niepotrzebny, jak się okazało. Thierry okazał się miłym gościem, przy którym Stach wypadł sztywno i dziwacznie. Za to na boisku Zagłębie zmiażdżyło Lecha 3:0, korzystając z faktu, że rywale od 8 minuty grali w osłabieniu, bo Puclin postanowił tego dnia nie przemęczać się graniem w piłkę.
Tymczasem do klubu wpłynęła propozycja od niespodziewanego lidera tabeli, Wisły Kraków. Grająca fantastyczną piłkę na początku sezonu 21/22, Biała Gwiazda postanowiła wzmocnić swoje szeregi Heinlothem, który ledwie kilkanaście dni wcześniej został przez Stacha wyznaczony na nowego kapitana Zagłębia Sosnowiec…
Mizeria FM19 to kariera polskiego trenera-obieżyświata, który dorastał na Haiti i postanowił zostać nowym Kazimierzem Górskim. Stach Mizeria rozpoczyna swoją przygodę w Puszczy Niepołomice, a jego kolejne perypetie będziecie mogli śledzić w opowiadaniu w Gralingradzie. Nie chcesz przegapić następnego odcinka? Obserwuj profile bloga na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTube. Możesz również wspomóc stronę na Patronite.
<—— Kariera FM 19: Jak i dlaczego Stach zamienił Niepołomice na Sosnowiec
Kariera FM 19: Jak Stacha wyprowadziła w pole bambusowa tyczka —->
<—– Pierwszy odcinek kariery Stacha Mizerii w Football Manager 2019
Wow, ale rozległa analiza! Bardzo przyjemnie się to czytało!
Dziękuję! Staram się wydłużać te materiały, by były ciekawsze i cieszy mnie, że nie przechodzi to niezauważone. 🙂